Treść strony

Podaruj nam 1,5 procent swojego podatku

 

Garść wspomnień i refleksji instruktorki rehabilitacji podstawowej" - Renata Nowacka-Pyrlik

Niedawno w książce „Jesteś cudem” autorstwa kanadyjskiej dziennikarki, Reginy Brett, zwróciło moją uwagę jedno z jej przesłań: „Każdy jest twoim uczniem albo nauczycielem. A większość ludzi występuje w obu tych rolach”. Chciałabym w tym kontekście podzielić się moimi, zdaję sobie sprawę, subiektywnymi przemyśleniami na temat rehabilitacji podstawowej niewidomych i słabowidzących, ze szczególnym uwzględnieniem osób starszych. Tak się złożyło, że od prawie dwudziestu lat pracuję w charakterze nauczyciela – instruktora czynności codziennych, odwiedzając osoby z poważnymi problemami wzrokowymi w ich domach, i w pełni zgadzam się z autorką cytowanej książki.

Dzięki możliwości wykonywania takiej pracy, miałam szansę poznać wielu ludzi w ich środowiskach domowych, wysłuchać barwnych, często głęboko poruszających historii życia, przyjrzeć się z bliska rozmaitym sytuacjom i lepiej zrozumieć złożoność współistniejących, nakładających się problemów zdrowotnych, rodzinnych, ekonomicznych (gdzie problem wzrokowy był/jest jednym z nich). Trafiając w różne warunki (zdarzało się bardzo dobre, a czasem skrajnie złe), zajmowałam się nie tylko stroną „wzrokową”. Pod wpływem różnych sytuacji, jakie zastawałam, i czasem konieczności dodatkowej interwencji czy poszukiwania dla niektórych osób pomocy „pozawzrokowej” (np. w ośrodkach pomocy społecznej, szpitalach, hospicjach, domach pomocy społecznych, różnych urzędach) – skorygowałam wcześniejsze wyobrażenia i przekonania na temat roli i możliwości instruktora rehabilitacji podstawowej.

Gdy w 1996 roku, po ukończeniu studiów podyplomowych o specjalności: „Rehabilitacja podstawowa niewidomych i słabo widzących dorosłych – nauczanie metodyki” (zorganizowanych przy współpracy Polskiego Związku Niewidomych, amerykańskiej Fundacji Aware Europa i Wyższej Szkoły Pedagogiki Specjalnej; obecnie – Akademia Pedagogiki Specjalnej), szukałam pracy w charakterze nauczyciela-instruktora czynności codziennych, wyobrażałam sobie, że przy odpowiednim podejściu i zaangażowaniu, uda mi się skutecznie pomóc każdej osobie niewidomej czy nowo ociemniałej. Dziś – mając za sobą lata praktyki w tym zawodzie i kilkaset poznanych w różnych sytuacjach osób z poważnymi problemami (nie tylko wzrokowymi) – już nie jestem taką optymistką… Zwłaszcza osobom w starszym wieku, mającym zazwyczaj dodatkowe problemy zdrowotne (kardiologiczne, ortopedyczne, kostno-stawowe, zaburzenia pamięci, koncentracji, cukrzycę, osteoporozę, osłabienie słuchu, węchu i in.) trudno jest osiągnąć wysoki poziom samodzielności. I o ile niektóre prace tzw. „domowe” czy „codzienne” (po przeszkoleniu, oznakowaniu przedmiotów, zaopatrzeniu w sprzęt pomocniczy itp.) mogą być nadal samodzielnie czy z niewielką pomocą przez nie wykonywane, to już samodzielne poruszanie się poza mieszkaniem i załatwianie różnych spraw należy do rzadkości. Zdarza się także wskutek wieku i dalszego pogarszania ogólnego stanu zdrowia, że czynności, z którymi osoba nowo ociemniała po przebytym szkoleniu już sobie samodzielnie radziła (nalewanie płynów, rozróżnianie pieniędzy, sprzątanie mieszkania, zapalanie gazu, oznakowywanie i segregowanie dokumentów i wiele innych), stają się z upływem czasu znów zbyt trudne albo nawet niemożliwe do samodzielnego wykonania.

