Atlas

Bitwy
oręża polskiego

TYFLOGRAFIA POLSKA
Fundacja Polskich Niewidomych i Słabowidzących Trakt

Warszawa 2020

Dofinansowano ze środków Muzeum Historii Polski w Warszawie
w ramach programu Patriotyzm Jutra
Logo Ministerstwa Historii PolskiLogo programu Patrjotyzm Jutra

ISBN 978–83–959377–0–5

SERIA WYDAWNICZA
TYFLOGRAFIA POLSKA NR 13

Autorzy projektu

Józef Mendruń, Mariusz Olczyk

Zespół redakcyjny

Stanisław Kasperec, Anna Kołowiecka, Józef Mendruń (przewodniczący Zespołu), Jadwiga Mendruń, Mariusz Olczyk, Ryszard Sitarczuk, Milena Smykowska

Opracowanie tyflokartograficzne

Mariusz Olczyk – www.tyflomapy.pl

Autor tekstów historycznych i konsultant map

Andrzej Dusiewicz

Opracowanie graficzne, skład i łamanie

Agnieszka Stachyra

Redakcja merytoryczna i językowa

Stanisław Kasperec

Korekta

Maria Urszula Kasperec

Druk barwno‑wypukły map i okładki

Printex Pracownia Poligraficzna – Krzysztof Ciechanowski
ul. Żółkiewskiego 3, 63–400 Ostrów Wielkopolski

Druk książki

P.H.U. Impuls Ryszard Dziewa
ul. Powstania Styczniowego 95d/2, 20–706 Lublin

Opracowanie wersji HTML

Sylwester Orzeszko

Wydawca

Fundacja Polskich Niewidomych i Słabowidzących Trakt
logo Fundacji Trakt
www.trakt.org.pl
al. Bohaterów Września 9, lok. 104, 00–971 Warszawa

Fundację Polskich Niewidomych i Słabowidzących Trakt powołało siedmiu niewidomych fundatorów 17 marca 2005 roku. Ludzie ci postanowili podzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem po to, by pokazać na własnym przykładzie, że utrata wzroku nie musi równać się społecznemu wykluczeniu, nie musi być końcem aktywności zawodowej. Wokół idei pomocy osobom niewidomym i słabowidzącym Fundacja Trakt zgromadziła wielu kompetentnych współpracowników i wolontariuszy.

Ważną formą naszej działalności są wydawnictwa. Od 2008 roku wydaliśmy następujące publikacje zwarte: Stanisław Kotowski, Przewodnik po problematyce osób niewidomych i słabowidzących (2008), Juliusz Słowacki, Wybór poezji (2009), Małgorzata Paplińska (red.), Jak przygotować niewidome dziecko do nauki brajla. Przewodnik dla rodziców i nauczycieli (2012), Małgorzata Paplińska (red.), Pismo Braille`a. Z tradycją w nowoczesność (2016), Małgorzata Paplińska, Skróty brajlowskie w tydzień. Program do samodzielnej nauki Polskich Ortograficznych Skrótów Brajlowskich I Stopnia (2016), Iza Galicka, Moje życie w Trakcie (2019).

Fundacja wydaje też mapy barwno­‑wypukłe dostosowane do możliwości percepcyjnych osób z dysfunkcją wzroku. Do tej pory opublikowaliśmy mapy Warszawy, Płocka, mapę Unii Europejskiej, Atlas Unii Europejskiej – poznajmy się.

Stworzyliśmy serię wydawniczą TYFLOGRAFIA POLSKA, w ramach której wydaliśmy:

  1. Bliżej skarbów kultury (2013)
  2. Żelazowa Wola. Miejsce urodzenia Fryderyka Chopina (2015)
  3. Atlas historyczny Polski (2016)
  4. Atlas. Polskie Powstania Narodowe (2017)
  5. Wilno. Plan Starego Miasta (2018)
  6. Atlas. II Rzeczpospolita 1918­‑1939 (2018)
  7. Rodem Warszawianin. Szkic o latach warszawskich Fryderyka Chopina (2018)
  8. Lwów. Plan Starego Miasta (2019)
  9. Atlas. Polska podczas II wojny światowej (2019)
  10. Atlas. Kresy Wschodnie (2019)
  11. Warszawa. Plan Starego i Nowego Miasta (2020)
  12. Atlas. Gułag – represje ZSRS wobec Polaków i obywateli polskich (2020).

Niniejsza Atlas. Bitwy oręża polskiego jest trzynastą pozycją w tej serii.

Atlas historyczny Polski (2016) został zauważony na 28. Międzynarodowej Konferencji Kartograficznej w Waszyngtonie (lipiec 2017) i wyróżniony II miejscem w kategorii EDUCATIONAL CARTOGRAPHIC PRODUCTS.

Publikacje Fundacji są wydawane w brajlu i powiększonym drukiem. Są też zamieszczane na stronie internetowej www.trakt.org.pl oraz www.tyflomapy.pl.

SPIS TREŚCI

OD REDAKCJI

JAK CZYTAĆ SCHEMATY BITEW W PUBLIKACJI ATLAS. BITWY ORĘŻA POLSKIEGO

OPISY BITEW

1. Bitwa pod Cedynią 24 czerwca 972 roku (plansza 1.)

2. Bitwa pod Legnicą 9 kwietnia 1241 roku (plansza 2.)

3. Bitwa pod Płowcami 27 września 1331 roku (plansza 3.)

4. Bitwa pod Grunwaldem 15 lipca 1410 roku (plansza 4.)

5. Bitwa pod Kircholmem 27 września 1605 roku (plansza 5.)

6. Bitwa pod Kłuszynem 4 lipca 1610 roku (plansza 6.)

7. Bitwa pod Beresteczkiem 28–30 czerwca 1651 roku (plansza 7.)

8. Bitwa pod Chocimiem 11 listopada 1673 roku (plansza 8.)

9. Bitwa pod Wiedniem (niem. bitwa pod Kahlenbergiem) 12 września 1683 roku (plansza 9.)

10. Bitwa o Olszynkę Grochowską (bitwa pod Grochowem) 25 lutego 1831 roku (plansza 10.)

11. Bitwa Warszawska 13–25 sierpnia 1920 roku (plansza 11.)

12. Bitwa nad Bzurą (bitwa pod Kutnem) 9–22 września 1939 roku (plansza 12.)

13. Bitwa o Monte Cassino 17 stycznia – 19 maja 1944 roku (plansza 13.)

ŹRÓDŁA I PAMIĘTNIKI

OD REDAKCJI

W dniu 2 listopada 1925 roku pod kolumnadą pałacu Saskiego w Warszawie dokonano uroczystego odsłonięcia Grobu Nieznanego Żołnierza. Spoczął w nim bezimienny obrońca Lwowa, ale, tworząc tę symboliczną mogiłę, chciano uhonorować wszystkich tych, którzy oddali życie za Ojczyznę w czasie wielkiej wojny w latach 1914–1918 oraz w walce o granice w latach 1918–1920. Pamięć o poległych utrwalać miały tablice wmurowane w filary Grobu. Wyryto na nich nazwy najważniejszych pól bitewnych, na których walczył żołnierz polski.

Po zakończeniu II wojny światowej na Grobie Nieznanego Żołnierza zawisły nowe tablice, upamiętniające walki z lat 1939–1945. Kolejne pojawiły się w maju 1991 roku. Umieszczono na nich nazwy najważniejszych bitew oręża polskiego, stoczonych między X a XX wiekiem. W ten sposób w czasie uroczystości państwowych i wojskowych, które odbywają się przy Grobie Nieznanego Żołnierza, wspominamy wszystkich tych, którzy na przestrzeni wieków przyczynili się do chwały oręża polskiego.

Wielokrotnie w przeszłości przez ziemie polskie przetaczały się wojny niosące ogromne straty społeczne i materialne.

Geopolityczne położenie Polski na styku kultur Zachodu i Wschodu miało swoje konsekwencje nie tylko kulturowe, ale niestety też militarne. Publikacja Atlas. Bitwy oręża polskiego to wybór najważniejszych bitew polskiego oręża, ponieważ one wydają się być istotnym czynnikiem kształtującym naszą świadomość historyczną.

Nasze wyobrażenia o przebiegu danej bitwy są kształtowane głównie przez liczne dostępne opisy historyczne czy opracowania o charakterze popularno­‑naukowym. Ale opisy to nie jedyne źródła informacji. Znana każdemu z nas bitwa pod Grunwaldem, jedna z największych bitew w historii średniowiecznej Europy pod względem liczby uczestników, ma kilka swoich obrazów. Jednym z nich jest opis w Krzyżakach Henryka Sienkiewicza. Innym obrazem jest wspaniała ekranizacja tej powieści z 1960 roku w reżyserii Aleksandra Forda, z której do historii polskiej kinematografii weszła odpowiedź udzielona przez króla Władysława Jagiełłę posłom krzyżackim 15 lipca 1410 roku na polach Grunwaldu:

Mieczów ci u nas dostatek, ale i te przyjmuję jako wróżbę zwycięstwa, którą mi sam Bóg przez wasze ręce zsyła.

Wedle dwudziestowiecznego przekładu spisanych w oryginale po łacinie Roczników Jana Długosza, okazuje się, że to interpretacja, pisarska wizja Sienkiewicza, gdyż oryginał brzmiał nieco inaczej:

Chociaż nie potrzebuję mieczów mych wrogów, bo mam w mym wojsku wystarczającą ich liczbę, w imię Boga jednak, dla uzyskania większej pomocy, opieki i obrony w mej słusznej sprawie, przyjmuję także dwa miecze przyniesione przez was, a przysłane przez wrogów pragnących krwi i zguby mojego wojska.

Czy opis bitwy przedstawiony przez Jana Długosza można uznać za najbardziej wiarygodny? Wśród historyków budzi on również wiele kontrowersji, ale jest to przykład kolejnego obrazu bitwy, który kształtuje nasze wyobrażenia o niej.

Bitwa pod Grunwaldem została również utrwalona na obrazie Jana Matejki. Malarz swoją wizję artystyczną wzbogacił o osoby, które nie uczestniczyły w bitwie, ale ich obecność na płótnie miała znaczenie symboliczne. Te postaci pokazują wiktorię oręża polskiego, męstwo, poświęcenie, rozwagę i siłę sojuszu, ale też fałsz, a nawet zdradę.

Nasz Atlas to jeszcze inne ujęcie tego wydarzenia. Barwny schemat dotykowy bitwy, pokazujący najważniejsze jej momenty, jest bardzo uproszczony, ale dzięki temu jest czytelny dotykiem i uszkodzonym wzrokiem. Przedstawiony obraz bitwy pozwala odczytać relacje między stronami konfliktu i kierunki działań wojsk, a przygotowany komentarz historyczny dokładnie opisuje miejsce bitwy, jej przebieg i późniejsze skutki starcia wielkich armii.

Schemat bitwy nie będzie zrozumiały, jeśli nie przeczytamy opracowanego komentarza do niej ze szczególnym uwzględnieniem pola bitwy, gdzie często ukształtowanie terenu czy tereny leśne lub bagienne miały bezpośredni wpływ na ruchy wojska i kierunek natarcia.

Współcześnie opowiadamy o bitwach również w bardzo efektowny sposób, dokonując inscenizacji historycznej, z zachowaniem możliwie wielu szczegółów, takich jak repliki sprzętów, ubiorów, ale też pilnując zastosowanej taktyki, a uczestniczący aktorzy używają ówczesnego języka i komend. Te wszystkie elementy składają się na możliwie wierne odwzorowanie historycznych wydarzeń. Trudno w to uwierzyć, ale w rekonstrukcji bitwy pod Grunwaldem w jej sześćsetną rocznicę wzięło udział prawie półtora tysiąca rycerzy z Polski, Niemiec, Włoch, Francji, Finlandii, Czech, Słowacji, Węgier, Rosji, Białorusi, Ukrainy, a nawet Stanów Zjednoczonych, zaś przedstawienie oglądało prawie 100 tysięcy widzów.

Prezentowany Atlas. Bitwy oręża polskiego to kolejne opracowanie z tyflomapami (precyzyjniej – z tyflografikami), poświęcone dziejom Polski. Ukazano w nim trzynaście bitew, które w szczególny sposób odcisnęły swoje piętno na losach naszej Ojczyzny. Wybór nie był prosty, bowiem na przestrzeni wieków Polacy wielokrotnie musieli chwytać za broń, aby walczyć o swój kraj. Czytelnik znajdzie więc tutaj opis bojów toczonych przez wojów Mieszka I, walki rycerstwa polskiego z Krzyżakami i Mongołami, triumfy polskiej husarii w XVII wieku, krwawe zmagania „czwartaków” pod Olszynką i wielkie polskie bitwy z czasów II wojny światowej. W ten sposób nasz atlas, podobnie jak cała seria atlasów historycznych opracowanych w serii wydawniczej TYFLOGRAFIA POLSKA, po raz kolejny wypełnia istotną lukę wśród publikacji o tematyce historycznej dla osób niewidomych i z dużym ubytkiem widzenia, które do tej pory nie miały lub miały bardzo utrudniony dostęp do tego typu materiałów.

Liczymy, że zarówno schematy, jak i towarzyszący im komentarz historyczny staną się inspiracją do dalszych poszukiwań i uzupełniania swojej wiedzy. Mamy nadzieję, że publikacja stanie się cenną pomocą dydaktyczną, pobudzającą ciekawość młodych odbiorców, ułatwiając im naukę w szkole i umacniając uczucie dumy z postawy wcześniejszych pokoleń.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

JAK CZYTAĆ SCHEMATY BITEW W PUBLIKACJI ATLAS. BITWY ORĘŻA POLSKIEGO

OPIS LEGENDY

Cały Atlas znajduje się w teczce zawierającej trzynaście plansz dotykowych, broszurę w brajlu ze spisem treści oraz książkę w powiększonym druku ze specjalnie przygotowanym komentarzem historycznym.

Zanim jednak wyjmiesz interesującą Cię planszę z teczki, dokładnie zapoznaj się z jej zawartością.

Pod klapą teczki umieściliśmy legendę. Legenda zawiera objaśnienia użytych znaków na poszczególnych planszach, które, jeśli dokładnie poznasz i zapamiętasz (a nie jest ich dużo), będzie Ci łatwiej czytać.

Wojska polskie oznaczono sygnaturą w postaci czerwonych wypukłych okręgów z białym wnętrzem.

Kierunek działań wojsk polskich to ciągła wypukła czerwona strzałka na białym tle.

Wojska nieprzyjacielskie oznaczono sygnaturą w postaci wypukłych kwadratów o perełkowej krawędzi z czarnym wnętrzem.

Kierunek działań wojsk nieprzyjacielskich to perełkowa wypukła biała strzałka na czarnym tle.

Miejsca dowodzenia to sygnatury dwa razy większe od sygnatur dla oznaczenia wojska, w których w środku umieszczone zostały odpowiednio czerwone (dla wojsk polskich) i białe (dla wojsk nieprzyjacielskich) wypukłe koła.

Obozowiska wojsk to sygnatury wielkości sygnatur dla miejsc dowodzenia, ale o czarnych krawędziach, w których w środku umieszczono przecinające się dwa czarne odcinki.

Twierdze to obszar otoczony grubą czarną linią otoczoną linią składającą się z czarnych punktów.

Miasta oznaczone zostały sygnaturą w postaci czarnych wypukłych okręgów z pomarańczowym wnętrzem.

Droga to ciągła czarna wypukła linia na białym tle.

Rzeki pokazaliśmy jako ciągłą wypukłą granatową linię. Zwróć uwagę na ujścia dopływów do rzek głównych;
w wersji dotykowej są one odcięte od siebie. Dzięki temu możesz łatwo zorientować się, która rzeka jest ważniejsza. Aby rozpoznać, w którym kierunku płynie wybrana rzeka, rozcięliśmy ramkę w miejscu, gdzie rzeka „wypływa” z prezentowanego schematu, informując tym samym, dokąd ona zmierza, że nie kończy się na ramce.

Linia brzegowa to wypukła szorstka cienka linia w kolorze białym.

Większe rzeki to obszary w kolorze niebieskim pokryte fakturą składającą się z wypukłych poziomych linii.

Obszary bagienne to faktura składająca się z wypukłych poziomych krótkich kresek nierównomiernie rozłożonych na pewnym obszarze w kolorze granatowym.

Lasy oznaczyliśmy fakturą „piaskową” i kolorem zielonym.

Wzniesienia, szczyty to trzy czarne punkty tworzące trójkąt o czerwonym wypełnieniu.

Postaraj się zapamiętać sygnatury i faktury. W razie potrzeby zawsze możesz ponownie skorzystać z legendy, która na stałe jest przyklejona do teczki.

Na poszczególnych planszach znajdziesz dodatkowe legendy umieszczone u góry każdej planszy. Przy wielu legendach znajdziesz objaśnienia skrótów brajlowskich, jakie zastosowaliśmy na schematach, a są to skróty dla ważnych postaci, dowódców wojsk polskich, jak i wojsk nieprzyjaciela. Warto zapamiętać te nazwiska – spotykamy je niejednokrotnie w nazwach ulic, zwłaszcza miast, które sąsiadują z danym miejscem bitewnym.

Na niektórych planszach, po prawej stronie od legendy, umieściliśmy objaśnienia skrótów brajlowskich dla wybranych elementów pozwalających określić położenie danej bitwy;
są to objaśnienia dla rzek, wzniesień lub miejscowości.

Jeśli już poznałeś i rozumiesz legendę, to teraz możesz wyjąć broszurę brajlowską, w której znajduje się spis treści naszego Atlasu, i dokonać wyboru pierwszej planszy, jaką chcesz obejrzeć. Opisy historyczne do niej znajdziesz w książce w powiększonym druku lub na stronie Fundacji „Trakt” oraz na www.tyflomapy.pl w Internecie.

CZYTANIE SCHEMATÓW BITEW

Znając już legendę, zawartość broszury brajlowskiej oraz książkę z komentarzem historycznym, wyjmij wybraną planszę z teczki i ułóż ją tak, aby wypukły czarny trójkąt znalazł się w prawym górnym (dalszym) rogu.

Przeczytaj uważnie opis wybranej bitwy ze szczególnym uwzględnieniem informacji o polu bitwy, o terenie, na którym rozegrało się wybrane starcie. Bez opisu trudno będzie zrozumieć manewry wojsk, kierunki natarcia czy ucieczki.

Znając już opis, zwróć jeszcze uwagę na dodatkowe informacje znajdujące się na planszy.

Tytuł planszy, zawierający datę i miejsce bitwy, umieszczono w lewym górnym (dalszym) rogu planszy i zajmuje on jeden wiersz.

Każda plansza ma bardzo podobny wygląd, co ułatwia ich czytanie. Każdą planszę podzieliliśmy na połowę, próbując pokazać dwie fazy każdego boju lub położenie wojsk w danym momencie bitwy.

Informację o tym umieściliśmy na górnej krawędzi ramki danej fazy boju.

Bardzo ważnym elementem każdego naszego opracowania jest skala grafik, ale w przypadku atlasu o bitwach ten element jest pominięty. Grafiki są szkicami bez skali, pokazującymi przestrzenne rozmieszczenie wojsk i ich ruchy, bez zachowania odległości między wojskami. Możemy z nich odczytać, skąd nadszedł atak, w jakim kierunku przemieszczały się oddziały, dokąd uciekły pokonane wojska.

W prawym dolnym (bliższym) rogu każdej planszy znajduje się jej numer zgodny z kolejnością chronologiczną plansz. Pamiętaj, aby plansza po obejrzeniu wróciła do teczki na swoje miejsce. Jeśli w teczce będzie porządek, to następnym razem będzie łatwiej ją znaleźć.

Schematy bitew są jednolite graficznie, więc, znając tych kilka znaków, jakie zastosowaliśmy na planszach, z łatwością poradzisz sobie z ich czytaniem.

Zapraszamy do analizy taktycznej bitew oręża polskiego.

Redakcja

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

1.
Bitwa pod Cedynią
24 czerwca 972 roku
(plansza 1.)

Tymczasem dostojny margrabia Hodo, zebrawszy wojsko, napadł z nim na Mieszka, który był wierny cesarzowi i płacił trybut aż po rzekę Wartę. Na pomoc margrabiemu pospieszył wraz ze swoimi […] graf Zygfryd, podówczas młodzieniec i jeszcze nieżonaty. Kiedy w dzień św. Jana Chrzciciela starli się z Mieszkiem, odnieśli zrazu zwycięstwo, lecz potem w miejscowości zwanej Cidini brat jego Cidebur zadał im klęskę, kładąc trupem wszystkich najlepszych rycerzy z wyjątkiem wspomnianych grafów.

Kronika Thietmara, księga II, rozdział 29.

WALCZĄCE STRONY

Państwo Polan i Marchia Łużycka

WODZOWIE

POLANIE

Mieszko I (około 935 – 25 maja 992) – syn księcia Polan Siemomysła, po którym przejął władzę około 960 roku. W celu wzmocnienia kraju w obliczu najazdów Wieletów i grafów niemieckich, około 965 roku związał się sojuszem z Czechami, przypieczętowanym ślubem z czeską księżniczką Dobrawą. Przyjęcie chrztu w obrządku rzymskim w 966 roku pozwoliło mu przyjąć tytuł „przyjaciela cesarza rzymskiego” Ottona I, ale przywilej ten wiązał się z obowiązkiem płacenia cesarstwu daniny z części ziem należących do państwa Polan. Sojusz z cesarzem został wzmocniony po zwycięstwie, jakie wojska Mieszka odniosły nad pogańskimi Wieletami w 968 roku, na których czele stał wrogi Ottonowi I niemiecki graf Wichman.

