Treść strony
W Krzyżewie jak w domu - Barbara Zarzecka
Położone z dala od miejskiego zgiełku, wśród rozległych pól i łąk, nieopodal rozlewiska Narwi, Centrum Turystyczno-Rehabilitacyjne ZAZ Krzyżewo to coś więcej niż ośrodek wypoczynkowy, to także miejsce pracy dla mieszkających w pobliżu osób niepełnosprawnych, a w wielu wypadkach również ich drugi dom. O tym wyjątkowym ZAZ-ie i jego roli w życiu niepełnosprawnych pracowników, opowiada kierownik Centrum Joanna Rogucka, z którą rozmawia Barbara Zarzecka.
– Kto powołał ten zakład do życia?
– Zakład jest prowadzony przez Fundację Praca dla Niewidomych. Fundatorem jest Pan Stanisław Świderski, a prezesem Fundacji – Piotr Konczewski. Fundacja od lat wspiera osoby niewidome i słabowidzące w uzyskaniu przez nie pracy. Temu służy też prowadzony przez nią Rolniczy Zakład Aktywności Zawodowej w Stanisławowie, który zajmuje się produkcją rolną i cateringiem – w sezonie przygotowuje około 200 tysięcy obiadów i rozwozi je do szkół i przedszkoli. Ten zakład powstał po to, by pojawiły się nowe miejsca pracy dla osób niewidomych i słabowidzących, ale z czasem okazało się, że nie tylko ta grupa potrzebuje wsparcia na rynku pracy. I rozszerzono tę działalność tak, by móc zatrudniać również osoby z innymi niepełnosprawnościami.
Ponieważ Fundacja miała doświadczenie w prowadzeniu ZAZ-u o podobnym charakterze, łatwiej jej było rozpisać ofertę i wygrać przetarg na prowadzenie ośrodka tutaj, w Krzyżewie. I tak nasze Centrum ruszyło od 2015 roku. Obecnie zatrudniamy 36 osób niepełnosprawnych, a w sezonie, kiedy mamy duże obłożenie, bywa i 50 pracowników.
– Ten budynek sprawia wrażenie nowego, ale nie jest nowy, prawda?
– Obiekt został oddany do użytku dwa lata temu, ale rzeczywiście, nie jest nowy. To dawny budynek szkoły rolniczej, z 1913 roku. Chylił się już ku upadkowi, był wyłączony z użytkowania i tak naprawdę to ten pomysł z ZAZ-em pozwolił uratować ten zabytek.
– Jak?
– Starostwo Powiatowe w Wysokiem Mazowieckiem pozyskało od Regionalnego Programu Operacyjnego z EFS pieniądze na rewitalizację i dostosowanie tego miejsca do potrzeb osób niepełnosprawnych, na stworzenia ZAZ-u. Czyli z jednej strony na pomoc osobom wykluczonym, a z drugiej na rozwój turystyki na tych terenach. To była duża inwestycja, całość to koszt około 11 milionów. Odnowiono boiska, zrobiono kort tenisowy, zbudowano miejsce do tego, by ćwiczyć jazdę konno na lonży oraz stajnie. Rewitalizowano również tę część, która była budowana w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, tam gdzie kiedyś mieściły się pomieszczenia internatowe i stołówka. To nie była taka mała wiejska szkółka; w najlepszych latach w internacie mieszkało 270 uczniów. Niestety, z roku na rok, ze względu na niż demograficzny, mniej chętnych zgłaszało się do szkoły. Kurczyła się też liczba mieszkańców internatu.
– Czyli to miejsce było ważne dla społeczności lokalnej?
– Nie tylko było, ale wciąż jest. Okoliczni mieszkańcy korzystają z naszej oferty, przychodzą na zabiegi. Mamy dwie rehabilitantki, jedna z nich zajmuje się również dziećmi niepełnosprawnymi, więc rodzice przywożą maluchy nawet z dalszej okolicy. Mieszkańcy korzystają też z samego obiektu. Młodzież wieczorami przychodzi na boiska, jeśli nie są wynajęte, rodzice przyprowadzają dzieci na konie – bo mamy sześć koni na stałe, a w wakacje było nawet jedenaście. My również wychodzimy z inicjatywą, poszliśmy do okolicznych szkół, przedszkoli, zaprosiliśmy dzieci na ognisko, mogły wtedy przejechać się na koniku, pograć na boisku. Będziemy na pewno utrzymywać kontakt z lokalną społecznością. Wkrótce powstanie siłownia na powietrzu i duży plac zabaw, więc to też na pewno przyciągnie dzieci i młodzież.
