Treść strony

Podaruj nam 1,5 procent swojego podatku

 

Świat się chwieje - Jerzy Ogonowski

Okrągłe 30 lat od momentu obalenia „słusznie minionego” ustroju i utworzenia nowego (co do słuszności którego może są i wątpiący) skłoniło mnie do refleksji nad tym, czy te 30 lat spełniło oczekiwania niewidomych, czy jakieś oczekiwania w ogóle były i kto je miał, a kto niekoniecznie. Ponadto niewątpliwie trzeba to wszystko rozpatrywać nie tylko na tle bardziej lub mniej buńczucznych ideologii, ale także w związku z bardzo szybkim rozwojem nowych technologii informacyjnych, elektroniki itp.

W niniejszej wypowiedzi odnosić się będę w dużej mierze do swoich własnych doświadczeń, zarówno osobistych, jak i związanych z wykonywaną od ponad 50 lat pracą tłumacza.

Pisanie, że minione lata to czas wielu gwałtownych przemian politycznych, gospodarczych, społecznych jest z pewnością truizmem. Z drugiej jednak strony, właśnie owe zmiany o charakterze powszechnym, globalnym, a także gwałtowny postęp technologiczny, wpływają na pojedyncze losy, czyniąc życie bardziej lub mniej znośnym, wspierają w rozwoju i samodzielności, bądź też te procesy utrudniają. Złożoność przemian i ich niejednoznaczność postaram się wykazać na kilku bliskich mi przykładach.

Rozwój informatyki z pewnością w sposób istotny zwiększył dostęp osób niewidomych do tekstów drukowanych. Pojawienie się na rynku rozmaitych programów mówiąco-powiększających sprawił, że w domowym zaciszu, dysponując komputerem, a obecnie właściwie nawet i samym telefonem z odpowiednią aplikacją, osoba z dysfunkcją wzroku może czytać znacznie więcej. I jest to niewątpliwa, trudna do przecenienia zaleta.

Ale jednocześnie druk tekstów stał się znacznie bardziej skomplikowany i wyszukany. Na maszynie do pisania można było coś podkreślić, zapisać dużą literą lub rozstrzelonym drukiem i to w zasadzie wszystko. Po wprowadzeniu maszyn elektrycznych i elektroniki można było jeszcze druk wytłuścić oraz powtórzyć jakiś zarejestrowany fragment. Obecnie tekst na komputerze staje się całą złożoną paletą wyróżniających i upiększających rozwiązań, których niewidomy nie jest w stanie na bieżąco odebrać, a jeżeli nawet odbierze przy pomocy mówiącego programu, to ustawiczne wysłuchiwanie wyjaśnień staje się nieznośne. Ponadto z mojej praktyki wynika, że programy z reguły nie są idealnie stabilne. W trakcie pisania może nastąpić samoczynnie jakaś zmiana, na którą niewidomy nie zwróci uwagi, bo nie będzie zasygnalizowana głosem. Największą pułapką jest paradoksalnie przyspieszony rozwój tego segmentu rynku. Pełne skoordynowanie pojawiających się wciąż nowych produktów z powszechnie używanym oprogramowaniem jest zawsze opóźnione w stosunku do potrzeb. Pociąga to za sobą takie zjawiska, jak nieczytanie określonych form czy krojów tekstu. Najtrudniej wykrywalne są zmiany koloru druku.

Co to oznacza w praktyce, na przykład dla mnie, tłumacza? Jak to się przekłada na moją osobistą perspektywę? Z jednej strony tekst jest dostępny i mogę na nim samodzielnie pracować. Z drugiej istnieje niebezpieczeństwo, że coś zostanie pominięte przy odczytywaniu, co niewidomego zdyskwalifikuje, np. w procedurze konkursowej. W anonimowych konkursach niewidomy staje w szranki na równi z innymi, ale jeżeli nie posłuży się pomocą osoby, która daną „pułapkę” oprogramowania wychwyci i skoryguje, może być zdyskwalifikowany, bo oceniający nie wie, że ma do czynienia z niewidomym.

Kiedy następowała zmiana ustroju, pojawiało się w otoczeniu niewidomych wielu ludzi, którzy jednak ulegali entuzjastycznemu złudzeniu ponownego odkrywania Ameryki. Ogłaszali, że niewidomy, to bardzo wiele potrafi i niemało może. Deklaracje brzmiały pięknie, a kiedy przypadkiem albo i nawet celowo pojawiałem się wśród nich, psułem jakoś szyki i przyjęty plan działania. Ludzie ci często, w sposób wydawałoby się jakoś wewnętrznie sprzeczny, z jednej strony deklarowali wiarę w kompetencje osób niepełnosprawnych, ale z drugiej domagali się daleko idącej pobłażliwości, bardzo szeroko udzielanej pomocy i wyrozumiałości ze strony otoczenia. Pojawiali się studenci, którzy mieli za złe, że nikt nie dostrzega ich ślepoty, chociaż nie było to prawdą. Z drugiej strony zdarzali się na uczelni – na szczęście bardzo rzadko – wykładowcy, którzy twierdzili, że np. w zakresie psychologii niewidomemu nie mogą dać wyżej dostatecznego, bo tylko tyle jest on w stanie opanować. Z dzisiejszych obserwacji wnoszę, że ten nurt został mocno przyswojony przez samych studentów; powoływani są różni pełnomocnicy ds. osób niepełnosprawnych, aż pewnego dnia jeden z długo już pracujących na muzykologii niewidomych zapytał mnie: „A czy, kiedy pan studiował, potrzebny był panu jakiś pełnomocnik?”. A teraz jest już nawet nieco więcej: często uczęszczające na studia młode osoby przychodzą na zajęcia z asystentami, którzy robią im notatki. Potem te notatki są im nagrywane, bo nawet i brajlem się nie posługują.

Z jednej strony mamy do czynienia z daleko posuniętą nieporadnością, i staje zawsze przede mną pytanie, czy tego rodzaju osoby będą mogły kiedykolwiek podjąć rzeczywistą samodzielną i pełnowartościową pracę. Ale jest i druga strona medalu: kiedy przyjrzałem się, jak wyglądają tu i tam studia, to wyszło mi, że nie wiem, czy skorzystałbym wiele z wykładów, które byłyby w całości ilustrowane slajdami, obrazkami czy filmami? To jest zjawisko nowoczesne. Kiedy ja studiowałem, to po prostu wystarczała mi dobra umiejętność notowania pismem Braille’a podczas wykładu, a ilustracje wizualne były rzadkie i raczej drugorzędne. Przez trzy kadencje prezesowania stowarzyszeniu tłumaczy przysięgłych na Dolnym Śląsku organizowałem szkolenia dla tłumaczy. Jednak stopniowo, uczestnicząc w tych szkoleniach, korzystałem z nich osobiście coraz mniej ze względu na mocno rozwinięte i coraz bardziej wzbogacane środki wizualne. I w tym wypadku, aby korzyść z uczestnictwa w takich zajęciach była pełna, obecność asystenta okazuje się nieodzowna. Czy jednak tak ukończone studia przygotują niewidomego do podjęcia samodzielnej pracy w tzw. środowisku naturalnym?

Radykalnej zmianie w ciągu 30 lat uległ sposób zatrudnienia osób niepełnosprawnych. W szczytowej formie rozwoju socjalizmu osoby niewidome pracujące w środowisku naturalnym, nie w zakładach pracy chronionej, dostawały tzw. stypendium lektorskie, którym mogły dysponować stosownie do potrzeb. Dziś to finansowe wsparcie otrzymuje pracodawca i w praktyce też może tym dysponować, ale stosownie do swoich potrzeb i uznania. Z mojej wiedzy i doświadczeń wynika dość powszechna i smutna praktyka, że pracodawca obniża wartość pracy niewidomego, aby mógł uzasadnić, że ta dopłata powinna wzrastać stosownie do wzrostu średniej płacy. Najczęściej taki zatrudniający popada w niesamowitą sprzeczność, kiedy najpierw ogłasza (przez radio słyszałem wiele takich wywodów), że będzie musiał zwolnić niepełnosprawnego, jeżeli nie wzrosną dotacje z tego tytułu ze strony państwa, przytacza różne – z reguły ogólnikowe – twierdzenia o tym, że wydajność takiego pracownika jest prawie żadna, a potem na zakończenie wywodu stwierdza, że przecież osoba niepełnosprawna jest bardzo wartościowym pracownikiem i szkoda by ją było zwolnić. W przypadku stypendium lektorskiego w dawnych czasach bywało, że ktoś tego dodatku wcale nie potrzebował, a jeśli nawet potrzebował, to najczęściej starał się skorzystać z darmowej pomocy kolegów, a lektorskie traktował jako specjalny dodatek do otrzymywanego wynagrodzenia. Były to wypadki, jak mi się wydaje, raczej sporadyczne, ale istniały.

Gdzie zatem jest pies pogrzebany? Na dzień dzisiejszy, jak sądzę, dla osób, które chcą stanąć do normalnej konkurencji, mają na to siły, wykształcenie i gotowe są ponosić wszystkie tego konsekwencje, dobrym rozwiązaniem jest samodzielna działalność gospodarcza. Ale i tu mamy często takie wypadki, kiedy nawet dobrze funkcjonujący na rynku otwartym niewidomy przechodzi na działalność związaną z obsługą osób niepełnosprawnych i uzyskuje tam niemałe dochody. O ile bowiem wiadomo, chociaż niewidomi niekoniecznie chcą się na to zgodzić, ślepota nie tylko jest niewygodna, ale także kosztuje. W samodzielnej działalności gospodarczej, przy wszystkich formach ryzyka i niepewności ekonomicznej, niewidomy zachowuje prawdziwą niezależność. Jeżeli nawet jakiś klient nie traktuje go tak, jak on by chciał, po prostu może go nie przyjmować. Jeżeli będzie trafiał na kupujących, którzy niechętnie widzą kontakty z niepełnosprawnymi, może z nimi współpracować przez Internet lub zatrudnianego pracownika. Miewam klientów, którzy po wielu latach spotkali się ze mną osobiście i byli zadziwieni, że jestem niewidomy, bo do tej pory kontaktowaliśmy się internetowo. W ten sposób, dzięki własnej pracowitości, przy odpowiedniej organizacji i odrobinie szczęścia, z osoby korzystającej z łaski innych, osoba niewidoma staje się pracodawcą. A udogodnienia w postaci zwolnień i ulg, np. na ubezpieczenia społeczne też są. Tylko nie trzeba bać się pracy, nie można ustawiać otoczenia tylko pod własne potrzeby urlopowe, trzeba postępować tak, żeby klienci wracali, ale i liczyć się zawsze z możliwością przedsięwzięcia nieudanego.

Kiedyś przyszedł do mnie prawosławny ksiądz, aby zlecić mi tłumaczenie. A gdy już wykonaliśmy, co trzeba, stwierdził, co następuje: „Teraz się często mówi, że trzeba wychodzić do ludzi niepełnosprawnych, żeby oni nie byli odizolowani od świata. A ja tu widzę, że to świat do pana przychodzi, bo pana potrzebuje”. I wtedy już wiedziałem, że to co robię, będę robił do końca życia, dopóki „jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy, jeszcze któregoś rana odbijemy się od ściany”…

Nowy ustrój postawił niewidomych przed nowymi wyzwaniami i jeżeli im nie sprostają, spadną do końca na daleki społeczny margines. I chyba trzeba odłożyć do lamusa buńczuczne twierdzenia, że niewidomy może bardzo wiele. Jeden może, a drugi nie może, jeden chce, a drugi nie chce. E pur si muove – jak umierając – powiedział Galileusz. Kto nie chce, nie warto go zmuszać, ale warto pomagać tym, którzy chcą, mogą i gotowi są włożyć wysiłek, i ponieść koszty w szerokim rozumieniu tego słowa.

Jerzy Ogonowski

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2018–2021 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.