Biorę do ręki tę niewielką książkę i zerkam na cytat: „Jestem człowiekiem szczęśliwym. Mnóstwo rzeczy mnie zadziwia i zachwyca – w ogóle życie jest fascynujące!”. Z okładki uśmiecha się do mnie przystojny gość ubrany w kolorowy sweter w paski, na głowie ma beżową, wełnianą czapkę o grubym, ozdobnym splocie, spod której wystają niesforne dredy, na nosie – wąskie okulary przeciwsłoneczne. Wygląda jak lider zespołu reggae – myślę. Do i tak niezwykle barwnego, pogodnego zdjęcia grafik dodał akcenty soczystej, żywej zieleni –– mojego ulubionego koloru, który jest symbolem nadziei, wiosny, radości… Jest pozytywnie, jest radośnie, jest moc! Zatem możemy śmiało powiedzieć, że okładka jest idealną ilustracją dla książki, która nosi tytuł „Życie w zachwycie”.
Z Magdą rozmawiam w piątkowy wieczór, dopiero co wróciła z zakupów, korzystając z sąsiedzkiej pomocy. Przełącza się na słuchawki i nastawia rosół, ma ją jeszcze dziś odwiedzić koleżanka, która wpadnie na lampkę wina po całym tygodniu pracy.
„Śmierć zawsze jest nie na miejscu i zawsze nie w porę – za szybko, za rano, za nagle. Dopada po pracy, przed kąpielą, po obiedzie. Przychodzi w czwartek, a przecież mogłaby w sobotę. Nie pyta, nie uprzedza, nie dyskutuje. Przychodzi i zostawia ból. Ból, który ukoić mogą tylko wspomnienia…”
Dziś, kiedy piszę te słowa, minęło ledwie parę dni od śmierci Józefa Mendrunia – prezesa Fundacji „Trakt”. Trudno nam – współpracownikom, przyjaciołom, a najbardziej rodzinie – wyobrazić sobie rzeczywistość bez Niego, bez Jego codziennej fizycznej obecności. Zawsze nam będzie brakować Jego ojcowskiej troski, niezwykłej siły oddziaływania, twórczych pomysłów, konkretnych zawodowych dyspozycji czy cennych życiowych rad…
Józefa Mendrunia, prezesa Fundacji „Trakt”, poznałam w bardzo trudnym dla mnie czasie. Byłam po rozwodzie, dwa lata bez stałej pracy, stan moich oczu się pogarszał. Dziesiątki CV rozsyłanych bezskutecznie. I nagle pojawił się człowiek, który powiedział „Dam pani pracę!” Nie mogłam uwierzyć. Bardzo się bałam, wieloletnia praca w szkole ukształtowała we mnie fałszywe przekonanie, że umiem być tylko nauczycielką. Miałam 45 lat. Fundacja dla niewidomych? Nic o tym nie wiedziałam, mimo własnych kłopotów ze wzrokiem żyłam z dala od tego środowiska. A jednak Pan Prezes zdecydował się dać mi szansę.
W dniu 26 stycznia br. odszedł na zawsze Józef Mendruń, wieloletni pracownik i działacz na rzecz niewidomych. Człowiek na miarę czasów.