– Dużo macie gości?
– Tak, szczególnie w sezonie. Mamy 84 miejsca, ale jeśli jest dużo rezerwacji, szkoła udostępnia nam dodatkowe pomieszczenia w internacie. W tej chwili mamy wolny tylko jeden pokój, ale tylko dlatego, że ktoś, kto zarezerwował, nie dojechał. Teraz, oprócz grupy z Fundacji „Trakt”, gościmy również młodzież, która ma obóz taneczny. Wcześniej mieliśmy turnusy z dziećmi niepełnosprawnymi, w ramach których organizowana była hipoterapia, na przykład z Fundacji Aktywni Razem czy z Fundacji Hipoterapia. Bywają goście weselni, którzy zostają trochę dłużej, a potem wracają do nas. Często nocują też u nas pracownicy firm, które prowadzą inwestycje w tej okolicy.
– O komfort gości dba personel, czyli w dużej mierze osoby niepełnosprawne. Jakie dysfunkcje mają Pani podwładni?
– Najwięcej mamy pracowników z orzeczoną niepełnosprawnością ze stopniem znacznym, przepisy tego wymagają – a konkretnie prawo dotyczące funkcjonowania ZAZ-ów. Są też osoby, które mają orzeczoną niepełnosprawność w stopniu umiarkowanym, ale raczej z powodu chorób psychicznych i umysłowych, tutaj jest wskazanie na autyzm. Mamy pracowników niepełnosprawnych ruchowo – osoby na wózkach, pracowników ze schizofrenią, autystycznych lub ze sprzężeniami. Jeśli chodzi o osoby niewidome i słabowidzące, to zatrudniamy czworo. Na przykład Pani Amanda, która jest osobą całkowicie niewidomą pracuje w kuchni, przy przygotowywaniu posiłków. Kilku słabowidzących panów to pracownicy gospodarczy, pracują na zewnątrz, pomagają przy koniach.
– Pracują na umowę o pracę, na cały etat?
– Funkcjonowanie ZAZ-ów tak wygląda, że na początek są przyjmowani pracownicy na 0,55 etatu. I po dłuższym okresie pracy jest komisja, która ocenia ich postępy, to jak posuwa się rehabilitacja zdrowotna, społeczna i zawodowa, czy pracownicy się rozwijają. Jeśli dobrze fizycznie, zdrowotnie to znoszą, to przechodzą na 0,8 etatu. Oprócz tego, że pracują u nas, mają rehabilitację zawodową, to także zdrowotną i społeczną. Podejmujemy działania takie, które powodują, że oni ze sobą są bardziej zżyci, zgrani, uczą się pracy zespołowej, biorą udział w różnych wydarzeniach kulturalnych. Organizujemy imprezy integracyjne, raz do roku jest piknik, na który zapraszamy mieszkańców, ale też uczestników terapii zajęciowej z terenu powiatu. Jest to piknik dla rodzin, nieodpłatny, otwarty. Dzięki takim wydarzeniom rośnie świadomość społeczna, że jest takie miejsce i jak ono wpływa na osoby, które tutaj pracują. Na samym początku były duże problemy i one ciągle są, że rodzice osób niepełnosprawnych dorosłych nie umieją się przełamać, nie umieją uwierzyć, że ich dziecko może być samodzielne. Nie potrafią pozwolić im wyjść z czterech ścian. Dzięki tej pracy sami rodzice widzą te zmiany i czują sie spokojniejsi, że jeśli ich zabraknie, to ich dzieci sobie poradzą, Nie jest to tak powszechne, jakbyśmy wszyscy chcieli. Na wsi są uprzedzenia, ludzie się boją napiętnowania, napiętnowania ich dzieci, chcą uchronić je przed cierpieniem, i uważają, że jeśli zatrzymają je w domu, to będą bezpieczniejsze. W rozmowach z pracownikami, kiedy mówimy, żeby namawiali swoich znajomych do pracy tutaj, często pada stwierdzenie „ona/on mówi, że mama się nie zgodzi”.
