Treść strony

 

Listopadowe refleksje - Anna Kołowiecka

Początek listopada już za nami. Jesień wyraźnie czuć w powietrzu, najwyższy zresztą na to czas. Wieczorami przymrozki, miejscami już trochę ślisko na ulicy. Za nami dwa święta, które – chyba jak wszystkie inne w tym roku – przebiegły w odmiennej atmosferze. Wszystkich Świętych oraz Dzień Zaduszny zwyczajowo kojarzone są z odwiedzaniem cmentarzy i zapalaniem zniczy na grobach bliskich zmarłych, czy to rodziny, przyjaciół, czy dawnych, lubianych nauczycieli, wychowawców, współpracowników.

W tym roku jednak, jak wszyscy doskonale wiemy, cmentarze – decyzją władz – zostały zamknięte na weekend. Niniejszy artykuł nie ma na celu oceny tej decyzji, a jedynie refleksję nad tym, jak obecna sytuacja może wpłynąć na nasze przeżywanie obu świąt i przybliżenie – tym z naszych Czytelników, którzy ich nie znają – trzech, bardzo wyjątkowych podwarszawskich cmentarzy.

 

Laski – niby zwyczajne, a jednak niezwykłe

Mimo pandemii część Czytelników zapewne w listopadzie odwiedzi groby najbliższych, żeby zapalić lampkę i w zadumie pochylić na chwilę głowę. Dla jednych będzie to jedynie piętnastominutowy spacer, dla innych – podróż na drugi koniec Polski. Jak to jednak wygląda w tym dziwnym roku, w którym wszystko, jak się zdaje, stanęło na głowie?

Nim spróbujemy sobie odpowiedzieć na to pytanie, pozwolę sobie na parę słów wstępu, szczególnie dla tych, którzy z Laskami nie mieli wiele do czynienia i właśnie zadają sobie pytanie, dlaczego właściwie właśnie o nich wspominam (jest przecież tyle innych cmentarzy), albo dla tych, którzy zastanawiają się, czemu znów te Laski. Odpowiedź na oba pytania zdaje się taka sama: jest to po prostu wyjątkowe miejsce, szczególnie ze względu na swoją historię. Ale po kolei:

Cmentarz w Laskach. „… tylko który?” można by spytać, słusznie zresztą. Na terenie podwarszawskiej wsi można bowiem znaleźć aż trzy cmentarze, każdy z nich ze swoim własnym charakterem i historią. Jest zatem Cmentarz Komunalny (przez tubylców zwany też Parafialnym), jest niezwykły w swojej historii Cmentarz Wojenny oraz ten dla nas najważniejszy, czyli cmentarz na terenie Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi. Nim jednak dotrzemy do tego ostatniego – któremu poświęcona będzie lwia część tego tekstu – zatrzymamy się na moment przy dwóch poprzednich.

 

Wspólna historia

Pierwszy z nich, Cmentarz Parafialny, leży pomiędzy Laskami a Izabelinem B i – jak można przeczytać na portalu izabelin24.pl – formalnie należy do Izabelina. Historia tego miejsca zdaje się nierozerwalnie związana z drugim – Cmentarzem Wojennym. Pierwsze groby powstawały bowiem tuż obok mogił żołnierzy poległych w trakcie walk toczonych na okolicznych terenach. Tak pozostało do dziś: choć po drodze, wraz z rozwojem okolicy zmieniały się parafie, powstawały inne cmentarze i przez jakiś czas ten położony na tyłach Cmentarza Wojennego stał nieco zapomniany, to obecnie, jak przed pięćdziesięciu laty, na niewielkim, porośniętym drzewami zboczu wydmy powoli przybywa mieszkańców. Obecnie niewielki teren cmentarza jest wyraźnie wydzielony, a jedną z jego ścian stanowi mur Cmentarza Wojennego.

Na Cmentarzu Wojennym (1939-1945), także położonym na granicy Lasek i Izabelina, zostało pochowanych łącznie 837 osób. Jak można przeczytać na stronie internetowej Polska Niezwykła, spoczywa tu 720 żołnierzy Armii „Poznań” i „Pomorze”, które po bitwie nad Bzurą kierowały się w stronę Warszawy. Toczone w okolicach Lasek i Izabelina walki zaowocowały powstaniem cmentarza, na którym w późniejszych latach pochowani zostali także żołnierze VIII rejonu VII obwodu Armii Krajowej i powstańcy warszawscy z Grupy Kampinos. Ostateczny kształt cmentarza został mu nadany dopiero po wojnie. Projekt zaś w latach wcześniejszych został przygotowany przez współpracującego z AK Macieja Nowickiego.

Na cmentarzu tym rokrocznie odbywają się uroczystości upamiętniające poległych tu żołnierzy. Gromadzą one zarówno kombatantów, jak i młodzież szkolną z pobliskiego Zespołu Szkół. Zazwyczaj jednak cmentarz stoi cichy i pusty, trochę zapomniany.

 

U bram trzeciego cmentarza

Żeby dotrzeć do ostatniego laskowskiego cmentarza trzeba wejść nieco głębiej w las. Od przystanku autobusowego linii 210 (przy którym znajdują się dwa opisane powyżej cmentarze) należy pójść urokliwą, cichą drogą, która skrajem Puszczy Kampinoskiej przeprowadzi nas aż do bram Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi. Tu już praktycznie nie słychać ruchu ulicznego, a jedynie odległe poszczekiwanie psów pilnujących swoich podwórek, czasem kwilenie ptaków i szeleszczenie liści pod stopami. Jest listopad, a więc jesień w pełni.

Początków cmentarza znajdującego się na terenie Ośrodka należy upatrywać w latach dwudziestych XX wieku. Jak głosi tablica znajdująca się u jego bramy: „starania o pozwolenie na założenie cmentarza rozpoczęto w 1924 roku. Pozwolenie otrzymano w 1929 roku. Ksiądz Władysław Korniłowicz poświęcił 4 listopada 1929 roku teren przeznaczony na zakładowy cmentarz”.

Od tamtego czasu minęło już niemal sto lat, można jednak odnieść wrażenie, że sam cmentarz – prócz przybywającej liczby nagrobków rzecz jasna – niewiele się zmienił. Położony na terenie Ośrodka, a jednak już w samym lesie, zdaje się kompletnie odcięty od świata.

 

Nazwiska na nagrobkach

Spoczęli w tym miejscu, między innymi, obok założycieli Ośrodka, lekarze, artyści, żołnierze z czasów II Wojny Światowej, siostry zakonne posługujące w Laskach i wreszcie niewidomi współpracownicy. Nie sposób tu wymienić wszystkich nazwisk, wspomnienie połowy też byłoby nie lada wyzwaniem, przede wszystkim dlatego, że trzeba wybrać, której połowy. Dlatego pozwolę sobie na zaledwie kilka niewielkich notek na temat tego, czyje groby możemy odwiedzić, gdy podejmiemy trud wybrania się na laskowski cmentarz.

Zaczniemy – jak łatwo się domyślić – od grobów położonych w samym centrum. Gdy tylko przejdzie się przez cmentarną bramę, oczom ukaże się krótka aleja wiodąca do grobów osób, bez których nie byłoby Lasek takich, jakie teraz znamy. Jednym z nich jest oczywiście ten należący do Matki Elżbiety Róży Czackiej, ociemniałej w wieku 22 lat założycielki Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi. Obok ksiądz Antoni Marylski i ksiądz Władysław Korniłowicz, także założyciele Lasek (ciało tego ostatniego spoczywa obecnie w Warszawie, w kościele św. Marcina).

Przechadzając się alejkami, możemy natrafić także na takie nazwiska, jak: Stefan Swieżawski (filozof, autor takich dzieł, jak „Święty Tomasz na nowo odczytany” czy „Alfabet duchowy”, promotor pracy doktorskiej Karola Wojtyły), Jan Kossakowski (lekarz, twórca powojennej chirurgii dziecięcej w Polsce, a także malarz i twórca niewielkich rzeźb sakralnych), Józef Krzyczkowski (pułkownik, uczestnik powstania warszawskiego), czy wreszcie Zofia Morawska (działająca wraz z założycielami Ośrodka w Laskach, pierwsza Polka odznaczona Orderem Orła Białego). Pochowane są tu też osoby znane z lekcji języka polskiego czy historii, na przykład: Jan Lechoń, Antoni Słonimski, Marian Brandys czy Tadeusz Mazowiecki. Pełną listę nazwisk wraz z numerem alei i kwatery oraz mapą można znaleźć na stronie internetowej cmentarza: http://www.cmentarz-w-laskach.pl/index.html

Przez lata w Dzień Zaduszny, to jest drugiego listopada, po zapadnięciu zmroku z kaplicy zakładowej wyruszała procesja, by wśród kamiennych nagrobków modlić się za dusze zmarłych. Ogień pochodni, które zawsze towarzyszyły procesji, widać było już z daleka, a setki ogników z lampek rzucały łunę światła na pnie drzew. Cmentarz wyglądał wtedy jak otoczony naturalnym murem. A w tym roku…

 

…no właśnie. Co z tym 2020?

