Treść strony

Podaruj nam 1,5 procent swojego podatku

 

Warunki do samodzielnego życia. Michigan State University - Andrey Tikhonov

W 2004 roku firma Quacquarelli Symonds sporządziła pierwsze własne zestawienie najlepszych uczelni wyższych na świecie. Firma założona w roku 1990 specjalizuje się w temacie szkolnictwa i studiów zagranicznych oraz zajmuje się wydawaniem publikacji i organizowaniem imprez mających na celu rozpowszechnianie informacji dotyczących studiów za granicą. Według Quacquarelli Symonds w rankingu z 2018 roku większość najlepszych uniwersytetów na świecie znajduje się w USA. Na liście trzydziestu dziewięciu uniwersytetów znalazły się uczelnie wyższe z Australii, Kanady, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Korei Południowej, Japonii, Chin i Singapuru. Najwyższe miejsca jednak są okupowane przez uniwersytety amerykańskie: California Institute of Technology, Uniwersytet Harvarda, Uniwersytet Stanforda i Massachusetts Institute of Technology. Ambitni młodzi ludzie z całego globu robią wszystko, aby się dostać na amerykańskie uczelnie. Poszukiwacze wiedzy naukowej z niepełnosprawnością nie stanowią wyjątku, a amerykańskie uczelnie są dla nich w pełni przygotowane.

W poszukiwaniu przyszłej ścieżki zawodowej

Będąc na ostatnim roku studiów magisterskich filologii angielskiej i niemieckiej na uniwersytecie w Archangielsku (Rosja), musiałem już na poważnie rozpocząć poszukiwania miejsca przyszłej pracy. Byłem zatrudniony w szkole muzycznej, ale chciałem pracować na cały etat, lepiej zarabiać i rozwijać się zawodowo. Niestety, trzeba uzmysłowić sobie, że słowa mojego tyflopedagoga: „niewidomy da radę ukończyć studia wyższe, ale z pracą jest gorzej”, są odbiciem rzeczywistej rzeczywistości, z którą każda osoba niewidoma musi się zmierzyć. Biorąc pod uwagę takie podejście i mając już pewne doświadczenie w zakresie polowania na rynku pracy, miałem świadomość, że łatwo nie będzie i że nie znajdę swojego skromnego nazwiska na liście najbogatszych osób chociażby mojego średniej wielkości miasta.

Kiedy ktoś widzący robił dla mnie audiodeskrypcję tablicy ogłoszeń obok naszego dziekanatu, nie wiedziałem, że to właśnie ten moment, który wykolei pociąg mojego życia i zmieni go na zawsze. Chodziło o zaproszenie studentów do udziału w programie międzynarodowej wymiany naukowej Fulbrighta. Program ten założono przez amerykańskiego senatora Jamesa Williama Fulbrighta w 1946 roku. Główny cel tej wymiany to zwiększanie wzajemnego zrozumienia między Amerykanami i mieszkańcami innych państw. W Polsce program funkcjonuje od 1959 roku.

Słyszałem wiele razy, że studenci biorą udział w programach wymiany i wyjeżdżają do różnych krajów w celu udoskonalenia umiejętności językowych. Chociaż brałem udział w studenckim projekcie, w ramach którego odwiedziłem Niemcy, uważałem, że dla mnie uczestnictwo w programie wymiany jest za wysoką poprzeczką. Okazało się, że zgodnie z koncepcją amerykańskiego guru marketingu Petera Druckera, przez cały czas trzeba podnosić poprzeczkę – w przeciwnym wypadku skuteczność naszej działalności będzie malała.

W listopadzie złożyłem skrupulatnie przygotowane dokumenty. W lutym odbyłem podróż do Moskwy w celu przystąpienia do egzaminu z języka angielskiego jako obcego TOEFL (Test of English as a Foreign Language). W maju zadowalające komisję rekrutacyjną wyniki egzaminu i rozmowy kwalifikacyjnej sprawiły, że zaproszono mnie do Stanów Zjednoczonych. Wygrałem w jednym z najbardziej prestiżowych konkursów i stałem się uczestnikiem powszechnie uznanego programu międzynarodowej wymiany naukowej Fulbrighta. Jak powiem, że od razu organizm się przepełnił oksytocyną, dopaminą i serotoniną, hormonami szczęścia, to skłamię. Raczej to był kortyzol, hormon stresu. Bałem się. Lękałem. Martwiłem. Miałem 22 lata i nigdy nie podejmowałem wyzwania samodzielnego podróżowania chociażby do najbliższego miasta. Moje umiejętności orientacji przestrzennej z pomocą białej laski były kiepskie. Na szczęście, dzięki mądrym rodzicom mogłem pochwalić się rozwiniętymi umiejętnościami wykonywania codziennych czynności samoobsługowych w domu.

