Treść strony
Teatr to dobre wyjście – Beata Dązbłaż
– Może Pan Bóg ma jakiś plan wobec mnie, dlatego nie widzę. Może inni mają gorzej ode mnie… Ale widzę inaczej, oczyma duszy… – mówi Natalia Lewandowska, aktorka krakowskiego Teatru Exit. – Dzięki pracy w teatrze nauczyłem się wielu nowych rzeczy, choć przede wszystkim jestem muzykiem – dodaje drugi niewidomy aktor Teatru Exit Ryszard Waligóra.
Teatr Exit powstał w 2016 roku w Krakowie w warsztatach terapii zajęciowej Katolickiego Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych i Ich Przyjaciół „Klika”. Ma już na swoim koncie sześć spektakli teatralnych, cztery filmy fabularne, widowisko internetowe i inne mniejsze formy jak na przykład teledyski https://www.youtube.com/watch?v=1elFXtgZEZ8. Powstały też trzy filmy dokumentalne o samym teatrze. Jeden z nich można obejrzeć na YouTube: https://www.youtube.com/watch?v=7D1Yc0mkPMc
Teatr niecodzienny
W Teatrze Exit występują osoby z różnymi niepełnosprawnościami: ruchowymi, wzrokowymi, intelektualnymi. Ale łączy je jedno – miłość do sztuki, do teatru i wspólnota przyjaciół, jaką udało im się przy okazji stworzyć. Pracują i ćwiczą codziennie od poniedziałku do piątku, najchętniej biorą na warsztat poezję. A potem wyruszają w trasy ze swoimi spektaklami, przyjmowani zazwyczaj ciepło i ze wzruszeniem.
„Zupełnie niespodziewanie, podczas rozmowy przez telefon, usłyszałem propozycję pracy. Forma też była mocno niezwykła – kolega powiedział do mnie: «Chcę żebyś był to Ty. Nikt inny». A ja bez wahania zgodziłem się. «Od kiedy mam zacząć?» – padło standardowe pytanie. «Oczywiście od zaraz» – usłyszałem. To było dokładnie to, o co prosiłem. Chciałem nie mieć żadnych wątpliwości, że to będzie pochodziło od Niego. Byłem pewien do szpiku kości, że tak jest w tym wypadku. Zajęciem tym było prowadzenie w ramach Stowarzyszenia „Klika” teatru z osobami niepełnosprawnymi (intelektualnie, ruchowo) w ramach terapii” – pisze o samych początkach Maciej Sikorski, reżyser, scenarzysta, aktor oraz twórca i dyrektor Teatru Exit.
Muzyk i aktor
Ryszard Waligóra, krakowianin z dziada pradziada, trafił do teatru poprzez projekt aktywizujący, do którego zaprosił go znajomy. Z wykształcenia jest muzykiem – ukończył muzyczną szkołę średnią drugiego stopnia w klasie klarnetu, gra też na akordeonie. W szkole podstawowej miał nauczanie indywidualne ze względu na duże problemy ze wzrokiem. Jednak z czasem nie nastąpiła poprawa, wręcz odwrotnie.
– Zastanawialiśmy się z rodzicami, co robić po szkole podstawowej, nie znałem brajla. Zawsze interesowałem się muzyką i chciałem się nią zajmować. Poprzez taty znajomości znaleźliśmy nauczyciela, który nauczył mnie brajla. Ale nie było wiadomo, czy przyjęliby mnie do szkoły muzycznej. Zacząłem się więc kształcić prywatnie, nawet dobrze mi szło i tak trwało to dwa lata. Uczyłem się głównie na słuch, chociaż nuty też były w brajlu. Potem zdałem egzaminy do szkoły muzycznej i ją skończyłem – wspomina Ryszard Waligóra.
Pasjonuje się muzyką jazzową, grywa w zespołach, jak mówi, trochę „chałturzy”. Teatr Exit pozwolił mu rozwinąć nowe umiejętności.
– Nasze spektakle odgrywane są często w konwencji teatru cienie, wymaga to nowych umiejętności, więc chętnie się uczę. Muzyka jest bardzo ważna w naszych spektaklach, mamy wspaniałe aranżacje Adama Szewczyka – mówi Ryszard.
