Treść strony

Podaruj nam 1,5 procent swojego podatku

 

Kryzys to zmiana - Anna Kowalska

Od dnia, w którym usłyszeliśmy o wirusie z Wuhan, do dziś minęły ponad dwa miesiące, a zarazem parę lat, a może nawet dekada. Media zajmują się rozprzestrzenianiem COVID-19 skuteczniej niż on sam. Nie ma nawet najkrótszych wiadomości bez koronawirusa. Rozumiem, ważne! Jednak, czy od tak częstego powtarzania zmniejszą się zachorowania czy zwiększą poirytowania? Przecież już słyszałam „zostań w domu”. Już zostałam. Można by pomyśleć, że nie wierzą, że podejrzewają niesubordynację. Nie lubię być podejrzewana, więc przestaję słuchać tych, którzy traktują dorosłych jak osoby niedojrzałe. Chyba domyślili się, bo odpuszczają. Mówią o aktywnościach online. Tylko celebryci popłakują nad odrostami, niezrobionymi paznokciami i biedą, w jaką COVID ich wpędził. To chyba na pocieszenie prezentują swoje cierpienie. Pokazują także, jacy są odpowiedzialni, przestrzegają koronawirusowych zakazów i nie narażają.

Tym razem święta w domu. Nie, nie na modnej wyspie. Tym razem sami. Rodzice i dziadkowie u siebie, spotykamy się wirtualnie, przez komunikator. Politycy obiecują dbać, chronić, nie dopuścić do zapaści służby zdrowia i gospodarki. Cieszą się naszą odpowiedzialnością. Podkreślają, że Polacy się spisali. No, może nie na medal, bo jakieś tam wyjątki niesubordynacji by się znalazły, ale właściwie, co szkodzi naród pogłaskać. Głaski, owszem, potrzebne i pożądane. Dają poczucie przynależności do grupy, której na nas zależy, poczucie, że skoro robimy dobrze, to jest nadzieja zapanowania nad zagrożeniem, poczucie wpływu na trudną sytuację. Osobiście też oddycham z ulgą, kiedy słyszę, że jest trudno, ale nasze działania są spójne. Oczywiście, że nie mam pojęcia o zasięgu tej spójności, bo czy mój sąsiad tak znowu dezynfekuje ręce i czy ta dezynfekcja COVID zabija, to przecież ja już nie wiem. Jednak nadzieja wiele poskleja.

Czy teraz ludzie dzielą się na tych, którzy mają nadzieję i szukają pozytywnych stron epidemii i tych, którzy widzą rozpad, kryzys w każdej dziedzinie życia? Możliwe, że tak. Jedni próbują zauważyć społeczne inicjatywy na rzecz seniorów. Mówią: ten kryzys sprawi, że wrócimy do najważniejszych wartości; ograniczymy konsumpcję; będziemy utrzymywać rodzinne i przyjacielskie kontakty. Drudzy żyją w lęku i napięciu. Ci mówią: musiało przyjść. Boją i wieszczą śmierć ludzkości bez dostępu do respiratora.

Sytuacja jest wyjątkowa. Z tym zgadzają się wszyscy. Jest kryzys. Kryzys, który nie tylko już przyszedł, ale rozciągnie się w czasie i dotknie wielu sfer życia. Niewątpliwie COVID zaatakował nasze poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji. Nie jest tak, jak było. Są tacy, którzy mówią, że tak jak było, już nie będzie.

Kryzys – tak mówi się o sytuacji, w której dochodzi do gwałtownych zmian. Tym zmianom towarzyszą intensywne emocje. Słowo „kryzys” ma greckie pochodzenie, oznacza wybór, decydowanie, a także zmaganie i walkę, w której konieczne jest działanie pod presją czasu. „Władysław Kopaliński wyjaśnia kryzys, zgodnie z jego greckim źródłosłowem, jako okres przełomu, przesilenia, decydujących zmian”. Mieliby więc rację ci, którzy widzą w obecnej sytuacji możliwość zmiany. Jedni powiedzą, że ta zmiana to będzie upadek, drudzy, że to będzie odnowa. Kryzys to uraz występujący nagle i przynoszący dla osób nim dotkniętych subiektywne konsekwencje.

Kryzys to „punkt zwrotny na lepsze lub gorsze; znaczące emocjonalne zdarzenie lub radykalna zmiana statusu w życiu człowieka; chwila, gdy decyduje się, czy dana sprawa lub działanie będzie postępować dalej, ulegnie modyfikacji czy też zostanie zakończone; stan cierpienia z towarzyszącymi uczuciami zagrożenia i lęku, przeżywanymi w związku z wyżej wymienionymi zdarzeniami”.

Tak, człowiek boi się, kiedy równowaga w jego życiu zostanie zakłócona. Stabilizacja może być nawet nudna. Nierzadko narzekamy na tę samą pracę, miejsce zamieszkania i w ogóle na cały styl życia. Jednak kiedy coś potrzęsie tą stabilizacją, robi się mdło i niepokojąco. Wtedy stabilizacja robi się cenna. Każdy doznaje kryzysów, choćby tych rozwojowych, nakazujących nam przechodzić na wyższe stadia. Kryzys wymaga wysiłku do zmiany. Pytania zostały już zadane. Teraz trzeba będzie na nie odpowiedzieć. COVID-19 nie ma względu na osoby. Niektórzy spotkają go bezpośrednio, kiedy się zarażą. Innych dotknie finansowo. Toteż zostaliśmy postawieni w sytuacji, która u każdego zakończy się zmianą. Już sama konieczność pozostawania w domu jest trudna. Narodowa kwarantanna sprawia, że dotychczasowe aktywności są niemożliwe. Wcześniej tak zdrowe spacery na powiedzmy świeżym powietrzu obecnie są zakazane, a przynajmniej obłożone wieloma ograniczeniami. Trzeba zachować dystans, zasłonić usta i nos, a także włożyć rękawiczki. Triumfy odnoszą nowoczesne technologie, które wcześniej posądzano o wiele zła. Dzieci zapędzane do lekcji online, dorośli – do telepracy.

Czy niepełnosprawni mają łatwiej? Często już przed epidemią wykorzystywali nowoczesność do funkcjonowania, więc nie są zdziwieni. Zdążyli nabyć potrzebne teraz umiejętności i mogą z nich korzystać. Często cierpią na choroby współistniejące, więc tym bardziej muszą przestrzegać zaleceń. Pokonywanie kryzysów, których życie z niepełnosprawnością nie szczędzi, daje dostęp do zasobów pomagających z kryzysów wychodzić. Chyba, że ktoś te zasoby bardzo nadwątlił. Może to być czas, żeby je obejrzeć i zadbać o nie na przyszłość. Nikt nie obiecał, że koronawirus to ostatni kryzys w naszym świecie.

Anna Kowalska

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2018–2021 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.