Treść strony

Podaruj nam 1,5 procent swojego podatku

 

Wyprawy rozwojowe - dlaczego nie? - Rozmowa z Panią Karoliną Stefaniak - Dorota Koprowska

Jest Pani z zawodu trenerką, coachem i pracuje jako konsultant HR. Możliwe, że wiele osób jeszcze nie słyszało o realizowanym przez Panią projekcie „Razem w drodze. Wyprawy rozwojowe dla osób niewidomych i ich przewodników”.


Nazwa projektu już mówi sama za siebie, każde słowo jest tu wskazówką, ale dla tych, którzy nie lubią łamigłówek: jak to należy rozumieć? Jakie są założenia?

Celem naszych wypraw jest łączenie dwóch światów: osób niewidomych i niedowidzących – stąd „Razem w drodze”. Kolejnym celem – również ważnym, a może najważniejszym – jest rozwój kompetencji uczestników.

Jak to się stało, że taki pomysł w ogóle się pojawił i jak, że projekt skierowała Pani do osób z dysfunkcją wzroku?

Projekt zrodził się kilka lat temu. Był efektem złożenia się kilku puzzli w jeden obraz.

Pierwszy puzzel: pewnego dnia spotkałam na swojej drodze Jacka Skrzypczyńskiego – coacha/trenera, który zaraził mnie coachingiem – narzędziem, które bardzo skutecznie pomaga osobom w odkrywaniu siebie, w realizowaniu postawionych celów. Coaching, którego uczyłam się u Jacka, był i jest przez duże C – dotyka głębszych obszarów człowieka jak tożsamość, wartości, przekonania, emocje, potrzeby, przez co zmiana nawyków/zachowania jest trwalsza i dająca dużo większe zadowolenie z życia. Ten sposób pomagania drugiej osobie zaczął mnie wciągać…

Drugi puzzel: w tym czasie pojawiła się możliwość wyjazdu na krótkoterminowy wolontariat europejski do Gruzji. W wakacyjne miesiące wraz z siedmioma wolontariuszami z Polski wyruszyliśmy na dwumiesięczny pobyt do niedużej miejscowości Zugdidi, położnej niedaleko Morza Czarnego. Naszym celem było zorganizowanie zajęć sportowych, ekologicznych czy językowych dla dzieci i młodzieży z tej miejscowości. Niektórzy z nich byli dziećmi imigrantów z Abchazji. Poza zajęciami mieliśmy sporo czasu na dyskusje o swoim życiu. Rozmawialiśmy o planach, marzeniach. O tym, co nas ogranicza, o naszych sukcesach i porażkach. Byliśmy w różnym wieku. Nie każdy miał sprecyzowany plan, co będzie robił w życiu. Jedni byli już po studiach, inni w trakcie. Słuchając tych historii, zaczęła kiełkować we mnie myśl, że super byłoby zabierać młodych ludzi na wyjazdy rozwojowe, aby wzmacniali siebie, zwiększali swoją świadomość, czyli na taki wyjazd z wykorzystaniem coachingu.

Trzeci puzzel: jeszcze podczas pobytu mieliśmy przerwy między obozami, które wykorzystywaliśmy na zwiedzanie Gruzji. Ja oraz jeszcze dwie koleżanki postanowiłyśmy zwiedzić ją autostopem… Wróciłyśmy z wyprawy całe i zdrowe. Jedną z krain, jaką odwiedziłyśmy, była Swanetia. Nie zapomnę, kiedy dotarłyśmy do pięknego hostelu u podnóża góry Ushba, którą prawie zdobyłyśmy (śmiech). Piękne widoki, czyste, niebieskie niebo, gruzińska gościnność, woda mineralna wypływająca z głębi ziemi, kaplice z pierwszych wieków chrześcijaństwa, konie galopujące po łąkach, muzyka gruzińska – to wszystko sprawiło, że stojąc na zboczu góry, widząc te piękne obrazy, stwierdzałam, że chcę tu wrócić i na pewno wrócę, ale z grupą ludzi chcących podróżować nie tylko fizycznie, ale też mentalnie, aby żyć bardziej świadomie.