W tym samym czasie co Ryszard do Warsztatów Terapii Zajęciowej w „Klice” trafiła też Asia Sych, poruszająca się na wózku. Są razem już od dziewięciu lat. Starają się o to, by znaleźć odpowiednie miejsce do wspólnego mieszkania. Na razie ona mieszka w Domu Pomocy Społecznej, a on w mieszkaniu w starym budownictwie, gdzie nie ma możliwości wjazdu wózka. Asia potrzebuje też wsparcia w pielęgnacji.
– W większości rzeczy mogę Asi pomóc, ona sama też świetnie sobie radzi, potrafi sama zjeść, przy niewielkiej pomocy. Najbardziej problemowe jest to wsparcie w codziennej toalecie i pielęgnacji, gdyż musiałaby to być opieka elastyczna. Wiąże się to z naszymi próbami i wyjazdami teatru, czasami powroty są o różnych godzinach. Asia miała też problem, by wypuszczano ją z DPS-u na nasze próby i wyjazdy – opowiada Ryszard.
Na razie szukają dobrego rozwiązania dla tej sytuacji, sami, bo niestety w Polsce nie ma elastycznego systemu wsparcia w podobnych sytuacjach.
Dla Ryszarda praca w teatrze jest niezwykle rozwojowa. Bardzo też ceni sobie przyjaźnie z innymi aktorami, Maciejem Sikorskim czy współpracującymi z teatrem artystami.
Biblia inspiruje
Podstawą dla spektakli Teatru Exit jest Stary Testament.
– Mieliśmy ogromne szczęście, że trafili do nas ludzie o niezwykłej wrażliwości, z naturalnymi cechami, które łatwo utożsamić z konkretnymi postaciami biblijnymi – mówi Maciej Sikorski.
Dlatego można powiedzieć, że artyści Teatru Exit na scenie są sobą, w pełni utożsamiają się z biblijnymi postaciami doświadczającymi różnych przeżyć. Tak jest na przykład w przypadku Tomka Balona, który ma niepełnosprawność intelektualną i porażenie mózgowe, porusza się na wózku. Jego mama przewróciła się, będąc w ciąży, czego wynikiem jest właśnie ta niepełnosprawność. Ta kwestia niezawinionego cierpienia wprost predestynuje go do roli biblijnego Hioba – uważa dyrektor Teatru.
– Tutaj już nie wiadomo, czy Tomek jest Hiobem, czy Hiob Tomkiem – mówi Maciej Sikorski.
Podobnie dobiera role innym aktorom, wykorzystując ich naturalną wrażliwość i indywidualne cechy spójne z wybieranymi dla nich rolami postaci biblijnych. Tak też było z obsadzeniem Natalii Lewandowskiej w roli oblubienicy w „Pieśni nad Pieśniami”. Reżyser zaznacza, że Natalia jest osobą o wielkiej autentycznej miłości do człowieka.
– W czystej nieskazitelnej formie, jest po prostu urodzona do tej roli. Gdy śpiewała na próbach pieśni, a Marcin Konik jako oblubieniec recytował tekst, wszyscy płakaliśmy. To było piękne i czyste, pokazujące miłość w jej najczystszej postaci, aktorzy pokazali ją taką, jaka ona jest, tak jak powinniśmy ją rozumieć – dodaje.
– Marcin Konik, który porusza się na wózku i ma porażenie mózgowe, również jest człowiekiem o głębokiej wrażliwości. Wcielając się w Boga, napominając biblijnego Jonasza, na końcu płacze. Nie było tego w scenariuszu, ale to piękna, autentyczna scena, bo bliska mi jest wizja Boga, który nie karci, a właśnie płacze nad moim grzechem – komentuje reżyser.
Jest jakiś plan
Natalia Lewandowska nie widzi od urodzenia. Dotąd nie miała łatwej drogi, ze względu na sytuację rodzinną, wychowywała się w wiosce dziecięcej wraz z czwórką swojego rodzeństwa. Spędziła tam dziewięć lat.
– Bardzo mi się tam podobało, to miejsce mnie uratowało. Podobnie jak katolicka szkoła sióstr w Rabce, gdzie uczyłam się wzorców od dobrych ludzi – wspomina.
Potem trafiła do Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących w Krakowie przy ul. Tynieckiej. Tam też poznała swoich przyszłych opiekunów.