Czcibor (także Ścibor, Cidebur) – syn Siemomysła i nieznanej matki, być może pochodzącej z Serbów łużyckich. Prawdopodobnie drugi z młodszych braci Mieszka I. Niektórzy historycy przypuszczają, że mógł on być namiestnikiem Mieszka na Pomorzu Zachodnim. Informacja ta jest jednak trudna do zweryfikowania z braku źródeł. Daty urodzin i śmierci Czcibora pozostają nieznane.

MARCHIA ŁUŻYCKA

Hodo (także Odo, około 930 – 13 marca 993) – jeden z saskich dostojników w Świętym Cesarstwie Rzymskim, bliski współpracownik cesarza Ottona I. Ze względu na zaufanie władcy powierzono jego opiece wczesną edukację przyszłego cesarza Ottona II. W 965 roku, po rozpadzie Marchii Wschodniej, otrzymał tytuł margrabiego Marchii Łużyckiej. Jego zadaniem była obrona granic cesarstwa przed najazdami słowiańskich Wieletów.

Zygfryd von Walbeck (? – 15 marca 990) – syn Lothara II Starego i Matyldy z Arneburga, hrabia Walbeck i Möckerngau (Saksonia­‑Anhalt). Był ojcem biskupa Thietmara z Merseburga, kronikarza dynastii Ottonów.

MIEJSCE BITWY

Przedstawienie rzetelnego opisu bitwy pod Cedynią jest niezwykle trudne ze względu na brak źródeł. Głównym źródłem informacji o starciu jest właściwie tylko kronika biskupa Thietmara z Merseburga, która podaje dokładną datę stoczonej bitwy (dzień św. Jana Chrzciciela, czyli 24 czerwca), wymienia uczestników walki oraz w jednym zdaniu opisuje jej przebieg. Kronikarz podaje również, że wszystko rozegrało się koło miejscowości Cidinia, co niestety nie pozwala na zlokalizowanie miejsca ze 100‑procentową dokładnością. Dla zdecydowanej większości polskich badaczy bezsporne jest, że bitwa rozegrała się koło leżącej nad dolną Odrą Cedyni. W czasach Mieszka I istniał tam gród graniczny, którego załoga broniła brodu na rzece i pilnowała biegnącego tamtędy szlaku handlowego, łączącego Pomorze z Połabiem i środkową Europą. Do bitwy miało dojść z powodu podjętej przez margrabiów niemieckich próby wyparcia Mieszka I z Pomorza Zachodniego. Taki obraz bitwy, jej lokalizację i przyczyny ugruntowała po 1945 roku propaganda Polski Ludowej, dla której starcie założyciela państwa polskiego z Niemcami była ważnym elementem w dowodzeniu polskich praw do ziem leżących na wschód od Odry.

Druga hipoteza, powstała w 1839 roku, zakłada, że bitwę stoczono raczej na zachód od Odry (wymieniano miejscowości Zehdenick lub Zeuthen), na Połabiu, a więc terenach będących wówczas w rękach słowiańskich. Do bitwy miało dojść w wyniku ekspansji Mieszka I na te tereny (polski książę ustawicznie walczył z mieszkańcami tych ziem), co kłóciło się z planami margrabiego Hodona, pragnącego podporządkowania Połabia władzy cesarskiej. Jedna z hipotez zakłada, że działania Hodona zostały podjęte na wezwanie Wolinian, obawiających się polskiego księcia i uznających w tym czasie zwierzchnictwo margrabiego.

Jedno jest jednak bezsporne – w 972 roku Mieszko I, obdarzony po swoim chrzcie tytułem „przyjaciela” cesarza, utrzymywał z Ottonem I pokojowe i dobre relacje, uznając też jego zwierzchność. Łączyło się to z płaceniem trybutu z ziem rozciągających się „aż po rzekę Wartę”, czyli prawdopodobnie z ziemi lubuskiej. Bez wątpienia agresorem była strona niemiecka, czyli margrabia Hodon, co zresztą przyznaje Thietmar.

BITWA

Dokładne przedstawienie sił biorących udział w bitwie jest trudne do oszacowania. Na podstawie różnych źródeł możemy jednak przyjąć, że siły Hodona liczyły około tysiąca konnych i około trzech tysięcy piechurów. Konni wojowie prawdopodobnie w większości wywodzili się z rycerstwa podległego Hodonowi na mocy prawa feudalnego. W walce miały ich chronić pancerze kolcze lub (rzadziej) skórzane, drewniane okrągłe tarcze i hełmy (zazwyczaj z osłoną na nos – nosalem). Uzbrojeni byli we włócznie (prawdopodobnie ze skrzydełkowym grotem charakterystycznym dla oręża Sasów) i miecze, niekiedy w topory. Piechota miała lżejsze uzbrojenie ochronne, przeważnie skórzane, używała długich włóczni, mieczy i toporów. Osobną formację mogli stanowić łucznicy. Niewykluczone, że większość pieszych sił Hodona mogli stanowić wojownicy słowiańscy rekrutowani spośród Połabian. Niewykluczone, że byli wśród nich także różnego typu awanturnicy żądni krwi i zdobyczy.

Siły Mieszka I liczyły zapewne także około czterech tysięcy ludzi. Ich trzon stanowiła jazda pancerna (zapewne około 800–1000 konnych) złożona z drużynników, czyli członków drużyny książęcej Mieszka. Byli to zawodowi wojownicy na całkowitym utrzymaniu władcy, który zapewniał im żołd i oręż oraz dbał o ich rodziny. Drużynnicy uzbrojeni byli we włócznie, miecze i topory, a chroniły ich kolczugi lub pancerze skórzane, tarcze i szyszaki. Stanowili elitę sił książęcych.

Obok pancernych Mieszko miał również do dyspozycji łuczników i tarczowników. Wywodzili się oni z miejscowej ludności powołanej do służby w razie zagrożenia najazdem. Uzbrojeni byli w duże tarcze, włócznie i topory. Nie mieli uzbrojenia ochronnego, co pozwalało im na swobodne i szybkie zmienianie ustawienia i przemieszczanie się na nierównym i zalesionym polu bitwy, ale czyniło też bardziej wrażliwymi na ciosy.

Thietmar podaje, że siły niemieckie w pierwszej fazie boju odniosły zwycięstwo. Pozwala to przypuszczać, że Mieszko mógł zastosować manewr pozorowanej ucieczki – fortel charakterystyczny dla ówczesnych Słowian. Prawdopodobnie książę podzielił swoje oddziały na trzy części. Pierwsze zgrupowanie miało bronić brodu na rzece. Siły te składały się zapewne w większości z pancernych pod osobistym dowodzeniem Mieszka. Druga grupa, złożona głównie z łuczników i tarczowników oraz nielicznych pancernych, zajęła pozycje w ukryciu na wzgórzu wzdłuż drogi wiodącej znad Odry do Cedyni. Oddziałami tymi dowodził brat Mieszka Czcibor, który być może sprawował główne dowództwo nad całością sił Polan. Trzeci oddział, także złożony z tarczowników i łuczników, bronił grodu.

Bitwę rozpoczął atak niemieckiej konnicy dowodzonej przez Hodona i Zygfryda von Walbeck. Za jazdą posuwała się piechota. Nie wiadomo, jak długo udało się siłom Mieszka zatrzymać ten atak. Prawdopodobnie walka o bród nie trwała długo, bowiem nie taki był cel polskiego władcy. Mieszko rozpoczął pospieszny odwrót do grodu, co Niemcy uznali za dowód zwycięstwa. Nie spodziewając się zasadzki, ruszyli w pościg za Polanami, ale że droga do Cedyni była wąska i kręta, musieli rozluźnić, a nawet złamać swoje szyki. Na pewno na czele pościgu szła jazda Hodona. Piechota podążała za nią i, ze względu na warunki terenowe, także nie mogła utrzymać zwartych formacji.

Gdy Niemcy dotarli pod gród, oddziały Mieszka zawróciły i uderzyły na nich od czoła. Równocześnie z boku, na rozciągnięte i nieprzygotowane do walki kolumny niemieckiej piechoty, niespodziewanie uderzyły siły Czcibora. Nieliczni pancerni odcięli Niemcom drogę odwrotu. Bitwa zmieniła się w rzeź zaskoczonych najeźdźców. Z pogromu udało się uratować zaledwie kilkuset konnym, wśród których znaleźli się obaj dowódcy niemieckiej wyprawy – Hodon i Zygfryd von Walbeck. Przebili się oni do brodu i schronili po drugiej stronie rzeki. Zwycięstwo Polan było bezsporne.

SKUTKI BITWY

Na wieść o walce swoich dwóch sojuszników cesarz Otton I zareagował gniewem. Nie mógł on jednak opowiedzieć się po żadnej ze stron. Ponieważ to Hodon był agresorem, cesarz powinien go ukarać, ale wzbudziłoby to zrozumiały sprzeciw grafów niemieckich. Z kolei nie mógł pozwolić na dalszą ekspansję Mieszka I na ziemie Słowian połabskich, bowiem doprowadziłoby to do wzrostu znaczenia Polan i osłabiłoby marchie niemieckie. Cesarz wysłał więc obu władcom nakaz wstrzymania się od dalszych walk pod „rygorem utraty jego łaski” i wezwał ich przed swoje oblicze, aby osobiście załagodzić spór.

Do spotkania doszło w 973 roku w Kwedlinburgu. Cesarz, chcąc okazać Mieszkowi swoją przychylność, przekazał księciu Polan bogate prezenty oraz zgodził się na pozostawienie Pomorza w polskim ręku. Mieszko musiał jednak oddać cesarzowi jako zakładnika swojego syna Bolesława, co miało zagwarantować cesarstwu wierność, lojalność i pokojowe zamiary księcia.

W efekcie zjazd w Kwedlinburgu ukrócił na kilkanaście lat dążenia Hodona do podporządkowania Pomorza Zachodniego Marchii Łużyckiej i do objęcia przez nią protektoratu nad Słowianami połabskimi. Wzrosła za to pozycja Mieszka (co potwierdziły także przyjazne związki z kolejnym cesarzem Ottonem II i kolejny tytuł „przyjaciela cesarza” z 979 roku), choć w dalszej perspektywie okazało się, że nie udało mu się trwale powiązać Pomorza Zachodniego z resztą swoich ziem. Tamtejsi Słowianie, gdy tylko poczuli, że siła państwa Polan osłabła w wyniku walk z sąsiadami (wojna Bolesława Chrobrego z cesarstwem 1002–1018), odrzucili około 1007 roku przyjęte chrześcijaństwo, oderwali Pomorze od Polski i ponownie byli gotowi do najazdów na ziemie chrześcijańskie.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

2.
Bitwa pod Legnicą
9 kwietnia 1241 roku
(plansza 2.)

W roku zaś 1241 chan Tatarów Batu, wraz ze swymi wojskami Tatarów, ludu srogiego i niezliczonego, przeszedłszy przez Ruś […] wojska skierował przeciw Polsce. Henryk syn Henryka Brodatego, książę Śląska, Krakowa i Wielkopolski potężnie zabiega im drogę z wieloma tysiącami zbrojnych na polu zamkowym Legnicy i odważnie walczy z nimi, pokładając nadzieję i ufność w pomoc Boga, który niekiedy z powodu zbrodni pozwala na biczowanie swoich. Wspomniany książę Henryk, straciwszy wiele tysięcy ludzi, sam poległ zabity. Wraz z nim podobnie został zabity pewien książę Bolesław przydomkiem Szczepiołka.

Kronika wielkopolska, Warszawa 1965, s. 219–220.

WALCZĄCE STRONY

Wojska chrześcijańskie (rycerstwo śląskie, małopolskie i wielkopolskie, rycerze zakonni) i wojska mongolskie (Tatarzy)

WODZOWIE

STRONA CHRZEŚCIJAŃSKA

Henryk II Pobożny (około 1200 – 9 kwietnia 1241) – syn Henryka Brodatego i św. Jadwigi Śląskiej, książę śląski, wielkopolski i krakowski. Od 1222 roku współdziałał u boku ojca, a następnie od 1238 roku kontynuował po nim starania o uzyskanie korony królewskiej. Doświadczenie wojenne zdobył między innymi zimą na przełomie lat 1233 i 1234 w czasie wyprawy krzyżowej przeciw Prusom oraz w bitwie pod Lubuszem (1238), gdzie odniósł świetne zwycięstwo nad wojskami brandenburskimi.

Bolesław Dypoldowic, zwany Szczepiołką (około 1182 – 9 kwietnia 1241) – czeski książę z dynastii Przemyślidów, syn margrabiego morawskiego, wygnany w 1234 roku z Pragi. Schronienie znalazł na dworze Henryka Brodatego, który był bratem jego matki. W bitwie pod Legnicą dowodził hufcem złożonym z rycerzy zakonnych.

Mieszko II Otyły (około 1220 – 18 lub 22 października 1246) – książę opolsko­‑raciborski w latach 1230–1246, sprawował samodzielne rządy od 1238 roku.

TATARZY

Orda (także Orda‑iczen, ? – około 1255) – syn Dżociego, najstarszego syna Czyngis‑chana, starszy brat Batu‑chana. Brał udział w najazdach mongolskich na Ruś i w walkach z Połowcami, dowodził najazdem mongolskim na ziemie polskie w 1241 roku. Założyciel Białej Ordy.

Bajdar – syn Czagataja, drugiego syna Czyngis‑chana. Pierwsze wzmianki na jego temat pochodzą z 1236 roku, gdy wziął udział w mongolskiej wyprawie na Ruś. Data narodzin i śmierci Bajdara są nieznane.

MIEJSCE BITWY

Najwcześniejsze przekazy podają, że walka odbyła się na równinie legnickiej (in campo castri de Legnicz), lub podają nazwę Walstat albo Wolstat. Określenie to w języku niemieckim oznaczało po prostu pole bitwy. Jan Długosz w swojej Kronice, powstałej dopiero w XV wieku, podaje jednak konkretną lokalizację – Dobre Pole koło Legnicy. Zapewne nigdy nie dowiemy się, czy nazwa ta jest błędnym bądź zniekształconym tłumaczeniem z niemieckiego czy Długosz czerpał wiedzę z innego źródła. Istniejące dzisiaj Legnickie Pole prawdopodobnie nie jest jednak miejscem, o którym wspominali kronikarze, choć historycy nie wykluczają, że mógł na nim rozegrać się ostatni epizod boju – śmierć księcia Henryka.

W 2011 roku pojawiła się też hipoteza, że bitwa została stoczona nie pod Legnicą, lecz pod leżącą na wschód od Wrocławia Oławą, niedaleko której w XIII wieku istniała osada o nazwie Legnic.

BITWA

W 1241 roku wódz Mongołów Batu‑chan, wnuk i następca Czyngis‑chana, po krwawym podboju Rusi, wyruszył na czele swoich wojsk na Węgry. Celem wyprawy miało być opanowanie tego królestwa i zdobycie dogodnych pozycji do dalszego ataku na Cesarstwo Bizantyjskie. Aby wyprawa odniosła pełny sukces, Batu‑chan wydzielił ze swoich sił osobny oddział, którego zadaniem był najazd na ziemie polskie. Mongolski wódz obawiał się bowiem, że rycerstwo polskie może pospieszyć z odsieczą zaatakowanym Węgrom i w ten sposób jego plany mogą zostać zniweczone. Do ataku na księstwa polskie Batu‑chan wyznaczył swojego starszego brata Ordę, kuzyna Bajdara oraz prawdopodobnie Kadana (potomka Ugedeja, trzeciego syna Czyngis‑chana), dając im do dyspozycji około 25 tysięcy wojowników.

Wojska mongolskie zorganizowane były według sytemu dziesiętnego. Dziesięć tysięcy wojowników stanowiło tümen, który był jednostką mogącą prowadzić samodzielne działania. W oddziałach utrzymywano żelazną dyscyplinę, nie wahając się stosować surowych kar cielesnych w razie jej naruszenia. Większość armii składała się z lekkiej kawalerii, pozbawionej uzbrojenia ochronnego poza wełnianymi, pikowanymi kubrakami, futrzanymi czapkami i okrągłymi drewnianymi lub skórzanymi tarczami. Podstawowym uzbrojeniem mongolskiego jeźdźca był łuk (każdy wojownik miał ich kilka) oraz różne typy broni siecznej lub obuchowej pochodzenia wschodniego. Elitę armii stanowił tümen gwardii chana. Jego członkowie nosili karacenowe pancerze lub zbroje lamelkowe, a uzbrojeni byli w łuki, włócznie i miecze bądź szable chińskiego typu.

Pierwsze ataki Mongołów (zwanych też w Polsce Tatarami od łacińskiego thartari – z piekła rodem) nastąpiły już zimą 1241 roku. Główne uderzenie rozpoczęło się jednak dopiero w marcu i zostało skierowane na Sandomierz i Kraków. Wszędzie szlak najeźdźców znaczyły śmierć, pożoga i zniszczenie. Małopolskie rycerstwo próbowało zatrzymać agresorów, ale poniosło klęski pod Chmielnikiem i Tarczkiem.

Na początku kwietnia 1241 roku Mongołowie wkroczyli na Śląsk, zdobywając między innymi Wrocław. Stamtąd skierowali się ku Legnicy, gdzie oczekiwał już na nich książę śląski Henryk Pobożny na czele zgromadzonych pospiesznie sił. Książę miał prawdopodobnie do dyspozycji około 6–7 tysięcy zbrojnych, których podzielił na cztery hufce. Pierwszy z nich, pod wodzą czeskiego księcia Bolesława Dypoldowica, zwanego Szczepiołką (czyli sepleniącym), składał się z rycerzy zakonnych z zakonów templariuszy i joannitów oraz z niemieckich górników ze Złotoryi i Lwówka Śląskiego. Niektórzy kronikarze podają, że obecni byli również Krzyżacy, co w świetle najnowszych badań jest jednak mało prawdopodobne. Drugi hufiec złożony był z rycerstwa małopolskiego, łęczyckiego i sieradzkiego. W znacznej części byli to rycerze, którzy ocaleli z bitew pod Chmielnikiem i Tarczkiem. Trzeci hufiec składał się z rycerstwa opolsko­‑raciborskiego, a kierował nim książę Mieszko II Otyły. Ostatni hufiec, złożony z sił dolnośląskich i wielkopolskich, stanowił główny odwód i był osobiście dowodzony przez Henryka Pobożnego.

Trzon wojsk chrześcijańskich składał się przede wszystkim z rycerzy, których wyposażenie zależało od stopnia zamożności. Większość z nich nosiła grube pikowane kaftany, na które zakładano kolczugi. W XIII wieku kolczugi sięgały zazwyczaj do połowy uda i miały długie rękawy z osłonami na dłonie. Kolczugi przykrywano cotte bojowym, czyli podszytą lnem wełnianą szatą z herbem rycerskim lub – w wypadku rycerzy zakonnych – ze znakiem zakonu. Głowę rycerza chronił kaptur kolczy, pod którym był wełniany czepek. Część rycerzy nadal używała otwartych hełmów z nosalem, ale bogatsi (i zapewne dostojnicy zakonni) nakładali coraz popularniejsze hełmy garnczkowe osłaniające całą twarz. Uzbrojenie stanowiła długa włócznia, miecz, topór lub różne typy broni obuchowej (na przykład kiścień). Dodatkową osłonę przed strzałami i ciosami zapewniała drewniana trójkątna tarcza.

Do starcia doszło 9 kwietnia 1241 roku. Henryk Pobożny starał się uniknąć walki, bowiem oczekiwał jeszcze nadejścia posiłków czeskich. Z tego samego powodu Mongołowie dążyli do jak najszybszego rozstrzygnięcia. Wojska mongolskie (prawdopodobnie 8 tysięcy wojowników) ustawiły się w dwóch rzutach. Większość lekkiej jazdy stanęła w pierwszym szeregu, za nimi ustawił się odwód złożony z lepiej uzbrojonych wojowników. Wojska chrześcijańskie przybrały prawdopodobnie podobny szyk: w pierwszej linii na prawym skrzydle stanął hufiec księcia Bolesława, w centrum oddziały małopolskie dowodzone przez komesa Sulisława, a na lewym skrzydle hufiec opolsko­‑raciborski. Hufiec Henryka Pobożnego zajął miejsce w drugiej linii.

Pierwszy do ataku ruszył hufiec Bolesława, co prawdopodobnie wiązało się z powszechnym zwyczajem, że to prawe skrzydło rozpoczyna bitwę. Uderzenie ciężkiej jazdy początkowo rozbiło pierwsze szeregi nieprzyjaciela, ale wkrótce na atakujących spadł grad strzał. Zahamowało to nacierających, którzy zresztą zostali wkrótce otoczeni przez Mongołów i ponieśli duże straty. Prawdopodobnie w tej fazie boju poległ książę Bolesław Szczepiołka. Pozostałe polskie hufce próbowały przyjść z pomocą walczącym zakonnikom i górnikom. Ruszyły do ataku i, choć zostały zasypane strzałami, z impetem uderzyły na wroga. Polakom udało się odrzucić siły mongolskie i szala zwycięstwa zaczęła przechylać się na stronę chrześcijańską.

W tym momencie niespodziewanie hufiec opolsko­‑raciborski Mieszka Otyłego rozpoczął odwrót. Długosz w swoim opisie sugeruje, że stało się to wskutek podstępu Mongołów, którzy zaczęli w języku polskim nawoływać do ucieczki (słyszano okrzyk „Bieżajcie, bieżajcie!” – czyli uciekajcie). Zrozpaczony Henryk (podobno wyrzekł wówczas słowa: „Gorze nam się stało”) zmuszony został przedwcześnie ruszyć do walki na czele odwodów. Gdy wydawało się, że sytuacja została opanowana i zwycięstwo jest w zasięgu ręki, na tyły walczących Polaków uderzyły mongolskie odwody złożone z najlepiej uzbrojonych wojowników. Jednocześnie Mongołowie zastosowali do walki gazy bojowe, które wywołały popłoch w polskich szeregach. Użycie przez Mongołów tego nieznanego w Europie środka walki do dzisiaj wzbudza wiele emocji. Wielu badaczy wyklucza jego zastosowanie (zwłaszcza w bitwie kawaleryjskiej), inni uważają, że było to bardzo prawdopodobne, argumentując, iż takiej broni używali podbici przez Mongołów Chińczycy i to od nich najeźdźcy przejęli umiejętność jej zastosowania.