Jak pomóc takim osobom, zwłaszcza tym, które mają ograniczone możliwości finansowania usług opiekuńczo-asystenckich, albo ich w ogóle nie mają, i w dodatku są samotne? W Warszawie, gdzie rozbudowana jest już cała sieć „pomocowa” (np. opiekunki z OPS, instruktorzy rehabilitacji, asystenci osób niepełnosprawnych, wolontariusze), problem skutecznej, systemowej pomocy adresowanej do osób niewidomych w starszym wieku nadal istnieje. Poza Warszawą, w mniejszych miejscowościach, jest on chyba jeszcze poważniejszy.

Ale może trochę historii. Skąd w ogóle zainteresowanie się przeze mnie tą problematyką? Myślę, że zasadniczą przyczyną były moje własne problemy wzrokowe, które spowodowały, że trafiłam do Liceum dla Niewidomych w Laskach, a potem – już jako pracownik – do Biura Okręgu PZN W Warszawie. W pracy tej praktycznie od razu zostałam rzucona na „głęboką wodę”; wkrótce musiałam sobie jakoś radzić z organizacją kursów nauki brajla i orientacji przestrzennej, odwiedzaniem na oddziałach okulistycznych (a zdarzało się, że i w domach) osób tracących wzrok i informowaniu ich o istnieniu Polskiego Związku Niewidomych i zachęcaniu do korzystania z możliwości, jakie oferowała ta organizacja. Nie było jeszcze w tamtym czasie szkoleń indywidualnych w miejscu zamieszkania z zakresu czynności podstawowych czy nauki poruszania się z białą laską (jakie dziś – zwłaszcza w większych miastach – są już czymś sprawdzonym, uznanym za potrzebne, i w mniejszym czy większym zakresie realizowanym).

Dopiero po ukończeniu wspomnianych studiów – na których wykładowcami byli m.in. amerykańscy instruktorzy rehabilitacji podstawowej, i po zetknięciu się z nieco innym podejściem do tej problematyki – zapragnęłam pracować z osobami niewidomymi (zwłaszcza nowo ociemniałymi) podobnie jak ci wykładowcy-praktycy, czyli indywidualnie i w mieszkaniach osób niewidomych i słabowidzących.

Okazało się wówczas, że moje poszukiwania pracy w charakterze „tylko rehabilitanta” (nie zajmującego się dodatkowo, np. pozyskiwaniem i rozliczaniem na ten cel środków i innymi sprawami czysto biurowymi i organizacyjnymi) spełzły na niczym. Owszem, zdarzało się, że okazjonalnie oferowano mi wymarzoną wówczas pracę na zasadzie umowy-zlecenia, znacznie częściej jednak wolontariatu.

Jakoż w końcu moje poszukiwania przybrały realny kształt – znalazłam zatrudnienie (z wykorzystaniem dofinansowania ze środków PFRON) w nie związanej z PZN Fundacji „Zdrowie”. Dyrekcję tej Organizacji zainteresował pomysł kompleksowej, indywidualnie prowadzonej rehabilitacji osób niewidomych i słabowidzących. W ramach Fundacji opracowałam wniosek, który został skierowany do Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy. Stamtąd uzyskaliśmy środki na uruchomienie i realizację nowatorskiego wówczas programu pod nazwą: „Aktywizacja społeczna osób nowo ociemniałych – szkolenia rehabilitacyjne w miejscu zamieszkania”. Podstawowymi celami tego programu realizowanego od lutego do grudnia 2004 roku były:

– maksymalne usamodzielnienie osób z poważnymi problemami

wzrokowymi,

– przywrócenie im wiary we własne możliwości oraz zwiększenie aktywności,

– wskazanie możliwości dalszego rozwoju oraz rozbudzenie zainteresowań,

– przywrócenie do możliwie pełnego funkcjonowania w społeczeństwie,

– częściowe odciążenie rodzin osób z problemami wzrokowymi i służb społecznych.

