Treść strony
Bankowość dostępna - Radosław Nowicki
Przeciętny Polak nie wyobraża już sobie życia bez konta w banku. Masowo rodacy korzystają już z bankowości internetowej i mobilnej, mając swoje finanse pod większą kontrolą. Trendy bankowe wciąż się zmieniają, a wszystko zmierza w stronę jeszcze większej „wirtualizacji”. Czy to korzystna zmiana dla osób niewidomych? Jak one odnajdują się w meandrach bankowych i czy funkcjonalność produktów idzie w parze z ich dostępnością?
Z roku na rok zmniejsza się liczba banków dostępnych w Polsce. Jednak wchłonięcie takich podmiotów jak Nordea Bank, Eurobank, Deutsche Bank czy Raiffeisen Polbank nie zachwiało jeszcze bankowością w naszym kraju. Ostatnio pojawiła się informacja o tym, że przestanie istnieć T-Mobile Usługi Bankowe, a jego klienci pod koniec listopada mają trafić pod skrzydła Alior Banku. Od pewnego czasu głośno jest także o kłopotach stajni bankowej Leszka Czarneckiego. Getin Bank oraz Idea Bank często są pod kreską, ale na razie jakoś trzymają się na powierzchni. Z rynku nie zniknął też mBank, o czym spekulowano kilka miesięcy temu, a wciąż mocną pozycję mają między innymi PKO BP, Pekao S.A., BNP Paribas, Santander Bank, Millennium Bank czy Citi Bank. To wszystko sprawia, że klienci w Polsce wciąż mogą mieć problem z wybraniem optymalnego dla siebie rozwiązania, tym bardziej że każdy ma inne potrzeby. Jedni skupiają się na bezpłatności rachunku bankowego, dla innych kluczową opcją są darmowe wypłaty z bankomatów, a jeszcze inni zwracają uwagę na atrakcyjną propozycję kredytową lub oszczędnościową. Z punktu widzenia niewidomego lub niedowidzącego klienta istotna jest nie tylko korzystna oferta danego banku, ale również, a może przede wszystkim – dostępność jego usług mobilnych oraz internetowych. Słowem, chodzi o to, aby funkcjonalność banków szła w parze z dostępnością do ich usług, co na szczęście zdarza się coraz częściej.
Postęp czasu
Nowoczesne technologie dają ogromne możliwości do rozwoju całego sektora bankowego. Jeszcze kilkanaście lat temu nieliczni Polacy posiadali konta w bankach, a jeśli już się na nie decydowali, to i tak z wielu usług korzystali w placówkach. Dopiero z czasem na popularności zaczęła zyskiwać internetowa dostępność do kont. W serwisach elektronicznych banków można było robić coraz więcej operacji – od przelewów, przez sprawdzanie stanu konta, aż po wnioskowanie o inne produkty. W wielu bankach wiązało się to jednak z dodatkowymi kosztami lub utrudnieniami. Wszystko dlatego, że przykładowo za przelewy internetowe trzeba było płacić. Pamiętam jeszcze czasy, w których za taką operację pobierano od 0,20 do 0,80 zł w zależności od banku. Kłopotem były też karty z kodami-zdrapkami, przy których pomocy potwierdzało się wykonanie przelewu. Niemniej jednak z czasem wszystko zaczęło się zmieniać. Duża konkurencyjność na rynku sprawiła, że banki w walce o klientów zaczęły wprowadzać darmowe przelewy internetowe, a nawet konta za 0 zł. Z kolei unijne przepisy spowodowały, że wycofano się z kłopotliwych kodów-zdrapek, a do uwierzytelnienia transakcji obecnie używa się najczęściej kodów przesyłanych w wiadomości SMS lub potwierdzenia operacji w aplikacji mobilnej. Bez wątpienia przeciętny Kowalski nie wyobraża sobie już życia bez konta bankowego, bowiem znacząco ułatwia ono funkcjonowanie w coraz bardziej elektronicznym świecie. Potwierdzają to liczby, bowiem z raportów PRNews.pl wynika, że w połowie obecnego roku w Polsce banki prowadziły aż 33,8 milionów kont (najwięcej PKO BP, Pekao S.A. i mBank – łącznie 16,2 miliona).