Odwrót Polaków zmienił się w ucieczkę. Henryk Pobożny długo opierał się Mongołom, próbował wycofać się, ale w końcu trafił do niewoli. Tam zmuszono go do ukorzenia się przed zwłokami jednego z dowódców mongolskich, a następnie ścięto. Jego głowę zatkniętą na pikę Mongołowie zawieźli pod Legnicę i pokazali obrońcom miasta. Nagie ciało księcia odnaleziono dopiero kilka dni po bitwie. Małżonka księcia rozpoznała je spośród innych po charakterystycznym szóstym palcu u stopy.

SKUTKI BITWY

Po zwycięskiej bitwie Mongołowie uznali, że zadanie postawione im przez Batu‑chana zostało wykonane. Polskie rycerstwo nie było już w stanie ruszyć na pomoc Węgrom. Dlatego nie zaatakowali Legnicy, ale zawrócili, dzieląc po drodze swoje siły. Część wojsk pod wodzą Bajdara skierowała się przez Morawy na Węgry, by połączyć się z głównymi siłami Batu‑chana, pozostali zaś wyruszyli z powrotem na Ruś.

Wieści o klęsce lotem błyskawicy obiegły całą Europę, docierając nawet do Paryża, będącego wówczas główną siedzibą templariuszy. Wielki mistrz zakonu tak opisał klęskę w liście do króla Francji Ludwika IX Świętego: Oto są najświeższe wiadomości o Tatarach, tak, jakeśmy je otrzymali od braci naszych przybyłych z Polski na kapitułę. Uwiadamiamy Waszą Wysokość, że Tatarzy zniszczyli już i złupili ziemię, która należała do Henryka księcia polskiego, że zabili księcia tego wraz z mnóstwem panów; sześciu braci naszych, trzech rycerzy, dwóch zbrojnych i 500 pachołków zginęło, trzech zaś braci dobrze nam znanych zdołało uniknąć zguby.

(M. Goliński, Templariusze a bitwa pod Legnicą – próba rewizji poglądów, „Kwartalnik Historyczny", vol. XCVIII, 1991, No. 3,
za: https://rcin.org.pl/Content/3472/WA303_3855_KH98-r1991-R98-nr3_Kwartalnik-Historyczny%2001%20Golinski.pdf
[dostęp: 18.11.2020]).

Klęska legnicka okazała się tragiczna w skutkach dla monarchii Henryków Śląskich. Po śmierci księcia Henryka Pobożnego Śląsk został podzielony między jego synów, a dzielnice sąsiednie – Małopolska i Wielkopolska – nad którymi mieli zwierzchność Henrykowie, oderwały się i władzę w nich objęli lokalni książęta. W ten sposób proces zjednoczenia Polski został zahamowany na ponad 40 lat.

Historia bitwy odżyła na nowo w 2010 roku, gdy w Legnicy pojawiła się inicjatywa wyniesienia Henryka Pobożnego na ołtarze Kościoła katolickiego jako męczennika, obrońcy wiary chrześcijańskiej i wzoru rycerza gotowego do poniesienia ofiary z własnego życia za wiarę i swój lud wierny Chrystusowi. W 2017 roku rozpoczął się proces beatyfikacyjny księcia, co oznacza, że już teraz przysługuje mu tytuł „Sługi Bożego”.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

3.
Bitwa pod Płowcami
27 września 1331 roku
(plansza 3.)

Kupy kości ludzkich ogromne, które po dziś dzień jeszcze pod Płowcami widzieć się dają, świadczą o wielkości tej klęski. Maciej, biskup włocławski, kazał je przykryć uczciwie i zbudował na tym miejscu kaplicę. Tę bitwę, tak wielką i sławną, kronikarze polscy, jak wszystkie niemal inne, w krótkich opisach potomności podali. […] Władysław, król Polski, odznaczył się w niej niezwykłą i godną bohatera dzielnością: od najważniejszych bowiem, aż do najdrobniejszych powinności wszystkie sam wykonywał. Nie tylko układał i rozporządzał, co było potrzebne, ale po większej części osobiście wypełniał; w trudach wytrwały i czujny, podejmował z skrzętnością wszystkie sprawy wojenne; nie mniej dzielny rycerz, jak wódz przezorny i biegły, tak się w tym obojgu sprawiał, że żołnierze ochoczo i z ufnością pełnili swe powinności.

Jan Długosz, Roczniki czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego,
w: https://wpolonia2polska.files.wordpress.com/2018/02/dlugosz-jan-roczniki-czyli-kroniki-krolestwa-polskiego-ix-xii.pdf
[dostęp: 11.11.2020].

WALCZĄCE STRONY

Królestwo Polskie i państwo Zakonu Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego

WODZOWIE

KRÓLESTWO POLSKIE

Władysław I Łokietek (około 1260 – 2 marca 1333) – książę brzeskokujawski i sieradzki (1288), król Polski od 1320 roku. Był synem władcy Kujaw Kazimierza I i Eufrozyny opolskiej, przyrodnim bratem Leszka Czarnego, po śmierci którego włączył się do walki o tron krakowski. W 1293 roku zawarł sojusz z Przemysłem II i został wyznaczony przez niego na następcę. Odsunięty w 1299 roku od władzy przez króla Czech Wacława II uciekł na Węgry. Do Polski wrócił w 1304 roku i przystąpił do jednoczenia ziem polskich. Uwieńczył to koronacją w Krakowie w 1320 roku. Za jego panowania rozpoczął się konflikt polsko­‑krzyżacki (1308).

Wincenty z Szamotuł (? – 24 czerwca 1332) – właściwie Wincenty z Wielenia, wojewoda poznański (1328–1332) i starosta generalny Wielkopolski (1329–1331). Prawdopodobnie był synem kasztelana wieleńskiego Wincentego i nieznanej z imienia możnowładczyni brandenburskiej. Jeden z bliższych współpracowników Władysława Łokietka, w 1329 roku podpisał w imieniu władcy trzyletni rozejm z Marchią Brandenburską, a w 1331 roku dowodził siłami polskimi w przegranej bitwie pod Pyzdrami. Współcześni zarzucali mu tajne kontakty z Krzyżakami i obarczali winą sprowadzenia krzyżackiego najazdu na Polskę, ale zarzuty te są jednak dzisiaj odrzucane przez historyków.

ZAKON SZPITALA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY DOMU NIEMIECKIEGO

Dietrich von Altenburg (? – 6 października 1341) – drugi syn Dietricha II, burgrabiego Altenburga. Ponieważ po śmierci ojca urząd przejął starszy syn Albrecht IV, młodszy Dietrich w 1303 roku wstąpił do zakonu krzyżackiego. W 1320 roku był już komturem Ragnety, skąd organizował rejzy na Litwę. W latach 1326–1331 objął komturię w Bałdze i wójtostwo Natangii. Był założycielem Bartoszyc. W 1331 roku został wielkim marszałkiem Zakonu, co, z racji nieobecności wielkiego mistrza, uczyniło go głównym wodzem sił krzyżackich w walce z Królestwem Polskim. W 1335 roku wybrano go 19. wielkim mistrzem Zakonu.

Otto von Lauterberg (około 1280 – po 1335) – przedstawiciel dolnosaskiego rodu hrabiowskiego Scharzfeld­‑Lauterberg. W szeregi Zakonu wstąpił prawdopodobnie pod koniec XIII wieku. Około 1303 roku znalazł się w gronie członków konwentu w Christburgu (dziś Dzierzgoń). Po pięciu latach rozpoczął służbę w komturii w Villisaz (dziś Wieldządz), a w 1320 roku został komturem leżącej na pograniczu z Polską ziemi chełmińskiej.

MIEJSCE BITWY

Bitwa wzięła swoją nazwę od wsi Płowce. Pierwsza wzmianka o jej istnieniu pochodzi z około 1140 roku, w średniowiecznych dokumentach wieś określana jest także jako Plowcze, Plowecz i Plowce. W rzeczywistości bitwa rozegrała się na obszarze między miastem Radziejów i wsią Stary Radziejów (I faza) a Płowcami (II faza). Obie nazwy coraz częściej pojawiają się w opracowaniach historycznych, a niekiedy przedstawiane są jako dwa osobne starcia.

BITWA

W 1320 roku Władysław Łokietek koronował się na króla Polski, wieńcząc tym samym kilkuletnie walki o przywrócenie zjednoczonego Królestwa Polskiego na mapę Europy. Nie był to jednak kres walk, bowiem odbudowane Królestwo musiało stawić czoło licznym wrogom. Od zachodu zagrażali Polsce Brandenburczycy, z południa Czesi (których władca – Jan Luksemburski – nie uznawał praw Łokietka do korony), a od północy systematycznie rosło zagrożenie ze strony Krzyżaków. Powodem konfliktów z Krzyżakami była kwestia Pomorza Gdańskiego, bezprawnie zajętego przez Zakon w 1308 roku.

W 1327 roku Zakon zawarł z Czechami sojusz skierowany przeciwko Polsce. W efekcie wybuchła wojna, podczas której wszystkie strony konfliktu dokonywały najazdów na ziemie sąsiada lub zawierały kilkumiesięczne rozejmy w celu wzmocnienia swych sił. W lipcu 1331 roku, po wygaśnięciu kolejnego zawieszenia broni, wojska krzyżackie dokonały kolejnego najazdu na Polskę, pustosząc między innymi Słupcę, Pyzdry, Środę i Gniezno i zadając klęskę wielkopolskiemu rycerstwu pod Pyzdrami. Jeszcze w tym samym roku wśród hierarchów Zakonu zapadła decyzja, aby dokonać kolejnego najazdu, synchronizując uderzenie z Czechami, którzy mieli zaatakować Polaków od południa. Celem wyprawy i miejscem spotkania obu armii sojuszniczych miał być Kalisz. Wojskami Zakonu dowodzili marszałek wielki Dietrich von Altenburg i komtur chełmiński Otto von Lauterberg.

Najazd krzyżacki został przeprowadzony zgodnie z przyjętym planem i w połowie września 1331 roku siły Zakonu stanęły pod Kaliszem. Trzydniowe oblężenie miasta okazało się jednak bezskuteczne. Gdy okazało się, że wojska Jana Luksemburczyka nie zdążą przybyć w ustalonym terminie, wojska zakonne rozpoczęły odwrót, wybierając drogę przez Kujawy. 26 września 1331 roku Krzyżacy rozłożyli się obozem pod Radziejowem.

Tymczasem Łokietek skoncentrował swoje siły i, za namową wojewody Wincentego z Szamotuł, któremu powierzył dowództwo straży przedniej, zdecydował się uderzyć na wojska zakonne. Król polski miał do dyspozycji około 4–5 tysięcy rycerzy. Większość z nich uzbrojona była we włócznie i miecze, a towarzyszący im giermkowie i lekkozbrojni – w łuki i kusze. W porównaniu z XIII wiekiem nastąpiły zmiany w ubiorze rycerza – zbroję kolczą zaczęły zastępować zbroje z elementami płytowymi, ochraniającymi pierś rycerza, ramiona i nogi. Do użycia wszedł też nowy typ hełmu zachodnioeuropejskiego – basinet. Miał on kształt płaskiej wydłużonej miski z umocowanym na jego krawędzi kołnierzem kolczym. Niektóre wersje hełmu miały zamocowany ruchomy nosal. Basinet przylegał do głowy rycerza i skutecznie chronił twarz i kark. Zamożniejsi rycerze zakładali dodatkowo na niego hełm garnczkowy.

O świcie 27 września armia krzyżacka zwinęła swój obóz i skierowała się w stronę Brześcia Kujawskiego. Siły Zakonu liczyły około 7 tysięcy ludzi. Wielki marszałek Altenburg podzielił swoje wojska na dwie części: 5 tysięcy jazdy pod komendą Ottona von Lauterberga ruszyło przodem (jej awangardę stanowiła grupa 350 konnych pod dowództwem komtura Henryka Reussa von Plauen), pozostałe siły – około 2 tysięcy piechoty i trochę jazdy – miały ubezpieczać tabory i podążyć potem, po uformowaniu kolumny marszowej. O poranku panowała jednak gęsta mgła, która utrudniła Krzyżakom formowanie kolumny marszowej. Około godziny 9, gdy kończono już ustawianie wozów, niespodziewanie z mgły wyłoniły się oddziały Wincentego z Szamotuł.

Zaskoczenie spotkaniem było obopólne. Po krótkim starciu Polacy lekko cofnęli się, aby uformować szyk do bitwy. Przybyły Łokietek, choć z powodu mgły nie do końca mógł orientować się w sile nieprzyjaciela, postanowił zaatakować. Uformował swoje siły w pięć hufców, prawdopodobnie cztery z nich w dwie linie, pozostawiając piąty w odwodzie. W tym czasie Krzyżacy, zdając sobie sprawę, że uniknięcie starcia nie jest możliwe, także przygotowali się do bitwy. Altenburg, mając do dyspozycji przede wszystkim piechotę, ustawił ją w środku, a jeździe wyznaczył zadanie osłaniania skrzydeł. Rozpoczął też powolny odwrót w stronę wsi Płowce i wysłał posłańca do Ottona von Lauterberga z wezwaniem do jak najszybszego powrotu.

Polacy skierowali do pierwszego ataku półtora do dwóch tysięcy rycerzy. Łokietek chciał prawdopodobnie przeprowadzić najpierw rozpoznanie walką, aby poznać stojące mu naprzeciw siły. Uderzenie polskiej jazdy zostało jednak zatrzymane przez krzyżacką piechotę. Ukryci za wielkimi tarczami (pawężami) knechci, uzbrojeni we włócznie, sulice czy berdysze, wspierani przez łuczników i kuszników, zadali znaczne straty atakującym, raniąc i zabijając wiele koni. Polacy wycofali się, ale wkrótce ponowili atak większymi siłami. Tym razem natarcie okazało się skuteczne. Najpierw rozbito nieliczną jazdę krzyżacką, biorąc do niewoli rannego w twarz Dietricha von Altenburga i otaczające go grono dostojników Zakonu oraz zdobywając wielką chorągiew Zakonu. Potem jazda polska skierowała swe uderzenie na piechotę. Widząc klęskę swej jazdy i upadającą wielką chorągiew, knechci nie stawili tym razem silnego oporu i bitwa zmieniała się w rzeź. Tabor krzyżacki znalazł się w polskim ręku.

Zwycięstwo wydawało się pełne, ale radość okazała się przedwczesna, bowiem wkrótce drogą od strony Brześcia zaczęły nadciągać główne siły krzyżackie Ottona von Lauterberga, które zawróciły do Radziejowa na wezwanie Dietricha von Altenburga. Walka rozgorzała na nowo, tym razem w pobliżu wsi Płowce. Początkowo bitwa przybrała chaotyczny charakter, być może z racji zaskoczenia sił polskich i stopniowego włączania się do bitwy rozciągniętych na drodze chorągwi zakonnych. Z czasem przewagę zaczęła osiągać strona krzyżacka. Widząc to, Władysław Łokietek nakazał opuścić pole bitwy swojemu synowi Kazimierzowi, nie chcąc narażać jedynego następcy tronu na niebezpieczeństwo (część źródeł mówi jednak o ucieczce królewicza).

Jako ostatni na miejsce nowego starcia przybył oddział komtura Reussa von Plauen. Od razu uderzył on w zwartym szyku i przełamał front polskich chorągwi po północnej stronie drogi Brześć­‑Radziejów. Tym manewrem Krzyżacy wyszli na tyły wojsk polskich, co doprowadziło do zamieszania w polskich szeregach i ucieczki części jazdy polskiej. W tej fazie boju Krzyżakom udało się też uwolnić z niewoli marszałka von Altenburga i innych jeńców oraz odbić z rąk polskich wielką chorągiew Zakonu. Łokietek prawdopodobnie zachował jednak w odwodzie część sił i skierował je teraz do walki w celu zażegnania niebezpieczeństwa. Oddział Reussa von Plauen został rozbity, a on sam z 40 innymi rycerzami znalazł się w polskiej niewoli.

Wkrótce, wobec zapadającego zmroku i wyczerpania obu armii, bitwa zaczęła powoli wygasać. Władysław Łokietek wydał rozkaz do odwrotu, a Krzyżacy nie mieli sił do prowadzenia intensywnego pościgu (jazda krzyżacka pokonała w ciągu dnia prawie 40 kilometrów). W rękach Zakonu znalazło się około 100 jeńców, z których prawie połowę wymordowano.

Wobec zranienia Dietricha von Altenburga dowodzenie nad armią krzyżacką przeszło w ręce Ottona von Lauterberga. Zdecydował on o natychmiastowym odwrocie do Torunia. Zabrał ze sobą zwłoki 70 najbardziej znamienitych rycerzy Zakonu (z 200 biorących udział w bitwie). Na polu bitwy pozostało 4187 poległych, których nakazał policzyć i pochować biskup Maciej z Gołańczy. Większość z nich należała do armii krzyżackiej.

SKUTKI BITWY

Bitwę pod Radziejowem/Płowcami uważa się za starcie nierozstrzygnięte. Z jednej strony to Krzyżacy zostali panami pola walki, ale z drugiej strony musieli porzucić swoje plany zdobycia Brześcia Kujawskiego i przedwcześnie zakończyli kampanię przeciw Polsce. Na wieść o bitwie i odwrocie Krzyżaków także czeskie wojska Jana Luksemburskiego wycofały się z Wielkopolski. Był to więc bez wątpienia sukces Łokietka, który król zamierzał wykorzystać propagandowo zarówno w kraju, jak i za granicą. Między innymi z tego powodu odbył uroczysty wjazd do Krakowa, który uświetnił przemarsz pojmanych jeńców z komturem Henrykiem Reussem von Plauen na czele.

Niestety, bitwa nie zakończyła wojny, bowiem już w listopadzie 1331 roku doszło do kolejnego najazdu krzyżackiego na Królestwo Polskie. Walki trwały także w 1332 roku. Przerwał je dopiero podpisany w sierpniu 1332 roku rozejm, na mocy którego Pomorze, Kujawy i ziemia dobrzyńska pozostały we władaniu Zakonu.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

4.
Bitwa pod Grunwaldem
15 lipca 1410 roku
(plansza 4.)

Kiedy zaczęły rozbrzmiewać pobudki, całe wojsko królewskie zaśpiewało donośnym głosem ojczystą pieśń: Bogurodzicę, a potem wznosząc kopie rzuciło się do walki. […] jedne i drugie oddziały starły się w środku doliny, która rozdzielała wojska, i obydwie strony wzniosły okrzyk, jaki zwykle wznoszą żołnierze przed walką. […] Przy natarciu […] na siebie oddziałów łamiące się włócznie i uderzające nawzajem o siebie zbroje wydawały tak wielki łoskot i huk, tak donośny był szczęk mieczy, jakby zwaliła się jakaś ogromna skała, tak że słyszeli go nawet ci, którzy byli oddaleni o kilka mil. Następnie mąż nacierał na męża, kruszyły się zbroje pod naciskiem zbroi, a miecze godziły w twarze. A kiedy szeregi tak się zwarły, nie można było odróżnić tchórza od odważnego, dzielnego od opieszałego, bo jedni i drudzy przywarli do siebie jakby w jakimś splocie. […] Kiedy w końcu połamali kopie, przywarły nawzajem do siebie jedne i drugie oddziały i zbroje do zbroi tak, że naciskani przez konie, złączeni jedynie walczyli mieczami i wyciągniętymi nieco dalej na drzewcu toporami, a walcząc robili tak potężny huk, jaki zwykle jedynie w kuźniach wydają uderzenia młota.

Jan Długosz, Roczniki czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego,
http://staropolska.pl/sredniowiecze/dziejopisarstwo/Dlugosz_02.html
[dostęp: 11.11.2020].

WALCZĄCE STRONY

Państwa Unii Jagiellońskiej (Królestwo Polskie, Wielkie Księstwo Litewskie) i państwo Zakonu Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego.

WODZOWIE

WOJSKA UNII JAGIELLOŃSKIEJ

Władysław II Jagiełło (lit. Jogaiła, 1351 lub 1361 – 1 czerwca 1434) – wielki książę litewski i król Polski, założyciel dynastii Jagiellonów. Był synem wielkiego księcia Olgierda, po którym przejął tron w Wilnie w 1377 roku. Początkowo współrządził ze stryjem Kiejstutem, ale potem, po kilku latach wojen domowych i walk z Krzyżakami, objął samodzielne rządy. W 1385 roku podpisał z Polską w Krewie akt unii polsko­‑litewskiej, na mocy którego ożenił się z królową Jadwigą Andegaweńską oraz przeprowadził chrzest Litwy. W 1401 roku przekazał tytuł wielkiego księcia litewskiego dożywotnio Witoldowi, zachowując zwierzchność nad księstwem. W wielkiej wojnie z Zakonem był naczelnym wodzem sił Unii Jagiellońskiej.