– Czy wszyscy pracownicy mieszkają blisko?
– Nie, nie wszyscy. Ale jako ZAZ mamy obowiązek zapewnić dowóz. Przywozimy więc pracowników z terenu naszego powiatu (wysokomazowieckiego), ale nie tylko, bo na przykład mamy osiem osób z gminy Łapy, a to już jest powiat białostocki. Tak więc niektórzy mają prawie 30 kilometrów do pracy.
Wyjeżdżamy po pracowników o 6.00 rano. Ostatnich odwozimy o 18.00, bo to jest tak czasowo rozłożone, podzielone na grupy, na dni. Jak bus wyjeżdża o 6.00 rano, to tutaj jest przed 8.00. Każda osoba z niepełnosprawnością pracuje siedem godzin, a ósma godzina jest czasem na rehabilitację. Tak więc pracownik ma zapewnioną rehabilitację praktycznie codziennie, a raczej w każdym dniu, w którym przychodzi do pracy. Każdy ma ustalony program rehabilitacji w zależności od potrzeb. O 13.00 mamy obiady pracownicze. Oprócz tego, że zaspokajamy głód, to jest to taki czas dla nas. Zbieramy się wszyscy w jednym miejscu, omawiamy bieżące sprawy, wymieniamy spostrzeżeniami, świętujemy urodziny pracowników i po prostu jesteśmy ze sobą. Nie mogę codziennie do każdego pójść, obejrzeć jego stanowisko pracy, spytać, czy wszystko w porządku, bo są przecież różne obowiązki, ale podczas tego obiadu jestem dla nich. Moim zdaniem ten rytuał jest bardzo ważny, podobnie jak inne. Zauważyłam, że jeśli jest wszystko poukładane, jest jakiś plan dnia, to pracownicy lepiej się z tym czują.
– Pewnie dużo daje też ta godzina rehabilitacji. Z czego mogą wtedy skorzystać pracownicy?
– ZAZ ma obowiązek rehabilitować zarówno zawodowo i zdrowotnie, jak i społecznie, więc mamy tu szeroki wachlarz możliwości. W Krzyżewie są gabinety rehabilitacyjne i wszyscy, którzy mają problemy z narządem ruchu, mają zapewnione zajęcia z kinezyterapii. Z czego jeszcze korzystają? Nordic walking, kąpiele perełkowe, masaże, siłownia, grota solna, sauna, indywidualne spotkania z psychologiem – jest wiele narzędzi do poprawy stanu zdrowia. Każdy ma rozpisany program w zależności od potrzeb. Pracując z człowiekiem codziennie, widzimy, w których obszarach potrzebne jest wsparcie, co trzeba wytrenować, wzmocnić. To jest taka praca stała, ciągła. Naszym głównym zadaniem jako ZAZ-u jest przygotowanie osoby niepełnosprawnej do otwartego rynku pracy. Pewnie wielu naszych pracowników jest na takim etapie, że gdyby chcieli i mieli takie możliwości, to już dzisiaj poradziliby sobie na otwartym rynku pracy, ale jest parę takich osób, które wciąż potrzebują nadzoru, koordynowania. Mamy pracowników, którzy mają ogromny problem z tym, by się otworzyć. Na przykład pan, który przez rok nie rozmawiał z nikim, po roku zaczął cokolwiek mówić, po dwóch latach komunikuje się już sprawnie z resztą załogi, ale każda nowa osoba budzi w nim niepokój, wycofanie.
– Bardzo dbacie o swoich pracowników, czy oni tego nie wykorzystują?
– Mimo tej rodzinnej atmosfery, troski o ich zdrowie, pracownicy muszą pamiętać, że jest to zwyczajny zakład pracy. Że trzeba podpisać listę, zgłosić, że ktoś się źle czuje, że wymaga pomocy. Komunikujemy im, że ich potrzeby są ważne, ale celem nadrzędnym jest funkcjonowanie firmy, że przychodzą tu wykonywać pracę. Że wszystko musi być zgodnie z przepisami, na odpowiednim poziomie, w odpowiednim standardzie. Posiłki muszą być przygotowane i wydane, pokoje posprzątane, konie oporządzone. I tu nie ma przebacz!