– Ciocia pracowała w ośrodku i zaproponowała mi, że wraz z mężem mogą otoczyć mnie opieką. Byłam bardzo zaskoczona, ale też szczęśliwa. Na początku nie wiedziałam, czy to będzie tak tylko na chwilę czy dłużej. Mieszkamy już razem trzeci rok, i jestem bardzo szczęśliwa i wdzięczna im za pomoc – mówi dwudziestopięcioletnia dziś Natalia.
Z rodzicami nie ma na razie częstego kontaktu, boi się, ze względu na niełatwe wspomnienia z domu rodzinnego.
– Ale mam ich w sercu cały czas i w modlitwie. Gorąco wierzę, że się kiedyś nawrócą – mówi.
Natalia już w zerówce lubiła śpiewać piosenki z bajek, w podstawówce odkryła, że ma talent wokalny. Jej pierwszy występ przed większą publicznością odbył się podczas konkursu piosenek. Odtąd brała udział w licznych konkursach i festiwalach, z sukcesami. Ten, który szczególnie ją cieszy, jako że jest wierną fanką Eleni, to wyróżnienie w I Ogólnopolskim Festiwalu Piosenek Eleni „Po słonecznej stronie życia” w 2019 roku w Bielawie.
– Szukaliśmy wraz z moimi opiekunami miejsca, w którym mogłabym się dalej rozwijać. Trafiliśmy do „Kliki” i obejrzeliśmy film dokumentalny o Teatrze Exit „Wyjście”, który jest naprawdę piękny i bardzo nas urzekł – wspomina.
Tak trafiła do teatru, chociaż na początku nie wierzyła w to, że będzie się tam „nadawać”. – Ale inni ludzie we mnie wierzyli, mówili: „Natalia, dasz radę” i rzeczywiście jakoś pokonałam te swoje słabości – mówi Natalia.
Teatr Exit pokochała i teraz nie bardzo wyobraża sobie życie bez niego. – Z teatru nie zrezygnuję, bo jak się mocno z kimś zżyję, to jest bardzo trudno to porzucić. Jesteśmy przyjaciółmi – mówi. Podkreśla, że dla niej wiele znaczy, że poprzez pracę w teatrze może dzielić się z ludźmi tym, co ma, swoim talentem. – Sobą po prostu – dodaje.
Natalia kształci swój głos pod kierunkiem profesjonalnego nauczyciela. Marzy jej się praca zawodowej piosenkarki, ale w zespole. – Solo chętnie zaśpiewam, ale zawsze raźniej w towarzystwie – deklaruje.
Mówi, że nigdy nie buntowała się przeciwko temu, że nie widzi – po prostu to przyjęła. Myśli, że może Pan Bóg ma jakiś plan i dlatego jest niewidoma. – Trzeba dalej żyć – kwituje.
Aby pokonać swoje ograniczenia i lęk przed poruszaniem się w przestrzeni, chodzi też na treningi blind footballu. – Nie jest to moją wielką pasją, ale chcę dzięki temu pokonać swoje strachy przed przeszkodami.
Potłuczone skorupki
„Zespół był kilkuosobowy. Wszyscy niepełnosprawni, większość poruszała się na wózkach. Zacząłem to wszystko sklejać. Jak potłuczone skorupki. Okazało się, że mam tylko jedną osobę, która potrafi utrzymać figury niezbędne do wyświetlania cieni. To Beatka, jedyna kobieta w naszym zestawie. Bardzo się ucieszyłem i wcale nie przeszkadzało mi to, że osoba ta nie chce nic mówić, nie nadaje się do odegrania roli wymagającej nauki tekstu i późniejszego jego odtwarzania. Ma przecież sprawne ręce! Może «wyświetlać» cienie. Kolejna osoba to chłopak – Tomek. Chyba najbardziej pogodny człowiek, jakiego znam. Ma takie wielkie i «czyste» oczy, z których widać całą jego piękną duszę. Niezwykle kochany, serdeczny. Niestety nie był w stanie w rękach nic utrzymać, do tego poruszał się na wózku. Ale nic to. Dostał rolę mówioną. Grał Mojżesza. Nie ma mocnego głosu. Mówi z dużym wysiłkiem. Zupełnie jak Mojżesz. Był w roli, którą kreuje jakaś niezwykła prawda. O słabości i o sile, która od nas nie pochodzi. Bardzo ucieszyłem się z kolejnego aktora – Marcina. Niestety, też nie jest w stanie utrzymać figur, by pograć cieniami, również jeździ na wózku. Wspaniały człowiek. O niezwykłym sercu, świetnym poczuciu humoru. I talencie. Potrafi znakomicie recytować. Niestety nie widzi za dobrze i nauka roli następowała przez powtarzanie czytanych przeze mnie fragmentów. Bardzo dobrze to wychodzi. Szybko się uczył. Marcin często dociera do takich emocji w interpretacji tekstu, że wszyscy mamy łzy w oczach. Bardzo ucieszyłem się, gdy pojawił się Zbyszek. Jedyny chodzący bez większych problemów. Wielkim wysiłkiem było dla niego jednak przyswajanie tekstu. Grał Mojżesza. Był jego ciałem. Głosu użycza wspomniany Tomasz”. Tak opisuje swoich aktorów Maciej Sikorski na stronie teatru www.teatrexit.pl.
