Treść strony

Podaruj nam 1,5 procent swojego podatku

 

Świat jest „różnofarbny” - Dorota Koprowska, Joanna Koprowska

Wywiad z ks. Piotrem Buczkowskim, duszpasterzem osób niewidomych diecezji bydgoskiej, tyflopedagogiem, katechetą w Kujawsko-Pomorskim Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym nr 1 dla Dzieci i Młodzieży Słabowidzącej i Niewidomej im. Louisa Braille’a w Bydgoszczy.

Od 2004 roku jest Ksiądz duszpasterzem osób niewidomych w diecezji bydgoskiej. Czy miał Ksiądz już wcześniej styczność ze środowiskiem osób niewidomych, dzięki czemu był przygotowany do tej pracy, czy jednak uczył się tego Ksiądz po wyznaczeniu do tej posługi, w trakcie służby?

– W dzieciństwie spotykałem niewidomych. W mojej rodzinnej parafii był to niewidomy organista Szczepan Jankowski. Zasłynął tym, że podczas okupacji w melodie kościelne wplatał nutki pieśni patriotycznych. Z kolei gdy byłem w klasie czwartej szkoły podstawowej, przeprowadziliśmy się z rodzicami do nowej dzielnicy Bydgoszczy i tam w tzw. „kapliczce” spotkałem wspaniałych kapłanów. Byli to ksiądz Bogusław Jerzycki, późniejszy pierwszy proboszcz powstałej tam parafii oraz wikariusz ksiądz Benon Kaczmarek, który był moim katechetą aż do zakończenia szkoły ponadpodstawowej. On też zajmował się duszpasterstwem niewidomych. W pobliżu tej „kapliczki” znajdowała się spółdzielnia niewidomych „Gryf”. Ksiądz Kaczmarek był również wieloletnim duszpasterzem niewidomych Archidiecezji Gnieźnieńskiej. W latach 80. został zatrudniony jako katecheta w bydgoskim Ośrodku im. Braille’a i pełnił tę funkcję do 2001 roku, do chwili przejścia na emeryturę. To były czasy przed oficjalnym powrotem katechezy do szkół.

Mimo że w moim życiu spotykałem niewidomych, to praktycznie wszystkiego musiałem się uczyć od podstaw. Uzupełniłem również wykształcenie w zakresie tyflopedagogiki.

Duszpasterstwo dla niewidomych, ze względu na szczególny rodzaj niepełnosprawności oraz specyfikę potrzeb tej grupy osób, to wymagająca

i odpowiedzialna służba drugiemu człowiekowi. Czym kierują się władze kościelne, wyznaczając kapłanów do posługi w środowisku osób z dysfunkcją wzroku? Czy o wyborze decyduje, np. ich wykształcenie tyflopedagogiczne, czy też wystarczy jakiekolwiek inne wcześniejsze doświadczenie w kontakcie z osobami niewidomymi oraz zwykła ludzka empatia?

– Może zacznę od tej części pytania „czym się kierują władze kościelne, wyznaczając kapłanów do posługi osobom niewidomym?”. Należałoby o to zapytać księży biskupów w poszczególnych diecezjach oraz Krajowego Duszpasterza Niewidomych. Myślę jednak, że kierują się konkretnymi potrzebami danej diecezji.

Mogę dużo powiedzieć o wymaganiach i postawach cechujących duszpasterza niewidomych, które są dla mnie niezwykle ważne.

Jeden z moich proboszczów często powtarzał „pamiętaj, bądź CZŁOWIEKIEM, a potem kapłanem, katechetą…”. Jako człowiek wypełniam posługę wobec innego człowieka, a w moim przypadku jest to często niewidomy. Muszę pamiętać, że każdy ma nieśmiertelną duszę i zmieniające się z wiekiem ciało. Ma również kochające serce, pojawiające się lęki i nadzieje. Zadaję pytania, na które niekiedy po ludzku nie ma odpowiedzi. Często człowiek staje przed „bramami nadziei”, gdzie musi pokonać swoje lęki, by doświadczyć nieznanej dotąd pięknej rzeczywistości. Jest to temat wielu moich prac fotograficznych przedstawiających te bramy. Nie są one udokumentowaniem jakiegoś konkretnego miejsca, ale raczej balladą o pokonywaniu lęków i podejmowaniu trudnych decyzji, by rozpocząć życie od nowa. Są to w pewnym sensie opowieści o niewidomych, którym służę. Można te fotografie zobaczyć na plebanii, gdzie mieszkam w tzw. „galerii na schodach”. Wystawiałem również niektóre fotografie w Tyflogalerii w Warszawie i w innych miejscach.

