Treść strony
Zawód: przewodnik - Tomasz Matczak
Słowo „przewodnik” kojarzy się większości osób niewidomych i niedowidzących raczej jednoznacznie z kimś, kto pomaga bezpiecznie się przemieszczać. W polszczyźnie rzeczownik ten ma jednak zdecydowanie więcej znaczeń. Odnosi się zarówno do ludzi, jak i przedmiotów. Przewodnikiem określamy osobę oprowadzającą po muzeum czy zabytkowym mieście, kogoś, kto dobrze zna turystyczne szlaki, zawierającą mapy i zdjęcia publikację dla odwiedzających kraj, region lub miasto, a nawet materiał, przez który bez trudu płynie prąd elektryczny.
Wracając na nasze podwórko, to w myśl przepisów możemy sobie odliczyć od podatku ulgę na przewodnika, a podróżując, kupić mu bilet z dużą zniżką. Ostatnio pojawiła się też instytucja tak zwanego asystenta, który de facto pełni rolę przewodnika, bo pomaga osobom z dysfunkcją wzroku, ale w bardzo konkretnych sytuacjach. Mamy więc asystentów na dworcach kolejowych czy lotniskach. Można także za pośrednictwem odpowiednich urzędów czy stowarzyszeń poprosić asystenta, aby pomógł nam gdzieś dojechać czy coś załatwić. To taki przewodnik, ale w wersji all inclusive, bo wypełni dokumenty, przeczyta coś, pomoże zrobić zakupy itp.
No i mamy przecież psy przewodniki!
Sądzę, że jeszcze kilkanaście lat temu nikomu z nas nie przeszłoby przez myśl, że osoba z dysfunkcją wzroku może być czyimś przewodnikiem. Oczywiście, pomijam te niechlubne moim zdaniem praktyki, gdy dwie osoby niewidome kupowały sobie nawzajem bilety ze zniżką dla przewodników, aby zaoszczędzić pieniądze. Dla mnie to trąca patologią, więc przemilczę.
Kiedyś usłyszałem od kogoś „ze środowiska” takie zdanie: „dawniej niewidomi to mogli być tylko masażystami albo szczotki robić”. Oczywiście wydaje mi się ta teza nieco na wyrost, ale miała uświadomić mi, jak wąski był wachlarz możliwości zawodowych osób z dysfunkcją wzroku. Sytuację tę z pewnością poprawił postęp technologiczny, który otworzył przed nami drzwi do krainy komputerów.
Ostatnio, niezależnie od informatycznej niwy, na której niektórzy niewidomi i niedowidzący radzą sobie wcale dobrze, pojawił się wśród dostępnych zawodów także i przewodnik. Mam tu na myśli szereg, obecnie sześć, miejsc w Polsce o charakterze edukacyjno-rozrywkowym, gdzie osoby widzące stają oko w oko z totalną ciemnością, by zasmakować bycia niewidomym. To właśnie tu potrzebny jest ktoś, komu niestraszny brak wzroku, kto bezpiecznie przeprowadzi po totalnych ciemnościach i nie pozwoli się w nich zgubić. Któż może zrobić to lepiej niż niewidomy lub niedowidzący?
Pionierem w zatrudnianiu osób z dysfunkcją wzroku na stanowisku przewodnika jest warszawska Niewidzialna Wystawa. Pomysł przywędrował z Węgier, a konkretnie z Budapesztu. Polska filia wystartowała w grudniu 2011 roku. Rekrutacja pracowników z dysfunkcją wzroku zaczęła się jednak znacznie wcześniej. Chętnych do pracy poszukiwano przez ogłoszenie na stronie PZN, bezpłatne reklamy w Internecie, a także pocztą pantoflową. Przez sito rekrutacyjne przebrnęło kilkanaście osób. Zostały one zapoznane z charakterem pracy, a następnie przeszkolone. Dziś pracuje tu czternastu przewodników z niepełnosprawnością wzroku. Niewidzialna Wystawa szybko stała się ewenementem na skalę krajową. Jedyne takie miejsce tłumnie przyciągało chętnych z terenu całej Polski. Wycieczki szkolne, studenckie, a nawet firmowe przyjeżdżały (i nadal przyjeżdżają) tu ze wszystkich zakątków kraju.
Niewątpliwy sukces Niewidzialnej Wystawy stał się impulsem do działania dla innych. Idea zbliżenia perspektywy widzących i niewidomych przez możliwość eksploracji całkowicie zaciemnionych pomieszczeń znalazła po kilku latach naśladowców. W maju 2018 roku rozpoczął działalność Niewidzialny Dom w Toruniu. W październiku tego samego roku oddano dla zwiedzających katowickie Ważne Miejsce, a dwie kolejne placówki, WOMAI – skrót od „world of my all inspirations” – w Krakowie oraz Niewidzialna Ulica w Poznaniu, zainicjowały działalność odpowiednio w październiku i listopadzie 2019 roku. Najmłodszym tego typu przedsięwzięciem jest Niewidzialny Gdańsk, który na kulturalnej mapie portowego miasta pojawił się 17 lipca 2020 roku.