Warunki do samodzielnego życia

Uniwersytet Michigan State University (MSU), stan Michigan, miasto East Lansing, założono w 1855 roku. Jesienią 2018 roku na uczelni studiowało 50351 studentów pochodzących ze wszystkich 50 stanów USA i 141 krajów. Na uniwersytecie pracuje 5722 wykładowców. Uczelnia składa się z 17 instytutów (nauki społeczne, rolnictwo, prawo, dziennikarstwo, medycyna, muzyka, etc.), a na bardzo rozbudowanym kampusie znajduje się 566 budynków. MSU znajduje się na 85. miejscu na liście setki najlepszych uczelni świata i na 35. miejscu na liście publicznych uczelni Stanów Zjednoczonych. Times Higher Education (THE) to brytyjskie czasopismo działające od 1971 roku, jedno z czołowych w dziedzinie szkolnictwa wyższego. Od 2004 roku THE publikuje listę najlepszych uczelni świata. Według Times Higher Education World Reputation Rankings 2018 MSU jest na liście siedemdziesięciu najlepszych uniwersytetów świata.

Na MSU prężnie działa centrum wsparcia osób z niepełnosprawnościami (Resorce Center for Persons with Disabilities – RCPD). Nazwa wskazuje na funkcje danego biura. To jest kompleksowe wsparcie studentów i pracowników z niepełnosprawnością. Kiedy studiowałem w Rosji (lata 2002-2008), na uniwersytecie nie było ani namiastki jakiegoś biura ds. osób niepełnosprawnych. Wszystkich rozwiązań pojawiających się problemów musiał szukać sam student. Dlatego byłem zachwycony, zaskoczony i zainspirowany, kiedy zwrócił się do mnie specjalista RCPD w celu zdiagnozowania moich możliwości i potrzeb. Do wyjazdu pozostawały jeszcze dobre trzy miesiące, a w centrum już zaczęli opracowywać dla mnie indywidualny program wsparcia. Głównym jego celem było tworzenie warunków do jak najbardziej niezależnego, efektywnego i przynoszącego satysfakcję funkcjonowania na uniwersytecie.

Wymienię kluczowe elementy tego programu. To: zajęcia z orientacji przestrzennej i bezpiecznego poruszania się z białą laską; pomoc w zapoznaniu się z planem budynków; pomoc przy korzystaniu z różnego rodzaju instytucji; adaptacja materiałów dydaktycznych; możliwość wypożyczenia sprzętu specjalistycznego; pomoc w doborze i obsłudze sprzętu komputerowego.

Dla studentek i studentów z niepełnosprawnością obecnie odbywających studia na uczelniach polskich podobna lista nie jest niczym wyjątkowym. Działalność biur ds. osób niepełnosprawnych, zespołów ds. obsługi studentów i doktorantów z niepełnosprawnością, biur ds. studentów niepełnosprawnych, centrów adaptacji materiałów dydaktycznych na różnych uczelniach się rozkręca. Dla mnie to jednak było spełnieniem najśmielszych marzeń i magiczną bajką.

Zgodnie z zasadami jako osoba niepełnosprawna zadomowiłem się w jednoosobowym pokoju, znajdującym się na parterze wielkiego akademika. Tu również były pokoje dostosowane do potrzeb osób pokonujących drogi życiowe na wózkach. Instruktor orientacji przestrzennej koreańskiego pochodzenia wstąpił do mnie już na drugi dzień mojego pobytu. Przez dwie godziny rozmawialiśmy o moich umiejętnościach i zrobiliśmy plan zajęć. Od dłuższego czasu chodziłem z laską, ale właściwie się nią nie posługiwałem i nic nie wiedziałem o różnych technikach. Tom Hwang tłumaczył wszystko: jak zapamiętywać przestrzeń, budować w głowie mapy z punktami odniesienia, jak korzystać z echolokacji, jak się poruszać, na co zwracać uwagę, jak się odnaleźć, kiedy się zgubiłeś. Najważniejsze, że miał wiarę w to, że uda mi się szybko usamodzielnić. Po kilku zajęciach podjąłem się wyzwania samodzielnego dotarcia do jednego z budynków na kampusie i wracając do akademika znalazłem się nie wiadomo gdzie. Poczucie własnej niemocy, bezsilności i brak możliwości wpływu na sytuację mocno mnie przeraziły, ale to trzeba było po prostu przeżyć. Po kilku tygodniach już śmiało śmigałem po kampusie. Tom doradził, jak dobierać laski, które zawsze można było wypożyczyć w centrum wsparcia. Kiedy potrzebowałem pójść do miejsc, do których nie znałem trasy, mogłem zwrócić się do RCPD i miałem asystę przeszkolonego wolontariusza.

