Treść strony
Wywiad z Petrosem Psyllosem - Dorota Koprowska
Na początku chciałabym Panu pogratulować sukcesów. Lista Pańskich dotychczasowych osiągnięć jest imponująca. Z jakiego wynalazku jest Pan najbardziej dumny?
Bardzo dziękuję. Każdy wynalazek jest mi bardzo bliski, ale chyba najbardziej jestem dumny z ostatniego, czyli z tzw. sztucznego oka – w nomenklaturze technicznej – systemu wizyjnego, opisującego świat przed osobą niewidomą przy pomocy audiodeskrypcji i muzykodeskrypcji. Wykorzystałem tam sztuczne sieci neuronowe, czasami nazywane sztucznym mózgiem, którymi zajmuję się na co dzień.
Obecnie współpracuje Pan z Fundacją „Autodeskrypcja” w Białymstoku. Ma Pan stały kontakt ze środowiskiem osób niewidomych, stara się jak najlepiej poznać problemy, wczuć w ich sytuację. Kiedy po raz pierwszy miał Pan styczność z osobami niewidomymi i jak to się stało, że uznał Pan, że jeśli chodzi o pomoc technologiczną, to skierowana właśnie do nich, to duże pole do popisu?
Wszystko zaczęło się ponad trzy lata temu. Byłem w 3 klasie technikum i skonstruowałem mówiącą rękawicę – takie urządzenie, które zakłada się na rękę, a ono rozpoznaje różne gesty wykonywane w powietrzu. Gdy wygrałem w ogólnopolskiej olimpiadzie dla młodych innowatorów, skontaktował się ze mną Pan Tomasz Strzymiński, prezes Fundacji Audiodeskrypcja, w celu nawiązaniu współpracy. Po wielu spotkaniach dowiedziałem się, jakie problemy mają osoby niewidome. Doszedłem do wniosku, że to, nad czym pracowałem, czyli nad sztuczną inteligencją, może być wykorzystane w zakresie opisywania przestrzeni przed osobą niewidomą. Jako że nie lubię robić wynalazków do szuflady, postanowiłem rozwiązać problem praktyczny i przystosować sztuczną inteligencję do wspomagania orientacji osób niewidomych.
Czy MATIA to urządzenie również dla osób słabowidzących, np. z ograniczonym obwodowym czy uszkodzonym centralnym polem widzenia? Jeśli nie, czy zastanawiał się Pan już nad tym takim urządzeniem, które mogłoby ułatwić życie tym osobom?
Tak, MATIA może być używania również przez osoby słabowidzące. Nie tylko do orientacji, ale również do czytania książek, ulotek lub informacji o produktach.
Od kilku lat udoskonalane jest inne urządzenie dla niewidomych, bioniczne oko. Na co dzień interesuje się Pan kwestiami przetwarzania obrazu i sztuczną inteligencją, czy kiedykolwiek myślał Pan o tym, aby pracować nad bionicznym okiem?
Słyszałem o tym projekcie. Jest fascynujący, ponieważ jego zastosowanie sprawi, że nie będziemy potrzebowali całej masy drobiazgów, załatwiających wyłącznie cząstkowe problemy codzienności osób niewidomych. Jak to działa jest na razie tajemnicą, nie wiem, czy moje umiejętności pozwoliłyby pracować nad tym projektem. Wymaga bowiem nie tylko informatycznego podejścia, ale również ściśle biologicznego, medycznego. Zapewne sukces w projekcie jest uzależniony od interdyscyplinarnej drużyny pracującej nad projektem. Jedna osoba miałaby niemałe trudności, przy ogromie różnorodnej wiedzy, w połączeniu wszystkich elementów. Tak poniekąd działa współczesna nauka – nie ma ludzi renesansu, ludzi od wszystkiego, klucz tkwi w wąskich kompetencjach. Kiedy je połączymy, zbudujemy most między poszczególnymi dziedzinami, możemy góry przenosić.
20 października 2016 roku wziął Pan udział w Międzynarodowym Dniu Osób Niewidomych w pałacu prezydenckim. Jaka była reakcja Prezydenta Andrzeja Dudy na zaprezentowane przez Pana urządzenie MATIA?
Widziałem, że Pan Prezydent był zainteresowany moimi pracami, niekonwencjonalnym podejściem do tematu i zastosowaniem nowoczesnej techniki w niwelowaniu skutków niewidzenia. Była to niewątpliwie niesamowita okazja, aby zaprezentować urządzenie przed szerszym gronem. Miałem na to 10 minut. Skonsultowałem urządzenie z osobami niewidomymi obecnymi na sali, a także porozmawiałem m.in. z prezesem PEFRON-u. Dowiedziałem się bardzo dużo na temat najnowszych osiągnięć w zakresie pomocy osobom niewidomym i od tamtej pory zdążyłem obalić kilka własnych założeń, nieodzwierciedlających stanu faktycznego problemu. W zasadniczych kwestiach urządzenie spisuje się prawidłowo, jednak haczyk tkwi w szczegółach, o których dowiedziałem się podczas tych spotkań. Dlatego MATIA nie jest jeszcze w sprzedaży, wymaga wielu badań, zwiększenia szybkości działania, bezawaryjności. Czekam dodatkowo na dostateczny rozwój technologii mobilnych, bo współczesne smartfony mają trudność z obsłużeniem skomplikowanej sztucznej inteligencji, a akumulatory szybko rozładowują się przy pełnym obciążeniu procesora. Dlatego na początku będę komercjalizował coś innego, mianowicie sygnet elektroniczny. Może uda się tam umieścić niektóre funkcje z MATII nieobciążające zbytnio telefonu. A MATIĘ w najbliższym czasie będę nadal rozwijał na gruncie naukowym.
Powiedział Pan w jednym z wywiadów, że chciał Pan w sposób pozytywny wykorzystać wiedzę, tak by służyć człowiekowi. Skąd w ogóle wziął się u Pana pomysł, żeby wynalazki były pomocne właśnie osobom niepełnosprawnym? To świadczy o dużej wrażliwości…
Wynika to z chęci syntezowania nauk technicznych z naukami humanistycznymi. Technika, przynajmniej w mojej ocenie, powinna znosić różne bariery człowieka, być rozszerzeniem możliwości ciała. Mówimy tutaj o różnych protezach, przykładowo, gdy ktoś ma słabą pamięć – robimy sztuczną, wspomagającą tą naturalną. Podobnie, gdy w człowieku goszczą inne negatywne pierwiastki, niwelujemy je przy pomocy nowoczesnych metod technicznych – maszyn liczących.
Na razie tworzy Pan urządzenia głównie z myślą o niewidomych. Planuje Pan wynalazki dedykowane innym grupom osób niepełnosprawnych?
Już takie wynalazki posiadam. Pół roku temu wykonałem syntezator elektronicznie generowanej mowy. Działa niczym syntezator znanego naukowca Stephena Hawkinga i jest przy tym kilkanaście razy tańszy. Bardzo się cieszę, że jest już faktycznie używany w ośrodku w Białymstoku, w którym przebywają osoby z zanikiem mięśni, niemogące mówić. Zwykły tablet wystarczy, aby tę zdolność przywrócić. Trwa to może dłużej, bo wykorzystujemy fizyczną klawiaturę, ale niewykluczone, że kiedyś będzie się dało skonstruować specjalne układy wszczepiane do mózgu, pełniące rolę generatorów mowy.
Swoimi wynalazkami, mimo że nie są jeszcze skomercjalizowane, daje Pan nadzieję osobom niewidomym na poprawę ich jakości życia, wręcz rewolucję. To duża odpowiedzialność, bo osoby, które o Panu już wiedzą, na pewno będą bardzo liczyły na Pana…
Jestem tego świadomy, dlatego staram się nie rzucać słów na wiatr. To, co zapowiadałem, czyli komercjalizację urządzeń i wprowadzenie na rynek, uskuteczniam już od prawie miesiąca, ponieważ pojawiła się ku temu okazja. Kiedyś miałem problem z uzyskaniem pieniędzy od inwestorów, bo padały niezbyt intratne propozycje z ich strony. Sytuacja jednak się zmieniła, pojawił się program Hub of Talents w naszym parku technologicznym. Razem z moim opiekunem naukowym, Panem dr. Jerzym Sienkiewiczem, jak również Politechniką Białostocką, założyliśmy spółkę z o.o. i otrzymaliśmy dotację na badania i wprowadzenie na rynek urządzenia, od którego zaczniemy biznesową przygodę. Wystartujemy od sygnetu dla osób niewidomych. Chodzi o wirtualny pierścionek działający niczym kreda, którą piszemy na lekcjach w szkole. To, co wirtualnie zapiszemy, tłumaczone jest na język zrozumiały przez smartfony, tablety czy też komputery. Przy pomocy elektronicznego pierścienia, wykonując różne gesty, można zdalnie sterować aplikacjami uruchomionymi na tych urządzeniach. Pierścień ułatwi życie osobom niewidomym – od teraz nie będą musiały „wyciągać” telefonu komórkowego z kieszeni, co zmniejszy prawdopodobieństwo kradzieży. Mam nadzieję, że współpraca z Microsoftem umożliwi nam dostęp do najnowszych komponentów elektronicznych i być może uda się dodatkowo „włożyć” do sygnetu funkcje z MATII, czyli rozpoznawanie otoczenia. Zobaczymy, jest to na pewno długi proces, ale będziemy się starali zrobić to jak najszybciej – już nie w pojedynkę, ale w drużynie. A w tym czasie, gdy sygnet będzie komercjalizowany, będę kontynuował prace naukowe nad MATIĄ.
