Treść strony

Podaruj nam 1,5 procent swojego podatku

 

„Chcę, by moja muzyka była światełkiem, które rozświetla drogę wszystkim zagubionym” - Z raperem Patrykiem Bielewiczem o muzycznych i życiowych wyzwaniach, pokonaniu choroby dzięki muzyce i docenianiu każdego dnia rozmawiają Dorota Koprowska, Joanna Koprowska

Dorota Koprowska, Joanna Koprowska: – Trzy słowa, które najlepiej opisują Patryka Bielewicza, i trzy MC Sobieskiego, to…

Patryk Bielewicz: – Patryk: optymista, marzyciel, idealista. MC Sobieski: buntownik, romantyk, żywiołowy.

– Od kiedy oficjalnie rapujesz jako MC Sobieski i skąd taki pseudonim artystyczny? Czy muzyka to Twoje jedyne zajęcie?

– Muzyką zajmuję się oficjalnie od 2007 roku. W tamtym czasie wyszła moja pierwsza płyta zatytułowana „W Krainie luster”. Jeśli chodzi o mój pseudonim, to powstał on już w szkole średniej. W liceum była „fala” dla osób z pierwszej klasy, czyli tzw. kocenie, mówiąc kolokwialnie. W pewnym momencie jeden z kolegów z mojej klasy poczęstował papierosami starszych. Ja, oczywiście, nie paliłem, ale na drugi dzień kupiłem paczkę papierosów – to były „Sobieskie” – poszedłem za przykładem i starsi koledzy dali mi spokój, nie byłem kocony. Już następnego dnia wołali do mnie: „Sobieski”. Inni też zaczęli tak na mnie wołać. Zostało na dłużej.

– W swoich utworach nawiązujesz głównie do kultury, sztuki – filmów, książek, gier. To ambitny nurt hip hopu, ale dość rzadko spotykany. Dlaczego poświęcasz tym tematom tak dużo miejsca?

– Ponieważ poprzez muzykę mogę sprawić, że moi słuchacze sięgną po coś naprawdę fajnego. Dzięki utworom o książkach mnóstwo moich fanów ruszyło do bibliotek czy księgarni, aby w pełni zrozumieć przekaz danej piosenki. Chociaż wzrok mi już nie pozwala na granie i oglądanie filmów, to mogę nawiązać do lat 90., w których kino czy gry wideo miały duży wpływ na moje życie. Dzięki temu moi widzowie mogą poznać naprawdę kultowe i wartościowe tytuły. Staram się robić coś innego, a przy tym w jakiś sposób inspirować do przekraczania barier fantazji. Dzisiejsza muzyka jest wtórna i monotematyczna. Wystarczy włączyć radio lub telewizję, aby przekonać się, że mam rację. Co druga piosenka mówi o tym samym. Ja tą muzyką się bawię, a poprzez zabawę sięgam w głąb własnego serca i dzielę się swoimi emocjami z ludźmi.

– Śpiewasz również o tym, co dotyczy Ciebie bezpośrednio, o takiej bolesnej sprawie. Tracisz wzrok z powodu zwyrodnienia barwnikowego siatkówki. Czy w tej sytuacji muzyka daje Ci siłę?

– Muzyka sprawiła, że pokonałem tę chorobę. Otworzyła mi drzwi do alternatywnego świata, do świata dźwięków. Tutaj wzrok nie stanowi żadnej przeszkody. Sam go kreuję, sam dobieram barwy, i pomimo tego, że nie widzę, staję się przewodnikiem dla innych ludzi. Wydaje mi się, że gdyby nie choroba, nigdy nie usłyszelibyście o MC Sobieskim i jego utworach.

– Opisujesz proces utraty wzroku, ale w Twoich tekstach jest bardzo dużo akceptacji i nadziei. Nie ma w nich buntu, poczucia beznadziei. Powiedziałeś kiedyś nawet, że traktujesz swoją dysfunkcję wzroku jako szansę. W czym widzisz szansę i czego nauczyła Cię choroba?

– Sprawiła, że zająłem się muzyką, a muzyka dała mi szansę na spełnienie marzeń. Nauczyłem się kochać życie. Wcześniej widziałem tylko szare odcienie codzienności. Teraz patrzę na świat przez „różowe okulary” i doceniam każdy dzień. Tak jak kiedyś powiedziałem w jednym z moich utworów: „W życiu jest kilka złych momentów, ale tych pięknych milion”. Uczę się cieszyć życiem i przekazuję pozytywną energię moim słuchaczom. W końcu Pan Bóg kazał się dzielić, jak mawia mój ośmioletni synek Tymon:)

– Twoich utworów można posłuchać na YouTubie, ale grasz również koncerty. Jak radzisz sobie na scenie? Czy możesz liczyć na wsparcie osób, które przygotowują całe zaplecze muzyczne?

– Kocham koncertować. Na scenie czuję się, jakbym przenosił się na inną planetę, do innego wymiaru. Nigdy nie odczuwałem tremy. Może jest mi łatwiej, bo nie widzę widowni? Tak na poważnie, to zawsze dobrze słyszę ludzi pod sceną. Dają mi oni dużo mocy i wiary w to, że moja przygoda z muzyką ma sens. Zawsze jest ze mną brat, na którego pomoc mogę liczyć w każdej sytuacji. Paradoksalnie, to on ma zawsze większą tremę niż ja. Kiedyś wyprowadzał mnie na scenę podczas koncertu w Warszawie. Pod sceną było kilkadziesiąt tysięcy ludzi, a na domiar złego, koncert był transmitowany na żywo w TV. Mój brat był wtedy w niemałych opałach, ale walczył z tremą jak lew.

– Na YouTubie Twój kanał muzyczny subskrybuje prawie 150 tysięcy użytkowników. Twoje konto na Facebooku obserwuje ponad 13 tysięcy osób. Zarówno w swojej twórczości muzycznej, jak i na portalach społecznościowych nie ukrywasz, że zdiagnozowano u Ciebie barwnikowe zwyrodnienie siatkówki, które powoduje stopniową utratę wzroku. Bardzo wielu ludzi nigdy nie słyszało o tej chorobie, nie wie, jak się objawia i jak można pomóc osobie nią dotkniętej. Może Twój kanał i Twoja popularność to dobra droga, by spróbować prowadzić takie akcje edukacyjne wśród swoich fanów?

– Muzyka dała mi schronienie przed chorobą, więc nie chcę zmieniać formy moich kanałów w jakieś centrum edukacji o zwyrodnieniu barwnikowym siatkówki. W dzisiejszych czasach każdy ma dostęp do Internetu i fachowych serwisów poświęconym temu tematowi. Istnieje również grupa na Facebooku, do której sam należę, a która integruje osoby dotknięte tą chorobą. Na dzień dzisiejszy jest ona nieuleczalna i jedyne, co możemy zrobić, to ją zaakceptować. Poprzez mój kanał pragnę obudzić w ludziach pasję, bo bez pasji człowiek staje się pusty i pozbawiony celu. Pragnę pokazać, że pomimo wad, możemy dosięgać marzeń i zmieniać otaczający nas świat. Moją misją jest nauczyć akceptacji osoby, które przestały w siebie wierzyć. Wiara jest jak lampka dla górnika… Kiedy lampka się wypali, wtedy droga znika. Chcę, by moja muzyka była światełkiem, które rozświetla drogę wszystkim zagubionym.

– A z jakimi postawami w społeczeństwie spotykasz się jako osoba niepełnosprawna wzrokowo?

– Nie zdążyłem jeszcze nauczyć się chodzenia o lasce. Póki co chodzę z laską, która ma na imię Ola i jest moją żoną:) Rzadko więc mam okazję eksponować publicznie moją niepełnosprawność. Myślę, że Polska to piękny kraj pełen dobrych ludzi. Mamy w sobie niesamowitą chęć pomagania. Często sam wspieram akcje charytatywne i czuję się wtedy przeszczęśliwy. Kiedyś wraz z moimi fanami zebraliśmy największą liczbę pieniędzy dla fundacji Music For Life. Pieniądze z tego projektu trafiły do dzieci z wadami słuchu. Całe to wydarzenie dało mi olbrzymiego kopa i wiary w sens tego, co robię.

– Prowadzisz serię muzyczną „Wyzwania MC Sobieskiego”, w której internauci stawiają Ci muzyczne wyzwania. To chyba skutecznie nakręca Cię do tworzenia kolejnych utworów, bo masz ich naprawdę bardzo dużo. Jednym słowem, jesteś płodnym artystą! Poza tym to ciekawy sposób interakcji z fanami.

– Tak jak powiedziałem wcześniej, ciągle bawię się muzyką. Poprzez muzyczne wyzwania postanowiłem zaprosić do tej zabawy innych. Chciałem również sprawdzić, gdzie leży kres moich możliwości i gdzie kończy się moja kreatywność. Podjąłem prawie 80 wyzwań, ale do tej pory nie ugiąłem kolan. Przy okazji tego pytania, chciałbym powiedzieć, że poprzez te wszystkie wyzwania również w dużym stopniu pragnę czegoś uczyć. Dla przykładu. Stworzyłem utwór, w który wplątałem najważniejsze wydarzenia historyczne naszego kraju. Do wydarzeń przypisałem także odpowiednie daty. „Historia Polski w muzycznej pigułce” okazała się świetnym narzędziem naukowym. Napisał do mnie nauczyciel historii z Warszawy, który oznajmił, że puszczał mój utwór swoim uczniom i poprawili oni oceny z jego przedmiotu. Było to bardzo miłe i motywujące do dalszej pracy.

– Jesteś fanem piłki nożnej. Kibicowałeś reprezentacji swoją muzyką – nagrałeś hymn dla naszych piłkarzy na Euro 2016. Spodziewałeś się takiej pozytywnej reakcji i podziękowania od Kamila Grosickiego?

– Tak, spodziewałem się. Tak na poważnie, to zawsze powtarzam, że w życiu spodziewam się najlepszego, ale jestem przygotowany na najgorsze. Tworząc piosenkę dla reprezentacji, miałem marzenie, aby dotarła ona do naszych piłkarzy. To jest najlepszy przykład na to, że marzenia się spełniają.

– Kibicujesz też innym sportowcom. Na przykład reprezentantom w goalballu. Ale Twoje przesłanie kierujesz do wszystkich w podobnej jak Twoja sytuacji. Zwłaszcza tych zmęczonych ciągłym zmaganiem z życiem, którego nie da się w całości albo w ogóle zobaczyć… Swoją postawą pokazujesz innym, że nie boisz się ciemności i kiedy nie da się oczami, trzeba patrzeć sercem. Skąd w Tobie tyle siły, żeby słowem zagrzewać innych do walki i dawać im swoją moc?

– Czerpię siłę od ludzi i otaczającego mnie świata. Życie może wyglądać naprawdę inaczej, gdy inaczej na nie spojrzymy. To brzmi strasznie banalnie, ale tak po prostu jest. Jeśli coś nas smuci, przygnębia i martwi, to schowajmy to na dno kufra z problemami i zakopmy w gruzach własnej świadomości.

Życie jest zbyt krótkie, aby patrzeć, jak ucieka nam przez palce. Ja naprawdę mam niewiele, ale to niewiele, co mam, w zupełności mi wystarcza, abym był szczęśliwy. Trzeba się nauczyć cieszyć z drobiazgów.

– Ponoć jesteś też świetnym kucharzem. Gotowanie to Twój sposób na odstresowanie czy jakaś forma wyrażenia siebie? W kuchni też potrzeba inwencji, to jakaś forma tworzenia, tylko dzieła kulinarne w przeciwieństwie do muzycznych są ulotne…

– Niekoniecznie ulotne… Smak i zapach rosołu mojej babci wciąż dobrze pamiętam, chociaż od jej śmierci minęło już kilkanaście lat.

Jeśli chodzi o moje gotowanie, to wydaje mi się, że to kolejna super moc, jaką otrzymałem wraz z chorobą oczu. Wzrok dostarcza nam ponad 90 procent informacji z otoczenia. Gdy jednak ten zmysł zostanie uszkodzony, musimy wyrównać tę wartość. Dlatego ludzie z dysfunkcją wzroku lepiej niż widzący posługują się słuchem, smakiem i węchem.

– Który utwór jest dla Ciebie najbardziej osobisty?

– Wydaje mi się, że jest to piosenka pt. „Człowiek, który nie widział gwiazd”. A dlaczego? Jeśli przesłuchacie, rozwiążecie zagadkę.

– Jakie jest Twoje największe marzenie?

– Aby mój synek wyrósł na dobrego człowieka. Bycie ojcem to najtrudniejsze wyzwanie, jakie postawiło przede mną życie.

– Dziękujemy za rozmowę.

Dorota Koprowska, Joanna Koprowska

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2018–2021 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.