Treść strony

 

Każde słowo ma znaczenie. Rzecz o komunikowaniu się osób niewidomych - Agata Pisarska

– Mam taką cechę, że gdy z kimś rozmawiam, to w danej chwili jest dla mnie całym światem i skupiam się na tym maksymalnie, z rozmowy wyciskam, ile tylko się da. Chciałabym to samo dostać od rozmówcy, a widzących często coś rozprasza – mówi Katarzyna Zawodnik, dzieląc się swoim doświadczeniem i odczuciami związanymi z komunikacją.

 

Jak mówią i słuchają osoby z niepełnosprawnością wzroku? Czy mają inne potrzeby w tym zakresie niż osoby widzące? Jak powinna wyglądać skuteczna komunikacja z osobami niewidomymi? Zapytaliśmy o te kwestie specjalistów, tyflopedagogów, ale i same osoby z niepełnosprawnością wzroku.

 

Wymagający cenzor

Katarzyna Zawodnik przyznaje, że zwraca uwagę na swoją postawę podczas komunikacji.

– Do środowiska niewidomych, czyli do szkoły dla niewidomych, trafiłam dopiero jako nastolatka, a wcześniej najczęściej przebywałam z osobami widzącymi, więc to było ułatwienie, wzorce właściwych zachowań i przymus dostosowania się. Myślę, że niewidomi, którzy nie mają takiego doświadczenia, mogą nie zdawać sobie sprawy, ile widzący widzą, na jakie szczegóły zwracają uwagę. Pewnie ja też nie wszystkiego jestem świadoma. W każdym razie środowisko widzących to, powiedziałabym, wymagający cenzor. Nie chodzi mi o jakieś wytykanie czy krzywdzenie, ale o spostrzeganie wszystkiego, naprawdę wszystkiego – mówi.

 

Takie same potrzeby

Natalia Grajewska, wicedyrektor ds. rewalidacji, opieki i wychowania w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci Niewidomych im. Synów Pułku w Owińskach, podkreśla, że osoby niewidome w kontakcie werbalnym czy niewerbalnym są tacy jak wszyscy.

– Ich potrzeby bardziej dotyczą tego, jak powinniśmy opisywać świat; to, co jest dookoła. Na pewno inaczej, jeśli rozmawiamy z osobami dorosłymi, z pewnym bagażem doświadczeń, a inaczej, gdy jesteśmy w kontakcie z dziećmi. Musimy tutaj bardziej ubarwiać świat, nie możemy pozbawiać ich komunikatów dotyczących kolorów, kształtów. O tym wszystkim należy mówić. Dzieciom, jeśli czegoś nie rozumieją, musimy to dokładniej opisać, uzupełnić, dopowiedzieć, czasami wzbogacić o zapach, dźwięk. Dorośli, nawet jeśli pewien zakres doświadczeń był dla nich niedostępny, np. barwa czy kształt, i tak używają tych określeń w komunikacji – mówi Grajewska.

Zgadza się z tym Ewa Sumera, tyflopedagog w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących w Krakowie.

– Osoby niewidome mają takie same potrzeby komunikacyjne jak wszyscy. Muszą tylko bardziej precyzyjnie wiedzieć, o czym mówimy. Jeśli widzimy naszego rozmówcę, sprawniej poruszamy się w strefie gestów, widzimy jego skinięcie głową, zaprzeczenie, zmrużenie oka, żartobliwy grymas. I od razu wiemy, o co chodzi, a osoba niewidoma nie, ona tego nie widzi. Dlatego osoby niewidome muszą być przygotowywane do tego, że taka sfera istnieje. Czytają np. w literaturze jakiś opis sytuacji, której nie zaobserwowali, bo nie mogli, np. „bohater skulił się w sobie” – i co to może dla nich znaczyć? Jeśli tego nie wyjaśnimy, to ta informacja osobie niewidomej nic nie mówi, ona po prostu nie wie, co to znaczy – tłumaczy. – My pomagamy osobie niewidomej zrozumieć to, co jest dla niej niedostępne, każde słowo ma znaczenie i każdy gest. Osoba niewidoma nie ma doświadczenia w obserwacji, dlatego musimy nauczyć ją tego poprzez słowo, pokazanie, omówienie – dodaje.

 

Świat gestów

Najczęściej ucząc dziecko jakiegoś gestu, trzeba mu go po prostu pokazać.