Usługi były bezpłatne i prowadzone we współpracy z Mazowieckim Okręgiem PZN oraz Centralną Przychodnią Rehabilitacyjno-Leczniczą PZN. Informacja o programie została przekazana do: oddziałów okulistycznych warszawskich szpitali, ośrodków pomocy społecznej, terenowych Kół PZN, została także zamieszczona na stronach internetowych Fundacji „Zdrowie” oraz ZO PZN w Warszawie.

Projekt ten był realizowany przez zespół w składzie:

– instruktor orientacji przestrzennej,

– instruktor usprawniania widzenia,

– instruktor rehabilitacji podstawowej,

– pielęgniarka i koordynator.

Oddziaływaniami zostały wówczas objęte łącznie czterdzieści cztery osoby. W odniesieniu do każdej z nich przeprowadzano wywiad wstępny, a następnie opracowywano i realizowano program, uwzględniający:

– naukę czynności samoobsługowych mających na celu utrzymanie higieny osobistej, czystości i porządku w mieszkaniu (sprzątanie, pranie, prasowanie, dbałość o siebie, porządkowanie dokumentacji itp.),

– przygotowywanie posiłków (krojenie, nalewanie płynów, gotowanie itp.),

– rozróżnianie pieniędzy,

– posługiwanie się telefonem i obsługę sprzętu technicznego – radiomagnetofonu, dyktafonu i in.; oznakowywanie dotykowe lub kolorystyczne sprzętów i urządzeń (np. pralki, żelazka, mikrofalówki) w taki sposób, by posługiwanie się nimi przez osobę niewidomą czy słabowidzącą było możliwe i bezpieczne,

– adaptację pomieszczeń do indywidualnych potrzeb (z uwzględnieniem znaczenia oświetlenia, kolorystyki, kontrastów),

– naukę samodzielnego i bezpiecznego poruszania się w przestrzeni zamkniętej i otwartej (z przewodnikiem, z białą laską),

– dobór pomocy optycznych, naukę posługiwania się nimi i wykorzystywania pozostałych możliwości wzrokowych (we współpracy z Przychodnią PZN),

– pomoc rodzinie nowo ociemniałego w akceptacji trudnej sytuacji i wyeliminowaniu niewłaściwych postaw (np. nadopiekuńczości, odrzucenia czy przeceniania możliwości osoby niewidomej),

– dostarczenie różnych informacji na temat działalności służb społecznych, PCPR, PZN i innych organizacji pozarządowych,

– pomoc w nawiązaniu kontaktu z innymi osobami będącymi w podobnej sytuacji oraz z instytucjami i organizacjami świadczącymi pomoc na rzecz osób niepełnosprawnych.

Program ten był realizowany indywidualnie (podczas kilku do kilkudziesięciu spotkań, średnio trzygodzinnych). Był on uzależniony od potrzeb, oczekiwań, możliwości i predyspozycji psychofizycznych osób z problemami wzrokowymi. Zdarzało się, że po przeprowadzeniu rozmowy-wywiadu oraz po udzieleniu przez instruktora różnorodnych przydatnych informacji i wyjaśnień, osoba odwiedzana dochodziła do wniosku, że aktualnie nie ma potrzeby korzystania z oferowanego szkolenia w miejscu zamieszkania. Natomiast niektóre osoby, zwłaszcza starsze, schorowane, mieszkające samotnie, czasem opuszczone przez rodziny, zdezorientowane i zagubione, oczekiwały poza szkoleniami, poważnego zainteresowania się ich problemami nie tylko wzrokowymi, np. wsparcia psychicznego, pomocy w zapisaniu do PZN, informacji i pomocy, by mogły skorzystać z oferty OPS, PCPR czy innych organizacji (np. uzyskanie dofinansowania do sprzętu rehabilitacyjnego, turnusu).

Osoby objęte szkoleniami były mieszkańcami Warszawy. Najmłodsza z nich miała 24, najstarsza – 94 lata, siedemnaście osób było w wieku 70 lat i powyżej; zdecydowaną większość stanowiły kobiety.