Czwarty puzzel: po powrocie z Gruzji zatrudniłam się jako asystent osoby niewidomej we wrocławskiej Fundacji Katarynka działającej na rzecz osób z tą niepełnosprawnością. Pierwszy raz znalazłam się w gronie osób, które albo całkowicie nie widzą bądź widzą, ale już bardzo słabo. Moim zadaniem było odbieranie mojej podopiecznej Ewy z jej domu i doprowadzanie na szkolenie, uczestniczenie w szkoleniu, a następnie odprowadzenie jej do domu. Podczas naszej drogi zaczęłam poznawać jej świat. Pierwszy raz widziałam, w jaki sposób obsługuje sprzęt, który łączył w sobie funkcje i telefonu i budzika i jeszcze pewnie inne funkcje. Zobaczyłam mapę świata dla osób niewidomych (było to dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie). Zaczęłam uczyć się, jak opisywać rzeczywistość, to, co mijałyśmy po drodze. Zaczęłam dowiadywać się, jak w ogóle czują się osoby niewidome w społeczeństwie. Podczas szkoleń, grupa, która uczestniczyła w projekcie (osoby 40+) opowiadała o swoich ograniczeniach i marzeniach. Wtedy zrozumiałam, że te osoby bardzo pragną uczestniczyć w życiu społecznym, zależy im, by być jak najdłużej albo nawet w ogóle być na rynku pracy…

Te wszystkie doświadczenia wpłynęły na mnie w tak w dużym stopniu, że postanowiłam zebrać to w całość i wymyśliłam, że warto zabierać w piękne miejsca ludzi młodych (ale nie tylko) i osoby niewidome razem, aby poznawali się nawzajem i wzbogacały tym doświadczeniem swoje życie.

I ten pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Było już kilka edycji i będą następne, co najlepiej świadczy o tym, że jest na niego zapotrzebowanie.

W ramach jednego projektu udało się Pani połączyć wiele aspektów: jest atrakcja turystyczna, jest integracja, jest wreszcie (czy raczej przede wszystkim) praca nad własnymi kompetencjami – cel wyprawy. Takie 3w1. Każdy ten aspekt jest traktowany na równi, czy jednak priorytetem jest rozwój osobisty?

Może zacznę do tego, że wyprawy opierają się na metodzie nauka przez doświadczanie (experiental education) z elementami coachingu. Metoda ta ma na celu, aby każdy z uczestników poprzez wyzwania rozwijał w sobie kompetencje. Wyzwania mogą być naturalne albo sztuczne, np. w formie gier. W naszym przypadku w wyprawie do Gruzji tych wyzwań było sporo i były naturalne, wypływały z dnia codziennego. Uczestnik takiej wyprawy uczy się samodzielnie, nie jest mu przekazywana wiedza. On sam w trakcie codziennych zadań, realnie ich doświadcza, a pogłębiona refleksja (czy to po ćwiczeniu, czy po całym dniu) daje mu wgląd na to, co mu sprzyjało, a co go ograniczało. Może się temu przyjrzeć, zapamiętać i powoli dokonywać zmiany lub wzmacniać to, co jest w nim dobre.

Do tej pory skupialiśmy się na rozwijaniu trzech kompetencji: komunikacja, współpraca, orientacja na cel. Wydawałoby się, że są tak proste, że może to dziwić. Każdy z nas przecież rozmawia na co dzień z innymi. Lepiej, gorzej, ale zawsze. Musi się przecież komunikować, żeby współpracować w pracy czy z rodziną. A jednak zdecydowaliśmy się, aby właśnie je rozwijać. Dlaczego? Według moich obserwacji, ale i też doświadczeń w pracy w Experum HR, gdzie współpracujemy z różnymi firmami, właśnie komunikacja i współpraca są najbardziej deficytowymi kompetencjami. Inne kompetencje takie jak: organizacja pracy, orientacja na cel, podejmowanie decyzji idzie nam zdecydowanie lepiej.

Myślę, że skuteczna komunikacja jest podstawą dobrej współpracy, a to przekłada się na osiąganie celów indywidualnych czy grupowych. Rozwój kompetencji jest niezbędny w dzisiejszym świecie. Im wyższy ich poziom, tym lepsze relacje budowane w życiu prywatnym, lepiej się rozumiemy oraz większe możliwości w pracy przez docenianie przez pracodawcę np. w formie awansu czy też budowanie relacji z współpracownikami, dzięki którym możemy lepiej realizować swoje cele i zespołu, firmy. Chciałabym jednak tutaj podkreślić, że rozwój to proces. Więc jeśli naprawdę chcemy mieć efekty, powinniśmy skupiać się nad nimi codziennie. Myślę, że czasami jest to bardzo żmudna praca. Robimy dwa kroki w przód, a potem może kilka do tyłu, ale cel, który sobie dobrze zdefiniujemy, może być tak dużym motorem, że nie chcemy już zbaczać z tej drogi. Ważne jest wsparcie osób, które są wokół nas. Zdaje sobie sprawę, że nie każdy ma to szczęście, że posiada takie wsparcie. Dlatego też wyprawy są między innymi po to. Wyprawa może być punktem wyjścia dla jednej osoby do pracy nad sobą, dla drugiej pogłębieniem tego, co już wie i nad czym już pracuje od jakiegoś czasu. Przebywanie w grupie stanowi świetną okazję do przyjrzenia się sobie. Może nam wskazać wiele cennych informacji. Uczymy się podczas wyprawy, aby nasze informacje zwrotne były konstruktywne i wzmacniające, aby motywowały nas do dalszego działania i pracy nad sobą. Czasami mogą zaboleć, ale też po to jesteśmy razem, aby uczyć się i wyciągać wnioski.

