Treść strony

Podaruj nam 1,5 procent swojego podatku

 

„Trzy portrety. O kobietach radzących sobie z dysfunkcją wzroku” - recenzja

Publikacja wydana w 2004 roku przez Wydawnictwo APS jest pozycją tyleż aktualną, co niezwykłą. Jest to książka bardzo “kobieca”, pisana przez kobiety – publicystki, jej bohaterkami są także kobiety: nadzwyczajne, utalentowane i twórcze. Ich wspólną cechą jest to, że wbrew dotkliwej niepełnosprawności nie pogodziły się z losem, nie zaprzestały walki o siebie, wytrwale rozwijając pasje i zainteresowania, które doprowadziły je do mistrzostwa w dziedzinie sztuki.

Dlatego ta publikacja powinna być dedykowana wszystkim tym, nie tylko kobietom, którzy codziennie zmagają się z byciem niewidomym czy niedowidzącym. Daje bowiem nadzieję, wiarę we własne siły i olbrzymi zastrzyk pozytywnej energii.

We wstępie Jadwiga Kuczyńska-Kwapisz pisze o tym, że w naszej rzeczywistości życie kobiety niewidomej jest o wiele trudniejsze niż niewidomego mężczyzny. Kobieta musi zadbać nie tylko o pracę zarobkową, ale także często o wychowanie dzieci, a zazwyczaj zostaje wówczas sama. Paradoksalnie jednak dlatego właśnie niewidome czy słabowidzące panie muszą wykazać się olbrzymią siłą woli i charakteru, rozwijając w sobie wiele zalet, które w normalnej sytuacji pozostałyby być może ukryte. Taka właśnie chęć życia, zaistnienia, zamanifestowania własnej osobowości jest znamienna dla bohaterek trzech naszych opowieści.

Małgorzata Paplińska przedstawia nam sylwetkę wybitnej polskiej sopranistki, Jolanty Kaufman. Zdiagnozowane we wczesnym dzieciństwie zwłóknienie pozasoczewkowe nie ograniczyło jednak spontaniczności i ekspresywnego temperamentu dziewczynki. Pani Jolanta miała wiele szczęścia, iż trafiła do szkoły w Laskach, gdzie wcześnie dostrzeżono jej talent wokalny i troskliwie zaczęto go rozwijać w śpiewie chóralnym, a potem w występach indywidualnych. Marzeniem sławnej dziś artystki było bowiem od dziecka śpiewanie i poświęciła temu celowi z wielkim samozaparciem dosłownie całe życie. Po wielu perypetiach trafiła na wydział wokalny przyjaznej niepełnosprawnym Akademii Muzycznej w Poznaniu, co było spełnieniem jej pragnień. Dzięki niezaprzeczalnemu talentowi, ale i wielkiemu nakładowi pracy własnej Jolanta Kaufman jest dziś słynną śpiewaczką. Warsztat pracy prawie niewidomego muzyka nie jest łatwy. Pani Kaufman korzysta z pomocy optycznych i dyktafonu, ale też z tzw. pamięci ciała – zapamiętując dźwięki na podstawie wibracji własnych strun głosowych. Osobną sprawą było nauczenie się poruszania na scenie i współpracy z akompaniamentem orkiestry. Ta drobnej budowy śpiewaczka specjalizuje się w niezwykle trudnym gatunku, jakim jest muzyka oratoryjno-kantatowa. Możemy jednak słuchać jej głosu także w repertuarze Moniuszki czy Mozarta. Jolanta Kaufman dzięki sile woli, wytrwałości i samodyscyplinie firmuje dziś własnym nazwiskiem muzykę polską także poza granicami naszego kraju.