Witold (po chrzcie prawosławnym Aleksander, 1352 – 27 października 1430) – syn księcia litewskiego Kiejstuta, stryjeczny brat Władysława II Jagiełły. Początkowo skonfliktowany z Jagiełłą, potem zawarł z nim sojusz, uznał go za swego suwerena i z jego upoważnienia objął namiestnictwo nad całym Wielkim Księstwem Litewskim. Prowadził politykę ekspansji w stronę Moskwy i przeciw Tatarom. W 1399 roku został pobity przez Tatarów w bitwie nad Worskłą (1399), ale w wojnach przeciw Moskwie udało mu się zdobyć Smoleńsk. W 1409 roku poparł nowe powstanie na Żmudzi przeciw Krzyżakom i w wielkiej wojnie z Zakonem dowodził wojskiem litewsko­‑rusko­‑tatarskim.

Dżalal ad‑Din (także Dzielal Ed Dyn, Saladyn, 1380–1412) – syn chana Tochtamysza, jeden z pretendentów do objęcia po nim władzy nad Złotą Ordą. Po przegranej rywalizacji z Timurem zbiegł ze swoimi zwolennikami na Litwę i złożył hołd księciu Witoldowi. Z tej racji znalazł się w szeregach wojsk litewskich z kilkuset wojownikami. Po wojnie z Zakonem wrócił do ojczyzny, odzyskał władzę nad Złotą Ordą, ale zginął wkrótce po tym, jak został chanem.

ZAKON NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY

Ulryk von Jungingen (1360 – 15 lipca 1410) – wywodził się ze szlachty szwabskiej powiązanej z rodami Habsburgów i Wirtembergów. Jako jeden z młodszych synów nie miał szans na odziedziczenie majątku po ojcu, dlatego – wzorem starszego brata Konrada – wstąpił do zakonu krzyżackiego. Pierwsza wzmianka o jego przybyciu do Prus pochodzi z 1383 roku. Dzięki protekcji brata w 1396 roku został komturem Bałgi, a potem wielkim marszałkiem zakonu i komturem Królewca. Powierzano mu misje dyplomatyczne w Danii, Polsce i na Litwie. W 1407 roku, po śmierci swojego brata, wielkiego mistrza Konrada von Jungingen, został wybrany jego następcą. Uważany był za zwolennika zbrojnego rozstrzygnięcia konfliktu z państwami Unii Jagiellońskiej.

MIEJSCE BITWY

Historycy właściwie nie mają wątpliwości, gdzie rozegrała się bitwa. Za miejsce starcia przyjmuje się pagórkowate tereny przecięte strumieniem, leżące między wioskami Grunwald, Stębark i Łodwigowo. Nazywa się je Polami Grunwaldu i od 2010 roku, na mocy decyzji Prezydenta RP, uznawane są za pomnik historii. Badania archeologiczne na tym obszarze ujawniły kilka zbiorowych mogił i pozostałości uzbrojenia, co potwierdzałoby lokalizację starcia.

BITWA

W 1409 roku wybuchła kolejna wojna polsko­‑krzyżacka. Stroną atakującą był Zakon, którego wojska najechały ziemię dobrzyńską i Kujawy. Wkrótce zawarto rozejm i obie strony rozpoczęły intensywne przygotowania do decydującego rozstrzygnięcia w następnym roku. Król Władysław Jagiełło, po naradzie z księciem Witoldem i podkanclerzym Mikołajem Trąbą, zdecydował, że wojska polsko­‑litewskie przejmą inicjatywę i pierwsze uderzą na państwo zakonne, kierując się na Malbork.

W czerwcu 1410 roku polskie siły skoncentrowały się pod Czerwińskiem, gdzie przekroczyły Wisłę po moście pontonowym, i na początku lipca połączyły się z wojskami litewsko­‑ruskimi. Obie armie ruszyły wprost na stolicę państwa zakonnego – Malbork. Trzon wojsk polskich stanowiła ciężkozbrojna jazda zwołana na zasadzie pospolitego ruszenia. W myśl obowiązującego prawa, ustanowionego jeszcze za czasów Kazimierza Wielkiego, każdy szlachcic musiał stawić się na wezwanie wraz z uzbrojonym pocztem. Na czele pocztu (tzw. kopii) stał rycerz uzbrojony w ciężką drewnianą kopię i miecz. Jego uzbrojenie ochronne stanowiła zbroja płytowa oraz hełm. W XV wieku rycerstwo polskie, podobnie jak całe rycerstwo zachodnioeuropejskie, używało różnych typów hełmów – zarówno typu basinet z kołnierzem kolczym i nosalem, jak i coraz bardziej popularnych hełmów z ruchomą zasłoną twarzy (przyłbicą). Zasłony te różniły się kształtem i sposobem mocowania, ale jedną z najczęściej stosowanych była przyłbica typu „psi pysk” (z niem. Hundsgugel). Rycerza chroniła też mała drewniana tarcza z wycięciem służącym do oparcia kopii. Dosiadał dużego i silnego konia, który musiał poradzić sobie z ciężarem ważącego około 110 kilogramów jeźdźca. Rycerzowi towarzyszyli lekkozbrojni strzelcy uzbrojeni w kusze i miecze lub topory. Liczba strzelców w poczcie zależała od zamożności rycerza i wynosiła od 1 do 5. Strzelcy nie nosili pancerzy, a jedynie skurzane kaftany, lekkie napierśniki lub zbroje kolcze. Głowę chroniły im hełmy z odkrytą twarzą, tzw. łebki lub kapaliny. Dodatkowo w poczcie znajdowali się giermkowie i pachołkowie, którzy zajmowali się uzbrojeniem, końmi i dobytkiem rycerza. Kilka lub kilkanaście pocztów tworzyło chorągiew. Chorągiew ustawiała się do bitwy w szyku w formie klina, którego czoło i boki stanowili rycerze (kopijnicy), a wnętrze zajmowali strzelcy. Ich zadaniem było zasypanie strzałami nieprzyjaciela w czasie szarży.

Wojska litewskie uzbrojone były w lżejszą broń, bardziej praktyczną do walki z przeciwnikiem ze wschodniej Europy. Wojownicy litewscy zamiast ciężkich kopii używali włóczni, tzw. sulic, a chroniły ich skórzane pancerze z naszytymi żelaznymi łuskami oraz charakterystyczne tarcze – lekkie pawęże.

W tym czasie wojska krzyżackie skoncentrowały się pod Świeciem, oczekując polskiego ataku na ziemię dobrzyńską. Wieść o wybraniu przez Jagiełłę drogi przez Prusy zaskoczyła wielkiego mistrza, ale błyskawicznie zdołał on przerzucić swoje siły pod Kurzętnik i obsadzić tamtejsze brody na Drwęcy. Ten trudny manewr dowodzi, że Ulryk von Jungingen był utalentowanym wodzem, którego pokonanie mogło nie być łatwe. Polacy i Litwini nie podjęli więc próby forsowania rzeki, ale skierowali się na wschód, wybierając szlak przez Lidzbark Welski, Działdowo i Dąbrówno. 15 lipca 1410 roku, jeszcze przed nastaniem świtu, siły Unii Jagiellońskiej ruszyły w stronę Ulnowa. Z kolei Krzyżacy pomaszerowali nocnym marszem pod Grunwald, by tam przeciąć drogę siłom Jagiełły. Rankiem obie armie niespodziewanie stanęły naprzeciwko siebie.

Siły polsko­‑litewskie liczyły około 30 tysięcy zbrojnych, skupionych w 90 chorągwiach – 50 polskich i 40 litewskich. Chorągwie polskie były liczniejsze, w ich szeregach znajdowali się także rycerze z Czech, Moraw i Mazowsza. W szeregach litewskich znaleźli się za to liczni Rusini oraz kilka setek Tatarów. W nadchodzącym boju wojska Witolda zajęły prawe skrzydło sprzymierzonych, w centrum stanęły chorągwie smoleńskie i rycerze z Czech, a ciężkozbrojna jazda polska ustawiła się na lewym skrzydle.

Wojska Zakonu (51 chorągwi) składały się przede wszystkim ze szlachty pruskiej, często pochodzenia niemieckiego lub polskiego, która zgodnie z zasadami systemu feudalnego miała obowiązek służby wojskowej na rzecz swojego suwerena, czyli Zakonu. W skład części chorągwi wchodzili również mieszczanie. Z gości Zakonu z Europy Zachodniej utworzona została chorągiew św. Jerzego lub weszli oni w skład chorągwi brunszwickiej albo chorągwi księcia oleśnickiego Konrada Białego. Do obsługi prowadzonych bombard oraz osłony taboru zgromadzono około 5 tysięcy piechurów, czeladzi i artylerzystów. Całością sił dowodzili bracia zakonni, których pod Grunwaldem było około 230. Tylko oni wyróżniali się białym okryciem z charakterystycznym czarnym krzyżem. W sumie armia krzyżacka liczyła ponad 20 tysięcy zbrojnych.

Krzyżacy pierwsi zajęli pozycje do walki, stając plecami do wschodzącego słońca, licząc, że może ono oślepić wojska Jagiełły. Z tego też powodu wielkiemu mistrzowi zależało, aby bitwa rozpoczęła się jak najwcześniej. Tymczasem Jagiełło robił wszystko, aby odłożyć początek walki. Wojska polsko­‑litewskie bardzo rozciągnęły się w marszu i powoli docierały na pole bitwy. Dlatego, aby zyskać na czasie, król wysłuchał dwóch mszy, a potem przystąpił do pasowania na rycerzy kilkudziesięciu giermków. W tym czasie chorągwie sprzymierzonych ustawiały się w szyku.

Dzień robił się coraz bardziej upalny i słońce zaczęło dokuczać wojskom krzyżackim. Zniecierpliwiony Ulryk von Jungingen zdecydował się zatem na wysłanie do polskiego króla posłów, którzy mieli przekazać mu dwa nagie miecze i wyszydzić jego unikanie walki. Król przyjął dar, ale jeszcze upłynęło sporo czasu, zanim rozpoczęła się bitwa.

Jako pierwsze do ataku ruszyły chorągwie litewskie. Prawdopodobnie wynikało to z powszechnej w średniowieczu zasady, że bój rozpoczynają wojska prawego skrzydła. Legenda, że Jagiełło celowo wysłał Litwinów, aby dokonać w ten sposób „rozpoznania bojem”, narodziła się dopiero po bitwie, podobnie jak mit o wilczych dołach, które jakoby mieli wykopać Krzyżacy. Artyleria krzyżacka zdołała oddać do pędzących Litwinów dwie salwy, ale nie uczyniły one większej szkody atakującym. Wkrótce do walki wyruszyły też polskie chorągwie.

Wielki mistrz, dysponując mniej liczną armią, rzucił od razu przeciw atakującym Polakom i Litwinom większość swoich sił. Chorągwie uderzały na siebie z pełnym impetem, po czym zawracały, by uporządkować szyk, i ponawiały atak. Gdy minęła godzina walki, na prawym skrzydle wojsk Unii Jagiellońskiej doszło do wydarzenia, które stało się punktem zwrotnym boju. Wówczas pod naporem Krzyżaków wojska litewskie rozpoczęły odwrót, a w końcu kilka chorągwi rzuciło się do ucieczki. Przez wiele dziesięcioleci historycy nie mieli wątpliwości, że Litwini ulegli przewadze wojsk zakonnych, jednak badania ostatnich lat wykazały, że odwrót ten mógł być jedynie pozorowany i miał wprowadzić w błąd wojska krzyżackie. W każdym razie odwrót Litwinów sprawił, że znaczna część sił zakonnych, uwierzywszy w zwycięstwo, ruszyła za nimi w pogoń i opuściła pole bitwy. Twardy opór próbowały stawić chorągwie smoleńskie, ale przypłaciły go znacznymi stratami. Wkrótce jednak ścigający sami stali się ściganymi, co może potwierdzać, że odwrót Litwinów był podstępem, często wykorzystywanym przez armie wschodnie. Ścigający Litwinów Krzyżacy zostali odcięci od głównych sił, otoczeni i albo zginęli, albo trafili do niewoli. W tym czasie trwał dalej zacięty bój na polskim skrzydle, a szala zwycięstwa zaczęła przechylać się na polską stronę.

Widząc, że zwycięstwo wymyka się z rąk, Ulryk von Jungingen zdecydował się skierować do walki swój odwód – 16 doborowych chorągwi. Jest mało prawdopodobne, aby były to świeże i wypoczęte wojska. Zapewne uczestniczyły już w walce i teraz musiały ponownie wrócić na pole bitwy. Wielki mistrz sam poprowadził je do ataku, starając się obejść walczących Polaków i uderzyć na nich z prawej strony. Manewr ten się nie udał. Na hufiec wielkiego mistrza uderzyły polskie odwody, a wkrótce na plac boju powróciły oddziały litewskie. Sytuacja oddziałów stała się rozpaczliwa. Poszczególne chorągwie były otaczane i rozbijane przez siły sprzymierzonych. W walce zginął wielki mistrz Ulryk von Jungingen i wielu towarzyszących mu dygnitarzy Zakonu. Coraz więcej członków armii zakonnej rzucało się do ucieczki z pola bitwy, w pościg za nimi ruszyły lekkie chorągwie litewskie. Część sił polskich wykorzystała sytuację, uderzyła na obóz i tabor krzyżacki, zdobywając go po krótkiej i zaciętej walce. Większość obrońców taboru została zabita.

Bitwa weszła w ostatnią fazę – pościg za niedobitkami wojsk zakonnych. W tej fazie boju do walki włączył się sam Władysław Jagiełło, który, mimo wieku i piastowanej godności, nie zamierzał być jedynie biernym uczestnikiem bitwy.

W czasie pościgu dopełnił się los większości rycerzy zakonnych uczestniczących w bitwie. O ile szlachta pruska mogła liczyć na ocalenie i litość, to bracia zakonni, wyróżniający się przecież strojem, byli zabijani bez skrupułów. W sumie z 230 braci biorących udział w walce aż 203 zostało zabitych. W tej liczbie znaleźli się praktycznie wszyscy hierarchowie Zakonu.

Bitwa wygasła około godziny 19. Zakończyła się wielkim zwycięstwem wojsk Unii Jagiellońskiej. Zakon Najświętszej Maryi Panny otrzymał cios, po którym nie powrócił już do dawnej świetności.

Nazajutrz więc rano król polecił śpiewać msze bardzo uroczyście, mianowicie o Duchu Świętym, o Świętej Trójcy, o Rozesłaniu Apostołów. Po mszach przeto przez cały ten dzień i podobnie przez następny znoszono do króla wzięte w bitwie chorągwie wroga i przyprowadzano jeńców. Przez trzy dni bez przerwy król zatrzymał się na miejscu bitwy, w ciągu których to [dni] przynoszono królowi chorągwie nieprzyjaciół, tak że wszyscy mogli je oglądać. W tych dniach również król polecił odszukać wśród trupów ciało mistrza, a znalezione kazał przynieść do swego namiotu, owinąć w białe prześcieradło, okryć z wierzchu najdroższą, królewską purpurą i z czcią na wozie odwieźć aż do Malborka. Pozostałe zaś zwłoki poległych dostojnych mężów tak naszych, jak i nieprzyjaciół, z czcią i szacunkiem pochować kazał w pewnym kościele w pobliżu pola bitwy.

(Kronika konfliktu Władysława króla polskiego z Krzyżakami w roku pańskim 1410,
w: http://biblioteka.kijowski.pl/sredniowiecze/a.a.%20-%20kronika%20konfliktu%20w%E5%82adys%E5%82awa%20kr%E3%B3la%20polskiego%20z%20krzy%E5%BEakami.pdf
[dostęp: 11.11.2020]).

SKUTKI BITWY

Zwycięska bitwa grunwaldzka nie zakończyła jednak wojny i nie wpłynęła znacząco na kształt zawartego traktatu pokojowego z Zakonem, który podpisano w Toruniu w 1411 roku. Krzyżacy zachowali Pomorze Gdańskie, oddając Polsce jedynie ziemię dobrzyńską, a Litwie Żmudź, a i to jedynie na czas życia Witolda i Jagiełły. Zwycięstwo nie zostało więc wykorzystane. Pytanie, czy mogło. Jagiełło w oczach wielu władców ówczesnej Europy uważany był nadal za poganina, a udział wyznawców prawosławia i muzułmanów w jego armii był źle odebrany. Papież wprawdzie uznał wojnę za sprawiedliwą, jednak już na soborze w Konstancji w latach 1414–1418 strona polska musiała stoczyć dyplomatyczny bój z delegacją krzyżacką, oskarżającą Polaków o działanie na szkodę chrześcijaństwa.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

5.
Bitwa pod Kircholmem
27 września 1605 roku
(plansza 5.)

Wydano zatem znak do walnej bitwy z obu stron we wszystkie trąby, kotły i bębny: a po wykrzyknieniu przez nasze wojska Jezus Marya […] przy strzelaniu z siedmiu działek, wypadli nasi na Szwedów z niewypowiedzianą żwawością. Pierwszy Wincenty Wojna, za rozkazem hetmańskim skoczył z trzemasty usaryi na piechotę czołową. Stał nieprzyjaciel jak mur nieprzełamany, nasrożywszy całe czoło długiemi kopiami, koląc z dala natarczywe konie, kiedy tymczasem muszkietnicy owi, mając przy sobie śpisników, gęstym jakby z zarogatek razili ogniem. Szwedzi muszkietami lepsi odganiali naszych: nasi po wystrzeleniu do nich z ręcznej strzelby, jedni z zapędem, inni z dobytemi pałaszami drzewca nasrożone siekąc, rum sobie na złamanie szyku torowali.

Adam Naruszewicz, Historya J.K. Chodkiewicza, w: Życia sławnych Polaków, Lipsk 1837.

WALCZĄCE STRONY

Rzeczpospolita Obojga Narodów i Królestwo Szwecji

WODZOWIE

RZECZPOSPOLITA OBOJGA NARODÓW

Jan Karol Chodkiewicz (1560–1621) – hetman wielki litewski, wojewoda wileński. Karierę zaczął od tłumienia powstań kozackich, ale sławę przyniosła mu obrona Inflant przed Szwedami, zwłaszcza zwycięstwa pod Białym Kamieniem (1604) i Kircholmem, a także w bitwie morskiej pod Salis (1609), gdzie rozgromił flotę szwedzką. W wojnach z Rosją kierował nieudaną odsieczą dla załogi Kremla w 1612 roku, a w latach 1617–18 wspierał królewicza Władysława Wazę w jego wyprawie na Moskwę. Zmarł w czasie obrony Chocimia przed Turkami w 1621 roku.

KRÓLESTWO SZWECJI

Karol IX Waza (1550–1611) – książę Sudermanii, stryj króla polskiego i szwedzkiego Zygmunta III Wazy. Po śmierci brata, Jana III, dążył do przejęcia tronu Szwecji i umocnienia w kraju luteranizmu. W wyniku wojny domowej pokonał w 1598 roku Zygmunta III i rok później ogłosił się królem. Konflikt pomiędzy obu Wazami doprowadził do wybuchu wojen polsko­‑szwedzkich w 1600 roku.

MIEJSCE BITWY

Kircholm leży na niewielkim wzniesieniu na prawym brzegu Dźwiny, na południowy wschód od Rygi (w XVII wieku odległość między nimi wynosiła około 20 kilometrów). Nazwa w dosłownym tłumaczeniu oznacza „Wyspę Kościelną”, a miejscowość otrzymała ją od murowanego zamku i kościoła Kirchholm, zbudowanych na rzecznej wyspie przez biskupa Rygi około 1186 roku (niem. Kirche – kościół, Holm – wyspa rzeczna). W XIV wieku naprzeciw wyspy, na prawym brzegu Dźwiny, zakon kawalerów mieczowych wzniósł nowy zamek i kościół pod wezwaniem św. Jerzego. Zamek ten został zniszczony w 1577 roku w czasie walk z wojskami cara Iwana IV Groźnego.

Na podstawie starych map widać, że teren wokół Kircholmu był pagórkowaty, ale na wschód od niego rozciągała się płaska i szeroka na prawie 1,5 kilometra równina, znakomicie nadająca się do działań kawalerii. Od południa przylegała ona do Dźwiny, a od północy ograniczały ją lasy, tereny bagienne i niewysokie wzniesienia. Przez jej środek przebiegał trakt z Kokenhausen ku Rydze. Obecnie część tego obszaru została zalana przez sztuczny zalew, będący częścią powstałej w tym miejscu tamy na rzece.

W 1917 roku nazwę Kircholm zmieniono na Salaspils, co w języku łotewskim oznacza twierdzę na wyspie.

BITWA

Wojna domowa o tron szwedzki, która wybuchła w 1598 roku pomiędzy Zygmuntem III Wazą, królem polskim i prawowitym spadkobiercą tronu szwedzkiego, a jego stryjem Karolem Sudermańskim, zakończyła się zwycięstwem Karola. Zygmunt nie uznał jednak swojej detronizacji, co stało się jednym z powodów wojny pomiędzy Rzeczpospolitą a Szwecją. Wybuchła ona w 1600 roku wraz z przekazaniem przez Zygmunta III Estonii pod władzę Polski. Stroną atakującą byli Szwedzi, którzy od dawna pragnęli opanować Inflanty i przejąć kontrolę nad handlem w tym rejonie Europy.

Strona polsko­‑litewska nie była gotowa do wojny i w 1600 roku do obrony Inflant mogła wystawić jedynie 750 piechurów i około 700 jazdy. Na szczęście wojska Rzeczypospolitej miały znakomitych wodzów (hetman wielki koronny Jan Zamoyski, hetman wielki litewski Krzysztof „Piorun” Radziwiłł) i górowały nad przeciwnikiem wyszkoleniem. Armia szwedzka była bowiem w owym czasie na etapie reorganizacji, co fatalnie wpłynęło na jej wartość. Wzorując się na formacjach holenderskich, piechota szwedzka (która stanowiła około 75 procent stanu armii) dzieliła się na muszkieterów oraz pikinierów. Zadaniem muszkieterów było prowadzenie salwami ognia do nieprzyjaciela, zadaniem pikinierów – osłona muszkieterów przed atakami wrogiej jazdy.