Celem wszystkich wyżej wymienionych jest edukacja przez interakcję w przyjaznej, pozbawionej patosu atmosferze. To właśnie o tę ostatnią mają dbać przewodnicy, a więc osoby niewidome i niedowidzące. We wszystkich „niewidzialnych” placówkach jest ich w sumie około pięćdziesięciu.
Sprawa z pozoru wydaje się prosta: oto po całkowicie pozbawionych światła pomieszczeniach mają poruszać się osoby widzące, by przekonać się, nomen omen, namacalnie, jak funkcjonują na co dzień osoby z dysfunkcją wzroku. Naturalnym więc wydaje się, aby ich przewodnikiem był ktoś, komu taka sytuacja nie jest obca, czyli niewidomy bądź niedowidzący. Czy rzeczywiście kluczem jest tu doskonała orientacja przestrzenna? Czy wystarczy być dobrze zrehabilitowanym, aby sprostać zadaniu? A może bycie przewodnikiem to coś więcej niż tylko umiejętność bezpiecznego przeprowadzenia wycieczki przez totalne ciemności, a jeśli tak, to co oznacza owo „coś więcej”?
Póki co nie ma jeszcze żadnej szkoły, która kształciłaby niewidomych lub niedowidzących przewodników. Nie słyszałem także o żadnych kursach pozwalających nabyć odpowiednie umiejętności w tym kierunku. Na co zatem zwracali uwagę pracodawcy rekrutujący niepełnosprawnych na stanowisko przewodnika?
Udało mi się zadać to pytanie wszystkim inicjatorom niewidzialnych projektów. Cztery na sześć placówek udzieliło mi odpowiedzi. Można śmiało powiedzieć, że niewidomy przewodnik powinien cechować się w pierwszej kolejności otwartością, komunikatywnością oraz swobodą w nawiązywaniu interakcji. Oprowadzanie gości to praca z ludźmi, a to oznacza konieczność dobrego kontaktu. Nie bez znaczenia jest także inteligencja. Przewodnicy spotykają się z wieloma pytaniami ciekawych świata uczestników wyprawy w ciemność. Mają świadomość, że odpowiedzi mogą kształtować poglądy na wiele spraw związanych z życiem osób niepełnosprawnych, więc żadna kwestia nie powinna być ani bagatelizowana, ani przesadnie akcentowana. Czasem wiedza wynikająca z doświadczenia nie wystarcza. Ważną cechą kandydata na niewidomego przewodnika jest także kreatywność. Wchodzący do zaciemnionych pomieszczeń goście są niemalże zawsze inni. Nie da się zatem oprowadzać ich według bardzo sztywnych reguł czy schematów. Kreatywne i pełne inspiracji zagospodarowanie czasu to zadanie niezbyt proste, ale jak pokazują komentarze tych, którzy odbyli wyprawę w świat bez wzroku, przewodnicy spisują się znakomicie! Niewidomy przewodnik powinien także być po trosze psychologiem. Bezpieczeństwo gości jest we wszystkich sześciu miejscach sprawą priorytetową, więc na przewodniku spoczywa spora odpowiedzialność. Musi on odpowiednio zarządzać grupą i reagować elastycznie na zmieniające się w niej nastroje. Tak samo niebezpieczne jest zbytnie rozprężenie w grupie, lekceważenie i bagatelizowanie ciemności, jak i przesadny strach. Adekwatnie reagujący przewodnik pozwala zachować odpowiedni balans między lekkomyślnością a krępującym ruchy lękiem. Dodatkowym atutem kandydata jest znajomość języków obcych. Niewidzialne ekspozycje najczęściej odwiedzają Polacy, ale równie chętnie korzystają z tych atrakcji obcokrajowcy zamieszkali na terenie naszego kraju lub odwiedzający go. Można rzecz jasna liczyć na to, że w grupie zwiedzających znajdzie się tłumacz, ale posługiwanie się językiem obcym zdecydowanie poprawia komfort pracy przewodnika.
