Treść strony

 

Pani mnie nie widzi całkiem całkowicie - Anna Kowalska

Program nauczania, lekcje, hałas na przerwach, rady pedagogiczne, nauczyciele, uczniowie, rodzice, czyli szkoła. Trafiłam do gimnazjum i kilku szkół podstawowych jako psycholog. Psycholog obwoźny, bo dziś tu, jutro tam. W tej szkole – zajęcia grupowe, w kolejnej – rozmowy indywidualne, w poniedziałek – młodzież gimnazjalna, we wtorek – maluchy z zerówki. Ciągłe zmiany nie pozwalały się nudzić. Podjęłam obowiązki, które okazały się liczne i nieprzewidywalne. Prowadziłam lekcje, rozmawiałam z rodzicami, nauczycielami, uczniami. Przygotowywałam szkoleniowe rady pedagogiczne, materiały dla dorosłych i młodzieży. Była komunikacja interpersonalna i asertywność, i rozwiązywanie konfliktów. Podczas lekcji towarzyszyli mi nauczyciele. Jedni po prostu byli i nie włączali się do zajęć, inni współprowadzili je wraz ze mną.

Kiedy psycholog Cię nie widzi - Anna Kowalska

Pytanie o to, czy mogę wykonywać wybrany przeze mnie zawód psychologa, zadawałam nie tylko sobie. Trochę się dziwiłam, a nawet zżymałam na tych, którzy mówili, że kontakt wzrokowy, co prawda ważny, ale jego brak nie wyklucza z zawodu.

Niewidomy wolontariusz - Anna Kowalska

Modna i potrzebna idea wolontariatu rozprzestrzeniła się po świecie. Czy to źle, że modna? Powinna być tylko potrzebna? Młodzi i starsi zobaczyli, że pomaganie to ciekawe działanie. Daje satysfakcję działającym. Satysfakcję tym większą, że aktywność jest wspólna i wspólnotę tworzy. Wielokrotnie w wypowiedziach wolontariuszy (w różnym wieku) słyszałam, że ogromnie przyjemne jest to, że robią coś razem: od lepienia pierogów przez pokonywanie górskich szlaków.

Niepełnosprawna wiara - Izabela Galicka

„Dziękuję Ci za tyle bólu, żeby sprawdzić siebie…

Za pytania tak wielkie, że aż nieuchronne”

ks. Jan Twardowski

 

„50 plus” i co dalej?… - Z Grzegorzem Kukiełką rozmawia Renata Nowacka-Pyrlik

Letnim popołudniem wybieram się do laskowskiego szpitalika (tak się utarło nazywać obiekt na terenie ośrodka dla niewidomych, powstały w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku). W szpitaliku, obok uczniów, którym zdarzyło się zachorować na grypę czy anginę, okresowo przebywają także osoby dorosłe potrzebujące pomocy medycznej i opieki: absolwenci i wychowawcy laskowskich szkół, siostry zakonne. Znam to miejsce dość dobrze. Jako uczennica liceum, a przez krótki czas – nauczycielka szkoły w Laskach, kilkakrotnie byłam pacjentką szpitalika. Pozostały mi dobre wspomnienia związane z tymi pobytami: podmiotowe traktowanie przez świecki i zakonny personel oraz klimat pełen życzliwości i empatii, nieporównywalny z tym, jakiego doświadczamy w dużych szpitalach.