Treść strony

 

Wycieczka na Podlasie - Supraśl i Kruszyniany - Renata Nowacka-Pyrlik

Pisząc o Białymstoku, miejscu urodzenia Ludwika Zamenhofa, i przybliżając kilka ciekawych miejsc, jakie odwiedziliśmy w tym mieście podczas warsztatów zorganizowanych przez Fundację Wspierania Rozwoju Osób Niepełnosprawnych „Radius”, chciałam początkowo na tym poprzestać. Kiedy jednak tekst był gotowy, doszłam do wniosku, że obraz Podlasia jako miejsca wielu kultur jest niepełny, ponieważ pozostałe odwiedzone przez nas miejscowości – Supraśl i Kruszyniany – są również bardzo interesujące. Zachęcam więc także do odwiedzenia tych miejsc.

Zacznę od Supraśla. Jest to miejscowość położona nad rzeką o tej samej nazwie, należy do aglomeracji białostockiej i podobnie jak Białystok sąsiaduje z Puszczą Knyszyńską. Stałych mieszkańców ma niewielu (zaledwie około 4,5 tysiąca), ale ponieważ od początku swego istnienia słynie z Monastyru, w którym znajduje się ikona Matki Boskiej Supraskiej (za jej przyczyną dokonały się ponoć liczne uzdrowienia; świadectwem są wota wiszące obok cudownego obrazu), to miasto odwiedzane jest przez znaczącą liczbę pielgrzymów i turystów.

Pomimo wciąż skromnej bazy sanatoryjnej, do Supraśla przyjeżdża coraz liczniejsza rzesza kuracjuszy. Miasto uzyskało bowiem w 2001 roku status uzdrowiska. Jego atutem jest czyste, nie skażone przemysłem powietrze, bogate złoża borowinowe oraz korzystny mikroklimat. Inną grupę przyjezdnych stanowią wczasowicze, zbieracze grzybów oraz lubiący wędrówki po lasach i bezdrożach.

Historia tego miasta jest bardzo interesująca, ale jednocześnie mocno skomplikowana. Wspomnę tylko, że wszystko tak naprawdę zaczęło się w 1501 roku, kiedy zaczął powstawać w tym miejscu prawosławny monastyr.

Legenda głosi, że mnisi z Gródka puścili rzeką Supraślą krzyż, modląc się do Opatrzności Bożej, by zatrzymała go w miejscu, które będzie najbardziej nadawało się na postawienie klasztoru. Jak się należy domyślać, krzyż zatrzymał się w miejscu obecnego miasta Supraśl (kiedyś było to uroczysko Suchy Hrud, położone z dala od zamku w Gródku i ludzkiego zgiełku, które nie sprzyjały kontemplacji i skupieniu). W dzisiejszych czasach na pamiątkę tego zdarzenia Bractwo Cerkiewne Świętego Mikołaja i Parafia Prawosławna z Gródka organizują coroczną pielgrzymkę kajakową rzeką Supraślą.

Nasza grupa rozpoczęła zwiedzanie Supraśla od Muzeum Ikon.

Zostało ono utworzone stosunkowo niedawno, na terenie XVII-wiecznego, niegdyś Pałacu Archimandrytów, znajdującego się na terenie monastyru (będącego wcześniej – jak cały klasztor – po wielu dziejowych zawieruchach, w bardzo złym stanie technicznym). Muzeum powstało na mocy porozumienia podpisanego w 1999 roku pomiędzy Muzeum Podlaskim a prawosławną diecezją białostocko-gdańską. Koszty tego przedsięwzięcia były ogromne, ale dzięki zebranym środkom (pochodzącymi m.in od Generalnego Konserwatora Zabytków) możemy dziś podziwiać zarówno stylizację przeznaczonych na ten cel dziewięciu sali (kiedyś były w tym miejscu pomieszczenia kuchenne), jak i pięknie wyeksponowane ikony. W większości są one pochodzenia rosyjskiego z XVIII i XIX wieku. Są też ikony współczesne (np. znajdujące się na wystawie czasowej, wykonane przez znanego, niedawno zmarłego artystę z Krakowa – Jerzego Nowosielskiego).

Już w pierwszej sali można było poczuć magię tego miejsca. Z głośników dochodziły śpiewy cerkiewnych mnichów a światło powoli rozświetlało kolejno wydobywające się z mroku obrazy, tworząc przy tym niesamowity i podniosły nastrój. Znaleźliśmy się bowiem w miejscu imitującym rzymskie katakumby, w których spotykali się pierwsi chrześcijanie. Właśnie w katakumbach powstawały przed wiekami pierwsze malowidła o tematyce religijnej, stamtąd też wywodzą się ikony.