W większości przypadków osoby z dysfunkcją wzroku, które zdecydowały się na pracę przewodnika, mają za sobą doświadczenie zawodowe na innych stanowiskach. Wśród nich są nauczyciele, telemarketerzy, pracownica branży hotelarskiej czy masażyści. Dlaczego postanowili zmienić dotychczas wykonywane zajęcie? Jedni szukali nowych wyzwań, inni czuli się wypaleni zawodowo, a jeszcze inni upatrywali w zmianie stanowiska pracy szansę rozwoju. Niemalże jednogłośnie twierdzą, że są zadowoleni, a praca w charakterze przewodnika przynosi im nie tylko dochody, ale także, a może przede wszystkim, satysfakcję. Mają poczucie misji do spełnienia, a najlepszym, co ich spotyka, to nie podziw ze strony gości, a świadomość, iż wpływają choć trochę na zmianę mentalności ludzkiej i kształtują prawidłowe postawy względem osób niepełnosprawnych. Nierzadko muszą obalać mity i walczyć ze stereotypowym punktem widzenia. Edukowanie społeczeństwa to rzeczywistość, która nigdy nie będzie mieć końca. Praca przewodnika, jak podkreślają, to jednak nie tylko misja społeczna, ale także przyjemność i nierzadko dobra zabawa. Jak to już zostało tu powiedziane, najważniejszą rzeczą w czasie zwiedzania ekspozycji jest przyjazna atmosfera. Pracownicy niewidzialnych ekspozycji podkreślają, że goście łatwiej i szybciej przyswajają wiedzę podczas lekkiej, nierzadko pełnej humoru rozmowy niż w czasie poważnego, patetycznego wykładu. Śmiech to także antidotum na obezwładniający czasem lęk. Te powody sprawiają, że we wszystkich sześciu miejscach w Polsce częściej jest słychać radosne pokrzykiwania i żartobliwe komentarze niż narzekania na trudny los.
Zapytani przeze mnie przewodnicy podkreślają, iż ich zajęcie ma wymiar socjologiczny nie tylko w kontekście zwiedzających. W każdym z niewidzialnych projektów panuje przyjazna, koleżeńska atmosfera wśród pracowników. Wraz ze zmianą miejsca pracy pojawiają się szanse na nowe znajomości, a przez to poszerzanie własnych horyzontów. Każdy od każdego może coś zaczerpnąć, czegoś się nauczyć, złapać jakiegoś bakcyla, a w konsekwencji rozwijać siebie i swoje zainteresowania. Jedna z osób napisała, że dzięki pracy przewodnika nauczyła się grać w szachy i wróciła do lekcji gry na gitarze. Nawiązywanie nowych znajomości nie ogranicza się tylko do grona współpracowników. Zdarza się, że między przewodnikiem a jednym ze zwiedzających nawiązuje się nić porozumienia, która z biegiem czasu przeradza się w głębszą znajomość. Nierzadko przewodnicy bywają zapraszani do szkół czy na uczelnie, aby tam przybliżyć słuchaczom tematykę związaną z niepełnosprawnością wzroku.
A jakie są, jeśli w ogóle są, cienie zawodu przewodnika? Do takich niewątpliwie należy konieczność długotrwałej pracy głosem. W całkowitych ciemnościach nieodzowny jest kontakt ze zwiedzającymi, a ten z uwagi na okoliczności, najczęściej bywa głosowy. Zwiedzanie trwa zwykle około 50 minut i przez ten czas przewodnik zwykle coś mówi. Dla niewprawionych osób może być to uciążliwe i powodować dyskomfort lub ból gardła. Druga rzecz to fakt przemieszczania się. Przewodnicy oprowadzają średnio jedną grupę na godzinę, więc przez tydzień robią po kilka do kilkunastu kilometrów po samej ekspozycji. Nie da się także nie wspomnieć o pracy w hałasie. Szczególnie grupy szkolne potrafią dać się we znaki. Nierzadko trzeba być bardzo stanowczym i już na początku jasno określić zasady wspólnego zwiedzania, podkreślając kluczową rolę słuchu, który z pewnością będzie gorzej działał w dźwiękowym bałaganie.
Na koniec zadajmy pytanie: czy w świetle powyższych rozważań każda osoba niewidoma nadaje się do pracy przewodnika? No cóż, to zajęcie jak wiele innych. I tak, jak nie każdy niewidomy, wbrew panującym opiniom, będzie dobrym masażystą czy nauczycielem alfabetu brajla, tak nie każdy odnajdzie się w pracy przewodnika. Pewnie większość z nas dałaby sobie radę na tym stanowisku, ale czy w pracy tylko o to chodzi, aby dawać sobie radę? Myślę, że nie, więc o ile lista dostępnych dla osób z dysfunkcją wzroku zawodów od roku 2011 poszerzyła się o kolejną pozycję, to wcale nie znaczy, że jest to zawód dla każdego, kto nie widzi lub widzi bardzo słabo. Pocieszającym dla nas jest z pewnością to, iż owa lista nieustannie się rozrasta, zwiększając szanse na to, że większość osób z dysfunkcją wzroku znajdzie sobie zajęcie uszyte na miarę potrzeb i oczekiwań.
Swoją drogą ciekawe, czym w przyszłości zaskoczy nas jeszcze rynek pracy?
Tomasz Matczak
Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników
Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2018–2021 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.
Dodano: 11-11-2020 19:42:49