Treść strony

 

Nasz coming out - Tomasz Matczak

W ciągu ostatnich miesięcy przez nasz kraj przetoczyła się istna tęczowa burza. Można powiedzieć, że grzmiało i błyskało mocno, a ciemne chmury wciąż wiszą tu i ówdzie. Na mapie i tak już bardzo silnie spolaryzowanego pod różnymi względami społeczeństwa pojawiła się kolejna, wytyczająca granicę kreska.

Ostra wymiana poglądów szybko przerodziła się w czyny. Dewastacja furgonetki, prowokacyjne wieszanie flag na pomnikach, spektakularne aresztowania, oto tylko niektóre przykłady radykalnych działań jednej i drugiej strony. Skrajna prawica straszy zepsuciem i seksualizacją młodego pokolenia, a aktywiści spod znaku sześciobarwnej flagi wieszczą erę neofaszystowskich praw. Jedni i drudzy krzyczą bardzo głośno. Czasem trudno już w tym zgiełku zrozumieć poszczególne słowa. Kiedy górę biorą emocje, wyłącza się rozum, a gdy rozum śpi, to jak wiadomo budzą się demony.

Niewidomi i słabowidzący są częścią polskiego społeczeństwa. To prosty i niezaprzeczalny fakt. Prócz wspólnej dla nas wszystkich dysfunkcji wzroku da się też zauważyć całe morze różnic. Nikt nie lubi, gdy ktoś generalizuje jakieś nasze zachowania. Wolimy podkreślać, że wśród nas, tak jak wśród ludzi zdrowych, każdy jest inny. Są mniej i bardziej zrehabilitowani, są zwolennicy obecnej władzy oraz jej przeciwnicy, katolicy, prawosławni, zielonoświątkowcy, ateiści, informatycy, masażyści, nauczyciele… Można tak wymieniać i wymieniać.

Nic więc dziwnego, że w środowisku osób z dysfunkcją wzroku są także osoby LGBT+. Bo czemu miałoby ich tu nie być? W każdej grupie społecznej są, więc także i wśród nas. To tylko stwierdzenie faktu, konstatacja rzeczywistości i nic więcej.

Nie będę ukrywał, że na pomysł napisania o nich skłoniły mnie ostatnie wydarzenia w naszym kraju. Postanowiłem porozmawiać z nimi o życiu, codzienności, sprawach dla nich ważnych, problemach, obawach i nadziejach, czyli o tym wszystkim, o czym można porozmawiać z każdym innym. Dlaczego więc akurat z osobami LGBT+? Może dlatego, że to ostatnio modny temat, może dlatego, że dotąd chyba nikt z nimi nie rozmawiał, może dlatego, żeby wśród zgiełku krzyków prawicowych radykałów i lewicowych liberałów ktoś przemówił ludzkim głosem, a może po trosze dla wszystkich powyższych argumentów?

Nie jestem terapeutą, psychologiem ani księdzem. Nie łudziłem się, że rozmowa ze mną coś zmieni, poprawi, ulepszy lub pozwoli zacząć od nowa. Chciałem po prostu poznać historię ludzi. Przede wszystkim ludzi, a dopiero potem osób LGBT+ z dysfunkcją wzroku. Nie ma sensu twierdzić, że oba te aspekty pozostają bez wpływu na życie. Nie pozostają. Determinują pewne zachowania, wybory, decyzje i plany. O tym też rozmawialiśmy. O furgonetce, Margot, wieszaniu flag, aresztowaniach, paradach równości, deklaracjach polityków i strefach wolnych od LGBT+ także.

Obiecałem swoim rozmówcom anonimowość. Dla ułatwienia będę zatem często używał ogólnikowego określenia: osoba LGBT+. Wyjątkiem jest Grzegorz Turek, który zgodził się na ujawnienie jego imienia i nazwiska, a w zasadzie nie tyle się na to zgodził, co raczej nie zgodził się na anonimowość. Grzegorz jest założycielem facebookowej grupy Niewidomi i niedowidzący LGBT+. Obecnie grupa liczy sobie około stu dziesięciu członków. Natknąłem się na nią przypadkiem, gdy szukałem materiałów do niniejszego artykułu. Opublikowałem na niej post, w którym prosiłem o pomoc, ale nikt się nie zgłosił poza Grzegorzem. Dlaczego? Pewnie dlatego, że jestem anonimowy dla członków grupy, a z kimś anonimowym trudno rozmawiać na bądź co bądź bardzo osobiste tematy. Myślę jednak, że także dlatego, iż obecnie nie ma klimatu na takie rozmowy. Orientacja homoseksualna jest tematem tabu w społeczeństwie, a jak już wspomniałem wcześniej, niewidomi i niedowidzący są jego częścią. Potwierdzili to moi rozmówcy. Niepełnosprawność nie jest czymś, co mogłoby sprawić, że jakiś temat będzie mniej lub bardziej tabu. To kwestia uwarunkowań kulturowych, socjologicznych i przyzwolenia społecznego. Niewidomi i niedowidzący nie są pod tym względem szczególnie wyjątkowi.

Dlaczego „szczególnie”? Bo jednak w pewnym sensie są.

Grzegorz stwierdził to bardzo dobitnie i mocno nazywając środowisko niewidomych i niedowidzących hermetycznym. Sam jest słabowidzący, ale nie od urodzenia, więc do naszego grona dołączył niejako z zewnątrz, nie będąc jego częścią od pierwszych chwil życia. Może bardziej właściwym byłoby napisać: starał się dołączyć, gdyż sam twierdzi, iż nie jest przez nasze środowisko rozumiany i akceptowany. Uważa, że nie wynika to wyłącznie z jego orientacji seksualnej. Jako powód wskazuje fakt, że niewidomi i niedowidzący w większości przypadków są wychowankami ośrodków, gdzie zdążyli już poznać się nawzajem i zaprzyjaźnić, ale przy tym także otoczyć niewidzialną granicą, przez którą inni wpuszczani są rzadko. Jedna z rozmawiających ze mną osób LGBT+ zwróciła z kolei uwagę, że osoby z dysfunkcją wzroku tworzą niewielką grupę społeczną, gdzie większość wie dużo, jeśli nie wszystko o pozostałych. Rzecz jasna to przywara nie tylko niewidomych i niedowidzących, ale z uwagi na to, że jesteśmy jednak pod pewnym względem zamkniętym i na dodatek niewielkim kręgiem, do wrzenia i bulgotania dochodzi w tym grajdołku zdecydowanie szybciej i częściej. Inny mój rozmówca zauważył, że brakuje w naszym środowisku rzeczowych, spokojnych i wyważonych rozmów. Większość dysput ma charakter raczej lekki, balansujący na poziomie żartów, a nie konkretów. Był także głos, że wszystko zależy od panującej zażyłości. Jedna z pytanych o to osób LGBT+ zauważyła, że wśród znających się niewidomych i niedowidzących temat odmiennej orientacji seksualnej jest podejmowany bez zażenowania i krępacji.

A co na to heteroseksualne osoby z dysfunkcją wzroku?

Moja prośba o pomoc w napisaniu niniejszego artykułu pojawiła się na facebookowej grupie Niewidomi i niedowidzący bądźmy razem. Sprawdziłem liczbę jej członków: ponad 3800. Ogłoszenie umieściłem także na jednej ze środowiskowych mailingowych grup dyskusyjnych oraz podobnej grupie na platformie WhatsApp. Biorąc pod uwagę, że niektórzy mogą być zapisani do wszystkich wyżej wymienionych, a także że nie każdy ślęczy na Facebooku, systematycznie przegląda maile czy wiadomości głosowe na WhatsApp, wyszło mi, że moja prośba dotarła do co najmniej dwóch tysięcy osób. To tylko szacunkowa liczba, więc mogę się mylić. Odpowiedzieć na moje pytania zdecydowało się… pięć osób! Biorąc pod uwagę, że prosiłem o kontakt mailowy, a niektórzy jako adres mają swoje imię i nazwisko, więc o anonimowości nie może być mowy, to i tak moim zdaniem stosunkowo niewiele. Wyciągnięty na tej podstawie wniosek, że orientacja seksualna to w naszym środowisku jednak wciąż temat tabu nie jest chyba przesadzony. Zresztą to jedynie potwierdzenie tezy postawionej przez samych zainteresowanych.

Nie da się ukryć, iż ich sytuacja wydaje się niezwykle trudna. Z jednej strony odmienna orientacja seksualna, a z drugiej niepełnosprawność. Podwójne wykluczenie?

Zdania moich rozmówców na ten temat były różne. Grzegorz uważa, że owszem, czuje się podwójnie wykluczony i to, jak sam to ujął, „z obydwu stron”. Środowisko niewidomych odrzuca go jako geja, natomiast geje dystansują się od niego właśnie ze względu na chorobę oczu. Ta teza znalazła potwierdzenie w rozmowie z innym gejem. Zwrócił on uwagę, jak to zauważył, na nazbyt wyraźny i przesadzony kult ciała wśród widzących homoseksualistów. Według niego dla zdecydowanej większości homoseksualnych mężczyzn jakakolwiek niepełnosprawność jest dyskredytująca. Nieco inaczej ma to wyglądać wśród lesbijek, choć i tu sytuacja nie jest idealna. Czy można się temu dziwić, skoro ogólnie rzecz biorąc, heteroseksualnym osobom niepełnosprawnym także trudniej jest znaleźć partnera życiowego? Mimo wszystko tak, bo wydawać by się mogło, że osoby LGBT+, które same uważają się za dyskryminowane, powinny odznaczać się większą empatią.