Każde spotkanie duszpasterskie rozpoczynam o wyznaczonej godzinie, ale nie ma godziny zakończenia. Na spotkaniach tych mogę się trochę „powymądrzać”, bo jako jeden z nielicznych duszpasterzy osób niewidomych w kraju, nie mam obowiązków parafialnych.

Otrzymuję czasem zaskakujące pytania, szczególnie od dzieci. Na przykład moja uczennica z zespołem Downa poprosiła, bym zdjął zegarek, „bo on kradnie czas”. A niewidomy uczeń z drugiej klasy szkoły podstawowej zapytał: „Czy ksiądz będzie do nas przychodził w sutannie?”. „Dlaczego o to pytasz?” – dociekałem i usłyszałem: „Bo ksiądz w sutannie jest wyrazisty”. Oczywiście chodziło mu o to, że na tle jakiegoś źródła światła jestem rozpoznawalny. Odbieram to jednak jako ogromne wezwanie, że mam głęboko żyć prawdami wiary, które głoszę i dzielić się z innymi swoim doświadczeniem Boga.

Na ostatnim miejscu widzę konieczność uzupełnienia specjalistycznego wykształcenia, by mieć jakąś podstawową wiedzę na temat niewidomych, ich potrzeb i trudności, z którymi się borykają. Doświadczenie przychodzi z czasem.

To wszystko, o czym wspomniałem, nie dotyczy tylko duszpasterstwa niewidomych. Jest też moim zdaniem konieczne w innych formach kapłaństwa, łącznie z pracą duszpasterską w parafiach.

Jako kapłan muszę być gotowy do podjęcia różnych działań, jakie zleca ksiądz biskup i otwarty na aktualne potrzeby.

Czym zajmuje się duszpasterstwo dla niewidomych?

­ W diecezjach są wypracowane różne formy i style pracy duszpasterskiej. Zależą one od tradycji i możliwości lokalnych. Najczęściej są to spotkania połączone z Eucharystią, pielgrzymki, niekiedy rekolekcje czy spotkania świąteczne i inne formy powtarzające się cyklicznie.

Niewidomi cenią sobie działania podejmowane przez Krajowe Duszpasterstwo Niewidomych w Warszawie. Są to organizowane co dwa lata ogólnopolskie pielgrzymki niewidomych do jednego z sanktuariów maryjnych w kraju. Ostatnia z nich odbyła się do sanktuarium Matki Bożej Płaczącej w katedrze lubelskiej. Są też coroczne majowe ogólnopolskie rekolekcje dla niewidomych w Laskach, pielgrzymki zagraniczne oraz letni wypoczynek dla niewidomych i ich rodzin, który każdego roku jest w innym zakątku naszego kraju.

Dużo mogę powiedzieć na temat działań duszpasterskich w Diecezji Bydgoskiej. Bydgoszcz jest historycznie ważnym skupiskiem niewidomych. Od ponad 145 lat istnieje tu szkoła dla dzieci i młodzieży z dysfunkcją wzroku, w okresie międzywojennym i krótko po wojnie istniało Schronisko dla niewidomych, w którym mieściła się kaplica. Tam często odprawiał mszę ksiądz Michał Kozal, prefekt Gimnazjum żeńskiego, później biskup i błogosławiony, męczennik II wojny światowej. Ostatnio dotarłem do źródeł, które mówią, że przygotowywał dzieci niewidome do komunii świętej. Po wojnie powstała Spółdzielnia Niewidomych „Gryf” (obecnie już nie istnieje) oraz Ośrodek Szkolenia i Rehabilitacji „Homer” im. Józefa Buczkowskiego, w którym znajduje się kaplica św. Rafała Archanioła i jest ona kontynuacją tej kaplicy z okresu międzywojennego.