Ikony się pisze (nie maluje); jest dużo zasad, które ułatwiają zrozumienie tego, co piszący ikonę chciał przez nią pokazać. Przede wszystkim nie przedstawiają one świata rzeczywistego, a postaci widoczne na nich są dość odrealnione. Często postaci te mają zbyt smukłe, wydłużone sylwetki, natomiast wyeksponowane części ich ciał coś symbolizują, na przykład, wysokie czoło oznacza mądrość bożą, długi, wąski nos jest oznaką szlachetności, małe wąskie usta to znak oderwania od zmysłowości i ziemskich pokus. Ogromne oczy wskazują na to, że święty przedstawiony na ikonie dostrzega więcej niż „zwykły śmiertelnik”, duże uszy są oznaką słyszenia głosu bożego.

Znaczenie mają też barwy, np. kolor czerwony widoczny na postaciach Jezusa i Matki Boskiej oznacza pierwiastek ludzki ale zarazem godność królewską (już w starożytnym Bizancjum czy Rzymie władcy ubierali się w purpurę), kolor niebieski jest symbolem pierwiastka boskiego, zielony jest kolorem proroków, złoty – symbolizuje światłość bożą, mówi się o nim „kolor kolorów”, wypełnia on całą przestrzeń i uznaje się go za najważniejszy. Na ikonach najmniej jest bieli i czerni. Kolor czarny symbolizuje otchłań, głębię wszechświata (ale np. gdy widzimy mnicha w czerni, to będzie znaczyło, że człowiek ten wyrzekł się życia ziemskiego), z kolei kolor biały to symbol czystości, niewinności.

Podążając za panią przewodnik, w poszczególnych salach mogliśmy uzyskać mnóstwo informacji o każdej z ikon, a także obejrzeć je i/lub dotknąć. Były one związane z Chrystusem, Matką Boską, wieloma świętymi i z dwunastoma najważniejszymi świętami prawosławnymi.

W ostatniej sali zostały zgromadzone najcenniejsze eksponaty – XVI-wieczne freski, które zdobiły wnętrze dawnej cerkwi w Supraślu. Cerkiew ta zbudowana w bizantyjsko-gotyckim stylu o obronnym charakterze, przez lata była obiektem kultu religijnego i budziła powszechny zachwyt. Charakter obronny nadawały jej mury – miały dwa metry grubości, zbudowane na planie prostokąta, do tego cztery narożne zbudowane na planie kół wieże, służące m.in. do obserwacji otoczenia. Niestety, cerkiew ta w czasie ostatniej wojny została najpierw zdewastowana i rozkradziona przez wojska rosyjskie, a pod koniec działań wojennych, w roku 1944, za sprawą wycofujących się wojsk niemieckich wysadzona w powietrze, i prawie nic z niej nie ocalało. Obecnie, po wielu latach starań o odbudowę, jest już co prawda pięknie zrekonstruowana, ale wewnątrz wciąż trwają, i pewnie długo będą trwać, prace wykończeniowe.

A wracając jeszcze do ostatniej sali muzealnej i „starej” zburzonej cerkwi, to po wojnie ocalałe freski były odcięte od zaprawy, przeniesione na specjalnie przygotowane podłoże i umieszczone w 30 drewnianych ramach. W ten sposób udało się je uratować. Niektóre jednak są w szczątkowej formie (wielu z nich brakuje różnych elementów ciała – głów, rąk czy nóg). Także bardzo drobne fragmenty malowideł zostały zgromadzone i zabezpieczone i można je było zobaczyć poprzez specjalnie wykonane przeszklenie w podłodze.

Pani przewodniczka oprowadzając nas po muzeum, bardzo dokładnie opowiadała o ikonach i o tym, co one symbolizują. Mówiła też o krzyżu prawosławnym, który różni się od katolickiego tym, że zamiast jednej poprzecznej belki ma trzy. Pierwsza – patrząc od góry, nazywa się titulus (na niej oprawcy Jezusa umieścili napis z jego imieniem), kolejna to ta, na której znajdują się ramiona ukrzyżowanego; na ikonach, w jej okolicy często są przedstawiane księżyc i słońce – będące symbolem tego, że w momencie śmierci Jezusa ziemię ogarnęły ciemności. I belka trzecia, umieszczona najniżej i ukośnie (lewa część skierowana jest do góry, prawa do dołu). Według jednych interpretacji oznacza ona, który z łotrów ukrzyżowanych z Jezusem był „dobry”- wówczas belka obok niego skierowana jest w górę, i „zły” – skierowana w dół. Druga wersja mówi, że belka ta pomagała ukrzyżowanej osobie wesprzeć się, zaczerpnąć powietrza – co w praktyce przedłużało jej cierpienie.

