Treść strony

 

Spotkajmy się, Panie Prezesie! - Barbara Zarzecka

„Śmierć zawsze jest nie na miejscu i zawsze nie w porę – za szybko, za rano, za nagle. Dopada po pracy, przed kąpielą, po obiedzie. Przychodzi w czwartek, a przecież mogłaby w sobotę. Nie pyta, nie uprzedza, nie dyskutuje. Przychodzi i zostawia ból. Ból, który ukoić mogą tylko wspomnienia…”

Dziś, kiedy piszę te słowa, minęło ledwie parę dni od śmierci Józefa Mendrunia – prezesa Fundacji „Trakt”. Trudno nam – współpracownikom, przyjaciołom, a najbardziej rodzinie – wyobrazić sobie rzeczywistość bez Niego, bez Jego codziennej fizycznej obecności. Zawsze nam będzie brakować Jego ojcowskiej troski, niezwykłej siły oddziaływania, twórczych pomysłów, konkretnych zawodowych dyspozycji czy cennych życiowych rad…

Bywają dni, tygodnie, miesiące, kiedy jesteśmy pochłonięci swoimi sprawami, codziennością, drobnymi lub większymi problemami, odkładamy rozmowę na później, „jutro zadzwonię” – myślimy. W swej pysze zapominamy, że jutra może nie być.

Od kilku dni nie mogłam znaleźć chwili na telefon do Pana Prezesa, miałam zapytać Go o sprawy zawodowe, ale i o zdrowie, samopoczucie. Nie zdążyłam. We wtorek otrzymałam telefon, że Pan Prezes zmarł w nocy. Choć znaliśmy się zaledwie parę lat i był to kontakt li tylko zawodowy, niemniej ciepły i serdeczny.

Pan Mendruń przypominał mi bardzo mojego nieżyjącego już tatę – tak jak on lubił pogadać, wypytać o wszystko. Jestem pewna, że nie robił tego z ciekawości, ani tak tylko, by zagaić rozmowę czy zagłuszyć krępującą ciszę. Czułam, że to szczera troska, otwarcie się na drugiego człowieka, a w razie kłopotów – chęć pomocy. Pan Prezes potrafił świetnie słuchać, cieszyły Go osiągnięcia, sukcesy swojego rozmówcy, smuciły jego troski. Cenił sobie kontakt bezpośredni, od biedy mógł być i telefon, ale raz na jakiś czas musiał się spotkać i przedyskutować pewne sprawy. Potrafił inspirować do działania, do podejmowania wyzwań. I niezwykle chętnie dzielił się swoimi pomysłami. A tych miał mnóstwo. Byłam pod wrażeniem siły Jego umysłu, niegasnącej ciekawości świata i apetytu na więcej. Tyle już w życiu zrobił, tylu ludziom pomógł, tyle spraw, projektów, wydarzeń zainicjował, zorganizował… Nie sposób pewnie tego wymienić i wydawać by się mogło, że trudno już o coś nowego. Mimo to wciąż miał głód działania, wciąż rzucał: „A może byśmy tak… Co Pani o tym myśli?”. Był człowiekiem czynu – w tym też przypominał mi tatę. Nie wiem, jak było naprawdę, ale miałam wrażenie, że zawsze przedkładał obowiązek nad przyjemności, albo raczej, że praca była dla niego przyjemnością. Potrafił zadzwonić w niedzielę, bo potrzebował coś omówić. A może był po prostu dobrym obserwatorem i wiedział, że mi to nie przeszkadza.

Przez tę pandemię nie widzieliśmy się od kilku miesięcy. Podczas naszej ostatniej telefonicznej rozmowy zapytał mnie: „To kiedy my się teraz, pani Basiu, spotkamy?”. „Nie wiem, Panie Prezesie. Ale kiedyś na pewno…” A może nastąpiło to właśnie teraz, może spotkaliśmy się gdzieś pośród tych niezgrabnie skreślonych zdań, wszak jak napisał kiedyś pewien libański poeta „wspomnienie jest formą spotkania”.

Tak, takie mam właśnie poczucie, pisząc ten tekst, że jest Pan tuż obok. Korzystając więc z okazji, zamierzam Panu, Panie Prezesie powiedzieć to, czego nie zdążyłam. Chcę podziękować, przede wszystkim za ogrom pracy na rzecz osób niewidomych, ale też za naszą niezwykle harmonijną współpracę, za partnerskie traktowanie młodej redaktorki i serdeczne ciepło, które czułam za każdym razem, kiedy pojawiałam się w skromnym gabinecie na Bohaterów Września.

Będę Pana często wspominać, Panie Prezesie! Do zobaczenia zatem, choćby na kartach Tyfloserwisu!

Barbara Zarzecka

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2018–2021 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.