Treść strony

 

Tradycje muzyczne Witkiewiczów i… przeznaczenie - Izabela Galicka

Tyflogaleria Polskiego Związku Niewidomych i jej stali bywalcy mieli możność gościć niecodzienną osobowość. Spotkanie z panem Maciejem Witkiewiczem, stryjecznym wnukiem Witkacego, było doprawdy fascynujące. Starszy pan, nie wyglądający zupełnie na starszego pana, przez blisko dwie godziny z erudycją i swadą snuł barwną opowieść. Zaczął… od wyznania wiary w przeznaczenie – gwiazdy, los, fatum kierujące życiem każdego człowieka, a zwłaszcza artysty!

Pan Maciej opowiadał o żmudzkich korzeniach rodu Witkiewiczów i o tradycjach gościnności i muzykalności w ich dworku, który porównał do dworku w Soplicowie. Mówił o samym Witkacym, którego osobiście nie znał, przedstawił go jednak zdecydowanie bardziej jako wszechstronnie utalentowanego artystę niż jako filozofa. Z jego opowieści wyłania się Witkacy, jakiego nie znamy – systematycznie pracujący, skromny, życiowo poukładany, wielki patriota. Człowiek, który przyjaźnił się z Piłsudskim i który po wybuchu wojny pragnął, aby przyjęto go do wojska, gdyż chciał zginąć jak bohater. Maciej Witkiewicz zdemaskował też parę mitów dotyczących Witkacego. Autor „Pożegnania jesieni” nie był dziwakiem i erotomanem, raczej człowiekiem nadwrażliwym, o wielkiej subtelności, co stwierdziła nawet komisja wojskowa. Nie zażywał też narkotyków, pracując w „Firmie Portretowej”, którą sam założył w 1925 r., była to mistyfikacja na potrzeby zblazowanej klienteli. Pan Maciej rozmawiał też z nami na temat samobójstwa Mistrza, które, jego zdaniem, było skutkiem pobudek patriotycznych. I wreszcie opowiedział nam o perypetiach dotyczących sprowadzenia ciała Mistrza z Rosji do Polski.

Drugi wątek opowieści miał charakter autobiograficzny – biografia to burzliwa, niebanalna, obfitująca w nagłe zwroty akcji – sam przyznał, że zawsze był obdarzony artystycznym ADHD i nie mógł usiedzieć w rodzinnym domu. A dom to był nie byle jaki, wychowywał Macieja bowiem sam Stanisław Witkiewicz, twórca stylu zakopiańskiego, ojciec Witkacego. Pan Maciej odziedziczył chyba po przodkach geny wszechstronnych uzdolnień. Malował i wystawiał swoje obrazy, rzeźbił, był studentem Akademii Sztuk Pięknych. Jednak zawsze coś pociągało go w stronę muzyki, brał lekcje śpiewu u Ady Sari, skończył średnią, a potem wyższą szkołę muzyczną. Dziś sam jest profesorem, a jego głos i talent wokalny jest naprawdę godny podziwu. Ku naszej radości odśpiewał kilka arii, między innymi słynną „Arię z kurantem” ze „Strasznego dworu” Moniuszki. Na koniec spotkania widzowie zasypali go pytaniami, na które chętnie odpowiadał.

Opowieść pana Macieja była zaiste frapująca. Żywa, plastyczna, okraszona barwnymi anegdotami z życia osobistego. I choć miała charakter improwizacji oraz grzeszyła nieco dygresyjnością, słuchaliśmy jak zahipnotyzowani. I jeszcze jedno, co mnie uderzyło chyba najbardziej – brak kokieterii wobec publiczności i wielka szczerość, autentyczność tej wypowiedzi. Prosimy – więcej takich gości!

Izabela Galicka, filolog polski, kulturoznawca

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2018–2021 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.