– Jeśli chcę, by dziecko zaklaskało nad głową, to trzeba podnieść jego ręce nad głowę, właściwie ułożyć, pokazać ten gest i nazwać – i wtedy wiadomo już, o co chodzi – mówi Ewa Sumera.

Świat gestów nie jest prosty dla osób niewidomych.

– W komunikacji najbardziej nie lubię gestykulacji. Często osoby widzące gestykulują, by podkreślić wagę sytuacji lub wskazać jakiś obiekt leżący „gdzieś tam”, bo zwykle tak im łatwiej – przyznaje Julia Dzierżek.

– Jestem statyczna. W ogóle nie gestykuluję. Nie uczono mnie tego i nie rozumiem większości gestów – przyznaje z kolei Katarzyna Zawodnik.

Jest świadoma tego, że jej postawa odzwierciedla jej samopoczucie.

– Czasem brak mi swobody i luzu w postawie, przesadzam w drugą stronę, nadmiernie się kontrolując. Na pewno po mojej postawie od razu widać, jak się czuję w danym towarzystwie. Zdecydowanie mniej panuję nad mową ciała niż osoba widząca, więc kiedy jestem spięta, to bardzo to widać w mojej postawie – zaplatam nerwowo ręce, siedzę sztywno i przez to mam nienaturalne ruchy, chyba takie trochę robotyczne. Natomiast nie wykonuję blindyzmów, jedynie oczopląs i mruganie, ale to jest niezależne ode mnie. Natomiast nie gestykuluję – powtarza.

 

Postawa i nawyki

– Dzieci uczone są komunikacji w naturalnych sytuacjach. Muszą być świadome, że są postrzegane przez widzących, że ich sylwetka powinna być wyprostowana, głowa podniesiona. Często takie elementy postawy są przerabiane podczas zajęć z orientacji przestrzennej. Przygarbienie, pochylenie wynika z postawy ochronnej osób poruszających się przy pomocy białej laski, naturalnie przybierają taką postawę. Często nasi rehabilitanci mają problem z tą nawykową, wadliwą postawą osób z niepełnosprawnością wzroku. Dlatego też należy uczyć dzieci prawidłowego korzystania z pozostałych zmysłów. Jeśli jest prosta postawa ciała, inaczej się słyszy – mówi Natalia Grajewska.

– Przede wszystkim pilnowano mnie, bym unikała blindyzmów: wkładania palców do oczu, kiwania się, tików. Na późniejszym etapie uczono mnie też zwracania się twarzą w stronę rozmówcy, tzn. na przykład nie uchem. Trudno może mówić o utrzymaniu wzroku, bo nie panuję nad ruchami oczu. Trzeba również uważać na garbienie się (ja za późno się za to zabrałam i niestety mam wadę postawy) i prawidłowe trzymanie głowy, nie za nisko, i nie za wysoko – mówi Katarzyna Zawodnik.

Kiedyś usłyszała od osoby niewidomej: „Ty kiedyś widziałaś. Nie masz w sobie tego czegoś, co mają niewidomi od urodzenia”.

– Ten chłopak zdziwił się, kiedy mu powiedziałam, że nie widzę od urodzenia. Uważam, że to właśnie przebywanie w społeczeństwie widzących nauczyło mnie, że nie należy siedzieć tyłem do rozmówców, chować gdzieś twarzy, kłaść się na stole, co niewidomi często robią, kręcić się itd. Przy okazji dodam, że chodzi też o żargon. Środowisko niewidomych ma swój żargon i ja staram się go unikać. Zwracam też uwagę na to, by siedzieć prosto i poprawnie, nie rozkładając się na krześle, łącząc nogi, nie zaplątując ich jakoś dziwnie między szczebelki krzesła. Jeśli nie wiem, co zrobić z ciałem, to głównie mam problem z rękami. Być może chodzi o to, że dla mnie najbardziej relaksującym blindyzmem jest bawienie się palcami, a przecież tego się nie robi – dodaje.

Hanna Pasterny podkreśla, że od dziecka uczono ją, by odpowiednio ustawiała się do rozmówcy.

– Gdy byłam dzieckiem, mówiono mi, bym zwracała twarz w kierunku rozmówcy, bo dla osób widzących jest to ważne – mówi.

Małgorzata Kapias, która jest osobą ociemniałą, wielokrotnie zwracała uwagę swojej niewidomej od urodzenia znajomej, by mówiąc, nie schylała głowy do swoich kolan. – Jednak bezskutecznie, koleżanka za swoją mamą powtarza, iż trudno spostrzec, że ona nie widzi. To jednak rzuca się w oczy od razu i również czuć to w komunikacji – mówi Małgorzata.