Z kolei Marlena Kilian przedstawia nam portret znanej aktorki – Krystyny Sienkiewicz. Narracja jest bogato przetykana fragmentami pamiętników pani Krystyny, co dodaje jej subiektywizmu i poetyckiego uroku. Słynna artystka to prawdziwy człowiek-orkiestra i osoba o wszechstronnych talentach. Pomimo niezbyt szczęśliwego dzieciństwa, gdyż po stracie rodziców prowadziła życie na walizkach, zdała na ASP w Warszawie – malarstwo było więc jej pierwszym wyuczonym zawodem. Natomiast kontakty z mitycznym już STS-em przyniosły karierę estradową i aktorską. Pani Sienkiewicz nie tylko była wykonawcą, ale i sama pisała piosenki i scenki kabaretowe. Pracowała na deskach teatrów, a także w radiu i telewizji, znamy ją też z wielu ról filmowych. Jest tak zwaną aktorką charakterystyczną, miesza komizm z liryzmem, do czego predysponuje ją nietuzinkowa osobowość. Oprócz tego maluje, wypieka anioły, haftuje i wyrabia z gałganków i koronek swoje ulubione lalki – “Krystynki”, o których tak pisała zaprzyjaźniona z nią Agnieszka Osiecka: “Krystynki to są takie ludzkiej pracy odcinki / które poznał nie byle kto”. Choroba oczu dosięgła panią Sienkiewicz już jako kobietę dojrzałą. Słabowzroczność prawdopodobnie spowodował wylew krwi do oczu na tle nerwowym. Mylne diagnozy, operacje, długotrwałe pobyty w szpitalach, szukanie ratunku nawet w medycynie niekonwencjonalnej – przez wszystko to pani Krystyna musiała przejść. Choć początki były trudne, radzi sobie własnymi sposobami z ograniczonym widzeniem. Oczywiście, pozbawiło ją ono niektórych zamiłowań, ale nie usunęło z aktorstwa i estrady. Nie zmieniło też pogodnego usposobienia aktorki ani jej wielkiego serca. W swoim domu w Świdrze, gdzie mieszka z adoptowaną córką, Julką, stworzyła przytulisko dla bezdomnych psów i kotów, a także Chatę Krystyny – sklepik z własnymi niepowtarzalnymi wyrobami rękodzieła. Bierze też udział w licznych akcjach charytatywnych. Można powiedzieć, że choroba oczu nie pokonała utalentowanej artystki ani w sensie charakterologicznym, ani pod względem twórczym.

Następną bohaterką jest pani Jadwiga Stańczakowa, z domu Strancman. Poetkę, dziennikarkę, wieloletnią redaktorkę brajlowskiego pisma dla niewidomych “Pochodnia”, przyjaciółkę Mirona Białoszewskiego przedstawia Małgorzata Walkiewicz. Pani Stańczakowa zaczęła tracić wzrok z powodu barwnikowego zwyrodnienia siatkówki jako młoda osoba, w pełni sił twórczych. Musiała się stopniowo przestawiać na życie tylko z poczuciem światła, uczyć się samodzielnego poruszania z laską, pracy z dyktafonem i na maszynie brajlowskiej. Nie było jej łatwo, mąż odszedł, na szczęście pozostali wierni przyjaciele i wspaniali przewodnicy. Już jako osoba niewidoma zmagała się także z depresją. Wszystkie te doświadczenia zaowocowały wielką wrażliwością, która znalazła swoje odzwierciedlenie w osobistej pełnej wyrazu poezji. Pani Stańczakowa mimo utraty wzroku “widzi pamięcią”; jest człowiekiem szczęśliwym i spełnionym. Miała ciekawe doświadczenia z dermooptyką, czyli widzeniem kolorów przez dotyk. O swojej niepełnosprawności pisze w jednym ze swoich wierszy:

“Niewidzenie jest magią

bo przez jego czarność

światło dalekich gwiazd

dościga ociemniałego

w jego Wszechświecie

po latach”.

Trzy portrety, trzy sylwetki zwykłych i zarazem niezwykłych kobiet, prześwietlone ciepłą i pełną zrozumienia narracją autorek. Bohaterki tej książki, jakże przecież różne, łączy jednak nie tylko dysfunkcja wzroku. Także, a może przede wszystkim ogromna siła woli i charakteru, miłość do świata i ludzi, życiowa pasja i rozwijanie jej wbrew przeciwnościom losu. Dla mnie osobiście, jako osoby słabowidzącej, ta książka jest olbrzymim generatorem nadziei. Uczy nas wszystkich biec za marzeniami pomimo przeszkód i ograniczeń stawianych niekiedy przez własne ciało. Pokazuje, do czego jest zdolny ludzki duch, uzmysławia, że nieprzekraczalne z pozoru granice mogą być przekroczone przez naszą wewnętrzną siłę i wolę walki z własną słabością. A wówczas nie ma rzeczy niemożliwych.

Izabela Galicka, filolog polski i kulturoznawca, pracownik Fundacji “Trakt”

“Trzy portrety. O kobietach radzących sobie z dysfunkcją wzroku”, Wydawnictwo APS, Warszawa 2004

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2016 - INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.