Od początku istnienia świata żyły na nim osoby niepełnosprawne. Słów, jakimi określano takich ludzi na przestrzeni dziejów, jest mnóstwo. „Kaleka”, „nieszczęśliwy”, „ułomny”, „inwalida”, aż wreszcie najbardziej zdaje się neutralne „niepełnosprawny”, choć i to może się zmienić, właściwie już się zmienia, bo teraz lepiej mówić „osoba z niepełnosprawnością”. Dokonano podziału na różne dysfunkcje, uszeregowano stopnie, sklasyfikowano choroby i pogrupowano schorzenia. W miarę rozwoju cywilizacji z pomocą niepełnosprawnym przychodziły wynalazki i nowe technologie. Szeroko pojęta rehabilitacja sprawiła, że zaczęli czynnie uczestniczyć w życiu społeczeństwa. Podejmowali pracę, rozwijali z powodzeniem swoje artystyczne pasje i zaczęli rywalizować na polu sportowym.
Jakub Nowicki opowie nam o filozofii nieoderwanej od rzeczywistości, kościach mamuta, ramienionogach żyjących w sylurze oraz o tym, jak aktywność społeczna pomaga w niezależnym życiu.
Już jako dziecko nie wyobrażałam sobie życia bez książek. Zaczęło się, jak pewnie w większości przypadków, od bajek czytanych mi przez mamę i obie moje babcie. Opanowawszy sztukę samodzielnego czytania, zaczęłam eksperymentować z rozmaitymi gatunkami literackimi, począwszy od książek dla dzieci i młodzieży aż po literaturę obyczajową, przygodową oraz powieści fantasy. Wciąż jednak czegoś mi brakowało. Nie potrafiłam odnaleźć własnego miejsca w literackim labiryncie aż do chwili, gdy natrafiłam na pierwszy w życiu kryminał. Od tamtej pory powieści kryminalne stały się moją największą czytelniczą miłością. Opowiem Wam o niej…
Dawno temu, gdy pracowałem jeszcze na Niewidzialnej Wystawie, jeden z gości – podczas eksploracji pomieszczenia imitującego wnętrze domu – natrafił w ciemnościach na telewizor i spytał: „A po co niewidomemu telewizor?”. Myślę, że spora część naszego społeczeństwa nie zdaje sobie sprawy, że w domach osób niewidomych telewizor znaleźć jest nietrudno. Tacy ludzie kierują się stereotypowym rozumowaniem, że przecież telewizję się ogląda, więc korzystanie z odbiornika TV przez osobę z dysfunkcją wzroku jest nielogiczne i bezsensowne. Idąc tym tropem, to nie powinniśmy mieć w mieszkaniu żarówek, bo i po co? Nie chcę jednak pisać tu o wyposażeniu mieszkań, a o emitowanym w Telewizji Polskiej serialu „Barwy szczęścia”, który to spotkał się ostatnimi czasy z krytyką na facebookowej grupie zrzeszającej niewidomych i niedowidzących internautów.
Patrzę z czułością na śpiącego, nastoletniego już syna i cieszę się, że ma taki spokojny, głęboki sen. Uświadamiam sobie, że mimo różnych kłopotów, z jakimi musiał się zmierzyć jako przedszkolak, a potem uczeń szkoły podstawowej, miał naprawdę szczęśliwe dzieciństwo. Wiem, że dla wielu ludzi to luksus. Wracam myślami do przeczytanej niedawno książki, przed oczami mam przerażające obrazy, które – wiem to na pewno – wryły mi się w pamięć już na zawsze i będą wracać w najmniej spodziewanych momentach.