Treść strony

Podaruj nam 1,5 procent swojego podatku

 

Pielgrzym świętokrzyski - Izabela Galicka

W teatrach sezon ogórkowy. A w Domu Literatury? Wprost przeciwnie. Mieliśmy okazję 1 lipca br. zobaczyć spektakl niezwykły. Poświęcony został sylwetce wybitnego polskiego pisarza, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, a motywem przewodnim było jego „pielgrzymowanie” do Ojczyzny.

Arkadiusz Szostak z Kielc zachwycił mnie świetnym scenariuszem i brawurową reżyserią, a jego zespół – fantastyczną grą. Trudno zrobić dobry spektakl autobiograficzny, aby uniknąć schematów i nudy, ale naprawdę się udało.

Poznajemy Grudzińskiego jako emigranta we Włoszech, wiodącego szczęśliwe życie rodzinne z żoną Lidią i córką Martą. Sławnego pisarza publikującego w paryskiej „Kulturze” i innych renomowanych pismach europejskich. Człowieka mądrego, przenikliwego i moralnie bezkompromisowego. Ale także człowieka „domowego” – choleryka, wymagającego bardzo dużo od swojej rodziny, nieco egocentrycznego. Nie ma tu pomnika z brązu, portretu bałwochwalczo uproszczonego. Przewija się za to motyw wspomnień z rodzinnego Suchedniowa i Gór Świętokrzyskich, przewija się duma Polaka i tęsknota patrioty za Ojczyzną, do której z przyczyn politycznych nie mógł wrócić.

Słyszymy wypowiedzi samego Grudzińskiego, nagrane na taśmę, widzimy na telebimie przerażające sceny z łagrowego życia… To wszystko nadaje teatralnej fikcji walor prawdy i autentyczności. No i gra aktorów – niesamowicie naturalna, taka można by rzec „z serca”. Zwłaszcza odtwórca głównej roli nie oszczędzał się, wydobywając z postaci Grudzińskiego cały jego tragizm niespełnionego w swej polskości pisarza.

Szostak jako reżyser zastosował świetny chwyt – przedstawił Grudzińskiego zarazem w zaciszu własnego domu i w sytuacji publicznej – wywiadu z włoskimi dziennikarzami. Aktorzy-dziennikarze zadający napastliwe pytania siedzieli „rozsypani” wśród publiczności. Przyczyniło się to do nadania całości sztuki charakteru interaktywnego, widz czuł się włączony w przeżycia i odczucia głównego bohatera. Cudownie symboliczna i pełna emocji jest scena finałowa, gdy Marta przywozi ojcu z Polski rzeźbę jego ukochanego pielgrzyma z Gór Świętokrzyskich – pisarz utożsamia z nim swoją drogę życia i samego siebie…

Co mogę jeszcze dodać? Byłam przekonana, że to profesjonalna grupa aktorów, tymczasem okazało się, że to amatorzy, średnia wieku 60+, pracujący pod kierownictwem Szostaka zaledwie trzy miesiące. Nie do uwierzenia po prostu. Tyle pasji, werwy i talentu… Okazuje się po raz kolejny, że to nie zasoby finansowe decydują o jakości teatru, ale właśnie pasja i inwencja twórcza. Brawa dla zespołu, brawa dla reżysera, bo w odbiorcach to przeżycie pozostawi zapewne trwały ślad.

Izabela Galicka

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2018–2021 INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.