Treść strony

 

Poezja w duszy i w życiu - z Teresą Aliną Ławecką rozmawia Izabela Galicka

Teresa Alina Ławecka to niewidoma poetka i dziennikarka, która od wielu lat aktywnie działa na rzecz osób z niepełnosprawnościami. Chociaż jest związana ze Słupskiem, jej aktywność społeczna wykracza poza granice regionu Pomorza, a jej wiersze wzruszają czytelników w całym kraju. Od 1999 roku w Zarządzie Powiatowego Kola PZN w Słupsku pełniła liczne funkcje. Natomiast od 2007 roku działa w Miejskiej Społecznej Radzie ds. Osób Niepełnosprawnych przy Prezydencie Miasta Słupska, a od 2011 roku jest wiceprezesem Stowarzyszenia Arcus. Współpracuje także z fundacją Lex Humana, Radius i Edukadis. Jest laureatką wielu nagród za swoją działalność zarówno społeczną, jak i poetycką, m.in. Srebrnego Krzyża Zasługi, który otrzymała w 2012 roku.

Rumuńskie lato i lodowaty nawiew - Renata Nowacka-Pyrlik

Do Rumunii – kraju w południowo-wschodniej Europie, raczej mało popularnego turystycznie, kojarzonego głównie z zamkami, „wędrówkami śladami wampira Drakuli” oraz z niechlubnymi rządami komunistycznego dyktatora Nicolae Caeusescu – wybrałam się już po raz drugi. Tradycyjnie zdecydowałam się na zorganizowaną wycieczkę autokarową, na przełomie maja i czerwca.

„50 plus” i co dalej?… - Z Grzegorzem Kukiełką rozmawia Renata Nowacka-Pyrlik

Letnim popołudniem wybieram się do laskowskiego szpitalika (tak się utarło nazywać obiekt na terenie ośrodka dla niewidomych, powstały w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku). W szpitaliku, obok uczniów, którym zdarzyło się zachorować na grypę czy anginę, okresowo przebywają także osoby dorosłe potrzebujące pomocy medycznej i opieki: absolwenci i wychowawcy laskowskich szkół, siostry zakonne. Znam to miejsce dość dobrze. Jako uczennica liceum, a przez krótki czas – nauczycielka szkoły w Laskach, kilkakrotnie byłam pacjentką szpitalika. Pozostały mi dobre wspomnienia związane z tymi pobytami: podmiotowe traktowanie przez świecki i zakonny personel oraz klimat pełen życzliwości i empatii, nieporównywalny z tym, jakiego doświadczamy w dużych szpitalach.

Świat się chwieje - Jerzy Ogonowski

Okrągłe 30 lat od momentu obalenia „słusznie minionego” ustroju i utworzenia nowego (co do słuszności którego może są i wątpiący) skłoniło mnie do refleksji nad tym, czy te 30 lat spełniło oczekiwania niewidomych, czy jakieś oczekiwania w ogóle były i kto je miał, a kto niekoniecznie. Ponadto niewątpliwie trzeba to wszystko rozpatrywać nie tylko na tle bardziej lub mniej buńczucznych ideologii, ale także w związku z bardzo szybkim rozwojem nowych technologii informacyjnych, elektroniki itp.

Od brajlera do iPhona - Jerzy Ogonowski

Opowiadał mi w swoim czasie Irek Morawski tym swoim dowcipnym językiem, jak to lekarz go przepytywał, czym się zajmuje, a kiedy powiedział, że jest prezesem spółdzielni niewidomych, doktor odkrywczo rzekł: „Aha, no to tym brajlerem się pan zajmuje”. Działo się to na przełomie ustrojów. Wydaje się, że wraz ze sprowadzaniem działań człowieczych do rzeczywistości powinno nastąpić również przyjęcie przez społeczeństwo faktu, że ślepota, jak każda niepełnosprawność (wtedy zwana inwalidztwem), bywa czasem uciążliwa, ale w końcu da się z tym żyć i można nawet to i owo osiągnąć. I w jakimś sensie tak się stało, tyle że chyba niekoniecznie w spodziewanym zakresie.