Wśród moich rozmówców nie zabrakło także negatywnych odpowiedzi na pytanie o podwójne wykluczenie. Jedna z osób LGBT+ oświadczyła krótko, że nie czuje się podwójnie wykluczona (być może dlatego, że obecnie ma stałego partnera – ale to już wyłącznie mój wniosek), zaś inna, że nie może czuć się wykluczona, bo w zasadzie mało kto w środowisku niewidomych wie o jej odmiennej orientacji seksualnej. Wszyscy natomiast zwrócili uwagę na korelację dysfunkcji wzroku i poszukiwań partnera. Te ostatnie zdaniem moich rozmówców są zdecydowanie trudniejsze w przypadku braku widzenia. Uczuciowość wyraża się bowiem także w mowie ciała, niuansach gestów, dyskretnych znakach oraz spojrzeniu, a te dla niewidomych i niedowidzących są niedostępne. Pozostają słuch i dotyk, lecz ten ostatni zaliczany jest już raczej do sfery intymnej, więc na etapie poszukiwań partnera nie może być brany pod uwagę.

Zapytałem także o postulaty środowiska LGBT+ oraz o podejście do nich moich rozmówców. Wszyscy są zgodni co do potrzeby legalizacji związków partnerskich lub małżeństw jednopłciowych. Nomenklatura nie jest tu najważniejsza, a skutki prawne. Myślę, że nie tyle ideologię mieli na myśli moi adwersarze, co praktyczną stronę takich rozwiązań: wspólne rozliczanie się, dziedziczenie czy dostęp do danych medycznych w przypadku pobytu partnera w szpitalu. W kwestii adopcji dzieci nie byli już tak jednomyślni. Niektórzy uważają, że pary jednopłciowe powinny mieć możliwość wychowywania adoptowanego potomstwa, a inni, że jest na to jeszcze za wcześnie. W drugim przypadku jednak akcent był położony na dobro dziecka, fakt, że może być odrzucane przez rówieśników czy wręcz dyskryminowane, a nie na dysfunkcyjność pary jednopłciowej jako rodziców. Pojawił się także jeden głos przeciwny adopcji ze względu na przekonanie, iż mimo wszystko dziecko powinno być wychowywane przez rodziców o odmiennych płciach, gdyż mojemu rozmówcy wydaje się, że tak po prostu jest lepiej i pełniej, bo dziecko dorasta w większej różnorodności uczuć, bodźców i zachowań.

W naszych dyskusjach nie zabrakło także tematów gorących, jak furgonetka Ordo Iuris, parady równości, wieszanie flag czy głośna sprawa Margot. Rozmówcy zgodnie stwierdzili, że nie popierają agresywnych i godzących w uczucia innych zachowań. Odmieniane ostatnio przez wszystkie przypadki słowo „tolerancja” dotyczy zarówno hetero-, jak i homoseksualistów. Nie do przyjęcia wydają się moim rozmówcom deklaracje niektórych polityków oraz słowa płynące z niektórych ambon czy skrajnie prawicowych mediów, ale jednocześnie odcinają się oni od retoryki napastliwych aktywistów LGBT+. Nie można legitymizować agresji i nieprzestrzegania prawa nietolerancją lub dyskryminacją. Jednogłośnie zabrzmiało stwierdzenie, że domaganie się tolerancji wymaga także tolerowania innych. Stąd negatywna ocena takich zachowań jak: wywieszenie tęczowej flagi na figurze Chrystusa, dewastacja furgonetki Ordo Iuris czy używanie prowokacyjnie zmodyfikowanych symboli religijnych podczas parad równości. Większość osób LGBT+, z którymi rozmawiałem, nieprzychylnie spogląda także na przesadne epatowanie seksualnością w czasie tych marszów. Zwracają uwagę, iż obraca się to przeciwko osobom homoseksualnym i niektóre zachowania przynoszą więcej szkody niż pożytku. Społeczeństwo i tak już stereotypowo kojarzy środowiska LGBT+ wyłącznie z rozpasaniem seksualnym i amoralnymi zachowaniami, a parady równości ów stereotyp powielają. Co do słuszności organizacji tego typu przemarszów jako elementów uświadamiania społeczeństwa o istnieniu i potrzebach osób LGBT+ wszyscy byli zgodni. Sprzeciw budzi forma, a nie sama idea marszu. – Należy pokazywać innym, że jesteśmy tacy sami – mówiła jedna z rozmawiających ze mną osób. – Że pracujemy jak inni, żyjemy normalnie, podróżujemy i że nie wszystko, co z nami związane kręci się wokół seksu.