Czy projektując wynalazki, ulepszając je, czuje Pan coś w rodzaju misji? Ma Pan przecież na pewno cały czas świadomość, jak wiele mogą zmienić one w życiu osób, które nie mogą w pełni lub w ogóle korzystać ze zmysłu wzroku.
Nie wiem, jak to określić, chciałbym uniknąć zbyt podniosłych deklaracji. Robię po prostu to, co lubię, a techniczne wsparcie człowieka sprawia mi przyjemność. Wolałbym uniknąć definiowania, czym to jest. Mam nadzieję, że dołożę przynajmniej cegiełkę do skonstruowania całościowego systemu, ułatwiającego życie ludziom niewidomym czy też z demencją.
Czy ma Pan pomysł na wynalazek, który obecnie wydaje się być zupełnie abstrakcyjny, naprawdę trudny dla wyobrażenia sobie ze względu na jego wykonanie, ale chciałby Pan czymś takim zrewolucjonizować życie osób niepełnosprawnych?
Chodzi mi po głowie pomysł wykorzystania sztucznej inteligencji, tej samej, która powstała na potrzeby MATII, do kompleksowej obsługi osób z demencją i chorobą Alzheimera. Zalążek już jest, ale jeszcze będę musiał wiele razy łamać sobie głowę, zanim dojdę do autonomicznego robota-opiekuna. Na pewno nie zrobię tego w pojedynkę, jak to robiłem do tej pory, potrzebni są dobrzy mechanicy, fizycy, etc. Ale to temat na kolejne lata.
Urodził się Pan na położonej na Morzu Egejskim wyspie Chios, skąd pochodzi również Homer. Występuje Pan na wielu targach, gdzie prezentuje Pan swoje urządzenia. Oceniającym podoba się również sposób, w jaki Pan dokonuje prezentacji, a zwłaszcza luz. A jak Pan czuje na scenie podczas takich prezentacji?
Kiedyś prezentacje sprawiały mi niewyobrażalnie więcej trudności. Na szczęcie zasięgnąłem pomocy wujka, który jest zawodowym aktorem. Nauczył mnie podstawowych technik podczas prezentacji – w istocie bardzo ważnej rzeczy, chociażby na spotkaniach z inwestorami. Jak dobrze nie zaprezentuje się pomysłu, są nikłe szanse, że biznesmeni wyłożą potrzebne pieniądze. Staram się podchodzić do tego – jak Pani wspomniała – na luzie, bo nie ma, co się stresować. Przecież nic złego się nie stanie, w najgorszym przypadku audytorium będzie znudzone, nikt z tego powodu mnie nie zabije. Są zresztą milion razy ważniejsze rzeczy w życiu niż wspomniane prezentacje. Ta świadomość pozwala mi zachować potrzebny dystans.
Co sprawia Panu największą satysfakcję w byciu wynalazcą? Co nakręca do działania? Czy właśnie ta społeczna użyteczność Pana wynalazków?
Wynalazki, szerzej nauka, pozwala na uzyskanie odpowiedzi na wiele pytań. Dużą przyjemność sprawia mi bez wątpienia odkrywanie czegoś, do czego nikt nigdy wcześniej nie zajrzał. Odkrycia generują wynalazki, te natomiast mogą zmienić życie ludzi na lepsze, zaspokoić ich potrzeby – i takie powinno być ich przeznaczenie.
Z pewnością usłyszymy o Panu wiele razy. Jakie jest Pana największe marzenie?
Marzeń mam sporo, ale największego nie potrafię powiedzieć. Codziennie przychodzą nowe, a stare odchodzą. Coś, co dzisiaj jest największym marzeniem, jutro już nie będzie. Nie mam pojęcia, dlaczego tak działa mój mózg…
Dziękuję za rozmowę, życzę Panu kolejnych sukcesów!
Dorota Koprowska
Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu licznikówDodano: 28-11-2017 13:38:42