Treść strony

 

Porcelana, czyli białe złoto z Miśni - Izabela Galicka

W marcu br. Muzeum Narodowe w Warszawie zaaranżowało bardzo ciekawe spotkanie dla osób z dysfunkcją wzroku. Dedykowane było ono w całości porcelanie, poznaliśmy tajniki jej wyrobu, o których opowiadały osoby zawodowo zajmujące się ceramiką.

Dzięki nim dowiedzieliśmy się, że „białe złoto” zawdzięczamy polskiemu królowi Augustowi II Mocnemu. On to uwięził ówczesnego alchemika i poszukiwacza kamienia filozoficznego, Bottgera, i zmusił go do opracowania oraz sprawdzenia w praktyce arkanów tworzenia porcelany. W pilnie strzeżonym zamku miśnieńskim w olbrzymich piecach, których temperatury trzeba było uważnie pilnować, powstawały w tajemnicy pierwsze porcelanowe cuda. Na szczęście, jakbyśmy to dziś powiedzieli, były przecieki, i w XVIII wieku zapanowała w Europie swoista maladie de porcelaine – porcelanowa choroba, czyli szalona moda na porcelanę, wzmacniana dodatkowo modą na chińszczyznę i japońszczyznę. W rokokowej Francji popularne były tzw. solitery, czyli zestawy śniadaniowe dla jednej osoby, i tête-à-tête, czyli zestawy dla dwóch osób. Początkowo zdobiono ceramikę kobaltem, co nadawało jej głęboki odcień błękitu, potem tlenkiem żelaza – czerwień, także prawdziwym złotem, a później już całą paletą barw. Ewoluowały także motywy zdobnicze – od nieskomplikowanych wzorów, takich jak kwiaty czy ptaki, aż do złożonych, wielofiguralnych scenek dworskich i rodzajowych. Mogliśmy także podziwiać porcelanowe śliczności – zastawy stołowe, puzderka, figurki ze zbiorów muzealnych. Największe wrażenie zrobił niewątpliwie słynny serwis łabędzi wykonany dla hrabiego Henryka von Brühla, a raczej to, co z niego zostało po splądrowaniu przez Rosjan rezydencji w Brodach w czasie II wojny światowej. Nawet jednak te „resztki” z liczącego ponad dwóch tysięcy naczyń serwisu dają wyobrażenie o jego pięknie i wykwincie. Panie opowiadały także o historii i anegdotach związanych z wytwórnią polskiej porcelany w Ćmielowie, gdzie w Polsce międzywojennej wyrabiano unikalną porcelanę różową i błękitną. Mogliśmy też obejrzeć wzrokiem i dotykiem nowoczesne, linearne figurki porcelanowe z Ćmielowa. W ogóle organizatorki zadbały o to, aby osoby niewidome, poza fascynującą narracją, mogły dotykiem poznać wyroby porcelanowe w różnym stadium ich powstawania. Dotykaliśmy więc ciężkich kafli, leciusieńkich jak piórko naczynek, szkliwionych, nieszkliwionych, wypalanych raz, czyli tzw. biskwitu. Było to niezapomniane wrażenie. Nie wszyscy mogli podziwiać przezroczystość porcelany, ale wszyscy wsłuchiwaliśmy się w piękny dźwięk, który ona wydaje. Dowiedzieliśmy się także wielu ciekawostek. Co to była na przykład herbatnica? A nie, to nie rodzaj żeński od herbatnika, tylko naczynko do przechowywania suszu herbacianego. Spotkanie, mimo że prawie dwugodzinne, nie znużyło nas w ogóle, zasypywaliśmy prowadzące masą pytań i nie chcieliśmy się pożegnać. Jeszcze raz dziękujemy pani Ani Knapek i jej gościom – było to autentycznie frapujące wydarzenie kulturalne.

Izabela Galicka

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2018–2021 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.