Treść strony

 

Schody, schody

Schody są w moim życiu niebagatelnym problemem. Wiąże się to z dużą krótkowzrocznością. Z wchodzeniem radzę sobie całkiem nieźle, znacznie gorzej wygląda droga w dół. Szara powierzchnia schodów zlewa się i nie sposób odróżnić poszczególnych stopni. Dlatego konieczne staje się chodzenie przy poręczy, choć czasami ludzie patrzą ze zdziwieniem na dość młodą osobę idącą wolno i trzymającą się poręczy.

Schodów w mieście jest dużo i trzeba sobie z nimi radzić. Ja jednak w tym artykule chciałabym potraktować schody symbolicznie – jako wszelkie przeszkody zarówno w przestrzeni publicznej, jak i te mentalne. Wszystkie one bowiem przeszkadzają nam w sprawnym poruszaniu się. Jak sobie z nimi dać radę? Jak się do nich przystosować?

Wyzwaniem jest na przykład jazda autobusem czy tramwajem. Dostrzegam numer autobusu, gdy jest on już właściwie na przystanku, a i to nie zawsze. Nie ma innej rady, niż zapytać kogoś w pobliżu, jaki to autobus. Muszę powiedzieć, że podejście do ludzi w okularach znacznie się zmieniło w ciągu ostatnich lat. Nie okazują już zdumienia czy niechęci, nie ma też komentarzy w stylu: „Jak to? W okularach Pani nie widzi?”. Nigdy właściwie nie spotkałam się z niemiłą reakcją.

Problemem jest też wychodzenie ze środka komunikacji. Ja osobiście już wiem, że zajmuje mi to minutę więcej niż w pełni widzącym i dlatego zawsze staram się przygotować do wyjścia nieco wcześniej.

Kolejnym „punktem zapalnym” na naszej drodze są zebry. Niestety, przejść z sygnalizacją dźwiękową jest nadal stanowczo za mało. Światła nie zawsze są dobrze widoczne, zwłaszcza przy silnym słońcu. Można się wówczas kierować tym, czy ludzie zaczynają przechodzić, a samochody się zatrzymują, ale powinna tu panować zasada ograniczonego zaufania. Ja osobiście staram się nie przechodzić przez pasy, nie upewniwszy się, że jest rzeczywiście zielone światło.

Prawdziwym zagrożeniem są coraz częściej instalowane szklane drzwi, obecne zwłaszcza w nowoczesnych budynkach. Estetyka nie idzie tu, niestety, w parze z troską o ludzi z dysfunkcją wzroku. Zdarza się, że na takich drzwiach widnieją żółte pasy. Jest to bardzo dobre rozwiązanie. Uważam, że architekci i deweloperzy powinni jednak zadbać o to, aby ich projekty nie stały się dla osób słabowidzących czy starszych realnym zagrożeniem zdrowia. Nasza ostrożność może nie wystarczyć.

Wszystkie niedogodności techniczne, czyli te nasze „schody”, można jednak pokonać. Oczywiście, nieodzowna staje się czasami pomoc innych ludzi. I tu zaczynają się „schody mentalne”. Wiem coś o tym, bo byłam zawsze osobą bardzo niezależną, i kiedy przestawałam sobie stopniowo dawać radę sama, stanowiło to dla mnie olbrzymi problem.

Długi czas nie chciałam przyznać się sama przed sobą, że widzę aż tak źle. Udawałam też przed innymi. Wstydziłam się poprosić o pomoc, gdyż wydawało mi się to przyznaniem do swojej ułomności. Niewątpliwie też czułam się gorsza od innych, widzących. Najtrudniejsze jednak było dla mnie poproszenie o pomoc wiążące się z przeświadczeniem, że jestem od kogoś zależna. To były moje „schody mentalne”, tym razem w górę.

Przejście psychiczne tego etapu zajęło mi, nie ukrywam, kilka lat. Dziś mogę się z tego śmiać, jak z dziecięcych obaw. Kiedy idę przy poręczy lub pytam o numer nadjeżdżającego tramwaju, nie czuję zażenowania. Jest to dla mnie sytuacja normalna. Wiem, że najtrudniej pokonać bariery we własnej głowie. Dlatego wszystkim Czytelnikom życzę wytrwałości i odporności w walce z nimi. A także jak najmniej schodów w realnym życiu!

Izabela Galicka, filolog polski, pracownik Fundacji „Trakt”

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu TYFLOSERWIS - INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.