O ile ze szkoleń w zakresie rehabilitacji podstawowej korzystały głównie osoby starsze, to uczestnikami szkoleń z orientacji przestrzennej i poruszania się były osoby zazwyczaj w młodym wieku. Osoby znajdujące się w szczególnie trudnej sytuacji zdrowotnej (np. niewidome chore na cukrzycę, po udarach mózgu) mogły liczyć na usługi specjalistyczne ze strony pielęgniarki (np. pomiar ciśnienia tętniczego, pomiar poziomu cukru we krwi, iniekcja insuliny, pomoc przy kąpieli, różnorodne przydatne informacje na tematy prozdrowotne).

Przy realizacji programu współpracowaliśmy w różnym zakresie – poza wymienionym na wstępie Okręgiem Mazowieckim Polskiego Związku Niewidomych, bez którego projekt nie mógłby być zrealizowany – z innymi organizacjami pozarządowymi: Towarzystwem Pomocy Głuchoniewidomym, Centralną Przychodnią Polskiego Związku Niewidomych, Polskim Towarzystwem Stwardnienia Rozsianego, Stowarzyszeniem Chorych na Padaczkę „Spokojna Głowa”, Stowarzyszeniem Małych Braci Ubogich, ośrodkami pomocy społecznej, agencjami usług pielęgnacyjno-gospodarczych, a także z Duszpasterstwem Niewidomych i Centrum Wolontariatu.

Kilkanaście osób, zwłaszcza w starszym wieku, chciało w dalszym ciągu po zakończeniu programu kontynuować szkolenia. Wkrótce okazało się to możliwe, ponieważ akurat w tamtym czasie (2005 rok) w ramach Centralnej Przychodni PZN w Warszawie uzyskano z Ministerstwa Zdrowia, a wkrótce dodatkowo z PFRON, środki na podobny cel. Uważając, że praca na rzecz osób niewidomych, zwłaszcza nowo ociemniałych, prowadzona w ramach PZN będzie przynosić znacznie lepsze efekty bez pośrednictwa, natychmiast skorzystałam z możliwości nowego zatrudnienia. I już w jego ramach prawie każdego dnia odwiedzałam na terenie Warszawy po dwie osoby, realizując program rehabilitacji podstawowej z różnymi adaptacjami, w zależności od potrzeb i zainteresowań (w ogólnym zarysie wcześniej przybliżony).

Największą satysfakcję przynosiła mi praca z osobami, z którymi po przepracowaniu określonej liczby godzin (średnio 30-40) mogłam się rozstać w poczuciu, że nabyły/zaadaptowały potrzebne umiejętności i były w stanie samodzielnie lub z niewielką pomocą je wykonywać. Niestety, jak wcześniej wspomniałam, niektóre osoby – zwłaszcza w starszym wieku i z poważnymi pozawzrokowymi problemami – nie były w stanie ich opanować.

Jednocześnie wielu takim osobom zależało, by instruktor – którego już dobrze poznały i nabrały do niego zaufania – nadal je odwiedzał. Ale taka praca, uwzględniająca głównie: wsparcie psychologiczne, poradnictwo, asystę i pomoc przy wyjściu z domu czy podczas wykonywania różnych, sprawiających problemy czynności, ma już moim zdaniem inne cele niż założone w ramowym programie szkolenia.

Uważam, że osoby niewidome, zwłaszcza w starszym wieku i z dodatkowymi problemami pozawzrokowymi, powinny nadal po przejściu szkolenia z zakresu rehabilitacji podstawowej móc korzystać z oddziaływań, ale już bardziej o charakterze asystencko-psychologiczno-opiekuńczym.

Pozostaje sprawa finansowania takich usług. Myślę, że problemem tym poważnie powinny zainteresować się jednostki rządowe, samorządowe oraz organizacje pozarządowe, które zajmują się sprawami osób niewidomych i słabowidzących.

Renata Nowacka-Pyrlik, instruktor rehabilitacji podstawowej niewidomych i słabowidzących

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2016 - INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.