Nasz własny dom jest miejscem, gdzie każdy chciałby się czuć maksymalnie komfortowo i bezpiecznie. Jednak, gdy się jest osobą słabowidzącą, osiągnięcie tego celu wymaga odrobiny zachodu. Postanowiłam podzielić się z Czytelnikami swoimi obserwacjami i refleksjami na ten temat.
Schody są w moim życiu niebagatelnym problemem. Wiąże się to z dużą krótkowzrocznością. Z wchodzeniem radzę sobie całkiem nieźle, znacznie gorzej wygląda droga w dół. Szara powierzchnia schodów zlewa się i nie sposób odróżnić poszczególnych stopni.
Lubię czytać. A ty?
To właśnie książki wypełniają puste szczeliny codziennego marazmu. W nich doszukuję się oderwania od rzeczywistości, w nich poszukuję ciszy i harmonii. One także umożliwiają mi zrozumienie poglądów innych osób i bardziej krytyczne spojrzenie na moje dotychczasowe przekonania. Pochłonięta lekturą pozycji naukowych uświadamiam sobie, jak wiele dokonali inni, jak niezmierzone pokłady wniosków zebrane są w milionach ksiąg. Czytając, można chłonąć wspomnienia z przełomu wieków jak i najnowsze osiągnięcia naukowców XXI wieku.
Kiedy przestałam móc czytać, nadszedł dla mnie bardzo traumatyczny czas. Pojawiła się gdzieś w moim życiu pustka, luka, której zdawało się, nic nie wypełni. Zaczęłam nienawidzić tak niegdyś ukochane książki. Za to, że sprawiają mi tyle trudności i za to, że w ogóle istnieją – ale już nie dla mnie.
Hipermarket to dla słabowidzącego prawdziwa dżungla. Przede wszystkim to przestrzeń, której w całości nie ogarniasz wzrokiem. Gubisz się w niej. Otacza cię feeria barw i kształtów, których wyraźnie nie rozpoznajesz. Niby są tu jakieś alejki, ale z oznakowaniem ich i czytelną informacją, co i gdzie, jest już pewien problem.