– Co do rozpoznawania, że jestem niewidoma, to część osób od razu się orientuje, część natomiast nie, a część początkowo myśli, że jestem słabowidząca. Na pewno pozytywne jest to, że małe dzieci raczej mnie lubią i się nie boją. Usłyszałam kiedyś takie wyjaśnienie: „Nie wykonujesz nerwowych ruchów, ale takie spokojne i uśmiechasz się do nich miło. Wniosek więc z tego, że jeśli czuję się dobrze, to również prezentuję się dobrze pod względem postawy ciała w całokształcie. Dałabym sobie 7 na 10. Gdybym się nie garbiła, byłoby 7,5. Problem jest z tym garbieniem, bo zanim się wypracuje pilnowanie tego, to już się zdąży wytworzyć stała wada postawy. Podobnie zresztą jak z wciskaniem oczu. Zanim się tego oduczy, to już się mniej lub bardziej te biedne oczy wciśnie. Bo to, że oczy się zapadają same, to jedno, ale nie znam niewidomego, przynajmniej od urodzenia, który by ich nie wciskał – zauważa.

 

Uśmiechy i grymasy

– Jest grupa osób, która ma bardzo żywą mimikę, nie zawsze adekwatną do tego, co mówi. Są też osoby, które niezależnie od tego, co mówią – czy żartują, czy są poważni mają zawsze jednakową twarz, nie zmieniają się, nie uśmiechają, nie wyrażają emocji – zauważa Ewa Sumera.

Podkreśla, że w zależności od relacji, jaka łączy nas z niewidomą osobą, jeśli jest bliska, możemy w sposób delikatny, w cztery oczy zwrócić mu na to uwagę, że np. może się uśmiechnąć, gdy mówi żart. Powiedzieć mu też, jak to odbierają osoby widzące.

– Mówiono mi, że mimikę mam normalną, ludzie interpretują moje miny zgodnie z emocjami, jakie odczuwam. Słyszałam nawet takie komentarze, że oczy mi się uśmiechają. Natomiast mimika, poza uśmiechem, też jest niezależna ode mnie. Raz zetknęłam się z tym, że komuś mocno przeszkadzał w skupieniu się mój oczopląs, ale generalnie jestem odbierana bardzo pozytywnie. Wzięłam nawet udział w sesji zdjęciowej dla niepełnosprawnych modelek. To było trudne technicznie, ale bardzo pouczające – mówi Katarzyna Zawodnik.

Krytycznie odnosi się do swojej prezencji na scenie.

– Słabe strony mojej prezencji najbardziej widoczne są na scenie, ponieważ śpiewam amatorsko. Nie umiem tańczyć, nie umiem być na scenie swobodna, miękka, wdzięczna, a poza tym śpiewając, robię grymas, marszczę czoło. Nad tym widzący wokaliści pracują przed lustrem. Ludzie zwracają uwagę na te braki na scenie – dodaje.

 

Jak uczyć

– Nauka skutecznej komunikacji musi wypływać podczas naturalnych sytuacji życiowych, podczas codziennych kontaktów. I to nie tylko w relacji uczeń-nauczyciel, ale także w rodzinie. Powinniśmy uczyć dziecko, że gesty to informacje płynące z mowy ludzkiego ciała, że z nich możemy wywnioskować, że ktoś jest smutny, zestresowany, odważny. Możemy nazywać czynności, które dziecko wykonuje, by wiedziało od razu, jak to ze sobą powiązać – mówi Ewa Sumera.

Podkreśla, że jeśli dziecko ustawia się do rozmówcy uchem, opuszcza głowę w trakcie rozmowy, ma nadmiernie sztywną postawę, to należy to korygować i nazywać.

– Jeśli dziecko skraca dystans podczas rozmowy, nachodzi na osobę mówiącą, czy kiwa się w przód i w tył, to musimy dać mu komunikat: prosty, szczery, klarowny, delikatny, by go nie urazić, że nad tym musimy popracować. Czasami trzeba tego po prostu nauczyć. Podobnie jak używać głosu, jak dobrać ton, gdy nie jesteśmy pewni, czy ktoś jeszcze jest w pomieszczeniu. Zwracać uwagę na to, że ktoś może słyszeć naszą rozmowę, że nie każdemu o wszystkim chcemy mówić. Trzeba także nauczyć, jak pytać, gdy ktoś wchodzi do pomieszczenia i nie wiem, czy jest sam – wylicza Ewa Sumera.

Zaznacza, że na pewno łatwiej pracuje się w ten sposób z dziećmi, które mają do tego większy dystans, często zażartują z tego, zaśmieją się, ale zapamiętają. Inaczej jest z dorosłymi. Mało kto chce brać na siebie tę odpowiedzialność wywołania dyskomfortu u kogoś. Oczywiście wszystko zależy od rodzaju relacji, która łączy nas z daną osobą. Nie do przecenienia jest tutaj rola rodziny i najbliższych. Jednak, jak zauważa Ewa Sumera, oni nie zawsze widzą taką potrzebę, by uczyć tego swoich bliskich niewidomych na zasadzie: „po co, skoro i tak nie widzi”.

– Sama, pracując 25 lat w zawodzie, nie zawsze daję sobie prawo, by zwracać uwagę osobie dorosłej. Jeśli jednak relacja jest bliska, to uważam, że wręcz obowiązkiem jest zwrócenie uwagi na problem. Czasami osoba niewidoma po prostu nie wie, że jej zachowanie odbiega od normy. Jeśli ktoś jej nie powie, że nikt nie siedzi tak, jak Ty, ona się o tym po prostu nie dowie – podkreśla Ewa Sumera.

Julia Dierżek zwraca uwagę na rolę swoich rodziców w zakresie edukacji w komunikacji.

– Rodzice od najmłodszych lat starali się wpoić mi tę umiejętność zwracania uwagi na mowę ciała. Obracam się raczej w kręgu osób widzących, wzrokowców, którzy zwracają uwagę na mowę ciała i w wielu sytuacjach zachowanie odpowiedniej postawy podczas rozmowy pozwoliło mi odczuć, iż jestem postrzegana jako osoba bardziej pewna siebie, choćby na rozmowie kwalifikacyjnej o pracę – mówi.

– Wierzę, że każda osoba niewidoma spotka na swojej drodze nauczyciela czy terapeutę, który będzie z nią pracował – konkluduje Ewa Sumera. – Choć czasami można odnieść wrażenie, że osoby niewidome ignorują informacje zwrotne, nie zwracają na nie uwagi. Być może to jest wygodniejsze – dodaje.

 

Przestrzeń osobista, czyli granice i savoir-vivre

– Dbamy o to, by dzieci uczyły się określać swoją przestrzeń osobistą, ale także by nie przekraczały granic innych osób. Niewidome dzieci często chcą wszystkiego dotykać, np. fryzury, ubrania, bo to jest ten brakujący „kawałek” komunikacji, gdy opis werbalny jest niewystarczający. W warunkach szkoły te zachowania są naturalne, ale kiedyś ją skończą i będą w kontakcie z osobami, które nie są do tego przyzwyczajone – mówi Natalia Grajewska. – Zatem savoir-vivre działa w obie strony – dodaje.

Zwraca uwagę, że czasami osoby widzące, szczególnie jeśli nie mają na co dzień kontaktu z osobami niewidomymi, mają dyskomfort, by używać określeń typu „widziałeś, zobacz”, ale same osoby z niepełnosprawnością nie mają z tym problemu.

 

Czy komunikacji można się nauczyć?

– Uczono mnie, że mowa ciała jest bardzo ważnym elementem w komunikacji z ludźmi, dlatego staram się zawsze zwracać na to uwagę i kierować głowę w stronę mojego rozmówcy. Pomogła mi w tym także pewna książka, którą kiedyś przeczytałam, mówiąca przede wszystkim o tym, jak skutecznie mowa ciała może pomóc ludziom w odniesieniu sukcesu zawodowego i dzięki ćwiczeniom byłam w stanie wyrobić sobie odpowiedni nawyk – mówi Julia Dzierżek.

Izabela Szwarocka, psycholog, radzi, by osoby z niepełnosprawnością wzroku stały się ekspertami we własnej sprawie.

– Ważne, by osoba niewidząca sama nie obawiała się instruować, co do tego, jak się z nią komunikować, żeby sama mówiła, czego potrzebuje – podkreśla. – Ważne by przyjąć, że osoby widzące tego po prostu nie wiedzą, i to, co niewidomy może zrobić, to zwyczajnie im powiedzieć, czego potrzebuje. Niektóre błędy widzących nie wynikają z ich niechęci, ale zwyczajnie z niewiedzy lub zapomnienia. Zachęcałabym więc do przyjęcia takiego założenia przez osoby niewidome, że są ekspertami i mogą powiedzieć, co jest dla nich ważne. Unikniemy niepotrzebnych frustracji z obu stron.