W jego opinii wciąż dużym błędem w myśleniu społecznym jest ten, gdzie nie traktuje się osób z niepełnosprawnościami jako pełnoprawnych aktorów.
– Tymczasem w ich świecie nie ma iluzji, oni w pełni pokazują prawdę granych postaci. A to m.in. dlatego, że w tych osobach zachował się rezerwuar zapomnianych już wartości. My często dążymy do przyjemności, myśląc, że to jest szczęście, a to jest złudą – mówi Maciej Sikorski.
Sam osobiście bardzo ceni sobie kontakt z aktorami z niepełnosprawnością.
– Osoby z niepełnosprawnościami są nam bardzo potrzebne w tzw. „normalnym” świecie. Dzięki nim stajemy się lepsi. Myślę, że to pozwala nam mieć otwarte oczy na problemy innych, prawdziwe problemy, że coś naprawdę boli, że trzeba szukać sposobu, jak zjeść obiad, mając niesprawne ręce. W zawodach artystycznych łatwo o takie oderwanie od rzeczywistości. To było piękne, że gwiazda rocka jedzie z nami w trasę, pcha wózek, zakłada buty Tomkowi, karmi go na kolacji i pije z nim piwo. Nie jest traktowany jak idol, tylko jak zwykły człowiek i to jest dla niego budujące, kiedy może dawać z siebie więcej. W tym kontekście nierzadko okazuje się, że wiele z naszych problemów jest wyimaginowanych – mówi Maciej Sikorski.
Z teatrem stale współpracują bowiem profesjonalni artyści. Dotąd byli to m.in. Rafał Siwek (śpiewak operowy światowej sławy), Marek Piekarczyk (rockowy wokalista i juror „The Voice of Poland”), Michał Koterski (aktor), Adam Szabas-Kowalewski (kontrabasista, basista jazzowy i kompozytor), Bogusław Kaczmar (pianista i pedagog), Tomasz Drozdek (kompozytor i multiinstrumentalista etniczny) czy Małgorzata Oczko (wiolonczelistka). Na stałe współpracują z teatrem m.in. wspomniany już Adam Szewczyk, Olgierd Chmielewski odpowiedzialny za scenografię oraz aktor Tadeusz Dylawerski.
W tym roku przed Teatrem Exit premiera kolejnego dzieła „Eliasz”, która odbędzie się za kołem podbiegunowym w Szwecji czy trasa do Gruzji. W przygotowaniu także wyjazd do USA.
– Na razie wychodzi na to, że na przykład na Węgrzech, gdzie byliśmy na zaproszenie Instytutu Polskiego w Budapeszcie, jesteśmy bardziej znani niż w rodzimym Krakowie. Wciąż nie możemy być uznani za instytucję kultury w naszym mieście – mówi Maciej Sikorski.
Wiąże się to oczywiście z finansowaniem teatru, które wciąż balansuje na krawędzi – od projektu do projektu. Fundacja Budzenie Pasji co prawda robi wszystko, by zapewnić bezpieczeństwo finansowe, ale nie jest to łatwe. Jeden ze spektakli już odbył się tylko i wyłącznie dzięki środkom zebranym w internetowej zbiórce.
Beata Dązbłaż
Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników
Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2021–2024 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.
Dodano: 20-01-2022 23:50:07