Czy w trakcie pobytu należy się spodziewać ciężkiej pracy nad sobą, wielu rozmów, ćwiczeń, czy to raczej odbywa się przy okazji? Są specjalne warsztaty, praca w grupie i indywidulanie?

Tak naprawdę praca nad sobą, nad kompetencjami odbywa się cały czas. Uczestniczy są odpowiedzialni za to, co się wydarzy na wyprawie. Mają wybór, czy angażują się w pełni w danym dniu, czy też nie. Celem naszym są również wyjścia na szlaki górskie. Ale w metodzie, o której wspomniałam, każdy może dokonać wyboru, czy dzisiaj podejmuje wyzwanie i idzie na szlak czy nie, czy wstanie wcześniej niż reszta grupy i przygotuje śniadanie sobie i innym, czy też nie. W międzyczasie są też ćwiczenia i zadania, które są dopełnieniem. Bywają indywidualne i grupowe. Wspólne podsumowania stanowią bazę inspiracji dla grupy i są też możliwością np. ćwiczenia wystąpień publicznych i uczeniem się dzielenia tym, co jest czasami bardzo intymne. Tak jak wspomniałam wcześniej, nikt do niczego nie zmusza, ale niesamowite jest to, jak ludzie się otwierają i sami przyznają, że tworzy się taka atmosfera, że aż żal nie powiedzieć tego, czego się doświadczyło. Trener na wyprawie jest towarzyszem a nie ekspertem, który wszystko wie.

Poznaje Pani uczestników jeszcze przed wyjazdem, żeby ocenić, jakie są ich mocne i słabe strony, nad czym powinni pracować. Każdy uczestnik ma świadomość, z jakim „bagażem” jedzie i mam tu na myśli bagaż osobisty, czyli, jaki ma poziom kompetencji, z czym sobie nie radzi, a w czym jest dobry. To dlatego, że każdy jest diagnozowany pod tym kątem. W trakcie pobytu obserwuje Pani swoich podopiecznych. Czy pod koniec pobytu Pani wraz z uczestnikiem ocenia postępy i stawia wnioski? Czy pozostawia się to indywidualnej ocenie, na ile wyjazd pomógł, coś zmienił?

Przed wyjazdem organizujemy Development Center, czyli diagnozę kompetencji. Na tym etapie są włączeni moi koledzy i koleżanki z pracy – asesorzy, którzy na co dzień diagnozują pracowników różnych firm. Jest to narzędzie wykorzystywane przez wiele firm, korporacji mające skuteczność około 70 proc. Jego celem jest zobaczenie, na jakim poziomie dana osoba ma poszczególne kompetencje, a następnie dobór takiego programu rozwojowego, aby poprawić to, co jest na niskim poziomie lub wzmocnić jeszcze bardziej to, co działa. Po sesji, każda osoba otrzymuje raport, gdzie są wypisane wnioski na temat poszczególnej kompetencji oraz mocne i słabe strony uczestnika. Po zapoznaniu się z raportem przez osobę, organizujemy sesje feedbackowe, gdzie wszystkie niejasności są wyjaśniane, na każde pytanie odpowiadamy. Takie spotkanie trwa około godziny. Diagnozę staramy się zorganizować miesiąc przed wyprawą, aby proces rozwojowy zaczął się wcześniej. Nie wraz z wyjazdem.

Przejdźmy do samego wyjazdu. Dlaczego akurat Gruzja? Dlaczego nie Polska? Pierwsze edycje wyprawy odbyły się w kraju. Czy chodziło o doświadczenie tej inności, innej kultury, kuchni, czegoś co nieosiągalne tu na miejscu? Są tam warunki, które bardziej sprzyjają rozwojowi?