Przede wszystkim – bez paniki. Niemożność odwiedzenia cmentarzy w pierwszy i drugi dzień listopada wywołała falę niepokoju w sporej części społeczeństwa. Dla jednych to brak możliwości zadośćuczynienia dorocznej, rodzinnej tradycji, dla innych straty finansowe, a dla jeszcze innych pytanie, co w takim razie z modlitwą za zmarłych i odpustem. Żadnego z tych problemów nie powinniśmy bagatelizować. Co w takim razie możemy zrobić?

Pierwsze: rodzinna tradycja. Pewnie niejeden z Was, odwiedzając rodzinne groby, spotykał ciocię, babcię, kuzynów i innych krewnych, tudzież znajomych. Spotkania te były okazją do wymiany wszelakich „co tam u was?” albo „a pamiętasz…?” czy też „a wiesz, że…?”. Z oczywistych względów w tym roku musi to wyglądać nieco inaczej, ale czemu miałoby nie wyglądać w ogóle? Do dawno nie widzianych krewnych i przyjaciół można przecież zadzwonić albo napisać. I oczywistym jest, że to nie to samo, co spotkać się twarzą w twarz. Jednak czy nie lepszy jest telefon, który świadczy o pewnej świadomie podjętej decyzji: „chcę mieć z Tobą kontakt. Zadzwonię”, niż przypadkowe spotkanie na cmentarzu…? Dodatkowo listopadowe wieczory spędzone w domu są świetną okazją do wciągnięcia w opowieści rodzinne młodych. Wyciągnijcie zdjęcia i zamiast kamiennych płyt pokażcie w tym roku dzieciakom ludzi, którzy się za nimi kryją. Kto wie, może wspólny wieczór spędzony na dawnych opowieściach przy herbacie z cytryną, imbirem i miodem przerodzi się w nową, rodzinną tradycję?

Drugie: straty finansowe. Media huczą na temat sprzedawców i hodowców kwiatów, którzy na listopad przygotowywali się miesiącami. Każdy z nas może im pomóc. Chryzantemy w końcu to nie tylko „cmentarne kwiaty”, pięknie ozdobią też wejście do domu czy balkon. Jesienią wszystko powoli traci swój kolor, może kolorowe kwiaty dodadzą nam nieco radości?

I wreszcie trzecie: modlitwa za zmarłych i odpust. Na odwiedzenie cmentarza i wypełnienie warunków potrzebnych do uzyskania odpustu zupełnego dla wiernych zmarłych była przeznaczona oktawa – osiem dni listopada. W tym roku, ze względu na pandemię, czas ten jest wydłużony i kończy się z ostatnim dniem listopada. Wypracowano także rozwiązanie dla tych, którzy z powodu wieku, choroby czy ze względu na zakazy zgromadzeń nie mogą wyjść z domu. Szczegółowe informacje na ten temat znajdują się na stronie internetowej Konferencji Episkopatu Polski ( https://episkopat.pl/stolica-apostolska-odpust-dla-wiernych-zmarlych-przez-caly-listopad/).

Na koniec pozwolę sobie jeszcze na niewielki apel. Światowa pandemia to niewątpliwie trudne doświadczenie, które – trzeba to powiedzieć wprost – nie wszystkim udaje się przetrwać. Dlatego wspominając naszych zmarłych krewnych czy przyjaciół, pamiętajmy też o żyjących. Nie tylko w sferze podtrzymywania i naprawiania relacji, ale także w naszej codzienności – niezależnie od wyznawanych poglądów – stosując się do zaleceń, wyrażajmy troskę o tych, którzy są wokół nas. Zalecenia zaś są proste i z pewnością wszystkim znane: myć często i dokładnie ręce, utrzymywać dystans społeczny i zakrywać usta i nos (tak, tak, nos też!) maseczką. Proste? No pewnie, że tak. To czemu tego nie zrobić, jeśli w ten sposób możemy zapewnić innym – jeśli nawet nie zdrowie – to komfort psychiczny?

Dbajcie o siebie i swoich bliskich.

Z życzeniami zdrowia i odkrywania pięknych, rodzinnych historii,

Anna Kołowiecka

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2018–2021 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.