Trzon szwedzkiej kawalerii stanowili rajtarzy. Szkolono ich przede wszystkim do walki w niezwykle popularnym w Europie Zachodniej systemie karakolu. Według jego założeń podstawowym uzbrojeniem jeźdźca była broń palna. Formacja jazdy zbliżała się kłusem do nieprzyjaciela, po czym pierwszy szereg kawalerzystów oddawał salwę i zawracał, aby nabić broń. Do akcji wkraczał wówczas drugi szereg, który powtarzał manewr i ustępował miejsca kolejnemu szeregowi. Taki sposób walki oznaczał, że wykorzystanie białej broni schodziło na plan dalszy.

Pierwsze lata wojny przyniosły Szwedom szereg klęsk, których jednak strona polsko­‑litewska nie była w stanie wykorzystać. Działania wojenne, prowadzone w surowych warunkach klimatycznych (XVII wiek to w dziejach Europy okres małej epoki lodowej, co w Inflantach przekładało się na długie i mroźne zimy oraz deszczowe, chłodne lata), wyczerpywały siły wojsk obu stron. Głód i choroby prowadziły do masowych dezercji i niezadowolenia wśród żołnierzy. W efekcie w 1604 roku w polskich szeregach doszło do buntu nieopłaconych żołnierzy i opuszczenia przez nich części zajmowanych miejscowości. Tylko interwencja nowego hetmana wielkiego litewskiego Jana Karola Chodkiewicza uratowała sytuację, bowiem hetman zapłacił zaległy żołd z własnej kieszeni.

Tymczasem w czerwcu 1605 roku Karol IX zdecydował się na podjęcie kolejnych działań zaczepnych. Celem jego operacji była Ryga. Do dyspozycji miał około 14 tysięcy żołnierzy (w tym holenderskich i niemieckich najemników). Miasta broniła załoga złożona ze 100 piechurów litewskich oraz z około 2–3 tysięcy członków milicji miejskiej. Obrońcom nie brakowało armat, ale zapasy żywności były ograniczone, dlatego jedynym ratunkiem dla miasta było nadejście odsieczy.

Siły Chodkiewicza składały się przede wszystkim z jazdy, którą tworzyło 15 chorągwi husarskich (1650 ludzi), 4 chorągwie tatarskie (350), 7 chorągwi pancernych – 3 kozackie koronne i 4 petyhorskie litewskie (800) – oraz jedna arkebuzerska (210). Ponadto hetman miał 5 rot pieszych (1040 ludzi) oraz 4–7 dział. Przed samą bitwą do sił polsko­‑litewskich dołączyło 300 rajtarów kurlandzkich dowodzonych osobiście przez księcia Fryderyka Kettlera. W sumie Chodkiewicz miał do dyspozycji 4350 żołnierzy, a jazda stanowiła 76 procent sił hetmańskich.

Hetman miał do wyboru dwie opcje: albo uderzyć na Szwedów pod samą Rygą, albo odciągnąć ich od miasta i pobić na wybranym przez siebie terenie. Dysponując przewagą jazdy, wybrał drugie rozwiązanie. W tym celu 25 września wysłał w okolice Rygi podjazd, który dość łatwo został rozbity przez Szwedów. Do szwedzkiej niewoli trafił wówczas towarzysz husarski Tomasz Krajewski. Zeznał on podczas przesłuchania, że siły polsko­‑litewskie są słabe, zdemoralizowane i wyczerpane długim marszem ku Rydze. Przekonało to szwedzkiego króla, że pokonanie Chodkiewicza będzie stosunkowo łatwym zadaniem. Pewny zwycięstwa wyprawił dla swych dowódców radosną ucztę, po czym w nocy z 26 na 27 września ruszył spod Rygi w stronę Kircholmu. Prowadził 2,5 tysiąca jazdy, 8,5 tysiąca piechoty i 11 dział.

Nocny przemarsz okazał się dla Szwedów prawdziwym wyzwaniem. Ulewny deszcz i wąska droga, którą kroczyli, sprawiły, że na pole bitwy dotarli bardzo zmęczeni. Na dodatek nie osiągnięto efektu zaskoczenia, bowiem hetmańskie podjazdy na bieżąco informowały Chodkiewicza o sytuacji.

O świcie 27 września obie armie stanęły naprzeciw siebie. Karol IX ustawił swoje siły w czterech rzutach, opierając prawe skrzydło swych sił o Kircholm i Dźwinę. W pierwszym, pod dowództwem generała Andreasa Lenartssona, stanęło 5600 piechurów wraz z 11 działami. Za nimi ustawili się rajtarzy – 700 na lewym skrzydle (pułkownik Henryk Brandt) i 600 na prawym (generał hrabia Joachim Fryderyk von Mansfeld). W trzecim rzucie ponownie znalazła się piechota – 4600 ludzi dowodzonych przez księcia Fryderyka Luneburskiego. Odwód stanowiło 800 rajtarów dowodzonych przez samego Karola IX. Pozycję króla oznaczała wielka chorągiew z napisem Sum, Sum, Sum, czyli Jestem, Jestem, Jestem. Takie ustawienie sił szwedzkich sugerowało, że Karol IX zamierzał w pierwszej fazie boju osłabić siły polskie, by następnie zniszczyć je uderzeniem rezerwowej jazdy.

Chodkiewicz do zabezpieczenia ufortyfikowanego obozu pozostawił wszystkie chorągwie tatarskie z dwoma działami i zbrojną czeladzią, a resztę sił wyprowadził w pole. Lewe skrzydło polsko­‑litewskie opierało się o Dźwinę, a tworzyło je 900 husarzy i pancernych pod dowództwem Tomasza Dąbrowy. Centrum zajęły wojska oddane pod komendę Wincentego Woyny. Tworzyły je najlepsze siły hetmańskie: 300 husarzy chorągwi hetmańskiej, 300 rajtarów kurlandzkich oraz 200 husarzy Teodora Lackiego. U boku husarzy Lackiego zajął stanowisko sam Chodkiewicz. Na prawo od niego w trzech rzutach ustawiła się pozostała jazda polsko­‑litewska – 650 jeźdźców. Prawym skrzydłem dowodził Paweł Sapieha. Piechota i artyleria zajęły pozycje w pierwszym rzucie: część między siłami Dąbrowy i Woyny, część między Woyną a Sapiehą.

Czas mijał, a żadna ze stron nie zdecydowała się na rozpoczęcie boju. Zniecierpliwiony Chodkiewicz około godziny 13 postanowił zatem wciągnąć wroga w pułapkę i przeprowadzić pozorowany odwrót. Siły hetmańskie zaczęły się cofać. Szwedzi uznali to za dobry znak. Do walki ruszyła piechota pierwszego rzutu i stojąca za nią rajtaria. Posuwając się za cofającymi się wojskami polsko­‑litewskimi, Szwedzi weszli na równinę i niebezpiecznie oddalili się od pozostałych sił. Na to właśnie czekał hetman Chodkiewicz. Natychmiast zatrzymał swoje oddziały. Na postępujących Szwedów spadła najpierw salwa artylerii i piechoty, po czym Chodkiewicz wydał rozkaz do ataku jeździe. Jako pierwsi do boju ruszyli husarze Woyny i rajtarzy kurlandzcy. Przywitała ich salwa ze szwedzkich muszkietów, zadając znaczne straty, ale ostatecznie husarzom i Kurlandczykom udało się złamać szyki nieprzyjacielskiej piechoty. Na pomoc pobitym piechurom ruszyli rajtarzy szwedzcy, ale na nich z kolei uderzyły od czoła siły Dąbrowy i Sapiehy, a jazda Lackiego obeszła ich z boku. Prowadzona w pełnym galopie szarża setek jeźdźców Lackiego rozbiła jazdę Mansfelda i Brandta, zadając im znaczne straty. Pułkownik Brandt został wzięty do niewoli.

Po szybkim przegrupowaniu Polacy i Litwini ruszyli do ataku na pozostałe siły nieprzyjaciela. Zaskoczeni Szwedzi nie stawiali w centrum oporu i bezładnie rzucili się do ucieczki. Dłuższy bój trwał jedynie wśród zabudowań Kircholmu, gdzie do walki o górujący nad miejscowością kościół włączyła się polsko­‑litewska piechota.

Karol IX nie potrafił zatrzymać uciekających, a po stracie konia sam omal nie został zabity. W ostatniej chwili salwował się ucieczką na wierzchowcu, którego odstąpił mu rajtar Henryk Wrede (który nie zdołał się uratować z pogromu). Bitwa zamieniła się w rzeź. Zginęli w niej między innymi generał Lenartsson i książę Fryderyk Luneburski. Polski uczestnik bitwy tak wspominał te końcowe chwile walki:

W samym pobojowisku legło do dziewiąci tysięcy człowieka, oprócz tych, co w pogoni, i tych, co w Kurlandyjej i na inszych miejscach z pogromu uchodzących bito. […] Więźniów zacnych do kilku set naszy dostali. Chorągwi sześdzisiąt wzięli. Działek polnych jedenaście odjęli. Obóz zabrali. Sam Karolus, który przeciw sprawiedliwości i panu swemu broń podniósł, sprawiedliwym dekretem bożym, ranny ledwie uszedł, podobno dlatego, aby się obaczył, a za złości swe pokutował, Pan Bóg go jeszcze na świecie zachował. A to zgoła za łaską i błogosławieństwem miłego Boga tego wojska 14 000, ledwie kilka set uść mogło, gdzie kto mógł.

(Polska sztuka wojenna w latach 1563–1647, oprac. Z. Spieralski, J. Wimmer, Warszawa 1961, s. 184–185).

SKUTKI BITWY

Bitwa pod Kircholmem była jednym z najświetniejszych zwycięstw oręża polskiego. Gratulacje po sukcesie napłynęły między innymi od papieża Pawła V, króla Anglii Jakuba I oraz sułtana tureckiego Ahmeda I. Sukces był tym większy, że strona polsko­‑litewska odniosła go, tracąc w trzygodzinnym starciu zaledwie około 100 zabitych (w tym 13 towarzyszy husarskich i pancernych) i ponad 150 koni. Była to mała cena w porównaniu z korzyściami, które mogła wynieść strona polsko­‑litewska (wśród zabitych znalazł się też Tomasz Krajewski, przebity rapierem przez Karola IX po poniesionej klęsce).

Niestety, świetne zwycięstwo Chodkiewicza nie zostało wykorzystane. Szwedzi wprawdzie ustąpili z Inflant, ale nie na długo. Powrócili z nową armią, wykorzystali fakt, że nieopłacane wojska Rzeczypospolitej odmówiły wkrótce dalszej służby, a w kraju wybuchł bunt szlachty wobec reform króla Zygmunta III (rokosz Zebrzydowskiego). W kolejnych latach uwagę szlachty i króla bardziej przykuwały wyprawy moskiewskie niż walka o Inflanty, co w konsekwencji doprowadziło do utraty tej prowincji przez Rzeczpospolitą.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

6.
Bitwa pod Kłuszynem
4 lipca 1610 roku
(plansza 6.)

Zdarzył Pan Bóg z miłosierdzia swego, po tak wielu się obracaniach i ich i naszych, że dzielność i męstwo rycerstwa Waszej Królewskiej Mości przemogło nieprzyjaciela, najprzód Moskwa a potem i cudzoziemcy jęli uciekać. Na cudzoziemcach konnych wjechali żołnierze Waszej Królewskiej Mości w ich obóz bijąc, siekąc tak, iż ich i z obozu pędzili w las. […] Dymitr Szujski […] jął wielkim gwałtem uciekać, nasi też gonić. Drudzy do obozu jego z cudzoziemcami też wpadli, który obóz wielki był i dostateczny, i jego własna kareta i insze wozy zostały, którego szablę, szyszak, buławę wzięto. W pogoni, jako to zwykło bywać, najwięcej ich poginęło.

List Stanisława Żółkiewskiego do Zygmunta III Wazy o kłuszyńskiej potrzebie, 5 lipca 1610 roku.

WALCZĄCE STRONY

Rzeczpospolita Obojga Narodów i Carstwo Moskiewskie

WODZOWIE

RZECZPOSPOLITA OBOJGA NARODÓW

Stanisław Żółkiewski (1547 – 6 października 1620) – hetman wielki i kanclerz wielki koronny. Od początku swojej kariery był blisko związany z hetmanem i kanclerzem Janem Zamoyskim, u boku którego wspierał Stefana Batorego. Król uczynił 25‑letniego Żółkiewskiego swoim sekretarzem, co postawiło przyszłego hetmana w gronie najbardziej wpływowych osób w Rzeczypospolitej. Wkrótce potem Żółkiewski wraz z Batorym i Zamoyskim wziął udział w wojnie z Gdańskiem (bitwa pod Lubiszewem 1577) oraz w wojnach z Moskwą o Inflanty.

Po śmierci króla, w czasie nowej elekcji, Żółkiewski bronił interesów Zygmunta Wazy, uczestnicząc w zwycięskich walkach z arcyksięciem Maksymilianem Habsburgiem o Kraków i w bitwie pod Byczyną (1588). Za swoją lojalność otrzymał od nowego monarchy buławę polną koronną. Wkrótce młody hetman odznaczył się w czasie wyprawy Zamoyskiego na Wołoszczyznę (bitwa pod Cecorą 1595) i w czasie powstania kozackiego Nalewajki, które zakończył po bitwie pod Łubniami, zmuszając buntowników do kapitulacji (1596). Kolejne lata spędził, walcząc na Wołoszczyźnie i w Inflantach, gdzie odniósł świetne zwycięstwo nad Szwedami pod Rewlem (1602).

Równolegle prowadził aktywną działalność polityczną i gospodarczą wewnątrz Rzeczypospolitej. Założył zamek obronny w Żółkwi, który miał stać się siedzibą jego rodu, fundował klasztory, kościoły i kaplice, doprowadził do budowy nowych umocnień wokół Lwowa, co w istotny sposób przyczyniło się do poprawy obronności miasta i wzrostu jego bezpieczeństwa. Walnie przyczynił się również do rozbicia sił rokoszan Zebrzydowskiego w bitwie pod Guzowem (1607), za co otrzymał tytuł wojewody kijowskiego.

Gdy w 1609 roku król Zygmunt III rozważał plany ataku na państwo moskiewskie, Żółkiewski stanowczo się temu sprzeciwiał, ale pospieszył na wezwanie królewskie i wziął udział w wojnie, odnosząc w 1610 roku świetne zwycięstwo pod Kłuszynem i zajmując Moskwę. Ponieważ król nie zaaprobował jego ugodowej polityki wobec bojarów, hetman wycofał się z wojny. Zabiegał następnie o zabezpieczenie granicy polsko­‑tureckiej, nie chcąc dopuścić do wybuchu wojny między Wielką Portą a Rzeczpospolitą.

W 1618 roku, będąc już w sile wieku, został hetmanem wielkim i kanclerzem koronnym. Między innymi dlatego, mimo chęci, nie mógł wycofać się z życia politycznego i w obliczu kolejnego konfliktu z Turcją poprowadził wyprawę do Mołdawii. Poległ w bitwie pod Cecorą w październiku 1620 roku. Tradycja przypisuje mu słowa: O jak pięknie i słodko jest umierać za ojczyznę, które miał wypowiedzieć tuż przed śmiercią.

CARSTWO MOSKIEWSKIE

Dymitr Iwanowicz Szujski (około 1560 – 27 września 1612) – naczelny wojewoda wojsk moskiewskich, brat cara Wasyla IV Szujskiego. Wywodził się z rodziny bojarskiej. Karierę rozpoczął na dworze cara Iwana IV Groźnego. Po objęciu tronu przez Fiodora, syna Groźnego, faktyczny władca Moskwy Borys Godunow skazał go na zesłanie do Szui, gdzie przebywał od 1587 do 1591 roku. Po ułaskawieniu wziął udział w wojnie z Tatarami (kampania sierpuchowska 1598).

W okresie „wielkiej smuty” powierzano mu ważne stanowiska dowódcze, między innymi w bitwie pod Briańskiem, gdzie walczył przeciw siłom Dymitra I Samozwańca, a przede wszystkim w bitwie z Dymitrem II Samozwańcem pod Bołochowem (10–11 maja 1608), podczas której jego niezdecydowanie i błędy doprowadziły do klęski wojsk moskiewskich. Świadomy faktu, że dowództwo zawdzięcza pokrewieństwu z carem, a nie talentom militarnym, zazdrosny o sławę wojenną, prawdopodobnie stał za otruciem innego wodza moskiewskiego – utalentowanego kniazia Michała Skopina­‑Szujskiego. Śmierć Skopina miała istotny wpływ na fatalne decyzje, jakie podjęło dowództwo moskiewskie w wojnie z Polską w 1610 roku.

Po zawinionej przez siebie klęsce pod Kłuszynem i po upadku Moskwy Szujski wraz z carem Wasylem IV i bratem Iwanem trafił do polskiej niewoli. W 1611 roku złożył w Warszawie hołd królowi Zygmuntowi III Wazie. Zmarł w roku następnym.

Jacob Pontusson De la Gardie (20 czerwca 1583 – 22 sierpnia 1652) – szwedzki żołnierz i polityk. Karierę wojskową rozpoczął od wojny z Rzeczpospolitą w 1601 roku, ale już w pierwszym starciu trafił do polskiej niewoli, gdzie przebył około 5 lat. Potem zdobywał doświadczenie wojskowe w Niderlandach, co pozwoliło mu w przyszłości stać się jednym z ważniejszych reformatorów armii szwedzkiej. W 1610 roku dowodził posiłkami szwedzkimi, skierowanymi do Moskwy, aby wesprzeć cara w walce z Polakami.

W kolejnych latach połączył rzemiosło wojskowe (dowództwo w tzw. wojnie ingermanlandzkiej z Rosją, podczas której uzyskał u żołnierzy przezwisko „Leniwy Jakub”) z polityką, wchodząc w skład królewskiej Tajnej Rady (1613), zostając głównym negocjatorem szwedzko­‑moskiewskiego układu w Stołbowie (1617) oraz obejmując stanowisko gubernatora Inflant. Wziął też udział w kolejnej wojnie z Polską (wojna o ujście Wisły 1626–1629), podczas której w 1628 roku otrzymał stopień feldmarszałka.

Po śmierci króla Gustawa Adolfa De la Gardie został jednym z pięciu regentów nieletniej królowej Krystyny. Jego propolskie i profrancuskie sympatie nie przysparzały mu popularności na dworze i prowadziły do konfliktów z kanclerzem Szwecji. Mimo to był cenionym i szanowanym dygnitarzem, a prowadzona przez niego w czasie pokoju polityka gospodarcza znacząco poprawiła sytuację państwa, które do tej pory utrzymywało się głównie z zysków wojennych. Zmarł w 1652 roku w Sztokholmie, a na jego cześć nazwano jedno z miast fińskich – Jakobstad.

MIEJSCE BITWY

Bitwa rozegrała się około 6 kilometrów na południe od Kłuszyna na rozległym, lekko pofałdowanym terenie, którego granice od północy wyznaczały wsie Bogajewo i Łagoczycha, od zachodu gęsty las i wieś Piriniewo (zwana też Starą Pirniewą), a po przeciwnej stronie porośnięta zaroślami bagnista rzeczka Gżać. Na jej drugim brzegu leżały wsie Słoboda i Woskriesienskaja. Pośrodku terenu rozciągała się wieś Preczystoje. Jej płoty sięgały od lasu na zachodzie po rzekę Gżać na wschodzie i miały długość prawie 2 kilometrów. Odległość od Preczystoje na południu do Łagoczychy na północy wynosiła około 10 kilometrów. Był to więc teren dogodny do bitwy, zwłaszcza bitwy kawaleryjskiej, choć las i rzeka uniemożliwiały wykonanie jakiegokolwiek manewru oskrzydlającego i zmuszały stronę atakującą do wykonania uderzenia czołowego.

BITWA

Na przełomie XVI i XVII wieku państwo moskiewskie pogrążyło się w kryzysie politycznym, wywołanym rywalizacją o tron moskiewski po wygaśnięciu dynastii Rurykowiczów. Okres ten przeszedł do historii Rosji jako czas „wielkiej smuty”, czyli wielkiego zamieszania. Sytuację tę wykorzystali polscy magnaci, którzy, przy cichym wsparciu króla Zygmunta III Wazy, wmieszali się w wewnętrzne sprawy Moskwy i dwukrotnie próbowali, z przejściowymi sukcesami, osadzić na tronie carskim zależnych od siebie uzurpatorów (tzw. Dymitrów Samozwańców). Ostatecznie w 1606 roku koronę carską przywdział przedstawiciel bojarskiego rodu Szujskich, który koronował się jako Wasyl IV. Obawiając się interwencji polskiej w Moskwie, zawarł on na początku 1609 roku sojusz ze Szwecją, będącą akurat w stanie wojny z Rzeczpospolitą o Inflanty i także szukającą sojuszników przeciw zwycięskiemu w tym momencie państwu polsko­‑litewskiemu. Na mocy zawartego układu w Rosji zjawiły się zatem wojska szwedzkie, dowodzone między innymi przez generała Jacoba Pontussona De la Gardie.

W zaistniałej sytuacji Zygmunt III postanowił wykorzystać okoliczności i wypowiedzieć wojnę Moskwie. Motywował to zarówno chęcią rozbicia sojuszu moskiewsko­‑szwedzkiego, jak i nadarzającą się sposobnością do odzyskania Smoleńska, utraconego przez Wielkie Księstwo Litewskie na początku XVI wieku. Król miał w tym również własny interes – poprzez podporządkowanie Moskwy chciał wzmocnić swoją pozycję w walce o tron szwedzki i pragnął doprowadzić do nawrócenia na wiarę katolicką prawosławnych mieszkańców carskiego państwa.