Sama miała ostatnio tego przykład, kiedy musiała skorzystać z zabiegów u fizjoterapeuty – okazało się, że jest pierwszą niewidomą pacjentką w tym gabinecie i trzeba było zacząć od początku naukę, np. jak się przemieszczać podczas ćwiczeń. Pewne sprawy trzeba było personelowi po prostu wytłumaczyć.

Zwraca także uwagę na to, że ważne jest, by zapewnić sobie komfort bycia w kontakcie.

– Komunikacja musi zakładać dwustronność, nie tylko polega na tym, że ty mnie widzisz, ale, że my się nawzajem musimy słyszeć, czyli komunikować się kanałami dostępnymi dla obu stron. Dlatego ważne są także komunikaty osoby widzącej, np. jeśli odchodzi od nas, albo wychodzi z pokoju, bo zdarza się, że osoba niewidoma dalej mówi, a nikogo już nie ma – zaznacza Izabela Szwarocka.

W jej opinii na pewno można nauczyć się komunikacji, i ważne jest, by mówić dzieciom i młodzieży m.in. o mowie ciała, gestach. Są także warsztaty, treningi, gdzie omawia się i ćwiczy komunikację.

– Pewne rzeczy się wyczuwa, potrzeba komunikacji jest naturalna i w pewnym momencie zaczynamy zwracać uwagę na to, co jej pomaga, np. precyzja, skierowanie ku rozmówcy. Można wzmacniać te naturalne umiejętności i nazywać to, co intuicyjnie już wiemy – mówi.

 

Komunikacja w pandemii

W czasie pandemii koronawirusa duża część kontaktów przenosi się do sfery wirtualnej. Komunikujemy się już nie tylko telefonicznie, ale też poprzez platformy internetowe i różnego rodzaju komunikatory.

– Niekiedy mam wrażenie, że podczas takich spotkań, niektóre osoby niewidome, gdy zaczynają mówić, to tak, jakby świat przestawał istnieć. Nie zwracają uwagi już na nic innego i choćby gromy waliły, one dalej mówią – dzieli się swoją refleksją Józef Mendruń, prezes Fundacji „Trakt”.

Nasi eksperci, oceniając to zjawisko, zwracają uwagę przede wszystkim na cechy charakterologiczne, ale też zjawisko izolacji społecznej, będącej efektem pandemii.

– Wydaje mi się, że jeśli ktoś lubi dużo mówić, to łatwiej do tego wykorzystać sferę i narzędzia wirtualne. Może być też tak, że zamknięcie w domach w czasie pandemii, ograniczenie interakcji społecznych i kontaktów osobistych sprawia, że gdy znajdę słuchacza, to wykorzystam to maksymalnie. Również mam takie doświadczenie, że na żywo z kimś załatwię sprawę bardzo szybko, ale gdy rozmawiamy przez telefon, trwa to o wiele dłużej – mówi Ewa Sumera.

Zwraca uwagę na to, w jakiej grupie społecznej osoba niewidoma się obraca.

– Jeśli ktoś czuje się samotny, to może wykorzystywać takie formy kontaktu. Zdarza się też, że osoby niewidome nie widząc mowy ciała, nie wiedzą, że ktoś jest już zniecierpliwiony, że chce odejść, zakończyć rozmowę.

– Myślę, że to bardzo indywidualna kwestia. Mają na to wpływ zapewne cechy charakterologiczne, doświadczenia danego dnia, izolacja podczas pandemii również mogła mieć na to wpływ. Izolacja jest trudnym doświadczeniem – wtóruje Natalia Grajewska.

Zawsze jednak warto pamiętać, że skuteczna komunikacja to dwustronna relacja.