Po wyjściu z Muzeum Ikon byliśmy jeszcze w dwóch cerkwiach supraskich (dzięki nim monastyr ten uznawany jest za najważniejszy obiekt kultu prawosławnego w Polsce). Pierwsza to ta, o której wspomniałam wcześniej – obronna Cerkiew Zwiastowania Przenajświętszej Bogurodzicy (czyli dokładna rekonstrukcja tej gotycko-bizantyjskiej z XVI wieku, zburzonej przez Niemców), wymaga jeszcze dużo pracy; uwagę zwracały świeżo położone tynki pod mające powstać w przyszłości freski. Na odbudowę jej (a także renowację klasztoru) pozwolono dopiero w 1989 roku. Od tamtej pory w monastyrze mieszkają prawosławni zakonnicy, a cerkiew jak przed laty przyciąga tłumy wiernych (jak wspomniałam na wstępie, miejsce to słynie z ikony Matki Boskiej Supraskiej i licznych cudów).

Cerkiew pod wezwaniem Apostoła Jana Ewangelisty, którą też zwiedzaliśmy, jest trochę niższa od poprzedniej, pochodzi z XIX wieku. Jak mówił przewodnik: „ma ona przepięknie rozpisane ściany i sufit opowiadające o świętych, o apokalipsie, zachęcające do życia w uczciwości”. Na uwagę zasługuje bogato rzeźbiony ikonostas, oddzielający „część boską od ludzkiej”. W cerkwi tej można było dotknąć przepięknie rzeźbionych sprzętów, na których są umieszczone ikony, a także obejrzeć, np. mitry, czyli bogato zdobione korony nakładane na głowy nowożeńców podczas odprawianej w cerkwi ceremonii zaślubin.

Oprowadzający nas przewodnik, podobnie jak przewodniczka w Muzeum Ikon, zwracał uwagę na potrzeby osób niewidomych: nie było pośpiechu, można było zadawać pytania, natomiast dostępne elementy wyposażenia (znajdujące się przed ikonostasem; w części „ludzkiej”, przeznaczonej dla wiernych) dokładnie obejrzeć dotykowo. Ciekawostką jest, że w okresie prawosławnych świąt Wielkanocnych w monastyrze supraskim odbywa się Międzynarodowy Festiwal Dzwonów Cerkiewnych. Na uwagę zasługuje też fakt, że od 2004 roku przy monastyrze znajduje się siedziba Akademii Supraskiej – a w nim prawosławne centrum konferencyjne, ośrodek szkoleniowy i oświatowy. Celem Akademii jest m.in. krzewienie i upowszechnianie wiedzy dotyczącej prawosławnej wiary, duchowości, tradycji i kultury.

Ale Supraśl to nie tylko monastyr. W XVIII i XIX wieku rozwinął się tu głównie za sprawą niemieckich i żydowskich fabrykantów przemysł włókienniczy i papierniczy, a miasto zyskało przydomek „miniatura Łodzi”. Przyczyną umieszczenia w tym miejscu przemysłu były względy ekonomiczne. Produkcja stąd bowiem, z miasta znajdującego się na terenie Cesarstwa Rosyjskiego, wędrowała bez cła na zaspokojenie potrzeb (zwłaszcza wojska) do Rosji. W tym czasie produkcja z Łodzi – największego ośrodka przemysłowego, ale znajdującego się na terenie Królestwa Polskiego, była obłożona wysokim cłem.

Początek tej nowej erze przemysłowej nadał niejaki Wilhelm Zacher, który przybywszy ze Zgierza, założył tu w roku 1834 pierwszą manufakturę. Potem przybyli inni fabrykanci i nastąpił bardzo intensywny rozwój miasta, które na początku XIX w. liczyło 100 mieszkańców, a w połowie wieku – już ponad 3 tysiące. W tym czasie, ponieważ zamieszkało tu dużo ewangelików, zbudowany został m.in. ciekawy kościół ewangelicki, który przetrwał do dzisiejszych czasów. Niestety, intensywny rozwój miasta i znaczący przyrost jego mieszkańców już w latach 60. XIX w. zaczął ustępować miejsca fabrykom białostockim – dokąd przeniósł się przemysł włókienniczy (jednym z powodów był brak połączenia kolejowego).

Spacerując po spokojnym jakby wymarłym dziś Supraślu, widzieliśmy skromne drewniane domy tkaczy, otoczone ogródkami, a także budynki dwóch fabryk przypominające o dawnych czasach. Oglądaliśmy też budzący zachwyt i górujący nad okolicą eklektyczny pałac Buchholtzów – dawnych potentatów przemysłowych, z pięknym ogrodem, w którym zachowały się antyczne rzeźby. W pałacu tym mieści się obecnie Liceum Sztuk Plastycznych. Na koniec dodam, że w Supraślu nagrywane były niektóre sceny do filmu „U pana Boga za miedzą” a także do serialu telewizyjnego „Blondynka”.

