Treść strony
Czas wolny wymuszony - Anna Kowalska
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Kto mówi to dziś z rozmarzeniem? Kiedy kazali siedzieć we własnym gniazdku, przestało to być taką atrakcją. Chwaliliśmy się prawie tym, że w domu to my tylko śpimy. Nie mamy przecież czasu, żeby pomieszkać. COVID-19 zatroszczył się o to, żeby nasze kąty nie były takie osamotnione. Kolejny raz powtarzane przez wszystkie media „Zostań w domu” doprowadza do wściekłości. Przecież już każdy zrozumiał, zapamiętał, przyswoił, a może nawet pogodził się z tym, że musi, nawet jeśli się udusi (bez koronawirusa, którego w domu własnym raczej nie spotka, chyba że przyniesie z zakupami).
W naszym mądrym, nowoczesnym świecie wypadało nie mieć czasu. Pewnie leniwy, albo się nie rozwija, skoro może sobie posiedzieć, poczytać. Tak, nawet na lekturę nie wypadało go mieć. Czytanie to jednak czynność spokojna, a tu biec trzeba. Gdybyśmy mieli czas, byśmy napisali, przeczytali, zatelefonowali, gimnastykowali się, bawili z dziećmi.
Przyszło owo później, na które odkładaliśmy zaległe filmy i książki. I co? Trochę wstyd, że to za sprawą wirusa mamy czas wolny wymuszony. Załatwił nam koronaurlopy. Możemy zalegać w dawno niezagospodarowanym fotelu, ponieważ do pracy mamy często jak od kanapy do biurka z laptopem. Trochę za blisko, żeby się tą drogą zmęczyć. Nie musimy jechać w tłoku środkami komunikacji. Nie spieszymy się, więc powinno być spokojniej. Tylko jak tu z tego spokoju skorzystać. Siedzimy w domu bez względu na sprawność i inne tam trudności i przymioty.
Wirus w koronie miał mieć wzgląd na osoby i miał się młodszych nie czepiać. Jednak różnie to z nim bywa. Czasem robi wyjątki i spaceruje do całkiem młodych organizmów. Toteż siedzimy wszyscy. Jedni grzecznie i posłusznie, drudzy wściekli, inni w stresie.
Niepełnosprawni mogą teraz doznawać mniej ograniczeń związanych choćby z przemieszczaniem się w terenie. Praca zdalna zalecana i polecana sprawia, że nie musimy pokonywać drogi do pracy i z pracy. Jednym z tym lepiej, innym gorzej, a jeszcze innym wszystko jedno. Jednak na pewno to okazja, żeby sprawdzić, ile energii ta droga nam zabierała, na ile było trudne radzenie sobie z kłopotliwymi dla niewidomych miejscami zupełnie niedostosowanymi do naszych potrzeb.
Teraz kompensacyjny zmysł dotyku jest nie tylko niepraktyczny, jest niewłaściwy. Płacenie kartą w rękawiczkach udaje się jakoś, tak samo jak znalezienie przycisku otwierającego drzwi w środkach komunikacji. Nie dotykaj więc, bo koronawirus jest gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie.
Rozważania, czy niepełnosprawni mają jakieś inne możliwości radzenia sobie ze stresem, prowadzą mnie do wniosku, że mają doświadczenie w wychodzeniu z sytuacji trudnych. To może pomagać, ponieważ wiadomo, że możliwości są. Tylko czy kolejny kryzys, tym razem pandemia, to nie zbyt dużo. U wielu niepełnosprawnych pojawia się niepokój o utrzymanie pracy, którą często trudno było zdobyć. Osoby niepełnosprawne nierzadko zatrudniane są do pracy zdalnej. Jeśli ktoś tak pracował przed epidemią, w jego życiu niewiele się zmieniło. Chociaż teraz musi dzielić przestrzeń domową z członkami rodziny, którzy w miejscu zatrudnienia spędzają długie godziny. To dzielenie przestrzeni i czasu też może powodować trudności. Inaczej pracuje się, kiedy nikogo nie ma w domu, a zupełnie inaczej, kiedy w kuchni hałasuje blender, dzieci mają właśnie lekcje WF-u, sąsiad ćwiczy gamy przy otwartym oknie, bo pogoda piękna, a sąsiadka słucha głośno radia, bo gamy i lekcje WF-u.
„Z powodu koronawirusa oberwą wszyscy” – usłyszałam w mediach. „Najsłabsi najbardziej” – pomyślałam. To oni będą się podnosić wolniej. A może oni właśnie są odporniejsi. Mają doświadczenie we wstawaniu?
Anna Kowalska
Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników
Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2018–2021 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.
Dodano: 19-05-2020 14:06:23