Wszyscy zwracali także uwagę na agresję i niechęć strony przeciwnej. Furgonetka Ordo Iuris skojarzyła się jednemu z adwersarzy z jeżdżącymi po ulicach w czasie pierwszych dni pandemii samochodami ostrzegającymi przed wirusem. Projekty stref wolnych od LGBT+ natomiast z gettami. To ostatnie zostało nawet nazwane bolesnym. Inny mój rozmówca stwierdził wprost, że kreowany przez media obraz środowisk LGBT+ jest krzywdzący i niezgodny z rzeczywistością. Powielony jest bowiem schemat, że najlepiej widzi się tych, którzy najgłośniej krzyczą, a potem dochodzi do niesprawiedliwej generalizacji tych zachowań na pozostałych członków środowiska LGBT+.

Odnosząc się do bardziej osobistych tematów, moi rozmówcy stwierdzili w większości, iż nie zdecydowali się informować najbliższych o swojej orientacji seksualnej. Ci, którzy to zrobili, zostali odrzuceni, a inni obawiają się reakcji. To chyba najtrudniejsza z perspektyw, bo zakłada bycie nie sobą. Jedna z osób oświadczyła, że boi się nie tyle totalnego ostracyzmu, co fałszywej akceptacji i pozornego tolerowania. Łatwiej jest się przyznać do swojej odmiennej orientacji seksualnej znajomym czy przyjaciołom niż rodzinie, choć obawy są i tu. W większości przypadków obawy te okazały się niesłuszne i choć nie brakło pojedynczych, uszczypliwych uwag, kierowanych zresztą nie wprost do zainteresowanego, to ostatecznie znajomości czy przyjaźnie nie zostały zerwane.

Na temat potrzeby spektakularnego coming outu osób LGBT+ w środowisku niewidomych zdania były podzielone. Jedni wskazywali na to, że nierzadko odmienna orientacja seksualna jest jedynie tajemnicą poliszynela, a inni podkreślali, że byłby to zupełnie niepotrzebny ekshibicjonizm, bo wszak osoby heteroseksualne nie afiszują się ze swoją orientacją. Jedynym argumentem za coming outem była możliwość łatwiejszego znalezienia partnera wśród osób z dysfunkcją wzroku. Ci, którzy zdecydowali się ujawnić swoją homoseksualność wśród znajomych, podkreślają, że dało im to większy komfort psychiczny i swobodę. A inni? Ci, którzy nie mówią otwarcie o swojej odmiennej orientacji seksualnej? Jest im zdecydowanie trudniej. Można by zaryzykować stwierdzenie, że sami są sobie winni, że przykład tych drugich niczego ich nie nauczył i pewnie będzie to prawda. Moim zdaniem jednak tylko częściowa. Jest to bowiem prawda także o nas, o naszym środowisku, o naszych przekonaniach i podejściu do życia. Pierwszy post, w którym padła informacja, że chciałbym napisać o osobach LGBT+ ze środowiska niewidomych i niedowidzących pozostał bez komentarzy. Przytrafiły się jednak dwie reakcje negatywne. Tylko dwie na 3800 członków. Mało, oczywiście, że mało, a jednak pod pewnym względem o dwie za dużo. Dziś każdy ma prawo wyrażać własne zdanie. Social media wywołały w tym kontekście prawdziwą rewolucję. Hejtujemy i lajkujemy bez refleksji. Niedługo może dojść do tego, że pewna część ludzi zacznie szczerzyć zęby na sam widok skrótu LGBT+, ale także do tego, że każdy kciuk w dół przy wpisie na ten temat stanie się okazją do nazwania posługującego się nim użytkownika homofobem. Pod wpływem silnych emocji skrajni chrześcijanie wkrótce mogą zacząć domagać się pod pretekstem obrazoburstwa wykreślenia słowa „tęcza” z Biblii, a radykalni aktywiści LGBT+ legalizacji kazirodztwa, bo przecież siostrę i brata może połączyć miłość.

A gdzieś za gęstą mgłą tęczowych przekonań i religijnego fanatyzmu stoi człowiek. W przypadku osób homoseksualnych dla większości społeczeństwa – człowiek rozpasany erotycznie, wyuzdany i lubieżny, który czyha tylko, aby na pierwszej napotkanej osobie wyładować swój popęd. Po drugiej stronie barykady jawi się skrajny narodowiec z różańcem i kijem baseballowym w rękach, dla którego Bóg jest hasłem bojowym, a jego największym pragnieniem neokrucjata.

My, niewidomi, nie lubimy generalizowania nas, ale czy sami nie wpadamy w pułapkę stereotypów? Pragniemy, aby społeczeństwo wysłuchało tego, co mamy do powiedzenia, ale czy sami nauczyliśmy się słuchać?

Może to nie artykuł o niewidomych i niedowidzących osobach LGBT+?

Może to jest bardziej o mnie i o Tobie?

Tomasz Matczak

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2018–2021 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.