Wojna rozpoczęła się jesienią 1609 roku, gdy wojska polskie obległy Smoleńsk. Miasto było jednak gotowe do obrony, dlatego wszystko wskazywało na to, że oblężenie będzie długie i wyczerpujące. Rozstrzygnięcia oczekiwano wiosną 1610 roku – Polacy liczyli na wyczerpanie i kapitulację obrońców, obrońcy zaś spodziewali się nadejścia odsieczy. I rzeczywiście – pod koniec maja 1610 roku do polskiego dowództwa dotarła informacja, że brat cara Dymitr Szujski zbiera siły rosyjskie i szwedzkie pod Kaługą, by na ich czele wyruszyć pod obleganą twierdzę. Smoleńsk od Kaługi dzieli około 300 kilometrów, ale w obozie polskim zareagowano natychmiast, wysyłając przeciwko Szujskiemu oddział pod dowództwem hetmana polnego koronnego Stanisława Żółkiewskiego.

Hetman początkowo zamierzał poprowadzić swe siły wprost na Wiaźmę, ale ostatecznie skierował się najpierw do Białej, a następnie pod Szujsk, gdzie doszło do połączenia wojsk hetmańskich z innymi polskimi i zaporoskimi oddziałami operującymi w tym rejonie. W efekcie Żółkiewski miał do dyspozycji ponad 3,5 tysiąca jazdy (głównie husarii), około 400 piechurów oraz trzy do czterech tysięcy Kozaków.

Tymczasem wojska moskiewskie zbliżały się ku siłom polskim. Jako pierwsza podążała straż przednia, licząca prawie 8 tysięcy zbrojnych dowodzonych przez wojewodę Hrehorego Wałujewa i kniazia Fiodora Jeleckiego. Jej zadaniem było zablokowanie drogi Żółkiewskiemu na Możajsk i Moskwę. Moskale zdecydowali się wykonać to zadanie, zamykając się w obozie warownym w miejscowości Carowo­‑Zajmiszcze, licząc na wykrwawienie się sił polskich podczas szturmów. Żółkiewski wkrótce przybył na miejsce i rozpoczął oblężenie. Zdawał sobie jednak sprawę, że prawdziwe niebezpieczeństwo zagraża ze strony głównych sił moskiewskich, prowadzonych przez Szujskiego. Postanowił zaryzykować i podzielić swoje siły. Do blokowania obozu nieprzyjaciela pozostawił 700 kawalerzystów, 200 piechurów oraz wszystkich Kozaków, a sam z resztą ruszył przeciw głównym siłom Szujskiego, licząc, że uda mu się zaskoczyć wroga.

Nie jest do końca pewne, jakie siły Żółkiewski zabrał ze sobą. Jeszcze kilka lat temu w opracowaniach historycznych dominował pogląd, że hetman miał do dyspozycji ponad 7 tysięcy żołnierzy. Wykonane ostatnio analizy źródeł wskazują jednak, że siły te równały się około 4200 porcjom, czyli inaczej stawkom żołdu. Nie oznacza to jednak, że polski wódz miał 4200 ludzi, bowiem oficerom przysługiwało kilka porcji żołdu. Należy założyć, że takie „ślepe porcje” stanowiły minimum 10 procent wszystkich etatów. Biorąc to pod uwagę, trzeba odjąć je od ogólnej liczby. Dodatkowo z przekazów pamiętnikarskich wiemy, że wiele chorągwi nie miało pełnych stanów, bowiem od kilku miesięcy uczestniczyły w walkach i utraciły wielu żołnierzy. Można zatem przyjąć hipotezę, iż hetman miał do dyspozycji nie więcej jak 3 tysiące ludzi, w tym około 200 piechurów i dwa działa, prawdopodobnie niewielkie falkonety.

Podobne problemy mamy także z ustaleniem liczebności sił moskiewsko­‑szwedzkich. Historycy szacują je na od 15 do 40 tysięcy ludzi, nie precyzując jednak, czy mają na myśli jedynie żołnierzy, czy też wszystkich uczestników wyprawy (razem ze służbą i czeladzią). Można jednak przyjąć, że Szujski miał około 20 tysięcy moskiewskich żołnierzy (nie licząc tych zamkniętych w obozie pod Carowo­‑Zajmiszczem). Oddziały te złożone były z kawalerii rekrutowanej ze szlachty oraz z pieszych formacji strzeleckich. Osobną grupę stanowiły siły szwedzkie, złożone z konnych rajtarów i piechoty (muszkieterzy i pikinierzy), liczące około 5 tysięcy żołnierzy, przede wszystkim najemników niemieckich, francuskich, angielskich i szkockich. Warto tutaj zaznaczyć, że wielu z nich szło na wyprawę niechętnie, bowiem od dłuższego czasu nie otrzymywali należnego im żołdu.

Żółkiewski wyruszył spod Carowo­‑Zajmiszcza dwie godziny przed zmrokiem 3 lipca 1610 roku. Marsz odbywał się komunikiem, czyli bez taborów, co oznaczało między innymi, że nie zabrano ze sobą dodatkowych kopii husarskich. Pochód wąskimi i błotnistymi drogami trwał całą noc. Nad ranem 4 lipca wojsko polskie wyszło na szeroką polanę, na której znajdował się obóz moskiewski i obóz szwedzki. Szujski zupełnie nie spodziewał się nadejścia sił polskich i ufny w swoją siłę zaniedbał zachowania podstawowych zasad bezpieczeństwa, nie wystawiając straży. Z tego powodu, gdy pierwsze polskie chorągwie wyłoniły się z lasu, całkowicie zaskoczyły budzący się do życia obóz moskiewski. Niestety, Żółkiewski nie mógł wykorzystać nadarzającej się okazji. Mając mniejsze siły, musiał zaczekać, aż wszystkie podległe mu oddziały skoncentrują się na polu bitwy. Dotyczyło to zwłaszcza piechoty i dwóch dział, które w czasie marszu utknęły w błocie i zostały w tyle za jazdą. Pozwoliło to wojskom Szujskiego i De la Gardiego otrząsnąć się z zaskoczenia i zająć pozycje do walki. Wykorzystały przy tym płot, który biegł wzdłuż polany i który stanowił istotną przeszkodę dla szarży polskiej jazdy. Ograniczona szerokość polany nie pozwalała jednak armii moskiewsko­‑szwedzkiej rozwinąć wszystkich swych sił, co z kolei było sprzyjającą okolicznością dla strony polskiej.

Szwedzi zajęli pozycje na prawym skrzydle, w pierwszej linii wystawiając muszkieterów wspartych pikinierami, w drugiej – rajtarów. Szujski ustawił wojska po lewej, wysuwając na czoło jazdę bojarską, za nią strzelców wymieszanych z jazdą, a w trzeciej linii strzelców i artylerię. Takie rozstawienie sił od razu wyeliminowało z walki moskiewskie działa, które nie odegrały w boju większej roli.

Około 4 rano, czyli mniej więcej po godzinie od pojawienia się na polanie, jazda Żółkiewskiego była gotowa do boju. Hetman przemówił do żołnierzy, starając się wzniecić w nich zapał do walki, po czym nakazał podpalić zabudowania wsi Preczystoje i zniszczyć płot chroniący przeciwnika. Miało to utorować drogę dla decydującej szarży. Polskie trąby i bębny zagrały do ataku. Rozpoczęła się bitwa. Kilka chorągwi jazdy ruszyło naprzód. Szwedzcy muszkieterzy powitali je gęstym ogniem, który doprowadził do wysokich strat wśród koni atakujących Polaków i nie pozwolił na szybkie wykonanie zadania. Polskie formacje musiały zatem kilka razy ponawiać ataki, ścierając się również w walce z moskiewską jazdą. W starciu kawaleryjskim górą byli żołnierze hetmańscy, niemniej nieprzyjaciel nadal zajmował swoje pozycje, a do walki włączyli się również moskiewscy strzelcy.

Mijał czas, rosło zmęczenie żołnierzy, a bój nadal pozostawał nierozstrzygnięty. Sytuacja zmieniła się jednak, kiedy z lasu wyłoniła się wreszcie polska piechota wraz z dwoma falkonetami. Po szybkim zajęciu pozycji i oddaniu salwy rzuciła się ona ku szwedzko­‑moskiewskim liniom, co wywołało popłoch w szeregach przeciwnika. Moment ten wykorzystała husaria, która na rozkaz hetmański poderwała się do kolejnej szarży. Widząc ponownie nadciągającą polską jazdę, szwedzka piechota opuściła swoje pozycje i rozpoczęła odwrót w stronę własnego obozu. Rajtaria i jazda moskiewska próbowały zatrzymać impet polskiego uderzenia, ale szybko uległy i także rzuciły się do ucieczki. Szybko zamieniła się ona w bezładną rejteradę. Na karkach uciekających pędzili polscy husarze, zadając Moskalom znaczne straty. Szujski wraz z częścią sił zdołał schronić się w swoim warownym obozie.

Niezdobyty pozostawał nadal także obóz szwedzki, choć najemni żołnierze De la Gardiego stracili ochotę do walki i narażania życia. Trwali wprawdzie w gotowości do odparcia polskiego ataku, ale, widząc, że Żółkiewski formuje polskie chorągwie do szturmu, zdecydowali się podjąć rozmowy z hetmanem o zaprzestaniu walki. Polski wódz, mając świadomość, że jego oddziały są mniej liczne i wyczerpane bojem, przystał na propozycję zawieszenia broni. Wkrótce okazało się, że wielu nieopłaconych szwedzkich najemników skłonnych jest opuścić dotychczasowego pracodawcę i wstąpić na żołd Rzeczypospolitej. Decyzję taką podjęło ostatecznie od 2 do 2,5 tysiąca żołnierzy. Tym, którzy nie podjęli takiej decyzji, hetman obiecał wolność pod warunkiem złożenia przysięgi, że nie będą walczyć w szeregach moskiewskich przeciw Polsce.

Widząc szwedzkich sojuszników przechodzących na stronę polską, Szujski zdecydował się porzucić swój obóz. Liczył, że uda mu się niezauważenie opuścić pole bitwy. Polacy byli jednak czujni i natychmiast zaatakowali obóz moskiewski. Prawdopodobnie w tym ataku wzięli także udział nowo zwerbowani szwedzcy najemnicy. Obóz wkrótce został zdobyty, a w nim oczom zwycięzców ukazały się liczne bogactwa i kosztowności leżące pomiędzy namiotami i wozami. Moskiewski wódz kazał je tam porozrzucać, mając nadzieję, że chęć rabunku powstrzyma Polaków przed pościgiem. Tak też się stało. Był to ostatni akt boju pod Kłuszynem.

Bitwa zakończyła się po pięciu godzinach wspaniałym zwycięstwem wojsk polskich. Armia moskiewsko­‑szwedzka została pobita, załoga Smoleńska została pozbawiona szans na szybkie nadejście odsieczy, a droga do Moskwy stała dla Polaków otworem. Sukces został jednak okupiony bolesnymi stratami. Zginęło lub zmarło z ran około 100 towarzyszy, a także wielu pocztowych i pachołków, co pozwala sądzić, że z polskich szeregów ubyło około 200–400 ludzi. W boju padło też wiele koni, niektóre szacunki mówią nawet o 1000 straconych rumakach. Znacząco osłabiło to siły hetmańskie, złożone przecież przede wszystkim z jazdy.

Straty szwedzko­‑moskiewskie są trudne do ustalenia. Najprawdopodobniej Moskale stracili do 2 tysięcy ludzi, a wojska cudzoziemskie około 700. W ręce Polaków wpadło 18 dział, kilkadziesiąt chorągwi i cały obóz moskiewski ze wszystkimi znajdującymi się w nim bogactwami.

SKUTKI BITWY

Bitwa pod Kłuszynem okazała się decydująca dla dalszych losów wojny. Żółkiewski po zwycięstwie ruszył ku stolicy carów, przyjmując po drodze kapitulacje wielu moskiewskich garnizonów. W obliczu klęski przebywający w stolicy bojarzy zdecydowali się wystąpić przeciw carowi, 27 lipca 1610 roku obalili Wasyla IV i rozpoczęli pertraktacje z polskim hetmanem. Ostatecznie w sierpniu podpisano układ, którego najważniejsze punkty mówiły o zgodzie bojarów na objęcie tronu carskiego przez polskiego królewicza Władysława Wazę i na zawarcie wieczystego sojuszu polsko­‑moskiewskiego. Żółkiewski obiecywał też uszanować moskiewskie obyczaje, podział stanowy i wiarę prawosławną. Na Kremlu stanęła polska załoga.

Zajęcie Moskwy przez Żółkiewskiego przypieczętowało też los Smoleńska. W 1611 roku miasto poddało się, a jego zdobycie Zygmunt III Waza uznał za najważniejsze wydarzenie wojny. Król nie zaakceptował jednak ugody zawartej z bojarami, bowiem nie syna, ale siebie widział na tronie moskiewskim. Wobec takiej postawy strony polskiej i wobec występków, jakich dopuszczał się w Moskwie polski garnizon, Moskale poderwali się do powstania. Otoczona na Kremlu polska załoga prawie dwa lata stawiała opór. Próba odsieczy, którą poprowadził hetman litewski Jan Karol Chodkiewicz, zakończyła się niepowodzeniem i obrońcy skapitulowali w listopadzie 1612 roku. Tym samym wszystkie sukcesy osiągnięte po zwycięstwie kłuszyńskim zostały zaprzepaszczone.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

7.
Bitwa pod Beresteczkiem
28–30 czerwca 1651 roku
(plansza 7.)

Przyszło zatym do walnej potrzeby, najprzód z ordami, a potym z Kozaki, bo chan wprzód się swoim kazał potkać i sromotnie przegrał, uciekając aż w Krymie bachmaty rozsiodłał. Kozacy też mnóstwo trupa w polu zostawiwszy, pierzchnęli z taboru swojego. Król J[ego] M[ość] pańskiej nad niemi klemencyi [łaskawości] zażył, […] tak sławną i wiekom przeszłym niesłychaną otrzymawszy wiktoryją przez łaskę Bożą i przyczynę Panny Przenajświętszej, której obraz cudowny miał przy sobie z Chełma wzięty, […] z monastyru ojców bazylianów unitów.

Pamiętniki Filipa, Michała i Teodora Obuchowiczów (1630–1707), Warszawa 2003, s. 240–241.

WALCZĄCE STRONY

Wojska Rzeczypospolitej Obojga Narodów i wojska kozackie, chanat krymski

WODZOWIE

Jan II Kazimierz Waza (22 marca 1609 – 16 grudnia 1672) – król Polski. Był najstarszym żyjącym synem króla Zygmunta III i jego drugiej żony Konstancji Habsburżanki, młodszym przyrodnim bratem króla Władysława IV. Nad edukacją królewicza czuwali jezuici, co miało duży wpływ na poglądy przyszłego władcy i podejmowane przez niego decyzje. Już w młodości wziął udział w wojnach polsko­‑szwedzkich (między innymi w wyprawie do Prus w 1629 roku). Jednocześnie za namową matki szykował się do objęcia władzy po ojcu, jednak po śmierci Zygmunta III w 1632 roku i w obliczu nowej wojny z Rosją (tzw. wojny smoleńskiej) wsparł brata podczas elekcji.

W 1635 roku królewicz znalazł się na dworze Habsburskim i wziął udział w wojnie trzydziestoletniej, otrzymując dowództwo regimentu austriackich kirasjerów i polskich ochotników. Walcząc w Alzacji, nie miał jednak szans na zdobycie dużego doświadczenia wojskowego, bowiem jeszcze w tym samym roku przyjął oferowany mu tytuł wicekróla Portugalii i wyruszył w podróż na Półwysep Iberyjski. Podczas przejazdu przez Francję został aresztowany na rozkaz kardynała Richelieu, który widział w młodym Wazie niebezpiecznego dla Francji zwolennika Habsburgów i ich szpiega. We francuskim więzieniu Jan Kazimierz spędził dwa lata (1638–1640). Dzięki interwencji Władysława IV został zwolniony. Nie wrócił jednak do kraju (wbrew zaleceniu brata), ale udał się do Włoch, gdzie wstąpił do zakonu jezuitów. Spędził tam dwa lata i chociaż nie otrzymał święceń kapłańskich, w 1646 roku papież Innocenty X nadał mu godność kardynalską.

Kariera Jana Kazimierza jako księcia Kościoła trwała jednak krótko – w 1647 roku królewicz został tytularnym spadkobiercą tronu szwedzkiego i prawdopodobnym następcą Władysława IV na tronie polskim. Złożył więc godność kardynalską i wrócił do Rzeczypospolitej, gdzie w 1648 roku został obrany królem. Początek jego rządów zbiegł się z klęskami wojsk polskich w walkach z powstańcami kozackimi Bohdana Chmielnickiego. W 1649 roku król wyruszył na odsiecz oblężonym w Zbarażu siłom polskim, ale prowadzone przez niego oddziały zostały otoczone przez Kozaków pod Zborowem. Polaków od klęski uratowała postawa chana tatarskiego, który dał się przekupić i wycofał się z walki. W efekcie Polacy i Kozacy zawarli umowę, na mocy której zwiększono rejestr kozacki, a województwa kijowskie, bracławskie i czernihowskie oddano całkowicie pod kontrolę wojska zaporoskiego. Kompromis ten nie zadowolił żadnej ze stron i wkrótce wojna polsko­‑kozacka wybuchła na nowo.

Bohdan Zenobi Chmielnicki (27 grudnia 1595 – 6 sierpnia 1657) – hetman kozacki, przywódca powstania kozackiego 1648–1654. Urodził się prawdopodobnie w Czehryniu na Ukrainie, gdzie jego ojciec pełnił urząd podstarościego, co mogłoby sugerować szlacheckie pochodzenie Chmielnickiego. Mimo wyznania prawosławnego uczył się w kolegium jezuickim we Lwowie, gdzie prawdopodobnie nauczył się dobrze języka polskiego. W 1620 roku wraz z ojcem wziął udział w wyprawie cecorskiej, co dla obu Chmielnickich skończyło się tragicznie – ojciec zginął, a syn trafił na dwa lata do tureckiej niewoli. Po uwolnieniu młody Chmielnicki związał się z kozakami rejestrowymi, szybko awansując do grona starszyzny kozackiej i obejmując urząd pisarza wojsk zaporoskich oraz godność setnika czehryńskiego. O jego pozycji może świadczyć fakt, że w 1638 roku był posłem Kozaków do króla Władysława IV, a w późniejszych latach uczestniczył w poufnych naradach z królem na temat wojny polsko­‑tureckiej. Załamanie się planów królewskich i prywatne konflikty w Czehrynie sprawiły, że Chmielnicki zbiegł na Sicz, gdzie stanął na czele kolejnego powstania przeciw Rzeczypospolitej i ogłosił się hetmanem zaporoskim. Udało mu się pozyskać pomoc tatarską, co doprowadziło powstańców do zwycięstw nad wojskami polskimi pod Żółtymi Wodami, Korsuniem i Piławcami. Upokorzona Rzeczpospolita musiała zatwierdzić tytuł hetmański Chmielnickiego, a w 1649 roku na mocy ugody zborowskiej oddać mu we władanie trzy województwa. Wkrótce Chmielnicki, między innymi pod wpływem duchowieństwa prawosławnego w Kijowie, zdecydował się ponownie rozpocząć wojnę, której celem miało być tym razem uzyskanie pełnej niezależności Ukrainy.

Islam III Girej (1604 – 10 lipca 1654) – syn chana Selameta I Gireja, chan krymski od 1644 roku. W swojej polityce kierował się chęcią utrzymania równowagi pomiędzy chanatem a jego sąsiadami – rosnącą w siłę Moskwą i Rzecząpospolitą. Z tego powodu, powiadomiony wcześniej o groźbie wojny z Polską, w 1648 roku wsparł powstanie Chmielnickiego na Ukrainie, mimo że dotychczas Kozacy i Tatarzy uchodzili za śmiertelnych wrogów. W 1649 roku walczył pod Zbarażem i Zborowem, gdzie, z kolei, realizując swoją politykę równowagi, przyczynił się do zawarcia ugody polsko­‑kozackiej. W 1651 roku dowodził siłami tatarskimi pod Beresteczkiem. W 1654 roku, w obliczu podporządkowania się Kozaczyzny Moskwie (ugoda w Perejasławiu), zmienił sojusze i zawarł przymierze z Polską. Zmarł w Bachczysaraju, prawdopodobnie otruty.

MIEJSCE BITWY

Beresteczko leży nad zakolem Styru, po lewej stronie rzeki, w miejscu, gdzie w XVII wieku zbiegały się drogi z Sokala, Brodów, Dubna, Krzemieńca i Wiśniowca. Pole, na którym rozegrała się bitwa, rozciągało się po drugiej stronie rzeki i było ograniczone z jednej strony przez bagnistą rzeczkę Płaszówkę (Plaszewkę), z drugiej – przez gęste w tym czasie lasy. Jak zanotował jeden z polskich uczestników bitwy, pomiędzy rzeczką a lasem rozciągało się Pole […] barzo szerokie, i w długość nieprzejrzane, prawie do polnej bitwy wojskom tak wielkim i gromadnym sposobne, lubo nieco pagórków, miernych jednak, środkiem zawadzało.

Wojska polskie zajęły pozycje na wschodnim (prawym) brzegu Styru, łącząc się z Beresteczkiem trzema mostami pontonowymi. Polacy znakomicie wykorzystali warunki terenowe – z lewej strony ich pozycje ochraniała rzeczka, z prawej puszcza, którą jednak w kilku miejscach przerąbano, aby nieprzyjacielowi na zasadzki nie służyła. W razie niepowodzenia odwrót do Beresteczka miał odbyć się po trzech mostach pontonowych przerzuconych przez Styr.