W Bydgoszczy zostały wypracowane pewne formy działań duszpasterskich przez mojego poprzednika, księdza kanonika Benona Kaczmarka. Kontynuuję je do dziś. Są to comiesięczne spotkania duszpasterskie połączone z Eucharystią, a kończące się przy kawie. Odbywają się we współpracy z PZN. Są na nich przekazywane bieżące informacje o działalności Związku, jest też krótka katecheza, np. ostatnio o liturgii, co stanowi trzeci etap uzupełniający audiodeskrypcję liturgiczną. Inne zadania to opłatek bożonarodzeniowy, bardzo popularne kolędowanie z niewidomymi, które odbywa się w siedzibie PZN i na które przyjeżdżają niewidomi z całego regionu. To także coroczne rekolekcje wielkopostne, majówka, na którą wszyscy czekają z utęsknieniem, czy wyjazdy turystyczno-pielgrzymkowe organizowane w ścisłej współpracy z PZN oraz inne formy pracy, w zależności od potrzeb.

Innym zadaniem jest opieka duszpasterska nad kaplicą w Centrum Rehabilitacji PZN „Homer”. Tam przeżywamy niedzielną Eucharystię. Oczywiście jest możliwość skorzystania ze spowiedzi czy porozmawiania z duszpasterzem. Są to niekiedy trudne spotkania z ludźmi, którzy przyjechali z całego kraju na rehabilitację do tego Ośrodka. Często słyszę dramatyczne pytania: „dlaczego tracę wzrok?” czy „dlaczego nie widzę?”, na które po ludzku nie ma odpowiedzi.

Bardzo ważną dziedziną posługi duszpasterskiej są działania na rzecz dzieci i młodzieży z Ośrodka Szkolno-Wychowawczego im. Louisa Braille’a w Bydgoszczy. Polegają na katechizowaniu ze szczególnym uwzględnieniem przygotowania do sakramentów świętych i takich działań duszpasterskich jak wspólne przeżywanie i odkrywanie nabożeństw danego okresu liturgicznego, np. w maju spotykamy się na tradycyjnym nabożeństwie majowym. Ale są to także niedzielne msze święte w szkole, które są przygotowane przy aktywnym udziale dzieci i młodzieży mieszkającej w internacie. Uczniowie pod nadzorem katechetów przygotowują aulę, ustawiają ołtarz, nakrywają go obrusem oraz kładą na nim naczynia liturgiczne i czytania. Zawsze jest też okazja do spowiedzi czy rozmowy. Są prowadzone przygotowania dzieci do komunii świętej, młodzieży do sakramentu bierzmowania, dla najstarszych uczniów to katechizacja przedmałżeńska. Prowadzę również w formie katechezy spotkania z rodzicami z klas dzieci przygotowujących się do komunii. W tym roku TVP Bydgoszcz nakręciła program z cyklu „Bliżej nieba”, w którym pokazane zostały metody pracy z dziećmi niewidomymi oraz słabowidzącymi przygotowującymi się do komunii świętej.

Innym działaniem duszpasterskim są publikowane felietony o tematyce religijno-społecznej, które ukazują się na łamach czasopisma „OKO” wydawanego przez Okręg Kujawsko-Pomorski PZN. Czasopismo, oprócz tego, że wychodzi w wersji czarnodrukowej i w formacie MP3, jest też dostępne na stronie internetowej Okręgu. Poza tym są różne publikacje na temat problemów i życia niewidomych w innych czasopismach, audycje radiowe czy współpraca z telewizją.

Dostrzegł Ksiądz potrzeby osób niewidomych dotyczące udziału w mszy świętej i opracował Ksiądz scenariusz mszy świętej z audiodeskrypcją. Bo przecież liturgia to nie tylko słowa, śpiewy, ale kontakt z innymi dźwiękami oraz zapachami, no i liczne gesty, których niewidomi biorący w niej udział nie zobaczą. Dla osób widzących wszystko to jest naturalne i oczywiste. Osoby niewidome były tego dotąd pozbawione. Ksiądz to zmienił. Pierwsza taka msza odbyła się 10 grudnia 2017 roku w kaplicy św. Rafała Archanioła, w Ośrodku Rehabilitacji i Szkolenia „Homer” przy Polskim Związku Niewidomych w Bydgoszczy. Jak długo trwały przygotowania do tej niezwykłej liturgii? Czy mógłby Ksiądz opowiedzieć, jak wygląda audiodeskrypcja mszy świętej oraz jej trzy etapy?

– Zanim nastąpił ten pamiętny dzień 10 grudnia 2017 roku, sama idea mszy z audiodeskrypcją kiełkowała około 10 lat. Zaczęło się od krajowych rekolekcji dla niewidomych w Laskach, które prowadziłem. Uczestnicy poprosili, bym opowiedział, jak jest odprawiana msza święta. Wtedy postanowiłem opowiedzieć całą akcję liturgiczną. Uczyniłem to w ten sposób, że podczas jednej z Eucharystii, oprócz słów przewidzianych w tekście liturgii, opowiadałem o wszystkim, co działo się przy ołtarzu. Takich działań nie można nazwać audiodeskrypcją. Uczestnicy tych rekolekcji byli zadowoleni, że wreszcie dowiedzieli się, jak wygląda akcja liturgiczna. Tę formę powtarzałem kilka razy z dziećmi niewidomymi w swojej szkole oraz z grupą dzieci ze szkoły w Laskach.

Później do moich rąk trafił film fabularny z profesjonalną audiodeskrypcją o księdzu Jerzym Popiełuszce. Jedna z nauczycielek języka angielskiego w mojej szkole zaczęła prowadzić profesjonalnie audiodeskrypcję filmów oglądanych przez niewidome dzieci i młodzież, potem były spektakle teatralne. Obecnie w bydgoskim Ośrodku jest standardem, że każdy występ przygotowany przez dzieci i młodzież jest połączony z audiodeskrypcją. Były prowadzone warsztaty dla nauczycieli, w jaki sposób przygotować profesjonalny opis warstwy wizualnej. Niestety, nigdy w nich nie uczestniczyłem, bo zawsze kolidowały z innymi moimi obowiązkami, których nie mogłem przełożyć. Dużo czasu zajęło mi studiowanie różnych publikacji, w których poznawałem twarde zasady profesjonalnej audiodeskrypcji. Tak powstała robocza definicja, która jest może streszczeniem całej idei audiodeskrypcji: „MÓWIĘ TO, CO WIDZĘ, BY MÓGŁ TO ZOBACZYĆ MÓJ NIEWIDOMY PRZYJACIEL, KTÓRY TEGO NIE WIDZI.

Samo przygotowanie do pierwszej mszy świętej z tym dodatkowym elementem trwało około pół roku. Wykorzystałem doświadczenia audiodeskrypcji teatralnej, która jest w jakiś sposób pokrewna z liturgią kościoła. Oczywiście takie porównanie nie jest do końca właściwe. Zacząłem tworzyć konspekt, co okazało się niezwykle trudnym zadaniem. Należało użyć minimum słów zawierających maksymalną ilość istotnych informacji o bieżącej akcji liturgicznej. Cały czas musiałem pamiętać o twardych zasadach audiodeskrypcji. Tekst był wielokrotnie poprawiany i zmieniany. Kolejną ogromną trudnością był fakt, by audiodeskrypcja nie zaburzyła rytmu, tempa i dostojeństwa Najświętszej Eucharystii. Miałem wrażenie, że tego etapu nigdy nie przekroczę. Ale mogłem liczyć na życzliwą radę i pomoc osób mających ogromne doświadczenie w tworzeniu audiodeskrypcji.

Dlaczego wybrałem datę 10 grudnia na pierwszą mszę świętą połączoną z profesjonalną audiodeskrypcją? Był to termin cyklicznego miesięcznego spotkania wspólnoty niewidomych w Bydgoszczy, a zarazem liturgicznie przypadał Adwent, a więc czas nowego roku kościelnego.

Już bezpośrednio przed tym wyznaczonym terminem zaczęły pojawiać się różnego rodzaju przeszkody, które wydawały się nie do przeskoczenia. Udało się jednak to wszystko pokonać. Widocznie taka jest wola Boża, by mój niewidomy przyjaciel zobaczył to, czego zobaczyć nie może. Prawie całe to wydarzenie zostało zarejestrowane na nagraniu wideo.

W różnych swoich wypowiedziach, czy moim artykule opublikowanym w „Sześciopunktcie”, mówię o trzech etapach związanych z audiodeskrypcją. Pierwszy etap to zaprzyjaźnienie się z przestrzenią liturgiczną, czyli poznanie topografii i wystroju świątyni, drugi etap to msza święta z audiodeskrypcją i ostatni, trzeci etap to katechezy wyjaśniające poszczególne znaki i symbole liturgiczne. Poszczególne etapy nie powinny być łączone w jednym spotkaniu. Oczywiście pierwszy i trzeci etap to etap wprowadzający i wyjaśniający tajniki liturgii, a drugi to konkretna akcja liturgiczna połączona z audiodeskrypcją.

Jakie były reakcje, wrażenia osób niewidomych podczas każdego z tych etapów? Czy któraś z tych reakcji szczególnie utkwiła Księdzu w pamięci?

– Generalnie były pozytywne. Padały stwierdzenia typu: dopiero teraz dowiedziałem się, jak właściwie wygląda msza święta, jakie są gesty, co robi kapłan przy ołtarzu. Szczególnie żywo zareagowała niewidoma młodzież, zadawała wiele pytań, prosiła o wyjaśnienie, dlaczego kapłan czyni taki znak podczas liturgii i co on znaczy. Jest to potwierdzenie, że konieczna jest dodatkowa katecheza mistagogiczna, czyli wyjaśniająca. Zdarzały się też głosy niektórych niewidomych „komu to wszystko jest potrzebne”. Mam nadzieję, że dzięki tym działaniom uda się przybliżyć piękno liturgii i może to wszystko pomoże w czynnym uczestnictwie we mszy świętej.

Co roku dla duszpasterzy niewidomych organizowane są spotkania rekolekcyjno-szkoleniowe. Czego uczą takie warsztaty?

– Te coroczne spotkania są dla mnie niezwykle ważne. Odbywają się w różnych miejscach w kraju. Obok rozważań rekolekcyjnych są też spotkania przedstawiające różne formy pracy z niewidomymi, dzieła i instytucje działające na rzecz niewidomych oraz problemy, z którymi borykają się nasi podopieczni i ich rodziny. Jest to dobra okazja, by podzielić się doświadczeniami pracy duszpasterskiej i poznać nowe formy działań.

Czy na tym ostatnim tego typu spotkaniu, które odbyło się 10 kwietnia w Krakowie miał Ksiądz okazję zaprezentować swój pomysł na mszę dla osób niewidomych? Jaka była reakcja pozostałych duszpasterzy? Czy według Księdza jest szansa, aby w najbliższym czasie tego typu forma uczestnictwa we mszy świętej została wdrożona w innych diecezjach w Polsce?

– W czasie tegorocznego spotkania duszpasterzy w Krakowie miałem krótki wykład o audiodeskrypcji liturgicznej. Każdy z obecnych kapłanów otrzymał płytę z nagraną mszą świętą z audiodeskrypcją, która odbyła się w Bydgoszczy, oprócz tego schemat przydatny do przygotowania konspektu audiodeskrypcji. Dzieliłem się też swoimi doświadczeniami. Do tego spotkania były już odprawione cztery msze. Trzy w Bydgoszczy i jedna w Kielcach. Jedną z tych bydgoskich Eucharystii odprawiał ksiądz prowadzący rekolekcje dla dzieci i młodzieży w szkole dla niewidomych. Wcześniej kapłan ten nie miał styczności z niewidomymi. Jest to dowód na to, że przy dobrej woli i otwarciu się na drugiego człowieka jest możliwe podjęcie się nieznanych zadań. Myślę, że za jakiś czas usłyszymy o kolejnych ośrodkach, gdzie będzie taka msza święta. Obecnie widzę konieczność dopracowania niektórych elementów. W przyszłości należy pójść o krok dalej i przygotować audiodeskrypcję dla poszczególnych sakramentów i nabożeństw.

Kolejna msza święta z audiodeskrypcją odbyła się w tym roku, w Niedzielę Palmową, w Kielcach. Reakcje wiernych to ogromna wdzięczność, że mogli świadomie przeżyć swój udział we mszy św. Czy czuje Ksiądz satysfakcję ze swojego dzieła, gdy słyszy takie słowa? Czy chce Ksiądz propagować ideę audiodeskrypcji liturgicznej?

– Podziwiam ogromną odwagę osób, które przyczyniły się do tego, że ta liturgia z audiodeskrypcją odbyła się w Niedzielę Palmową. Msza święta w tym dniu wygląda nieco inaczej: dochodzi wtedy procesyjne wejście z palmami, poświęcenie palm i czytana jest męka Pana Jezusa z podziałem na role. Schemat, który przesłałem do Kielc, tego nie przewidywał. Cieszę się z tego, że jakieś moje niezdarne działania przybliżają wcześniej niedostępną rzeczywistość niewidomym i może będą pomocne w odkrywaniu dobroci, miłosierdzia i miłości Boga. To jest główny cel tego, co próbuję robić.

Dzięki Księdzu współczesna definicja audiodeskrypcji nabrała nowego znaczenia. Można powiedzieć, że przekroczył Ksiądz granice tego, co zwykle za audiodeskrypcję do tej pory się uważało. Czyli że ma ona sens tylko w odniesieniu do świata kultury: filmów, spektakli teatralnych, galerii czy sportu. A jednak udało się udowodnić Księdzu, że takich barier nie ma w Kościele. Że także liturgię mszy świętej można uczynić bardziej dostępną dla osób z dysfunkcją wzroku. Już dziś mówi się o tzw. audiodeskrypcji liturgicznej. Czy wszyscy odbierają to tak samo pozytywnie? Czy spotkał się Ksiądz z krytycznymi opiniami, z uwagami lub zarzutami, że audiodeskrypcja odziera z sacrum?

– Tak. Po ukazaniu się artykułu w „Przewodniku Katolickim” pt. „Bóg w ciemności, Bóg w ciszy” (nr 37 z 2017 roku) – jest to dwugłos Hanny Pasterny i mój. Tematem tej publikacji jest też dostępność przestrzeni sakralnych dla niewidomych i problemy, z którymi boryka się ta grupa wiernych. Zostało tam użyte po raz pierwszy w prasie określenie „audiodeskrypcja liturgiczna”. Po ukazaniu się tego tekstu usłyszałem zarzut, że jest to łamanie zasad audiodeskrypcji. Audiodeskrypcja nie może dotyczyć „sfery duchowej”. Liturgia mocno dotyka sfery duchowej, ale ważne są towarzyszące znaki, gesty, czynności. Audiodeskrypcja dotyczy tylko tego, co widzimy. Na przykład opis „kapłan rozkłada ręce” – jest to informacja o czynności liturgicznej – jest to audiodeskrypcja. Informacja, że jest to gest oranta, byłaby komentarzem liturgicznym, zaś wyjaśnienie, co ten gest oznacza w liturgii – to jest już katecheza mistagogiczna, czyli wyjaśniająca. O takim rozróżnieniu należy pamiętać, tworząc audiodeskrypcję liturgiczną. Przyznaję, że przychodzi pokusa połączenia tych trzech elementów. Wtedy to na pewno ten zarzut byłby słuszny. Dlatego, moim zdaniem, konieczny jest podział na te dodatkowe etapy, o których już wspominałem.

W ostatnim czasie wiele mówi się również o obecności psów asystujących w miejscach kultu religijnego. Opinie na ten temat są podzielone, da się jednak zauważyć, że przeważają zdania tych osób, którym obecność psa przewodnika w kościele po prostu przeszkadza. A jakie jest zdanie Księdza na ten temat i czy zna ksiądz opinie innych duchownych w tej kwestii?

– Księża biskupi zebrani na 351. zebraniu plenarnym Konferencji Episkopatu Polski, które odbyło się w Warszawie w dniach 8-9 marca 2010 roku, celem ułatwienia uczestnictwa osobom niewidomym w Eucharystii i pozostałych aktach kultu Bożego, podjęli decyzję o możliwości wprowadzania przez te osoby psów przewodników do świątyń.

Muszę przyznać, że przez 28 lat mojego kapłaństwa jeszcze nie spotkałem się z sytuacją, by niewidomemu towarzyszył w kościele pies. W Starym Testamencie w księdze Tobiasza możemy znaleźć wzmiankę, że ociemniałemu Tobiaszowi towarzyszył pies – dzisiaj nazwalibyśmy go psem przewodnikiem. Należy pamiętać, że taki przewodnik to zwierzak odpowiednio dobrany i wyszkolony. Takie przygotowanie trwa dwa lata i kosztuje nawet do 30 tysięcy złotych. Również nie każdy niewidomy może mieć psa przewodnika. Musi to być osoba dobrze zrehabilitowana, znająca zasady bezpiecznego poruszania i umiejąca współpracować z psim przewodnikiem. Należy również pamiętać, że taki pies jest pomocny tylko w bezpiecznym poruszaniu i nie rozwiąże żadnego innego problemu.

Niewidomi, których znam, posiadający psa przewodnika wolą iść do kościoła z kimś bliskim. Zwracają również uwagę na to, że przestrzeń kościoła może być trudna dla psa ze względu na różne zapachy i niekiedy ostre dźwięki, np. organów, dzwonków. Mnie osobiście nie przeszkadzałby pies przewodnik podczas liturgii w kościele. W tym temacie wszystkie strony muszą się jednak wykazać zdrowym rozsądkiem.

Jak Ksiądz uważa, skąd ten opór, obawy, a czasem po prostu zwykłe niezrozumienie tego, kim dla osoby niewidomej jest pies przewodnik? Czy na dziś obecność psiego opiekuna to za duża rewolucja w Kościele? Czy mogłoby się to zmienić właśnie dzięki otwartej postawie duchownych?

– Wszelki opór i obawy czy niezrozumienie biorą się z nieznajomości problemu. Potrzebne są kampanie społeczne w mediach. Należy ukazać rolę i zadania stawiane psu przewodnikowi osób niewidomych. W przypadku duchownych to przypominanie na konferencjach kapłańskich o wytycznych wydanych przez Konferencję Episkopatu Polski.

Wspólnota chrześcijańska dla osób niepełnosprawnych wzrokowo to miejsce nie tylko wspólnego przeżywania wiary. Myślę, że nawet dla osób, które są nieco „dalej od wiary”, może to być także szansa na wyjście z samotności, wspólne przeżywanie trudów codziennego dnia oraz taką zwykłą ludzką solidarność. Jak chciałby Ksiądz zachęcić takie osoby, aby szukały wsparcia we wspólnotach?

– Sama nazwa „wspólnota” mówi, nie jestem sam, ale obok mnie jest drugi człowiek, który ma też problemy do pokonania. Często okazuje się, że mój problem jest niczym przy tym, z czym boryka się ktoś obok mnie. On sobie radzi i jest przy tym pogodny. We wspólnocie duszpasterstwa jest jeszcze KTOŚ. Wśród serii moich zdjęć zatytułowanych „Bramy nadziei” znajduje się szczególne. To fotografia z Karden w Niemczech, którą dziś odkrywam jako swoistą przypowieść o moim życiu. Przedstawia ono uchylone drzwi prowadzące z mrocznej kruchty kościoła na zewnątrz, gdzie na murze wisi krzyż Chrystusa, oświetlony promieniami słońca. Jest pokusa, żeby zamknąć te drzwi, ale wtedy pozostanie ciemność, pustka i rozpacz. Brak nadziei doprowadził Judasza do samobójstwa. Święty Piotr Apostoł potrafił zapłakać i te łzy pomogły w powrocie. Światło słoneczne oświetlające krzyż to nadzieja. Przekonałem się, że na świecie nie ma idealnej ciemności, zawsze jest promyczek nadziei. O tym wszystkim napisałem artykuł: „Krzyż – strach czy nadzieja” opublikowany w czasopiśmie „Kotwica” nr 2 z 2010 roku (jest dostępny na stronie internetowej). Opowiem o pewnym odkryciu dokonanym przez niewidome dzieci, które oglądały krzyż. Jedna z dziewczynek zauważyła, że Jezus na krzyżu ma rozpostarte ramiona jak „mój tata, gdy wracam z internatu do domu, też tak rozkłada ramiona, by mnie mocno uściskać”. Jak zachęcić do bycia we wspólnocie? Przyjdź i przytul się do Jezusa. Powierz Mu swoje problemy i wątpliwości, nie lękaj się.

Z perspektywy czasu co jest dla Księdza większym wyzwaniem: uczyć wiary niewidome dzieci czy niewidomych dorosłych?

Mam świadomość tego, że nie nauczę nikogo wiary. Widzę swoje zadanie jako przewodnika stojącego na skraju skrzyżowań ludzkich dróg i podpowiadającego, w którą stronę się udać. Należy pamiętać, że wiara jest ogromną łaską oraz zadaniem dla każdego z nas. Należy ją pielęgnować i rozwijać. Jako duszpasterz muszę być wyrazisty i swoim życiem pokazywać ten kierunek. Każdy człowiek, który do mnie przychodzi ze swoimi wątpliwościami, jest niezwykle ważny i należy mu poświęcić czas. Niezależnie, czy to jest dziecko, czy młodzież, czy dorosły, niewidomy czy widzący. Muszę przyznać, że rozmowy z dziećmi o wierze zostają na długo w mojej pamięci. Jedną z wielu takich rozmów opublikowałem w artykule „Maleńki krzyżyk” w biuletynie PZN Okręgu Kujawsko-Pomorskiego „OKO” nr 43 z 2013 roku (dostępny na stronie internetowej Okręgu). Są tam opisane nieosiągalne marzenia niewidomego dziecka i jego ogromna samotność w cierpieniu. Jestem świadomy, że Pan Bóg posługuje się ludźmi, którzy w jakiś sposób swoimi działaniami pomagają w poszukiwaniu i odkrywaniu Boga.

