Treść strony

Podaruj nam 1,5 procent swojego podatku

 

Kiedy psycholog Cię nie widzi - Anna Kowalska

Pytanie o to, czy mogę wykonywać wybrany przeze mnie zawód psychologa, zadawałam nie tylko sobie. Trochę się dziwiłam, a nawet zżymałam na tych, którzy mówili, że kontakt wzrokowy, co prawda ważny, ale jego brak nie wyklucza z zawodu.

Chciałam, żeby znawcy tematu postawili przede mną jakieś przeszkody, ponieważ bałam się, że moimi brakami mogłabym komuś zaszkodzić. Cóż, zarówno wykładowcy na wydziale psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, jak i ci, u których uczyłam się sztuki „leczenia duszy” w szkole psychoterapii Ośrodka Pomocy i Edukacji Psychologicznej Intra, nie powiedzieli „daj sobie spokój z tym zawodem”. Bywały chwile, kiedy myślałam, że przecież psychoterapeuta musi być sprawny, czujny, widzący. Inaczej nikt do niego nie przyjdzie. A jeśli przyjdzie, to ucieknie. Chodziło mi po głowie, że oni tylko nie chcą mnie zniechęcać. A z drugiej strony, kalkulowałam, że to przecież profesjonaliści, więc powiedzieliby mi, gdyby uważali, że dla osób niewidzących nie ma miejsca w tym zawodzie. Potem zostawiłam rozważania o tym, jak mi pójdzie w uprawianiu profesji psychologa. Zaczęłam się zastanawiać, jak innym będzie ze mną, jaka jest perspektywa osoby korzystającej z pomocy niewidomego specjalisty od psyche. Na ile trudne jest dla przychodzącego z problemem mierzenie się z tym, że psycholog jest osobą niewidomą. A właściwie dlaczego człowiek, który ma kłopot, miałby się koncentrować na swoim terapeucie? – pocieszałam siebie. Przyszedł z życiowym bagażem i więcej na siebie nie weźmie. A może jednak będzie próbował chronić niepełnosprawnego psychologa. A w takiej sytuacji zamienimy się rolami jak w dowcipach. Może nie będzie tak wesoło? Może nie zauważę jakichś istotnych rzeczy w reakcjach klienta, które będą miały wpływ na proces psychoterapeutyczny? Pytań było wiele. A odpowiedź znajdowała się w praktyce, czyli w gabinetach, w których podejmowałam zatrudnienie.

Dziś jako praktyk widzę moje niewidzenie w pracy jako trudność ważną, ale nie ograniczającą jednak najważniejszych elementów relacji terapeutycznej. Obecnie nie myślę już tak często o swojej niepełnosprawności w pracy. Po prostu pracuję. Tak, jak kiedyś pytałam na uczelni i w szkole psychoterapii, zapytałam dziś osoby, które obecnie kontaktują się z moim niewidzeniem jako pacjenci, koleżanki i koledzy z zespołu. No i się zdziwiłam tym, że oni byli zdziwieni. – A to Ty nie widzisz, no fakt. Wiesz, no mnie to tam nic do tego. Nie patrzę na ciebie pod tym kątem. Jedni proszą „pożycz książkę”, a ty prosisz czasem „przeczytaj mi kartę” – mówili moi współpracownicy. A szefowa zatrudniająca mnie w PZP powiedziała, że nie pamięta, żeby zastanawiała się nad tym, że jestem niewidoma. Obydwie natomiast pamiętamy, że skupiłyśmy się na sprawie technicznej prowadzenia dokumentacji medycznej. Kiedy osoba decydująca o moim zatrudnieniu dowiedziała się, że posługuję się komputerem, od razu podjęła decyzję. Wpis na komputerze wklejany do karty pacjenta, takie było ustalenie podjęte podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Kolega ze szkoły psychoterapii przyznaje, że zastanawiał się, jak poradzę sobie bez wzroku z reakcjami pacjentów? – Zastanawiałem się, jak to będzie, kiedy nie będziesz mogła zareagować na niewerbalne komunikaty. – mówił. -Osobom, które boją się oceny, może to pomóc, że ich nie widzisz. Może nawet ich energia łatwiej pójść na pracę terapeutyczną – skoro jeszcze moja superwizor mówi, że to żaden problem, to co mam się upierać? Ma stać się cud. I mam zobaczyć ten problem?

A co mówią ci, którzy siadają w gabinecie naprzeciwko i przynoszą swoje życiowe kryzysy? – Od kilku lat moim terapeutą jest p. Anna Kowalska. O tym, że jest osobą niewidomą dowiedziałam się od niej na pierwszym spotkaniu. Przez pierwsze 5 minut byłam ogromnie zdziwiona, lecz wraz z rozwojem rozmowy moje lęki zaczęły znikać, a niepełnosprawność p. Kowalskiej przestała być zauważalna i tak jest przez lata naszej współpracy. Kilka lat temu, zapisując się na terapię, nie wybierałam terapeuty pod tym kątem. Nie miało dla mnie znaczenia, czy osoba prowadząca terapię będzie niewidoma. Potrzebowałam wsparcia i po prostu zgłosiłam się do specjalisty. Kiedy okazało się, że terapeuta jest osobą niewidomą, pomyślałam, że może to nawet lepiej. Że w pewien sposób na spotkaniach będzie mi łatwiej mówić o sobie, bo terapeuta mnie nie zobaczy. Że otwierając się ze swoimi problemami przed obcą osobą, zachowam jednocześnie swoją anonimowość. Już podczas terapii, po kilku sesjach, okazało się, że pomimo że terapeuta mnie nie widzi, doskonale potrafi odczytać moje emocje, stany. Że widzi na swój indywidualny sposób i niczego nie przeoczy. Dokładnie wie, kiedy, o co i jak zapytać. Jak skomentować, czy które z moich myśli rozłożyć na drobne kwestie. Podczas całej terapii kwestia widzenia, czy niewidzenia mnie nie miała już dla mnie znaczenia. Byłam skupiona na merytoryce spotkań, na trafności podsuniętych mi kwestii. Mój terapeuta był dla mnie wsparciem w drodze budowania wewnętrznej równowagi i siły. Moim autorytetem w kwestiach pracy nad sobą. Specjalistą, którego rad słuchałam i wprowadzałam w swoje myślenie i działanie. Po dwóch latach od pierwszej zakończonej terapii wróciłam na kilka spotkań, bo potrzebowałam skonfrontować swoje lęki z osobą, w której wiedzę i profesjonalizm wierzę. To, czy widzi, czy nie było kwestią nieistotną. Ale mam jeszcze jedno spostrzeżenie, które może być interesujące. Kiedy z przyjaciółką wracamy do tematu pójścia do psychologa, mówi mi zawsze, że „w jej okolicy nie ma żadnego niewidomego terapeuty”. Mówi to trochę żartem, trochę serio. Być może, gdyby miała taką możliwość, skorzystałaby z pomocy niewidomego specjalisty.

A ja autorka tekstu, psycholog, mówię całkiem serio: cieszę się, że zadałam te wszystkie pytania, ale także z tego, że pozostałam w wybranym zawodzie.

Anna Kowalska

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2018–2021 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.