Armia kozacko­‑tatarska, która jako druga nadciągnęła na pole bitwy, musiała zająć pozycje zdecydowanie mniej korzystne, w miejscu, gdzie pole się zwęża, a tereny są bardziej podmokłe.

BITWA

Przygotowując się do kampanii 1651 roku, Jan Kazimierz wykorzystał doświadczenia z kampanii poprzedniej, zakończonej bitwą zborowską. Główną siłą Polaków miało być 35 tysięcy regularnego wojska, w tym liczniejsze niż zwykle regimenty cudzoziemskiego autoramentu (piechoty niemieckiej, dragonów, rajtarów i arkebuzerów). O pznaczeniu tego typu żołnierza dla wyprawy może świadczyć fakt, że większość z nich oddano pod bezpośrednie dowodzenie Jana Kazimierza. Zadbano również o liczną artylerię, gromadząc w sumie aż 95 dział. Dodatkowym wsparciem miało być pospolite ruszenie (prawie 30 tysięcy ludzi, aczkolwiek mało zdyscyplinowanych, skłonnych do „politykowania” i łatwo ulegających panice), bitne i dobrze wyszkolone prywatne wojska magnatów, którzy stawili się na królewskie wezwanie, oraz posiłki elektora brandenburskiego.

Warto tutaj zaznaczyć, że część magnatów i dygnitarzy weszła w skład grona najbliższych doradców króla, co pozwoliło na powstanie swoistego rodzaju sztabu w wojsku koronnym. W gronie tym znaleźli się między innymi hetmani koronni Mikołaj Potocki i Marcin Kalinowski, postrach Kozaków książę Jeremi (Jarema) Wiśniowiecki, Stefan Czarniecki, Marek Sobieski, książę Bogusław Radziwiłł i Stanisław Lanckoroński.

Ogółem siły polskie liczyły prawie 100 tysięcy ludzi, w tym prawie 20 tysięcy regularnej jazdy (głównie jazdy pancernej) oraz blisko 14 tysięcy piechoty (w tym aż około 9 tysięcy niemieckiej). Armię polską obciążał jednak olbrzymi tabor, liczący kilkadziesiąt tysięcy wozów, co znacznie spowalniało tempo marszu. Dość powiedzieć, że z tej przyczyny drogę spod Sokala, gdzie skoncentrowały się siły polskie, do Beresteczka, które było celem wyprawy, przebyto aż w pięć dni, choć oba miasteczka dzieli odległość zaledwie 80 kilometrów.

Wojska zaporoskie były równie potężne jak siły polskie. Ich trzon stanowiło około 40 tysięcy bitnych i dobrze wyszkolonych, ale przeważnie spieszonych, Kozaków zaporoskich. Mieli oni do dyspozycji ponad 100 dział różnego wagomiaru i kilkadziesiąt tysięcy wozów taborowych, z których w razie potrzeby można było utworzyć tabor obronny. W tego typu walce piechota zaporoska nie miała sobie równych. Zaporożcami dowodzili doświadczeni i sprawdzeni w wielu walkach pułkownicy: Bohun, Wyhowski, Dziedziała, Nosacz, Pietraszenko i inni.

Chmielnicki miał także pod swoją komendą kilkadziesiąt tysięcy chłopów (czerni) – słabo uzbrojonych, niezdyscyplinowanych i mało przydatnych w boju, ale mogących swą liczbą zaważyć na wyniku starcia. Historycy szacują, że takich żołnierzy było w obozie hetmana zaporoskiego nawet do 60 tysięcy.

Niezwykle ważnym sojusznikiem Kozaków byli Tatarzy, którzy przybyli pod Beresteczko na czele z chanem Islamem Girejem i jego braćmi i najważniejszymi murzami (Subazim, Sefer‑Kazi agą, Tuhaj‑bejem), w sile prawie 30 tysięcy konnych wojowników. Większość z nich była stosunkowo słabo uzbrojona, ale ich atutem była szybkość, mobilność i znakomite umiejętności w posługiwaniu się łukiem. Aby w najbardziej efektywny sposób móc wykorzystać swoje atuty, potrzebowali jednak wielkich przestrzeni, zdecydowanie bardziej rozległych niż te, które były na polu pod Beresteczkiem.

Siły polskie dotarły nad Styr pod Beresteczkiem 19 czerwca. Kilka kolejnych dni zajęło wybudowanie warownego obozu na prawym brzegu. Polacy wysyłali też liczne podjazdy, aby dowiedzieć się o sile i kierunkach działania nieprzyjaciela. Jeden z nich, dowodzony przez Stefana Czarnieckiego, przyprowadził do obozu kilkanaście tysięcy sztuk bydła, co znacząco poprawiło nastroje w wojsku, zwłaszcza wśród pospolitego ruszenia, zawsze skłonnego do okazywania niezadowolenia w razie pojawienia się niewygód czy nadmiernych obciążeń.

Wieczorem 27 czerwca z obozu polskiego dostrzeżono pierwsze łuny pożarów od wschodu. Był to widoczny znak, że nadciąga armia kozacko­‑tatarska. W tej sytuacji ogłoszono larum i wojsko spędziło noc na przygotowaniach do nadciągającej bitwy.

O świcie 28 czerwca w polskim obozie odprawiono Mszę Świętą, po czym wojsko zaczęło opuszczać obóz. W centrum stanęły formacje podporządkowane królowi. Król, mimo niezadowolenia hetmanów, rozlokował swoje oddziały w tzw. niderlandzkim szyku bojowym, którego twórcą był książę Maurycy Orański. Szyk ten był stosowany powszechnie w Europie Zachodniej na przełomie XVI i XVII wieku, a polegał na ustawieniu wojsk w szachownicę, przy czym Jan Kazimierz zalecił, aby piechota (regimenty niemieckie i dragoni) zajęła pozycje naprzemiennie z jazdą (rajtarzy, arkebuzerzy). Na czoło wysunięto kilka dział, które miały osłaniać polskie centrum, a w tyle ustawiono jazdę pospolitego ruszenia. Jazda narodowego autoramentu, czyli pancerni, husaria, Tatarzy w polskiej służbie i lekkie chorągwie, stanęła na skrzydłach. Prawe oddano pod komendę hetmana wielkiego Mikołaja Potockiego, lewe – hetmana polnego Marcina Kalinowskiego, którego wspierać miał Jeremi Wiśniowiecki (Kalinowski miał wielką wadę wzroku i nie widział dobrze pola bitwy, ale że urząd hetmański był dożywotni, nie można było pozbawić go dowodzenia).

Jako pierwsi na polu bitwy pojawili się Tatarzy, którzy starali się sprowokować polskie oddziały do walki. Król początkowo zabronił wdawać się w utarczki, ale po południu zgodził się, aby polscy harcownicy spróbowali swych sił. Z czasem walki pojedynczych żołnierzy przekształciły się w większe starcia, w których polskie chorągwie zazwyczaj górowały nad tatarskimi czambułami. W pewnym momencie upojeni powodzeniem Polacy zbyt oddalili się od własnych szeregów i wyszli poza zasięg osłaniającej ich artylerii, co natychmiast ściągnęło na nich uderzenie większych sił Islama Gireja. Sytuację uratowała szarża kilkuset jeźdźców prowadzonych przez Jeremiego Wiśniowieckiego. Ostatecznie dzień zakończył się zwycięstwem Polaków. Tatarzy stracili około 100 zabitych, straty polskie nie są znane, co nie znaczy, że ich nie było. Zapewne nie zginął nikt z towarzyszy, a strat pocztowych po prostu nie odnotowano.

Pierwszy dzień walk był niemiłym zaskoczeniem dla Islama Gireja, którego Chmielnicki zapewnił, że w polskim obozie panuje zniechęcenie, a liczne dezercje osłabiają każdego dnia siły królewskie. Hetman kozacki zdołał jednak uspokoić chana i przekonał go, aby nazajutrz wojska tatarskie i jazda kozacka ponowiły próbę wywabienia w pole sił polskich. Miało to umożliwić pozostałym Kozakom wybudowanie warownego taboru i zaatakowanie pod jego osłoną obozu polskiego. Według Chmielnickiego połączenie siły ognia ukrytej w taborze piechoty zaporoskiej, wspartej na skrzydłach lekką jazdą tatarską, miało zagwarantować powodzenie w bitwie.

29 czerwca obie strony stanęły więc ponownie do walki. Po stronie polskiej, po wysłuchaniu uroczystego nabożeństwa, do walki wyszła tylko jazda narodowego autoramentu, prowadzona przez obu hetmanów (wraz z Wiśniowieckim u boku Kalinowskiego) oraz wojewodę bracławskiego Stanisława Lanckorońskiego. Do pierwszych starć doszło około godziny ósmej. Pierwsze godziny upłynęły na walce harcowników, z tym że tym razem górą byli Tatarzy, którzy umożliwili w ten sposób przeprawę przez Płaszówkę (Plaszewkę) siłom kozackim i dali czas na ustawienie ich do bitwy. Do bardziej znaczących starć doszło po południu, gdy Tatarzy większymi siłami uderzyli na polskie pozycje, dochodząc nawet do linii polskich okopów. Sytuację uratowała potężna nawała ogniowa ukrytej w szańcach artylerii i piechoty koronnej. Tatarzy wycofali się z wielkimi stratami, co wykorzystała jazda polska, podejmując szarżę na osłabionych ordyńców. Część polskich chorągwi (między innymi husarska Stefana Czarnieckiego), podobnie jak dzień wcześniej, zbytnio oddaliła się od własnego obozu i została otoczona przez jazdę tatarsko­‑kozacką. Wywiązała się gwałtowna bitwa, podczas której Polacy ponieśli znaczne straty. Sytuację uratowała kolejna szarża jazdy polskiej, którą poprowadził osobiście książę Jeremi Wiśniowiecki. Przechyliła ona szalę zwycięstwa na polską stronę, ale okupiono je tym razem stratą blisko 350 ludzi. Straty tatarskie były jednak zdecydowanie większe (poległ między innymi Tuhaj‑bej, jeden z najbardziej zaufanych współpracowników Islama Gireja). Sukcesem sił kozacko­‑tatarskich było jednak zakończenie budowy taboru i osiągnięcie pełnej gotowości do generalnego starcia w dniu następnym.

W nocy z 29 na 30 czerwca w polskim obozie całą noc trwały przygotowania do bitwy. Jan Kazimierz, wyciągając wnioski z drugiego dnia walk, zdecydował o powrocie do taktyki z dnia pierwszego, czyli o usytuowaniu wojsk w szyku holenderskim i frontalnym ataku na siły nieprzyjaciela. Centrum wojsk miało być dowodzone osobiście przez króla (przy wsparciu Bogusława Radziwiłła), prawe oddano Stanisławowi Lanckorońskiemu, lewe Marcinowi Kalinowskiemu, a faktycznie księciu Jeremiemu. Szyk polski miał rozciągać się od rzeki na lewym skrzydle po las na prawym i wynosił ponad 4 kilometry. W obozie miała pozostać część artylerii i czeladź. Aby zmylić przeciwnika, husaria pozostawiła w obozie swoje kopie, które powbijano w ziemię, aby sprawiały z oddali wrażenie wojska ustawionego do bitwy.

Poranek 30 czerwca był mglisty, co pozwoliło siłom polskim spokojnie zająć wyznaczone pozycje. Pogoda poprawiła się dopiero około godziny dziesiątej. Mgła podniosła się i oczom polskich chorągwi ukazały się szyki przeciwnika. Naprzeciwko wojsk Wiśniowieckiego oraz części sił królewskich stał potężny tabor kozacki złożony z 11 rzędów wozów i ukrytą za nimi piechotą zaporoską. Osłaniała go jazda kozacka. Centrum i lewe skrzydło zajęli Tatarzy dowodzeni przez braci chana – Amurata, Kryma Gireja i Nurredina. Sam Islam Girej stanął bliżej lasu na wzgórzu, skąd mógł obserwować pole bitwy.

Jako pierwsi do walki ruszyli Tatarzy, którzy, podobnie jak w poprzednich dniach, chcieli wywabić w pole polskich harcowników. Tym razem jednak nikt nie wyszedł im na spotkanie, bowiem Jan Kazimierz pod groźbą kary śmierci zakazał podejmowania pojedynków. Polacy otworzyli jednak ogień z broni palnej do ordyńców i przez kilka godzin obie strony poprzestały na ostrzeliwaniu się. Około piętnastej zniecierpliwiony książę Jeremi poprosił króla o zgodę na atak na kozacki tabor. Jan Kazimierz nie sprzeciwił się i także dał rozkaz siłom centrum do natarcia. W odróżnieniu od gwałtownej szarży jazdy lewego skrzydła, wojska centrum miały posuwać się powoli do przodu, oddając co jakiś czas salwę w stronę nieprzyjaciela. Taktyka ta całkowicie zaskoczyła wojska kozacko­‑tatarskie, które nie zetknęły się dotychczas z takimi działaniami wojsk polskich.

Atak sił księcia Jeremiego okazał się skuteczny. Polakom udało się rozbić linię taboru, ale wówczas na pomoc Kozakom przyszli Tatarzy. Do walki z nimi król skierował stojące w odwodzie siły pospolitego ruszenia oraz rajtarię Radziwiłła i elektora brandenburskiego. Zaatakowani z dwóch stron i ostrzeliwani Tatarzy poszli w rozsypkę. Widząc to, chan zdecydował się na atak na polskie centrum, co jego wojownicy przypłacili wysokimi stratami. Dowodzone przez króla formacje powoli, ale systematycznie parły naprzód, gęsto się ostrzeliwując.

Wysiłek Tatarów pozwolił jednak Kozakom uporządkować tabor. Rozpoczęli oni wszakże powoli wycofywać się z pola bitwy, oddalając się systematycznie od miejsca, gdzie stali Tatarzy. W tej sytuacji Islam Girej, wokół którego coraz częściej zaczęły padać kule armatnie, uznał bitwę za przegraną i postanowił rozpocząć odwrót. Gdy szykował się do odjazdu, dotarł do niego Chmielnicki. Apologeci hetmana zaporoskiego dowodzą, że wódz kozacki chciał zapobiec ucieczce ważnego sojusznika, ale rozsierdzony porażką i stratami Islam Girej (dowiedział się już o śmierci dwóch spośród swoich braci) nakazał chwycić Chmielnickiego na arkan i uprowadził ze sobą. Historycy nieprzychylni Chmielnickiemu twierdzą natomiast, że hetman, nie wierząc już w zwycięstwo i bojąc się gniewu swoich podkomendnych, uciekł po prostu wraz z chanem, aby ocalić życie. W ręce polskie wpadł cały obóz tatarski z wieloma kosztownościami, końmi, buńczukami i całym namiotem chana.

Na polu bitwy pozostał tabor kozacki, w którym pod nieobecność Chmielnickiego władzę przejęli pułkownicy Dziedziała i Bohun. Udało im się wycofać w bagniste zakole Płaszówki (Plaszewki), między wsiami Ostrów i Plaszewka, gdzie założyli obóz warowny. Deszcz, który wieczorem spadł na polu bitwy, uratował Kozaków przed polskim atakiem i był ostatnim akordem bitwy.

SKUTKI BITWY

Bitwa pod Beresteczkiem zakończyła się znakomitym zwycięstwem sił koronnych. Pokazała wielkie zdolności dowódcze Jana Kazimierza i znakomite walory jazdy polskiej. Zwycięstwo zostało odniesione przy stosunkowo niskich stratach, bowiem Polacy podawali, że wyniosły one jedynie około 750 zabitych.

Trzy dni walk nie zakończyły jednak kampanii. Przez kolejne dziesięć dni Polacy oblegali tabor kozacki. W tym czasie w polskim obozie wybuchła zaraza, której ofiarą padł między innymi ubóstwiany przez żołnierzy książę Jeremi. Ostatecznie dopiero 10 lipca wojska polskie uderzyły na kozackie pozycje. Zbiegło się to z wybuchem paniki w obozie kozackim, co doprowadziło do załamania się obrony i przerodzenia się bitwy w rzeź, podczas której Polacy nie oszczędzali duchownych prawosławnych, kobiet i dzieci znajdujących się między Kozakami. W efekcie wiele przekazów podaje, że całość strat kozackich w walkach pod Beresteczkiem między 28 czerwca a 10 lipca wyniosła nawet 30 tysięcy zabitych.

Zwycięstwo nie zostało jednak w pełni wykorzystane. Pospolite ruszenie nie chciało kontynuować kampanii i rozeszło się po walce do domów na żniwa. Z Kozakami zawarto w Białej Cerkwii kolejną ugodę, na mocy której zmniejszono rejestr, a terytorium przyznane wojsku zaporoskiemu ograniczono do województwa kijowskiego. Porozumienie to nie weszło jednak w życie, bowiem już w 1652 roku Kozacy rozgromili siły polskie pod Batohem, mordując wszystkich wziętych do niewoli Polaków (wydarzenie to często określa się jako sarmacki Katyń).

Jednocześnie po Beresteczku Chmielnicki, zrażony do niepewnego sojusznika tatarskiego, zdecydował się zwrócić w stronę Moskwy. W 1654 roku doprowadził do zawarcia ugody z carem Aleksym I, na mocy której Kozaczyzna uznała zwierzchność Rosji. Doprowadziło to do kolejnej wojny polsko­‑rosyjskiej, zakończonej oderwaniem Ukrainy od Rzeczypospolitej.

Bitwa pod Beresteczkiem miała zatem doniosłe znaczenie dla dziejów Rzeczypospolitej. Trafnie jej znaczenie ocenił historyk Stanisław Smolka, pisząc: Ta chwila rozstrzygająca – to bitwa pod Beresteczkiem, największa w historyi naszych wojen batalia. Jedna tylko znaczeniem jej dorównywa, dwieście pięćdziesiąt jeden lat przed nią: Grunwald. Obie mają jeden wspólny rys zasadniczy, obie stoczone pod znakiem: Być albo nie być. Tam chodziło o byt narodu, który, świadomie czy pchany zbiegiem wydarzeń, rwał się do wielkich zadań, niosących przeobrażenie Wschodowi Europy, a u samego ich progu tą próbą bytu i sił opłacił ów śmiały poryw. Tu bronił się od zagłady ten sam naród, ten sam i nie ten sam, bo rozrośnięty szeroko, wchłonąwszy w siebie różnorodne pierwiastki, które weń wsiąkły w ciągu półtrzecia wieku, gdy pod Grunwaldem niegdyś, obok niego zszeregowane, obce mu były, zgoła z nim jeszcze niezespolone.

(S. Smolka, Grunwald i Beresteczko, Kraków 1910, s. 3–4).

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

8.
Bitwa pod Chocimiem
11 listopada 1673 roku
(plansza 8.)

Na tę zimę Turcy nie schodzili z pola, ale okopali się pod Chocimem i stali obozem. Nasi panowie hetmani, mając wojsko porządne, litewskie i koronne – wyprawa też była dymowa z województw, chorągwie pancerne bardzo dobre – chcieli im dać pole. Turcy w pole wyniść nie chcieli, że już Tatarowie poszli byli od nich. Nasi tedy inaudito exemplo [niesłychanym przykładem] rezolwowali się [postanowili] do nich szturmować […].

Jan Chryzostom Pasek, Pamiętniki,
w: https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/pamietniki.html,
[dostęp: 11.11.2020].

WALCZĄCE STRONY

Wojska Rzeczypospolitej Obojga Narodów i wojska imperium osmańskiego, przede wszystkim z ejaletu Sylistrii.

WODZOWIE

WOJSKA RZECZYPOSPOLITEJ

Jan Sobieski (17 sierpnia 1629   17 czerwca 1696) – od 1668 roku hetman wielki koronny, od 1674 roku król polski. Urodził się w zasłużonej dla Rzeczypospolitej rodzinie szlacheckiej, z długimi tradycjami wojskowymi. Jego pradziadkiem był hetman wielki koronny Stanisław Żółkiewski. W młodości przyszły król uczył się w Akademii Krakowskiej, a następnie wyjechał za granicę, aby studiować tajniki sztuki wojennej. Biegle władał kilkoma językami oraz przejawiał zainteresowanie różnymi dziedzinami nauki. W 1649 roku wziął udział w walkach z Chmielnickim, dwa lata później uczestniczył w bitwie pod Beresteczkiem, gdzie został ranny. W czasie potopu szwedzkiego stanął najpierw po stronie Szwedów, ale wkrótce powrócił na stronę Jana Kazimierza. W 1666 roku był faktycznym dowódcą wojsk królewskich w przegranym pod Mątwami starciu z siłami zbuntowanego Jerzego Lubomirskiego. W kolejnych latach uczestniczył w zwycięskiej kampanii na Podolu przeciwko czambułom tatarskim. Położył wielkie zasługi przy odbudowie siły husarii, który to typ jazdy, z braku funduszy i poniesionych strat w minionych wojnach, przeżywał po 1660 roku widoczny kryzys. W kampanii chocimskiej dowodził całością sił Rzeczypospolitej, a w dowodzeniu wojskami koronnymi wspierał go hetman polny koronny Dymitr Jerzy Wiśniowiecki (1631–1682).