Konto pod ręką
Rozwój technologii sprawił, że w obecnych czasach każdy Polak może mieć swoje konto w zasięgu ręki. Takie możliwości daje mu nie tylko Internet, ale również aplikacje mobilne banków. Coraz lepsze telefony powodują, że rodacy z obu tych form korzystają coraz częściej. Potwierdzają to dane, z których wynika, że z bankowości internetowej korzysta już ponad 18 milionów Polaków, co stanowi prawie połowę społeczeństwa. Jednak coraz większą popularnością cieszy się także bankowość mobilna, która w ostatnich latach rozwija się coraz prężniej. Liczba jej klientów przekroczyła 15 milionów, a jedynie z takiej formy bankowości korzysta już ponad 7 milionów rodaków. Wraz z rozwojem kanałów elektronicznych topnieje za to zatrudnienie w bankach oraz spada liczba ich placówek. W połowie obecnego roku wynosiła ona około 5,8 tysiąca, a pracowało w nich około 155 tysięcy ludzi.
Na szczęście coraz więcej banków pamięta o niewidomych i niedowidzących klientach, dostosowując do ich potrzeb zarówno serwisy internetowe, jak i aplikacje mobilne. Niemniej jednak każda kolejna aktualizacja wciąż wiąże się z niepewnością. Zawsze bowiem lepsze jest wrogiem dobrego, a przy nowej wersji serwisu czy aplikacji mogą pojawić się chociażby niezaetykietowane przyciski, kłopotliwa szata graficzna czy problemy z poszczególnymi opcjami w danym banku, które nie będą dostępne dla czytników ekranowych, z których korzystają niewidomi użytkownicy.
Oszczędzanie a zadłużanie
Ta pierwsza opcja w obecnych czasach nie jest zbyt opłacalna, jeśli chcemy nasze zaskórniaki trzymać w banku. Rekordowo niskie stopy procentowe spowodowały, że wszystkie banki ochoczo ścięły oprocentowanie kont oszczędnościowych oraz lokat praktycznie do zera. Ba, są już nawet takie, które w tabelach opłat podają ujemne oprocentowanie depozytów. W większości banków oprocentowanie szoruje po dnie, choć są jeszcze takie, w których można uzyskać 1% na pewien okres (np. Getin Bank). Jeszcze kilka miesięcy temu takie oprocentowanie budziło uśmiech, bowiem były banki, które oferowały ponad 3%, a kilka lat temu codziennością było oprocentowanie nawet na poziomie 5 czy 6%. Obecnie o takich stawkach można jedynie pomarzyć. A szkoda, bo wysoka inflacja w Polsce spowodowała, że kiedy przechowujemy pieniądze na kontach oszczędnościowych lub na lokatach, realnie spada ich wartość. Dlatego warto zastanowić się nad tym, czy opłaca się trzymanie większej liczby gotówki w bankach, czy jednak lepiej zainwestować ją w inny sposób. Mam jednak wrażenie, że gros niewidomych nie będzie miało takiego dylematu. Wszak nie jesteśmy zaliczani do bogatej grupy społecznej. Zazwyczaj utrzymujemy się z rent, a jeśli pracujemy, to w większości za najniższą krajową. Jednak nawet w takiej sytuacji warto pracować nad swoimi umiejętnościami racjonalnego zarządzania własnymi środkami i odkładać co miesiąc choćby niewielkie kwoty na czarną godzinę albo jak kto woli – na niespodziewane wydatki. Wszak w podbramkowej sytuacji lepiej wykorzystać zaskórniaki niż zadłużać się w banku, który za pożyczkę naliczy sobie dodatkowe opłaty. Choć nie dzieje się tak zawsze. Coraz częściej bowiem sklepy oferują raty 0%. Ciekawą dla nich alternatywą są karty kredytowe, po które Polacy sięgają coraz chętniej. Z danych wynika, że w połowie 2020 roku z takiej formy ratowania budżetu korzystało 6,1 miliona rodaków. Jest to o tyle dobra opcja pożyczania od banków pieniędzy, że przy sumienności i znajomości swoich możliwości finansowych można spłacać zadłużenie w okresie bezodsetkowym, nie ponosząc przy tym żadnych dodatkowych kosztów. Słowem, spłacać tyle pieniędzy, ile realnie wydało się z karty kredytowej. Sam jakiś czas temu podchodziłem do tego rozwiązania z dużą ostrożnością i nieufnością, ale przekonałem się do niego. Obecnie już wiem, że karty kredytowe mogą ułatwić życie, a także pomóc w systematycznym dbaniu o swoje finanse czy nauczyć racjonalnego wydawania pieniędzy i robienia zakupów.
Funkcjonalność i dostępność
Ilu klientów, tyle potrzeb – zgodnie z tym sloganem banki mają różną ofertę. Jedne stawiają na darmowe konta, inne na nieograniczoną liczbę bezpłatnych wypłat z bankomatów, a jeszcze inne kuszą ciekawą ofertą kredytową. Funkcjonalność jest niezwykle ważną cechą, ale z punktu widzenia osoby niewidomej musi ona iść w parze z dostępnością. Stąd też przy wyborze konta mają one znacznie twardszy orzech do zgryzienia niż przeciętny Kowalski. Są tacy, którzy nawet są w stanie przełknąć dodatkowe opłaty, byle tylko nie mieć problemów z dostępnością do konta przez Internet lub telefon. Stąd też latami tkwią przy jednym banku, mimo że oferta dynamicznie się zmienia. Moja postawa była podobna do czasu, kiedy zacząłem się interesować bankowością. Wraz ze wzrostem świadomości ekonomicznej zaczęły zmieniać się moje przyzwyczajenia. Przez ostatnie lata przetestowałem kilkanaście banków. Nie przywiązywałem się na dłużej do żadnego z nich. Chodziło mi głównie o unikanie jakichkolwiek opłat, zbieranie maksymalnych zysków z promocji oraz sprawdzanie możliwości dostępnościowych poszczególnych banków. Praktycznie we wszystkich były pozytywne zaskoczenia i niemiłe rozczarowania, ale uważam, że całkiem dostępne dla niewidomych są między innymi: ING Bank Śląski, BNP Paribas, Millennium czy Santander Bank.
Technologia też na minus
Nie wszystko złoto, co się świeci, i niestety nie każda nowinka technologiczna jest przyjazna dla osób niewidomych. Problemem dla naszej grupy może być chociażby korzystanie z bankomatów. Wiele z nich wciąż nie jest udźwiękowionych, a jak już się takie znajdą, to zdarza się, że przy ulicznym zgiełku i hałasie i tak trudno z nich skorzystać i cokolwiek zrozumieć z komunikatów. Kolejnym problemem mogą stać się terminale dotykowe. Wprawdzie zwiększono do 100 zł limit płatności bez konieczności wpisania pinu, ale często robi się większe zakupy, a więc trzeba z niego skorzystać. Przy zetknięciu z terminalem bez tradycyjnych przycisków może pojawić się niemiła niespodzianka. Mam wrażenie, że czasami pęd za nowinkami technologicznymi jest tak duży, że zapomina się o pewnych grupach społecznych. Nie mam na myśli tylko niewidomych, ale także osoby starsze, które mają problem z odnalezieniem się w często zmieniającej się technologicznej rzeczywistości.
Wirtualny pieniądz elementem przyszłości
Bankowość na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat bardzo mocno ewoluowała. Odchodzi się od obsługi w placówkach, do której nawet zniechęcają same banki, wprowadzając chociażby wysokie opłaty za przelewy oraz wypłaty środków dokonywane w oddziałach bankowych. Coraz więcej spraw można załatwić samodzielnie. Co ciekawe, w coraz większej liczbie banków można już nawet zakładać konta lub otwierać karty kredytowe bez wychodzenia z domu i nawet bez kontaktu z kurierem. Wszystko odbywa się internetowo, ale z moich doświadczeń wynika, że taki proces nie zawsze jest jeszcze w pełni dostępny dla osoby niewidomej, tym bardziej gdy w grę wchodzi fotografowanie swojej twarzy lub własnego dowodu osobistego.
Przy robieniu zakupów nie trzeba mieć już także karty płatniczej przy sobie. Prostokątny plastik może spoczywać w domu w portfelu, a płatności można dokonać przy pomocy Apple Pay lub Google Pay telefonem, a nawet zegarkiem.
Pewnie za kolejne dziesięć lat bankowość w Polsce będzie wyglądała zupełnie inaczej. Obecnie trudno przewidzieć jak. Może normą będzie posiadanie kilku kont w różnych bankach z dostępem do nich w jednym z nich, co już powoli się dzieje. Niezależnie od kierunku zmian najważniejsze jest to, aby banki nie zapominały o klientach niepełnosprawnych, w tym niewidomych, dostosowując do ich potrzeb wszelkie swoje usługi. W ten sposób wilk będzie syty, a owca cała – banki będą budowały sobie korzystne statystyki i zarabiały, a niewidomi będą zadowoleni, że są traktowani na równi z innymi grupami społecznymi.
Radosław Nowicki
Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników
Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2018–2021 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.
Dodano: 27-11-2020 18:52:57