Pracowniczka centrum wsparcia bardzo szczegółowo i fachowo pokazywała, jak korzystać ze stołówki w akademiku. To była stołówka samoobsługowa, więc miałem codzienne wyzwanie: nalać zupę i napoje, wziąć sztuczce, zamówić i odebrać danie główne i, mimo tłumu chaotycznie przemieszczających się studentów, z pełną tacą trafić do kasy, a później do wolnego stolika. To była sztuka, którą opanowałem. Pracowniczka RCPD pokazała, jak korzystać z pralki i suszarki, gdzie są windy i wyjścia ewakuacyjne, gdzie znajduje się pokój z pianinem (co mnie jako muzyka bardzo ucieszyło), co jest w kuchni, itp.

Bardzo mnie teraz śmieszy fakt, że przybyłem do Stanów, mając 20 dolarów w kieszeni, starą laskę i tyle. Ani laptopa, ani oprogramowania, ani linijki brajlowskiej. Moja komórka w Stanach poszła do Abrahama na piwo. El, specjalista ds. sprzętu i adaptacji materiałów dla niewidomych, pogodny, zawsze uśmiechnięty gość włoskiego pochodzenia, przygotował dla mnie laptop, który wypożyczyłem. Zainstalowano w nim czytnik ekranu JAWS, program optycznego rozpoznawania znaków do skanowania tekstów Kurzweil i edytor tekstu Microsoft Word. Na moim biurku, oprócz laptopa, znalazły się linijka brajlowska i skaner. El doradził, jaką komórkę mogę kupić i jak ją zamówić przez Internet. To był mój pierwszy smartfon, Nokia N82, którym się posługiwałem za pomocą oprogramowania Mobile Speak.

Inną kluczową formą wsparcia była adaptacja materiałów dydaktycznych. Tak, w moim pokoju był skaner, ale każdy niewidomy potwierdzi, że zeskanować to nie wszystko. Często problem pojawia się wtedy, kiedy trzeba powalczyć z tabelkami, obrazkami i innymi różnymi płodami wyobraźni grafików. Zawsze lepiej dostać podręcznik w wersji elektronicznej, który celowo przygotowano do czytania przez osobę niewidomą. Z pełnym wyprzedzeniem zgłaszałem się do RCPD i w ustalonym terminie odbierałem pliki w formacie dostosowanym do moich możliwości i potrzeb.

Przyjechałem do Stanów Zjednoczonych w ramach programu międzynarodowej wymiany naukowej Fulbrighta w celu pełnienia obowiązków asystenta wykładowcy języka rosyjskiego. Moim głównym zadaniem było wszechstronne wspieranie studentów pragnących opanować skomplikowany język rosyjski. Dodatkowo miałem zajęcia z językoznawstwa, kultury amerykańskiej, poezji amerykańskiej, historii muzyki jazowej. Musiałem pisać testy i zaliczać przedmioty. Mocno zaangażowałem się w życie kulturalne uniwersytetu. Co weekend uczestniczyłem w różnych wydarzeniach, grając na skrzypcach i pianinie. Zapisałem się do różnych kół studenckich i klubów. Wyjeżdżałem w celu uczestnictwa w konferencjach i koncertach do innych stanów. Czytałem, poznawałem kultury, religie, odmienne światopoglądy, nawiązywałem znajomości z ludźmi, którzy przybyli do USA z różnych zakątków świata, uzmysłowiałem sobie, co oznacza pluralizm i wielokulturowość, poznawałem Amerykę. Byłem wszędzie i nie miałem czasu, aby się wyspać.

Jak to było możliwe? Od samego początku stworzono dla mnie warunki do niezależnego i samodzielnego życia. Zawsze wiedziałem, że w razie pojawienia się jakichkolwiek problemów, mogę zwrócić się do centrum wsparcia. Również miałem świadomość tego, że muszę okazywać moją podmiotowość i aktywnie wykorzystywać wszystkie szanse do rozwoju osobistego i zawodowego. Mój dziesięciomiesięczny pobyt w USA był doświadczeniem zmieniającym życie, które do dziś mnie inspiruje i podładowuje baterię życiową.

Andrey Tikhonov – doktorant Uniwersytetu Wrocławskiego, anglista, germanista, muzyk

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2018–2021 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.