– Nie wiem jak, ale jakoś sprawiam, że ludzie czują, że się na nich skupiam i że uważnie ich słucham. Pomimo braku kontaktu wzrokowego nie urywa się rozmowa i widzę, że rozmówcy szybko przestają zwracać uwagę na brak kontaktu wzrokowego. Jakoś tak jest, że ludzie wręcz do mnie lgną. Słyszę niekiedy komplementy, że jestem kobietą z gracją. Dotyczyło to chodu, ale też całokształtu. Mnie samej trudno siebie ocenić pod tym względem, ale jeśli sugerować się komentarzami i reakcjami innych oraz tym, że często jestem zapraszana w różne miejsca także przez pełnosprawnych, to muszę prezentować się dobrze. Brak wzroku odbiera trochę wdzięku, jeśli chodzi o sposób poruszania się i postawę właśnie, a ja słyszałam zarówno komplementy, że jestem jedną z najbardziej kobiecych niewidomych kobiet, ale też że jestem bardzo kobieca w ogóle, abstrahując od widzenia czy niewidzenia. Mimo wszystko sama nie mam w tym względzie zbyt wiele pewności siebie i w sytuacjach społecznych świadomość, że ktoś na mnie patrzy, bywa dla mnie krępująca. Stopień bliskości z kimś w pewnym sensie definiuję między innymi przez to, jak swobodnie fizycznie zachowuję się przy tej osobie – mówi Katarzyna Zawodnik.

 

Czego osoby niewidome nie lubią w komunikacji z widzącymi

– Zwracam uwagę na sposób mówienia rozmówcy: barwa i ton głosu, wahanie w głosie, na ile jest obecny. Czasem nawet nie widząc wiadomo, że rozmówca zajmuje się czymś innym, np. swoim smartfonem. Nie lubię, gdy w trakcie rozmowy nagle ktoś odchodzi. Gdy jest dużo ludzi lub hałas, nie zawsze orientuję się w porę i dopiero po chwili odkrywam, że „gadam” do ściany – mówi Hanna Pasterny.

– W grupie zwracam uwagę na to, aby komunikować się, nie przerywając wypowiedzi innym osobom i czekam, aż osoba aktualnie mówiąca dokończy swoją myśl, a czasami gdy sytuacja tego wymaga, podnoszę lekko palec do góry, aby zwrócić na siebie uwagę, gdyż nie mam kontaktu wzrokowego z danym rozmówcą i przez to rozmówca nie wie, że ja zamierzam coś powiedzieć – dodaje Julia Dzierżek.

– Jeśli chodzi o zachowania osób widzących, które mi przeszkadzają, to jest brak skupienia na rozmowie, jak np. zerkanie w telefon, rozglądanie się. Nie lubię też chodzenia podczas rozmowy czy na przykład w trakcie wykładu oraz gdy jest duża grupa podzielona na grupki, bo wszystkie rozmowy wydają mi się interesujące i nie potrafię się na żadnej skupić, a poza tym hałas sprawia, że nawet jeśli staram się skupić na jednej podgrupce, to nie umiem. Lubię, gdy ludzie słuchają się nawzajem i nie przerywają sobie. Nie lubię cocktail party, bo to jest szereg krótkich interakcji – mówi Katarzyna Zawodnik.

– W komunikacji z osobą niewidzącą, trzeba używać w większym stopniu słów, gdyż one nie widzą sfery gestów. To, że widzący na coś patrzy, nie oznacza, że niewidomy wie, na co i czego ta osoba chce. Nie można powiedzieć „podaj mi to”, ale trzeba sprecyzować np. „podaj mi książkę”. Ta precyzja w komunikacji jest wzajemnie bardzo potrzebna – konkluduje Izabela Szwarocka.

Zgadza się z tym Ewa Sumera, podkreślając, jak ważne jest, by mówić konkretnym językiem, zawężać komunikaty do tych, które coś wnoszą i nazywać rzeczy, sytuacje, sprawy.

– Nam się wydaje, że jak raz czy drugi podejdę do osoby niewidomej, to ona mnie rozpozna po głosie. Tak często nie jest. Często sama mam przekonanie, że dzieci rozpoznają mnie po głosie, a to nieprawda, o czym się nieraz przekonałam. Musimy zatem od siebie w tej komunikacji także wymagać, przedstawić się. Ważne też, by osoba widząca powiedziała, do kogo konkretnie kieruje komunikat, jeśli wokół jest kilka osób i także niewidomy. Dlatego, że on może odczuwać dyskomfort, nie wiedząc, do kogo się zwracamy. Czasami brak kontaktu wzrokowego z osobą niewidomą sprawia, że widzący traktują go tak, jakby go nie było – zauważa Ewa Sumera.

Warto zatem być wymagającym cenzorem w komunikacji nie tylko wobec innych, ale zawsze przede wszystkim wobec siebie.

Agata Pisarska

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2018–2021 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.