Osobom niewidomym od urodzenia teoretycznie łatwiej pogodzić się

z faktem, że nie widzą, niż tym, którzy utracili wzrok w późniejszych latach. Czy stara się Ksiądz otoczyć te osoby szczególną duchową opieką, by łatwiej było im się dostosowywać do nowej rzeczywistości?

– Określenie, że niewidomym od urodzenia jest łatwiej pogodzić się z niewidzeniem, to nie jest do końca prawda. Spotykałem nieraz dziecko niewidome od urodzenia, które w czasie przerwy stało gdzieś ukryte i płakało. Wtedy słyszałem skargę: „Dlaczego ja akurat nie widzę, a inni widzą, jest im łatwiej”. „Gdyby Pan Bóg był, to pewnie bym widział”. Mam świadomość, że każde moje wypowiedziane słowo do tych dzieci jest puste. Zachęcam wtedy: „Powiedz to Panu Bogu. Możesz nawet krzyczeć do Pana Boga”. Tak to wygląda z ludźmi, którzy przez całe życie poznają świat przez dotyk i mają trudności w zrozumieniu obrazów.

Innych trudności doświadczają ludzie, którzy widzieli i utracili wzrok. Dla nich cały świat się zawalił i muszą uczyć się życia od nowa. Często też jest to połączone z niezrozumieniem najbliższych osób. Nagle okazuje się, że zostają zupełnie sami i niekiedy bez pomocy. Przychodzi załamanie, depresja. Mam świadomość, że wypowiadane słowa pocieszenia nie przynoszą ulgi, tylko potęgują cierpienie. Dobrze ilustruje to scena płaczących niewiast na drodze krzyżowej Jezusa. Muszę być konkretny w swoim działaniu duszpasterskim, tak jak święta Weronika na drodze krzyżowej Jezusa i pokazać, że w otaczającym świecie nie ma idealnej ciemności. Zawsze jest jakieś delikatne światełko nadziei. Gdy przychodzi pokusa, by uciec od tych problemów, które spotykam w kaplicy św. Rafała w Ośrodku Rehabilitacji i Szkolenia w Bydgoszczy to wyjmuję obrazek, na którym Matka Teresa z Kalkuty przed laty odręcznie napisała mi takie słowa „Niech ciebie błogosławi Bóg”. Mówię o tym też w swoich artykułach, np. „Maleńki krzyżyk”, „Krzyż – strach czy nadzieja”.

Co daje Księdzu praca z niewidomymi? Czego uczy kontakt z tymi osobami?

– Przede wszystkim uczy ogromnej pokory. Następnie doprowadza do odkrycia, że świat to nie tylko to, co widzimy w trzech wymiarach i różnych barwach, ale są to też dźwięki, zapachy, smak, temperatura oraz towarzyszące emocje. Można powiedzieć, że świat jest „różnofarbny”. Takiego określenia używali Mickiewicz i Słowacki w swoich poetyckich utworach.

Na koniec nieco przewrotne pytanie, czy żeby wierzyć, trzeba widzieć?

– Oczywiście wzrok nie jest potrzebny, by wierzyć. Poszukując Boga, idę po omacku jak niewidomy i muszę zaufać Słowu Bożemu, które jest przewodnikiem na drodze do zbawienia, tak jak niewidomy musi zaufać słowom swojego przewodnika. Na drodze wiary czasami okazuje się, że to niewidomy jest przewodnikiem dla widzącego. Może i ja potrzebuję, by maleńka, niewidoma dziewczynka zaprowadziła dużego, zarozumiałego księdza do nieba.

Dziękujemy za rozmowę.

Dorota Koprowska, Joanna Koprowska

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2018–2021 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.