Od początku chcieliśmy wyjechać do Gruzji. Pobytowi tam towarzyszyły mi tak silne przeżycia, że chciałam, aby również inne osoby doświadczyły podobnych wrażeń i zobaczyły ten piękny i gościnny kraj. W projekcie miejsca dobieramy tak, aby umożliwiały przebywanie wśród przyrody. Przyrody jak najmniej zniszczonej przez człowieka. W Gruzji są miejsca „dziewiczej przyrody” – do tych miejsc chcemy docierać. Dlaczego właśnie do nich? Bo przyroda sprzyja wyciszeniu. Dostrzegamy wówczas to, co na co dzień nam umyka. Takie miejsca sprawiają, że oddalamy się od codziennej gonitwy i zatapiamy się w tym, co „tu i teraz”.

Pierwsze dwie edycje były w Polsce, ponieważ nie udało nam się zebrać funduszy na wyjazd do Gruzji. Wyjazdy „w Polskę” mają takie same znaczenie i wartość jak wyjazd poza granice kraju. Też wybieramy miejsca pośród przyrody. Wyjazd do innego kraju jest większą atrakcją, ponieważ mamy możliwość pomieszkać przez kilka dni wśród innej kultury. Doświadczyć innej perspektywy. To fascynujące, ciekawe i wzbogacające nasze życie.

Wyjazdy do innych państw nie są też dostępne dla wszystkich. Po pierwsze są droższe, a po drugie planujemy wyjścia w góry – na szlaki bezpieczne, ale jednak wymagające trochę większego wysiłku fizycznego. Dlatego wyjazdy w Polsce są alternatywą. Są również o wiele tańsze.

Uczestnicy wspominali także ekstremalne momenty wyprawy. Czy decydując się na wyjazd w takiej formule, czyli raz, że taki kierunek wyjazdu (mam na myśli, że Gruzja jest jednak stosunkowo odległa i ma słabszą infrastrukturę), a dwa, że góry. Nie miała Pani obaw o bezpieczeństwo uczestników?

Przede wszystkim projekt realizujemy w ramach organizacji pozarządowej Fundacja Agencji Informacji Gospodarczej. Osoby, które z nami jadą, mają ukończone 18 lat. Podpisują dokument, że ponoszą pełną odpowiedzialność za udział w wyprawie. Ponadto zarówno ja, jak i kolega, który współorganizował wyprawę, zna bardzo dobrze Gruzję – często ją odwiedza – więc nie mieliśmy obaw co do miejsca. Wyjazdy mają w sobie coś z survivalu. Projekt jest niskobudżetowy, tzn. że pieniądze, jakie są wpłacane na wyprawę, pokrywają wyżywienie, transport i jedzenie. Stąd też warunki są hostelowe, survivalowe.

Jeśli chodzi o góry, to każdy, kto się zgłasza na taką wyprawę, wie, że będziemy wychodzić na szlaki górskie – zdaje sobie sprawę z tego elementu wyprawy. My załatwiamy ubezpieczenie. Chcę podkreślić, że nie jesteśmy organizacją turystyczną czy biurem podróży. Realizujemy projekt, który ma w sobie wyzwanie, nastawienie na rozwój i wędrówki szlakami. Osoby, które się zgłaszają, muszą mieć tę świadomość. Szlaki nie są wspinaczkowe, poziom trudności jest dopasowywany do możliwości uczestników. A jeśli widzimy, że trasy zaczynają być trudne – zawracamy, nikt na siłę nigdzie nie idzie. Dla nas ważna jest droga, jaką pokonujemy. Może być jednego dnia długa, a na drugi dzień krótsza. Grupa dokonuje wyboru.

Pomówmy teraz szerzej o uczestnikach. Czy to projekt skierowany do konkretnej grupy wiekowej? Można odnieść wrażenie, że jest dedykowany tylko osobom młodym, ale przecież pracować nad sobą można w każdym wieku… I druga kwesta – czy jest to projekt lokalny, czy mogą w nim brać udział chętni z całego kraju?

Jeśli chodzi o wiek – nie mamy ograniczeń. Jeśli dana osoba wie, że chodzenie po górach nie stanowi dla niej przeszkody i że nie jest dla niej straszne spanie w namiocie (jak to było podczas wyprawy do Gruzji), to nie mamy przeciwwskazań.

Projekt nie jest lokalny. Mieliśmy do tej pory osoby ze Szczecina, Wrocławia, Konina, Krakowa, Łodzi – z całej Polski.

Ilu jest średnio uczestników takiej wyprawy? Czy są jakieś proporcje, na przykład, połowa widzących i połowa osób z dysfunkcją wzroku?

Chcemy zabierać około 12 osób. W tamtym roku do Gruzji pojechało z nami 19 uczestników! W tym roku planujemy zabrać do Gruzji 12 osób. Zależy nam na tym, ponieważ dostrzegliśmy, że kameralna atmosfera sprzyja większej otwartości, każdy może też się swobodnie wypowiedzieć.

W Polsce zabieramy zwykle grupy w proporcji 6 na 6. W zeszłym roku w Gruzji mieliśmy zdecydowaną przewagę osób widzących i to jest też bardzo dobry układ.

Wyjazd w góry może być wyzwaniem dla niektórych uczestników z problemami wzrokowymi, zwłaszcza tych, którzy nie są zbyt aktywni fizycznie do tego stopnia, by odważyć się chodzić po górskich szlakach. Czy trasy są dostosowane do możliwości osób niewidomych i słabowidzących?

Wyprawy w Polsce nie są wymagające. Osoby, które nie są aktywne, spokojnie mogą się z nami wybrać. Jeśli chodzi o wyjazdy do Gruzji…, myślę, że trzeba się przygotować, że będzie trudniej, bardziej wymagająco i że warto pomyśleć, co zrobić, aby się przygotować fizycznie, żeby być silniejszym. Rekrutacje robimy pół roku wcześniej, więc jest jeszcze czas, aby o tym pomyśleć.

Uczestnicy ponoszą w większości koszty wyprawy, potrzebny jest wkład własny. Mogą się pojawiać obawy o możliwości finansowe. Koszt takiej wyprawy może być barierą, ale nie musi, dzięki temu, że stara się Pani pozyskać sponsorów.

Tak jak wspomniałam, gdy zaczynałam organizować pierwszą edycję, całą wiedzę na temat zdobywania finansów musiałam zdobywać sama. Wyjazdy w Polsce przeważnie są pokrywane przez uczestników. W tym roku w lutym jedziemy w Rudawy Janowickie i koszt to 400 zł. Wyjazdy do Gruzji to inna kwestia. W tamtym roku mieliśmy dofinansowanie. Dzięki niemu mogliśmy zasponsorować jednej osobie niewidomej cały wyjazd oraz zmniejszyć koszty wyjazdu innym osobom. Mieliśmy również sponsora ubezpieczenia firmę Marshal. Kancelaria Brokera Ubezpieczeniowego. W tym roku również rozmawiam z firmami. Chcemy wrzucić projekt na portale crowdfoundingowe. Niemniej jednak każdy uczestnik musi zdawać sobie sprawę, że wyjazd ostatecznie będzie musiał pokryć z własnych funduszy, jeśli nie uda nam się zdobyć pieniędzy. Dla mnie jest bardzo ważne, aby jednak je pozyskiwać, bo dzięki temu jadą z nami osoby, których nie byłoby stać na taki wyjazd.

Można powiedzieć, że uczestnicy są najlepszą reklamą tego projektu. Twierdzą, że wyjazd ich wzbogacił i dał dużo pozytywnej energii. Uczenie się siebie, innych i radzenia sobie w innych niż na co dzień okolicznościach (przyrody) jest bodźcem do radzenia sobie w codzienności? Czy wie Pani, jak uczestnicy radzą sobie po powrocie z Gruzji? Otrzymuje Pani feedback, jak się on przełożył, jak zaprocentował w ich codziennym życiu?

Po powrocie wiem, że dwie osoby znalazły pracę. Z niektórymi osobami niewidomymi mam stały kontakt. Z innymi od czasu do czasu odezwiemy się do siebie. Natomiast z osobami widzącymi różnie to bywa. Miesiąc po przyjeździe do Polski z Gruzji spotkaliśmy się prawie wszyscy. Uważam, że był to naprawdę wielki wyczyn z naszej strony (śmiech). Ponadto część z nas razem spędziła Sylwestra, mamy grupę na Facebooku. Jeśli ktoś przyjeżdża do Wrocławia, i jeśli mamy wolną chwilę w tym czasie, to się spotykamy. Myślę, że tworzymy coraz większą wspólnotę. Pomagamy sobie.

Jeżeli ktoś rozważa swój udział w takim wyjeździe, spodobał mu się ten pomysł, ale ma np. obawy, czy sobie poradzi finansowo, fizycznie, co powinien zrobić? Może się skontaktować i porozmawiać z Panią o swoich wątpliwościach? A jeśli ktoś jest zdecydowany, to jak się najprościej zgłosić?

Tak. Jak najbardziej zachęcam do kontaktu. Przez stronę lub Facebooka. Odpowiem na wszystkie pytania. (śmiech)

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Dorota Koprowska

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników