Treść strony

 

Rzecz o seksie niewidomych – Tomasz Matczak

W ubiegłym roku przy okazji Międzynarodowego Dnia Osób Niepełnosprawnych na internetowych portalach pojawiło się sporo artykułów dotyczących niepełnosprawności. Trochę z ciekawości, a trochę z obowiązku przejrzałem niektóre, ale ich treść już uleciała z mojej pamięci. Zapamiętałem za to coś innego. Otóż w samych artykułach pojawiały się linki do innych publikacji o podobnej tematyce. Nieco zdziwiony skonstatowałem, że spora liczba tych odnośników dotyczyła szeroko rozumianej tematyki seksualnej w kontekście niepełnosprawności. Zaintrygowany poszperałem tu i tam, a efektem moich poszukiwań było stwierdzenie, że seks osób niepełnosprawnych wzbudza ciekawość wśród społeczeństwa. Świadczy o tym nie tylko spora liczba artykułów na ten temat, ale także ilość wyświetleń filmów na YouTubie czy TikToku przedstawiających mniej lub bardziej wprost to zagadnienie.

Publikacje można podzielić na dwie grupy: stricte naukowe oraz całą resztę. Nietrudno się domyślić, że do tej drugiej grupy należy cała masa treści poważnych, ale także ujmujących rzecz z humorem. Odrębny podzbiór tej kategorii to dyskusje na internetowych forach, wpisy w social mediach czy blogi o żenująco niskim poziomie. Tym ostatnim nie ma sensu poświęcać uwagi. Dostęp do Internetu mają wszyscy. Oto prawo sieci. Jedni dbają o kulturę wypowiedzi i zachowują takt, inni pragną zwrócić na siebie uwagę, zdobyć popularność w mało wyszukany sposób.

Myślę, że my sami trochę nakręcamy temat, bo wiemy, że jest chwytliwy. Więcej lajków to lepsze notowania, zasięgi czy jak to się tam fachowo zwie. Temat seksu wśród niewidomych zawsze znajdzie odbiorcę. Oczywiście, można taką postawę argumentować tym, że skoro chcemy społeczeństwo edukować, to czemu przemilczać interesujące je tematy? No i nie ma co ukrywać się za szczelnie zamkniętymi drzwiami sypialni, bo seks już dawno przestał być tematem tabu. Trudno się z tym nie zgodzić. Tyle że obecnie z tematu tabu seks stał się wiodącym, mainstreamowym i niemalże obowiązkowym.

Zastanawiam się jednak, czy naprawdę Internet to dobre miejsce do tego, by informować społeczeństwo, jak to robią niewidomi? Poza tym trochę nie rozumiem problemu. Czym niby ma się różnić współżycie widzącego od intymnego zbliżenia niewidomych? Zaraz podniosą się pewnie oburzone głosy, że przecież bodźce wzrokowe to immanentna część seksu, że atrakcyjność partnera wiąże się z jego wyglądem i że wzrok jest bardzo istotny w tym kontekście. No tak, to wszystko prawda, ale co niby ma zrobić niewidomy, skoro nie widzi?

W kontekście sfery seksualnej brak wzroku to tylko brak wzroku. Ogólnie rzecz biorąc, to u każdego można dostrzec jakiś brak. Jeden ma nadwagę, czyli brakuje mu smukłości, inna jest za bardzo szczupła, ktoś odczuwa wstręt do bardziej wyrafinowanych technik seksualnych, a jeszcze inny zbyt szybko osiąga rozkosz. I co z tego? Czy tacy ludzie nie uprawiają seksu? Czy odkrycie, że niewidomi mają intymne kontakty, jest naprawdę aż tak niesamowite i epokowe, że kwituje się je pełnym podziwu „wow!”? Jak można wierzyć w to, że osoby uznawane za nieatrakcyjne mają stuprocentowe szanse u niewidomych, bo ci nie dostrzegą mankamentów urody? Skąd się bierze u niektórych ludzi takie dziwne przekonanie, że skoro ktoś nie wie, jak wygląda nagi mężczyzna lub naga kobieta, to jest pozbawiony czegoś podstawowego, czego brak dyskredytuje go pod kątem seksualnej aktywności?

Mamy XXI wiek, a myślenie niektórych ociera się o co najmniej wieki średnie! Czy to przypadkiem nie jest tak, że zainteresowanie seksem osób niewidomych wiąże się z traktowaniem ich jak dziwolągów? Niestety, odnoszę takie właśnie wrażenie, a utwierdzają mnie w tym internetowe publikacje i stawiane w tym kontekście pytania. Podobno większość Polaków współżyje po ciemku w zaciszu sypialni, więc skoro po ciemku, to czemu się dziwią, że sfera cielesnych doznań jest dostępna dla niewidomych?

Nie da się także ukryć, że w samym środowisku osób z dysfunkcją wzroku zdarzają się tacy, którzy dostrzegają problem tam, gdzie go nie ma. Oto jakiś czas temu usłyszałem o pomyśle zorganizowania warsztatów dla niewidomych i niedowidzących, na których uczestnicy mieliby możliwość zapoznania się z erotycznymi gadżetami. Zdaniem pomysłodawcy istnieje potrzeba edukacji w tym zakresie. Nie wiem dokładnie, jak miałyby wyglądać takie warsztaty, ale jakoś trudno mi sobie wyobrazić, aby osoby z dysfunkcją wzroku cierpiały na braki w tej materii. Nikt przecież nie organizuje szkoleń z zakresu dostępnych szydełek lub drutów do robótek ręcznych. Słyszałem o zajęciach, na których niewidomi i niedowidzący uczą się szydełkowania i robienia na drutach, ale w kontekście seksu lepiej nie iść tą drogą. Myślę, że do sex shopu może się wybrać zarówno widzący, jak i niewidomy, a dobry sprzedawca zadba o to, by klient nie wyszedł z pustymi rękami. Ludzie! Nie jesteśmy przecież samotnymi wyspami w społeczeństwie. Sądzę, że fundusze na szkolenie z zakresu gadżetów erotycznych można by spożytkować o wiele lepiej.

Nie przekonują mnie także dyskusje na temat wyrafinowanych technik seksualnych na mailingowych listach dyskusyjnych dla niewidomych i niedowidzących. Trąca to trochę ekshibicjonizmem, choć po części rozumiem obawy samych zainteresowanych. Fakt, że widzący mają o wiele więcej możliwości, by dowiedzieć się o tym czy owym, jest niepodważalny. Publikacje z rycinami lub zdjęciami, a także filmy mogą wiele wyjaśnić. Tyle że, niestety, są niedostępne dla środowiska osób z dysfunkcją wzroku. No tak, ale czy zadawanie pytania na mailingowej liście, poza wzbudzeniem zainteresowania, coś da? Może warto porozmawiać z seksuologiem, a nie ze zwykłymi zjadaczami chleba? 

Swoją drogą, czy to nie dziwne, że niektórzy uważają białą laskę za wstydliwy i stygmatyzujący artefakt, a nie mają oporów przed tym, aby ujawniać swoje seksualne fantazje? Zresztą, cóż, każdy ma swoją hierarchię wartości i upodobania, a przyklaskując modnemu ostatnio hasłu, że skoro nikogo się nie krzywdzi, to nie ma problemu, powinno się przejść nad tym do porządku dziennego?

Moim zdaniem w całej dyskusji o seksie niewidomych brakuje złotego środka. Z jednej strony mamy ciekawskie społeczeństwo, które zamiast trochę pomyśleć, usiłuje zajrzeć do naszych sypialń, a my wydatnie mu w tym pomagamy, licząc na podreperowanie własnych lajków, a z drugiej strony znajdujemy medyczne i psychologiczne opracowania tematu, dla przeciętnego Kowalskiego zupełnie nieciekawe, bo pełne jakichś statystyk, liczb i badań. Nie jestem zwolennikiem zatrzaśnięcia tematu w szafie, ale uważam, że do wszystkiego trzeba podchodzić odpowiednio. Kluczowe jest to, aby nie szukać dziury w całym, a przy tym także nie wyważać otwartych drzwi. Poziom edukacji seksualnej w Polsce generalnie chyba nie jest za wysoki, a co dopiero w kontekście osób niepełnosprawnych! Uważam jednak, że edukacja seksualna to nie to samo, co seks. Tego, co dzieje się między partnerami podczas intymnego zbliżenia nie da się sprowadzić do czystej techniki ani niemalże mistycznego przeżycia. Seks jest czymś naturalnym, więc jeśli już się zdarzy, to zmysły podpowiedzą, co robić, a ponadto nikt nie będzie nikomu oceny za niego wystawiał. Najważniejsze, aby sami zainteresowani byli zadowoleni. Jeśli już gdzieś szukać przewodnika po intymnych ścieżkach cielesności, to na pewno nie w Internecie, a w gabinecie seksuologa. Bogate doświadczenie to jeszcze nie wiedza specjalistyczna. Tym bardziej, że w tym konkretnym przypadku mówimy o bardzo skomplikowanej materii, która jakkolwiek dość dobrze poznana, to uwarunkowana jest szeregiem indywidualnych czynników.

I to już koniec moich przemyśleń. Tych, którzy spodziewali się większej liczby pikantnych szczegółów, przepraszam, a tym, którzy przeczytali tekst z zainteresowaniem, dziękuję.

Tomasz Matczak

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2021–2024 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.