Mimo to, a może właśnie dlatego, bardzo im zależy na tej pracy, wkładają w nią całe serce, są bardzo obowiązkowi. Zauważyłam też, że każdą uwagę bardzo mocno do siebie przyjmują, z drugiej strony jeśli coś dobrze robią – oczekują potwierdzania. I my to pielęgnujemy, staramy się pamiętać o pochwałach. Jeśli pracownik wykonuje prawidłowo zadania, jeśli robi się coraz bardziej samodzielny, stara się, doceniamy to. Mieliśmy przez jakiś czas konkurs „Pracownik miesiąca”. Oni proszą, by do tego wrócić. Potrzebują informacji zwrotnej, wyraźnej oceny swojej pracy. My też się tego uczymy, by podsumować to, co się dzieje, co się udało. A osoby, które zatrudniamy, czerpią dużą przyjemność z tej pracy, z wzajemnych relacji, które się tu tworzą. Nawiązują też kontakt z gośćmi, odwiedza nas dużo osób niepełnosprawnych. Widać większą otwartość do tej grupy, rozmowy, pomaganie sobie. Z roku na rok jest coraz lepiej. Pracownicy nie uciekają od gości, są bardziej otwarci, chętniej z nimi rozmawiają. To są drobne kroki, ale to wymaga czasu.
Widzę wiele dobrych stron pracy w ZAZ-ie. Ja od 20 lat pracuję w zarządzaniu i takiego serca na dłoni, ciepła, lojalności i uczciwości nie widziałam nigdzie indziej. Oni po prostu są szczerzy, jak im się coś nie podoba, to przychodzą i mówią, że im się to nie podoba, pytają, dlaczego tak jest. Ale ja to lubię. Bo widzą rzeczy, których ja w natłoku obowiązków mogę nie zobaczyć. Czasem przychodzą i mówią: „Ja muszę Pani Kierownik o czymś powiedzieć”. „Tak, co się stało?” – pytam. „Ja chciałem, Pani Kierowniczko, powiedzieć, że mi się tu bardzo dobrze pracuje. Ja chcę tu pracować!”. Bo są zgraną ekipą. I to wszystko oddziałuje na gości, ludzie mówią: „Jak tu spokojnie, jaka wspaniała atmosfera, jak byśmy się przenieśli do innego świata”. Wyjeżdżają z postanowieniem, że wrócą. I wracają.
– I ja też na pewno wrócę. Dziękuję za rozmowę.
Barbara Zarzecka
Centrum Turystyczno-Rehabilitacyjne w Krzyżewie prowadzi rehabilitację z zakresu:
– schorzeń narządu ruchu (urazy ortopedyczne, wady postawy, dyskopatie),
– chorób reumatologicznych,
– chorób neurologicznych,
– zaburzeń wieku rozwojowego dzieci.
Sale ćwiczeń wyposażone są w profesjonalny sprzęt do rehabilitacji dzieci z różnymi zaburzeniami rozwojowymi, jest sprzęt do zajęć z zakresu integracji sensorycznej (SI), prowadzone są również zajęcia hipoterapeutyczne.
Ośrodek oferuje zabiegi z zakresu:
– elektroterapii (prądy galwaniczne, jonoforeza, prądy Traberta, prądy diadynamiczne, TENS, elektrostymulacja, prądy interferencyjne),
– ultradźwięki, jonoforeza,
– laseroterapia,
– magnetoterapia,
– ciepłolecznictwo (solux, okłady parafango, sauna sucha)
– zimnolecznictwo (krioterapia miejscowa),
– hydroterapia (kąpiele perełkowe)
– kinezyterapia (ćwiczenia indywidualne i grupowe),
– masaż.
Szczegółowe informacje: http://centrumkrzyzewo.pl/
telefon 513 816 376
e-mail: recepcja@fpdn.org.pl
adres:
Fundacja „Praca dla Niewidomych”, Centrum Turystyczno-Rehabilitacyjne Zakład Aktywności Zawodowej Krzyżewo
Krzyżewo 30
18-218 Sokoły
woj. podlaskie
Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników
Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2018–2021 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.
Dodano: 23-05-2019 11:13:52