Niewidzialna Wystawa to pierwszy w Polsce projekt, w którym osoby niewidome i niedowidzące zapraszają pełnosprawnych zwiedzających do doświadczenia świata ze swojej perspektywy. Inicjatywa ta odniosła duży sukces. Mimo że przez pandemię borykała się z trudnościami, to jednak je przetrwała, a w grudniu 2021 roku świętowała swoje dziesięciolecie. Specjalnie dla czytelników Tyfloserwisu Małgorzata Szumowska, dyrektor generalna Niewidzialnej Wystawy, opowiada o funkcjonowaniu tego projektu, pandemicznych problemach, odczarowywaniu wizerunku osób niewidomych i wielu innych ciekawych kwestiach.
Właściwie sam nie wiem do końca, dlaczego to piszę. Ale wydaje mi się, że warto dzielić się własnymi doświadczeniami. Z jednej strony po to, by ci, których to nigdy nie dotknie, mogli zrozumieć, a z drugiej – by ci, którzy borykają się z podobnymi problemami, wiedzieli, że nie są sami i to nie wstyd przyznać się do słabości. Do tego, że czasem człowiekowi brakuje sił. Że są dni, w których dusza boli od dźwigania tego bądź co bądź ciężaru. Że bywają momenty, w których ma się dość wszystkiego: ciągłej walki z przeciwnościami, nieustannego lęku, znoszenia upokorzeń ze strony innych ludzi. Czasem tłumaczę się sam przed sobą, że takie wydarzenia jak Międzynarodowy Dzień Białej Laski czy 29. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy to doskonały czas, żeby w kilku słowach opisać proces, jaki zachodzi, gdy stopniowo i nieuchronnie traci się zdolność widzenia. Jednak po dłuższym zastanowieniu przyznaję, że każdy z wyżej wymienionych powodów jest nie bez znaczenia, ale przeważa nad nimi wszystkimi chęć poradzenia sobie samemu z utratą wzroku, a możliwość dzielenia się własnymi doświadczeniami i frustracjami w różnorakich artykułach, wywiadach czy w mediach społecznościowych jest swego rodzaju terapią dla mnie. Możliwością wygadania się komuś, wyrzucenia z siebie tego wszystkiego, co mnie trapi, co leży mi na wątrobie.
Od początku istnienia świata żyły na nim osoby niepełnosprawne. Słów, jakimi określano takich ludzi na przestrzeni dziejów, jest mnóstwo. „Kaleka”, „nieszczęśliwy”, „ułomny”, „inwalida”, aż wreszcie najbardziej zdaje się neutralne „niepełnosprawny”, choć i to może się zmienić, właściwie już się zmienia, bo teraz lepiej mówić „osoba z niepełnosprawnością”. Dokonano podziału na różne dysfunkcje, uszeregowano stopnie, sklasyfikowano choroby i pogrupowano schorzenia. W miarę rozwoju cywilizacji z pomocą niepełnosprawnym przychodziły wynalazki i nowe technologie. Szeroko pojęta rehabilitacja sprawiła, że zaczęli czynnie uczestniczyć w życiu społeczeństwa. Podejmowali pracę, rozwijali z powodzeniem swoje artystyczne pasje i zaczęli rywalizować na polu sportowym.
Alexander Biełousow, dyrektor Charkowskiego Specjalnego Szkolno-Wychowawczego Kompleksu im. Władimira Korolenki, opublikował w internecie film, na którym widać zniszczony przez bomby budynek szkoły. – Niewidome dzieci, które w życiu nie widziały słońca, tutaj przeżyły całe swoje życie, tutaj zdobyły wykształcenie i tutaj próbowały przeżyć, zostały bez niczego. Szumowiny, pozwolilibyście inwalidom przeżyć – słychać na nagraniu ostre słowa dyrektora.
W ubiegłym roku przy okazji Międzynarodowego Dnia Osób Niepełnosprawnych na internetowych portalach pojawiło się sporo artykułów dotyczących niepełnosprawności. Trochę z ciekawości, a trochę z obowiązku przejrzałem niektóre, ale ich treść już uleciała z mojej pamięci. Zapamiętałem za to coś innego. Otóż w samych artykułach pojawiały się linki do innych publikacji o podobnej tematyce. Nieco zdziwiony skonstatowałem, że spora liczba tych odnośników dotyczyła szeroko rozumianej tematyki seksualnej w kontekście niepełnosprawności. Zaintrygowany poszperałem tu i tam, a efektem moich poszukiwań było stwierdzenie, że seks osób niepełnosprawnych wzbudza ciekawość wśród społeczeństwa. Świadczy o tym nie tylko spora liczba artykułów na ten temat, ale także ilość wyświetleń filmów na YouTubie czy TikToku przedstawiających mniej lub bardziej wprost to zagadnienie.