A potem udaliśmy się na „Szlak tatarski”. Obejmuje on kilkanaście miejscowości na Podlasiu. Kiedyś – przed II wojną światową było ich więcej, ale z powodu przesunięcia granicy, kilka miejscowości, wraz z siedmioma meczetami tatarskimi, należącymi niegdyś do Rzeczpospolitej Polskiej, znalazły się na terenie obecnej Białorusi.

A skąd wzięli się tu Tatarzy?

Historia osadnictwa tatarskiego wiąże się z królem Janem III Sobieskim, który w 1679 roku, w nagrodę za wierną służbę w wojskach koronnych podarował im ziemie podlaskie. (Tatarzy byli już znacznie wcześniej obecni na ziemiach polskich i wielokrotnie zasłużyli się, np. w wojnie z Zakonem Krzyżackim, w bitwach pod Chocimiem i Zbarażem, a także później – biorąc udział we wszystkich powstaniach narodowych). Dziś żyje w Polsce około 5 tysięcy Tatarów.

Kruszyniany – to jedna z najbardziej znanych miejscowości leżących na „Szlaku tatarskim”, zwanym też „polskim Orientem” (od Supraśla dzieli ją odległość około 40 kilometrów). We wsi tej znajdują się doskonale zachowane drewniane budynki mieszkalne sprzed drugiej, a nawet pierwszej wojny światowej. Za tymi domostwami otoczony kamiennym murkiem wznosi się drewniany meczet. Ma dwie strzeliste wieżyczki, dodatkowo uwagę przyciąga zielony kolor, na jaki go pomalowano. Jest to najstarsza tego typu budowla w Polsce (XVIII wiek). Wnętrze meczetu przedzielone jest przepierzeniem z białymi firaneczkami. Część z przodu przeznaczona jest dla mężczyzn, z tyłu – dla kobiet i dzieci. Podział ten ma sprzyjać koncentracji w czasie modłów. Najważniejszym elementem wyposażenia meczetu jest mihrab – nisza wskazująca kierunek Mekki, inne elementy to: mimbar – (kazalnica), do którego wchodzi się po kilku schodkach, mohiry (wersety Koranu) widoczne na ścianach oraz rozłożone na całej powierzchni dywany. Przed wejściem do meczetu należy zdjąć buty. Nasza grupa miała przyjemność zwiedzić ten zabytkowy już obiekt sakralny, a następnie udaliśmy się z przewodnikiem na Mizar – czyli muzułmański cmentarz.

Ten w Kruszynianach otoczony jest kamiennym murem. Wchodzi się na jego teren przez bramę, na której widnieją inskrypcje w językach: polskim, arabskim i białoruskim. Najstarsze groby pochodzą z XVII wieku – do dziś widoczne są kamienie nagrobne (jeden nad głową, drugi w nogach osoby zmarłej), na wielu z nich zatarły się napisy; z kolei „młodsze groby”, bardziej współczesne przypominają „katolickie pomniki”, różni je wyrzeźbiony albo namalowany półksiężyc i napisy – z jednej strony pomnika po arabsku, z drugiej po polsku. Wszystkie groby są zwrócone na wschód. W Islamie nie wolno dokonywać ekshumacji.

Kolejnym punktem programu było odwiedzenie niedawno wybudowanego „Centrum Edukacji i Kultury Muzułmańskiej Tatarów Polskich”. Miejsce to powstało dzięki staraniom muzułmańskiej gminy wyznaniowej w Kruszynianach, która od kilku lat zabiegała o wybudowanie takiej placówki. Udało się ją zrealizować dzięki pozyskaniu środków unijnych.

Obecnie główną jego część stanowi budynek, w którym znajduje się muzeum, z salą historyczną oraz obrzędową, gdzie prowadzona jest działalność edukacyjna. My mogliśmy dotknąć oraz przyjrzeć się różnym pamiątkom a także np. tradycyjnym strojom tatarskim.

Obok znajduje się ciekawie urządzona restauracja z drewnianymi ławami i stołami, gdzie na zakończenie pobytu w Kruszynianach zostaliśmy ugoszczeni pierekaczewnikiem (jest to wielowarstwowe ciasto przekładane mięsem i serem) oraz tatarską drożdżówką. Ciekawie brzmiały także inne nazwy potraw, np. kibiny (pieczone pierogi z kapustą, mięsem i cebulą), kartoflaniki (pierogi gotowane na parze z ziemniakami, jajkiem i cebulą), zur belysz (rodzaj chlebka z mięsem drobiowym z warzywami) i wiele innych, które może uda się skosztować podczas następnej wizyty w tym egzotycznym miejscu…

Renata Nowacka-Pyrlik, instruktor ds. rehabilitacji niewidomych i słabowidzących

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników