Treść strony

 

Bariery w integracji uczniów z dysfunkcją wzroku - Izabela Galicka

Integracja, podobnie jak tolerancja, jest dziś bardzo modnym słowem. Szczególnie często jest ono używane w odniesieniu do dzieci i młodzieży z dysfunkcją wzroku. Wszyscy chcielibyśmy, aby – zwłaszcza najmłodsi obarczeni takimi trudnościami – mogli się w pełni zasymilować z klasą, grupą rówieśniczą, a w przyszłości, w szerszej perspektywie, ze społeczeństwem ludzi widzących. W czasach obecnych następuje odwrót od nauczania segregacyjnego w kierunku szkolnictwa integracyjnego czy wręcz inkluzyjnego. Wydaje się to rozwiązaniem słusznym i właściwym. Niekiedy jednak integracja jest tylko pozorna i nie przebiega tak, jakby życzyli sobie tego pedagodzy, rodzice czy sami zainteresowani – dzieci i młodzież.

O barierach w integracji piszą między innymi Małgorzata Paplińska i Joanna Witczak-Nowotna. Autorki zwracają uwagę, iż muszą współistnieć dwie rzeczy: normalizacja, czyli zapewnienie godziwych warunków życia osobie niepełnosprawnej, i integracja, czyli prawidłowe relacje z osobami sprawnymi. Ważne jest stworzenie dziecku niepełnosprawnemu w jego naturalnym środowisku optymalnych warunków edukacji, rozwoju czy zagospodarowania czasu wolnego.

Wydawałoby się, że obecnie problem z integracją zmniejsza się, a to dzięki edukacji oraz mediom popularyzującym wiedzę o osobach niepełnosprawnych. Z drugiej jednak strony media promujące różnorodne style życia, ale i konsumpcjonizm, także tworzą kategorie „obcych-wykluczonych”. Są nimi najczęściej osoby niezamożne, nie mogące sprostać lansowanym standardom młodości, urody i sprawności fizycznej. Osoby z dysfunkcją wzroku łatwo wpisują się w tę kategorię. Tak więc rola mediów może być określana jako co najmniej ambiwalentna.

Innym problemem jest to, że integrujemy się przez poznawanie kogoś, poprzez zbliżenie się do niego. Wówczas zatraca się podział na „my” i „oni-obcy”. Łatwiej jest o taką relację w grupie rówieśniczej, klasie czy szkole. Trudniej w życiu codziennym, gdy młody człowiek z dysfunkcją wzroku spotyka na ulicy nieznajomych. Mają oni tendencję do postrzegania go poprzez atrybuty jego niepełnosprawności – mogą to być zmiany w obrębie oczu, ograniczona mimika, nieco inny sposób poruszania się. Ze względu na niewielki odsetek niewidomych i słabowidzących w Polsce są to kontakty zdawkowe, sporadyczne, nie wystarczające do poznania głębszej istoty problemu. Dlatego też wiedza przeciętnego „widzącego” o niewidomych jest często oparta na stereotypach. Brak wzroku postrzegany jest jako „najgorsze kalectwo” i budzi niepotrzebną litość zamiast normalnego potraktowania tej dysfunkcji.

Barierą w integracji są właśnie przede wszystkim stereotypy myślowe. Widzący, niezależnie od wieku i płci, skłonni są postrzegać osoby niewidome jako zależne i słabsze, a ich życie jako nieszczęśliwe, smutne i mało satysfakcjonujące. Osoba niewidoma jest także odbierana jako ta, która nie ma zadowalającej pracy, przyjaciół, która ma trudności w ułożeniu sobie życia osobistego. Kiedyś, podczas podróży z moją niewidomą koleżanką autobusem, jeden z pasażerów zakończył rozmowę z nami nieoczekiwaną konkluzją: „Taka piękna kobieta i takie nieszczęście!”. Zachował się więc tak, jakbyśmy miały problemy nie tylko ze wzrokiem, ale i ze słuchem.

Istnieje też pewne rozdwojenie, jeśli chodzi o cechy przypisywane osobom niewidomym. Znów trudno tutaj o obiektywizm, znacznie łatwiej wpaść w pułapkę przesadnego wychwalania lub – na drugim krańcu skali – negatywizmu. Niektórzy uważają, że osoby niewidome są bardziej wrażliwe, empatyczne i uczynne od innych, a niektórzy wprost przeciwnie: że są one złośliwe, roszczeniowe i zawistne. Co ciekawe, z badań przytoczonych przez M. Paplińską i J. Witczak-Nowotną wynika, że widzący respondenci mieliby chęć posiadania osoby niewidomej w gronie przyjaciół, ale już nie pracowników (mniejsze kompetencje i wydajność) czy członków rodziny (zagrożenie sprawnego funkcjonowania tejże).

Niełatwa jest także sytuacja w szkołach integracyjnych czy ogólnodostępnych, gdzie przebywają razem widzący i ci z dysfunkcją wzroku. Uczniowie dysfunkcyjni, mimo nauki w tej samej klasie, doświadczają ze strony rówieśników izolacji czy nawet odrzucenia, a także manifestacji negatywnych postaw emocjonalnych. Okazuje się więc, że wspólne przebywanie nie jest gwarancją prawdziwej integracji, konieczne byłoby modelowanie właściwych postaw w całym procesie dydaktycznym. W przeciwnym razie będziemy mieć do czynienia tylko z integracją pozorną. Musimy także zrozumieć, że przez wykluczenie tracimy wszyscy, a w realnym interesie społeczeństwa (jako zbiorowości) jest pełna integracja.

Kolejnymi barierami mogą być wygląd i atrakcyjność towarzyska. Dotyczy to między innymi wspólnych gier i zabaw zespołowych, uprawiania razem sportów, posługiwania się nowinkami technicznymi. W tym „nieoficjalnym” życiu grup dziecięcych i młodzieżowych dochodzi często do wykluczenia ze względu na te właśnie czynniki. W dzisiejszych czasach, gdy „wyścig szczurów” trwa właściwie od przedszkola, osoby z dysfunkcją wzroku, czy nawet szerzej patrząc, niepełnosprawne, nie zawsze mogą sprostać wyznaczanym standardom.

Z drugiej strony jednak bariery utrudniające integrację mogą istnieć w samych uczniach z niepełnosprawnością. Chodzi tu o roszczeniową postawę wobec uczniów i nauczycieli, wykorzystywanie swojej niepełnosprawności do zwalniania z określonych zadań, nieumiejętność proszenia o pomoc i dziękowania za nią. Kiedy uczyłam języka polskiego w klasie integracyjnej, mieliśmy dwoje uczniów po porażeniu mózgowym: jednooczną dziewczynkę i chłopca na wózku. O ile Agata była bardzo samodzielna i świadoma swojego stanu, o tyle Rafał miał z jednej strony potrzebę wyróżniania się, a z drugiej żądał od kolegów bezustannej opieki. Nie przysparzało mu to sympatii wśród rówieśników i powodowało w klasie liczne konflikty.

Jakie wobec tego należałoby przyjąć rozwiązania, by zmniejszyć poczucie wykluczenia dzieci z dysfunkcją wzroku i podążać w kierunku jak najpełniejszej integracji? Istotna wydaje się dwutorowa edukacja, prowadzona w ciągu całego procesu dydaktycznego, zaczynając już od najmłodszych. Konieczna wydaje się w niej ścisła współpraca pedagogów, tyflopedagogów i psychologów. Z jednej strony powinno to być jak najszersze edukowanie widzących oraz popularyzacja wiedzy o niepełnosprawnościach, na przykład w formie warsztatowej. Z drugiej zaś także nauka właściwego podejścia do własnej niepełnosprawności dla dzieci z dysfunkcją wzroku. Tylko wówczas mamy szansę na realne włączenie osób niepełnosprawnych w struktury i działania społeczeństwa i zmniejszenie poziomu marginalizacji osób niewidomych.

Źródło:

Małgorzata Paplińska, Joanna Witczak-Nowotna, Tyfloedukacja jako element budowania integracji społecznej uczniów niewidomych i słabowidzących w edukacji włączającej [w:] Tyflopedagogika wobec współczesnej przestrzeni edukacyjno-rehabilitacyjnej, Wydawnictwo APS, Warszawa 2015.

Izabela Galicka, polonista i kulturoznawca, pracownik Fundacji „Trakt”

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2016 - INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.