Michał Kazimierz Pac (około 1624 – 4 kwietnia 1682) – hetman wielki litewski, wojewoda wileński. Walczył przeciwko Chmielnickiemu, przeciwko Szwedom w czasie potopu, a po 1660 roku także przeciw Moskwie. Jako hetman przyczynił się do rozbudowy artylerii wojsk litewskich i wprowadzenia przepisów mających na celu podtrzymanie dyscypliny w ich szeregach. Był przeciwnikiem związanego z Janem Sobieskim stronnictwa profrancuskiego, co prowadziło do licznych ostrych konfliktów między obu hetmanami wielkimi. Uczestniczył w wyprawie chocimskiej w 1673 roku, mając u boku hetmana polnego litewskiego Michała Kazimierza Radziwiłła (1635–1680).

IMPERIUM OSMAŃSKIE

Husejn Pasza ( –1674?) – bejlerbej ejaletu Sylistrii, północnej prowincji imperium osmańskiego. Tytuł bejlerbeja (beja bejów) odpowiadał tytułowi „wielkiego księcia”, a nadawany był gubernatorom prowincji przez sułtana. Jednym z zadań bejlerbeja było dowodzenie wojskami podporządkowanego sobie obszaru. Niestety, ze względu na skąpy materiał źródłowy, historycy nie dysponują innymi informacjami na temat tego dostojnika tureckiego.

MIEJSCE BITWY

Bitwa została stoczona na prawym (tureckim) brzegu Dniestru, na dominującym nad okolicą płaskowzgórzu, gdzie znajdował się zamek chocimski i przylegający do niego obóz turecki. Od północy i południa płaskowzgórze było otoczone przez głębokie jary o stromych, urwistych zboczach, co w ocenie Turków uniemożliwiało lub przynajmniej znacząco utrudniało użycie jazdy.

Obóz turecki usytuowany był na południe od zamku i został połączony z nim przerzuconym nad jarem zwodzonym mostem. Od wschodu Turcy mieli za plecami Dniestr. Aby utrzymać bezpieczne połączenie z Kamieńcem Podolskim, na rzece wzniesiono most pontonowy, a jego wylot na lewym brzegu umocniono niewielkim szańcem. Główne umocnienia tureckie broniły obozu od strony zachodniej. Tutaj, wykorzystując pozostałości polskich okopów z 1621 roku, tureccy inżynierowie, dorównujący kunsztem budowniczym fortyfikacji z Europy Zachodniej, wznieśli umocnione wały oraz otoczyli głębokimi suchymi fosami. Aby poprawić bezpieczeństwo powierzonych sobie wojsk, Husejn Pasza kazał wzmocnić umocnieniami ziemnymi leżące nad jarami stanowiska w północnej i południowej części obozu.

BITWA

W 1672 roku wojska tureckie, wykorzystując osłabienie Polski w wojnach ze Szwedami i Rosją, wkroczyły w granice Rzeczypospolitej, opanowały nadgraniczną twierdzę w Kamieńcu Podolskim, po czym skierowały się na Lwów. Polacy, mimo wysiłków hetmana Jana Sobieskiego, nie byli w stanie szybko i skutecznie przeciwstawić się najeźdźcy z użyciem większych sił. W obliczu zagłady Lwowa zdecydowano się zawrzeć traktat, który podpisano w październiku 1672 roku w Buczaczu. Warunki, jakie narzuciła zwycięska Turcja, były upokarzające: prawobrzeżna Ukraina i Podole miały trafić w ręce tureckie, a państwo polsko­‑litewskie musiało się zobowiązać do płacenia sułtanowi rocznego „upominku”, wynoszącego 22 tysiące dukatów w złocie. W rzeczywistości był to haracz, który sprowadzał Rzeczpospolitą do roli wasala Turcji.

Traktat buczacki musiał jednak zostać zaakceptowany przez sejm. Oburzona szlachta odrzuciła jego postanowienia. Zamiast ratyfikacji zdecydowano o uchwaleniu podatków na zaciąg sześćdziesięciotysięcznej armii.

Życie wkrótce zweryfikowało te postanowienia. Zamiast planowanych 7 milionów złotych udało się zebrać jedynie 4, co pozwoliło na opłacenie 37,5 tysiąca żołnierzy w Koronie i 9 tysięcy w Wielkim Księstwie. Na początku października 1673 roku siły koronne pod wodzą hetmana wielkiego Jana Sobieskiego zgromadziły się między Hrubieszowem a Lwowem, po czym, nie czekając na ociągających się Litwinów, ruszyły na Podole z zamiarem przekroczenia Dniestru i przeniesienia działań wojennych na turecką stronę granicy. Przeprawa rozpoczęła się 26 października i trwała cztery dni, podczas których nadciągnęły wojska litewskie pod dowództwem hetmana wielkiego litewskiego Michała Kazimierza Paca. Mimo niechęci Litwinów do niezwłocznego kontynuowania dalszych działań, hetman Sobieski zdecydował o marszu w stronę Chocimia, gdzie stacjonowały główne siły tureckie. Działać należało szybko, bowiem zimne deszcze i przymrozki zaczęły dawać się już żołnierzom we znaki, a podmokłe trakty stawały się coraz trudniejsze do pokonania.

Armia Rzeczypospolitej liczyła niecałe 30 tysięcy żołnierzy z 65 działami. W odróżnieniu od wcześniejszych wojen, w czasie których w składzie sił polskich dominowała konnica, proporcje między jazdą a piechotą były tym razem podobne. Jazdę tworzyło 12 ciężkozbrojnych chorągwi husarskich (1690 koni), 3 chorągwie arkebuzerskie (342 konie), 109 chorągwi pancernych (czyli kozackich koronnych i petyhorskich litewskich – łącznie 11 055 koni) oraz 19 chorągwi lekkiej jazdy wołoskiej (1619 koni). Do tego należy doliczyć także 19 chorągwi dragonów (przeznaczonych do walki pieszej, ale przemieszczających się w szyku konnym – 5828 porcji) oraz oddziały piechoty: 23 regimenty cudzoziemskiego autoramentu (7888 porcji) i 4 roty piechoty typu węgierskiego (500 porcji).

Opór Polakom stawić miały siły bejlerbeja Sylistrii Husejna Paszy, które gromadziły się w dawnym polskim obozie pod Chocimiem już od początku lipca 1673 roku. W znacznym stopniu opierały się one na konnych oddziałach pospolitego ruszenia (spahisów lub inaczej sipahów) z tej prowincji. W ówczesnej Turcji formacja ta stanowiła trzon jazdy i wyróżniała się męstwem oraz bitnością. Gorzej było z dyscypliną w czasie bitwy – spahisi potrafili z niezwykłym impetem uderzyć na wroga, ale ataki te były zazwyczaj źle dowodzone i chaotyczne, co prowadziło do wysokich strat i częstych, nieskoordynowanych odwrotów. W boju wspierały ich zatem jednostki z korpusu janczarów, czyli regularnej piechoty sułtańskiej. Oddziały te słynęły z dużych walorów bojowych, zwłaszcza jeśli przyszło im walczyć w obronie przy wsparciu armat i zza umocnień.

Poza wojskami feudalnymi i janczarami bejlerbej prawdopodobnie miał także do dyspozycji własne wojska nadworne, liczące zapewne do kilkuset ludzi, oraz kilka tysięcy niepewnych Mołdawian i Wołochów. W sumie Husejn Pasza dysponował około 30 tysiącami żołnierzy i 50 armatami, ale mógł też liczyć na dziesięciotysięczny garnizon Kamieńca Podolskiego oraz stojące w okolicach Cecory i Jass wojska bejlerbeja Aleppo Kapłana Mustafy Paszy. Liczyły one od 3 do 4 tysięcy żołnierzy, jednak Sobieski był przekonany, że są one zdecydowanie liczniejsze, i obawiał się ich przybycia na pole bitwy. Ważnym atutem Turków był także fakt, że ich wojska były wypoczęte i dobrze zaopatrzone, w przeciwieństwie do nadciągających wojsk Rzeczypospolitej, które dotarły pod Chocim po prawie miesiącu marszu i przebyciu 300 kilometrów.

9 listopada 1673 roku utrudzeni żołnierze polscy i litewscy ujrzeli obóz turecki w Chocimiu. Wojska Husejna Paszy przywitały ich biciem z dział, a przed linią okopów pojawili jeźdźcy tureccy. Natychmiast skoczyli ku nim polscy lekkozbrojni, aby osłonić w ten sposób budowę taboru, w którym wojska Sobieskiego mogłyby znaleźć schronienie. Walka harcowników pochłonęła kilkadziesiąt ofiar, a o zmroku Polacy i Litwini zeszli z pola, zabezpieczając się od strony przeciwnika licznymi pikietami.

Następnego dnia o świcie polska artyleria otworzyła ogień w stronę obozu tureckiego. Pod jego osłoną hetmani rozpoczęli ustawiać wojska do bitwy. Pułki koronne zajęły prawe skrzydło, ustawiając się na przestrzeni między Dniestrem a drogą na Jassy. Jazda stanęła w drugiej linii, a piechota, dragonia oraz artyleria – w pierwszej. W centrum znajdowało się stanowisko dowodzenia hetmana Sobieskiego, a tuż obok pozycje zajął hetman Wiśniowiecki. Po drugiej stronie drogi na Jassy ustawiły się siły litewskie – hetman wielki Pac bliżej centrum, a hetman polny Radziwiłł bliżej Dniestru i zamku chocimskiego

Husejn Pasza zdecydował się przyjąć bitwę obronną za wałami obozu. W pierwszej linii ustawił 2 tysiące janczarów, kolejne 6 tysięcy piechurów rozmieścił na skrzydłach. Jazda pozostawała wewnątrz obozu, zajmując pozycje w gąszczu namiotów, wozów i stajni, które mogły stać się dla atakujących prawdziwą pułapką. Turecki wódz obawiał się, że mogą one także przeszkadzać w przemieszczaniu się podległych mu oddziałów, dlatego część wozów tuż przed starciem odesłał na drugi brzeg Dniestru do Kamieńca. Polacy kontynuowali ostrzał obozu, podchodząc coraz bliżej do wałów. Ostrzał musiał zrobić wrażenie na przeciwniku, bowiem niespodziewanie oddziały mołdawsko­‑wołoskie opuściły swoje pozycje i przeszły na stronę polską. Zaskoczyło to Husejna Paszę i uszczupliło jego siły o około 6 tysięcy żołnierzy. Sobieski nie zdecydował się jednak wykorzystać nowych sił w boju i polecił im usunąć się z pola bitwy. Pod wieczór jeden z regimentów piechoty koronnej wsparty chorągwią kozacką uderzył na okopy tureckie. Natarcie zostało odparte przez janczarów, ale pozwoliło Sobieskiemu lepiej rozpoznać pozycje Osmanów. Hetman wielki postanowił wstrzymać kolejne ataki, ale zdecydował, aby wojska nie opuszczały swoich pozycji i co jakiś czas niepokoiły ostrzałem stanowiska tureckie.

Nastała ciemna i zimna noc, zaczął również prószyć śnieg. Wielu żołnierzy tureckich nie było przyzwyczajonych do takich temperatur, ale nie mogli opuścić swoich pozycji, bo atak polsko­‑litewski mógł nastąpić w każdej chwili. Marzli także i Polacy, kilku nawet zmarło z wychłodzenia, ale hetman Sobieski własnym zachowaniem dawał żołnierzom przykład wytrwałości. Wysiłek i poświęcenie opłaciło się jednak, bo gdy rankiem 11 listopada zaczęło szarzeć, oczom żołnierzy Rzeczypospolitej ukazały się okopy nieprzyjacielskie w znacznej części opuszczone przez Turków. Wielu z nich, nie mogąc wytrzymać zimna, lodowatego wiatru i zacinającego śniegu, wróciło do namiotów, aby znaleźć choć trochę ciepła. Na to właśnie liczył Sobieski.

O godzinie 7 rano zahuczały polskie i litewskie armaty, a po 15 minutach do boju ruszyła piechota i dragonia. Sobieski osobiście poprowadził atak na prawe skrzydło tureckie, nie dotarł jednak do okopów, lecz z odległości 30–40 metrów kierował walką. Zaskoczeni nagłym atakiem nieliczni obrońcy zostali szybko wyrzuceni z szańców, a polscy piechurzy przystąpili do rozkopywania tureckich umocnień, aby umożliwić atak jeździe. Zrozpaczony Husejn Pasza próbował od razu kontratakować siłami bośniackich i rumelijskich spahisów, ale z powodu zaskoczenia i tłoku w tureckim obozie jazda osmańska nie była w stanie wykonać swojego zadania. Piechurzy i dragoni skutecznie odpierali ataki ogniem muszkietów, nie przerywali pracy i wkrótce wyłom w tureckich liniach stał się na tyle szeroki, żeby do walki wkroczyły chorągwie husarskie i pancerne. Potężne uderzenie jazdy koronnej kierowane przez wojewodę ruskiego Stanisława Jabłonowskiego wdarło się do obozu tureckiego. Między namiotami rozgorzał zażarty bój kawaleryjski.

Tymczasem na lewym skrzydle wojsk polsko­‑litewskich także zawrzał bój, choć Litwinom nie udało się od razu odnieść sukcesu. Idące w pierwszej linii do ataku regimenty piesze przez kilka godzin próbowały złamać opór janczarów. Udało się to dopiero koło południa, a wówczas obaj hetmani litewscy także poprowadzili szarżę swojej jazdy w środek wrogiego obozu. Widząc, że dalszy opór jest beznadziejny, Husejn Pasza przeprawił się po moście na drugą stronę Dniestru i uciekł do Kamieńca. Część jego wojsk, złożona przede wszystkich z zislamizowanych Bośniaków, próbowała jeszcze desperacko kontratakować, ale kolejna szarża Polaków prowadzonych przez hetmana polnego Dymitra Jerzego Wiśniowieckiego rozbiła tę desperacką próbę zmiany losów bitwy. Teraz nic już nie mogło odwrócić polskiego zwycięstwa. Ten, kto nie zginął w walce wśród namiotów, próbował szukać ucieczki przez most. Ostrzeliwana przez polskie armaty konstrukcja zawaliła się jednak pod ciężarem tureckich uciekinierów i wielu żołnierzy osmańskich utonęło w lodowatym Dniestrze. Bitwa zakończyła całkowitym zwycięstwem Sobieskiego i podległych mu oddziałów.

PO BITWIE

Pogrom sił tureckich był całkowity. W walce padło 8 tysięcy janczarów i drugie tyle spahisów, śmierć dosięgła także dowódców – zginęli bejlerbejowie Rumelii, Siwasu, Bośni i Salonik. Husejn Pasza wprawdzie ocalał, ale wkrótce otrzymał od sułtana jedwabny sznurek z nakazem popełnienia samobójstwa.

Straty wojsk Rzeczypospolitej szacowane są na 1200–1500 zabitych. Było też wielu rannych. Poważne osłabienie stanowiła strata wielu koni, choć część ubytków można było uzupełnić bogatą zdobyczą, jaką zwycięzcy znaleźli w obozie tureckim.

Świetne zwycięstwo wojsk Rzeczypospolitej przekreśliło haniebny układ zawarty w Buczaczu i otworzyło nowy rozdział w wojnie polsko­‑tureckiej. Niestety, wieści o zwycięstwie nie dożył król Michał Korybut Wiśniowiecki, który zmarł 10 listopada 1673 roku we Lwowie. W obliczu trwającej wojny w czasie elekcji 1674 roku szlachta wybrała na króla zwycięzcę spod Chocimia – Jana Sobieskiego. Nowy władca – jako Jan III – przez kolejne dwa lata prowadził jeszcze zwycięskie kampanie na Ukrainie i Podolu, ale osłabiona Rzeczpospolita nie mogła długo kontynuować wojny. W 1676 roku zawarto traktat w Żurawnie. Na jego mocy Podole pozostało w rękach Osmanów, ale sułtan nie odważył się już zażądać haraczu.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

9.
Bitwa pod Wiedniem (niem. bitwa pod Kahlenbergiem)
12 września 1683 roku
(plansza 9.)

Bóg i Pan nasz na wieki błogosławiony dał zwycięstwo i sławę narodowi naszemu, o jakiej wieki przeszłe nigdy nie słyszały. Działa wszystkie, obóz wszystek, dostatki nieoszacowane dostały się w ręce nasze. Nieprzyjaciel, zasławszy trupem aprosze, pola i obóz, ucieka w konfuzji. Wielbłądy, muły, bydle, owce, które to miał po bokach, dopiero dziś wojska nasze brać poczynają, przy których Turków trzodami tu przed sobą pędzą […]. Wezyr tak uciekł od wszystkiego, że ledwo na jednym koniu i w jednej sukni. […] Mam wszystkie znaki jego wezyrskie, które nad nim noszą; chorągiew mahometańską, którą mu dał cesarz jego na wojnę i którą dziśże jeszcze posłałem do Rzymu Ojcu św. […].

Listy do Marysieńki,
http://literat.ug.edu.pl/~literat/listys/095.htm
[dostęp: 11.11.2020].

WALCZĄCE STRONY

Wojska Rzeczypospolitej Obojga Narodów, Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, księstw Rzeszy i wojska imperium osmańskiego.

WODZOWIE

WOJSKA KOALICJI CHRZEŚCIJAŃSKIEJ

Jan III Sobieski (17 sierpnia 1629 – 17 czerwca 1696) – król Rzeczypospolitej od 1674 roku, z racji swych zwycięstw nazywany przez Turków „Lwem Lechistanu”. Po zawarciu układu w Żurawnie w 1676 roku z imperium osmańskim dążył do przeorientowania polskiej polityki, dostrzegając niebezpieczeństwo dla państwa polsko­‑litewskiego w rodzącej się potędze Prus i Rosji. Plany władcy napotkały znaczący sprzeciw opozycji magnackiej, pozostającej pod silnym wpływem austriackich Habsburgów. W zaistniałej sytuacji, wobec braku perspektyw na pomoc Francji w realizacji swych planów oraz widma kolejnego najazdu tureckiego, w 1683 roku zawarł z Cesarstwem Rzymskim sojusz zaczepno­‑obronny i na jego mocy wyruszył z odsieczą pod Wiedeń. Odniesione tam zwycięstwo wyniosło go do grona najwybitniejszych wodzów wszechczasów (co podkreślał jeszcze w XIX wieku wybitny teoretyk wojskowości Carl von Clausewitz, a w XX wieku lord Edgar Vincent D’Abernon).

Karol V Leopold Lotaryński (3 kwietnia 1643 – 18 kwietnia 1690) – tytularny książę Lotaryngii w latach 1675–1690, od 1675 roku najwyższy dowódca wojsk cesarskich. Brał udział w licznych wojnach prowadzonych przez Austrię przeciwko Turcji oraz przeciw Francji, która jako jedyna w Europie nie uznawała jego tytułu księcia Lotaryngii (księstwo to było wówczas w granicach francuskich). Jako kandydat spokrewniony z Habsburgami i rekomendowany przez nich dwukrotnie starał się o koronę polską, przegrywając jednak w 1669 roku z Michałem Korybutem Wiśniowieckim, a w 1674 roku z Janem Sobieskim. W czasie odsieczy Wiednia w 1683 roku podlegały mu wszystkie wojska cesarskie (austriackie) i niemieckie. W kolejnych latach dowodził siłami cesarskimi w walkach na Węgrzech, gdzie w 1684 roku najpierw pobił Turków pod Vác, a w 1686 zdobył Budę i zwyciężył pod Nagyharsány. Pod koniec życia dowodził przeciw Francuzom w wojnie o sukcesję palatynacką (wojna Francji z Ligą Augsburską).

IMPERIUM OSMAŃSKIE

Kara Mustafa (czyli Czarny Mustafa, także Mustafa Pasza, około 1620 lub około 1634 – 25 grudnia 1683) – od 1662 roku admirał (kapudan pasza) i od 1676 wielki wezyr Turcji osmańskiej. Karierę rozpoczął jako żołnierz spahisów, ale szybko został protegowanym wezyra Mehmeda Köprülü, który powierzał mu ważne zadania i uczynił posłańcem pomiędzy nim a sułtanem Mehmedem IV. Z czasem został kajmakanem, czyli urzędnikiem zastępującym wezyra w czasie jego nieobecności w Konstantynopolu. W 1672 roku dowodził w wojnie z Rzeczpospolitą i narzucił hańbiące dla Polski warunki traktatu w Buczaczu. Następnie, już jako wielki wezyr, uczestniczył w wojnie z Rosją, zdobywając w 1678 roku Czehryń i wypierając siły carskie z Ukrainy za Dniepr. Zwycięstwa te nie zostały jednak przez Osmanów w pełni wykorzystane. W 1683 roku Kara Mustafa stanął na czele armii osmańskiej, którą poprowadził na podbój Wiednia. Po klęsce wycofał się na Węgry, gdzie jego wojska poniosły kolejną porażkę w bitwie pod Parkanami. Uznany przez Mehmeda IV za winnego obu przegranych starć, z sułtańskiego rozkazu został publicznie uduszony w Belgradzie.

MIEJSCE BITWY

Bitwa została stoczona na pagórkowatym terenie, na prawym brzegu Dunaju, pomiędzy płynącą na południe od miasta rzeką Wiedenką a rozciągającym się na północ od austriackiej stolicy pasmem wzgórz porośniętych gęstym Lasem Wiedeńskim. Bliżej Dunaju nad okolicą dominowały wzgórza Kahlenberg (483 metry) oraz Leopoldsberg (425 metrów), a na zachodzie teren zamykało wzgórze Rosskopf (515 metrów). Ich południowe stoki i teren biegnący ku Wiedniowi zajmowały winnice, zarośla i rowy oraz stosunkowo nieliczne zabudowania chłopskie.

BITWA

W styczniu 1683 roku sułtan Mehmed IV ogłosił początek nowej wojny z „niewiernymi”, której celem miało być zabezpieczenie tureckiego panowania na Węgrzech. W praktyce oznaczało to rozpoczęcie walki z rządzonym przez Habsburgów Świętym Cesarstwem Rzymskim Narodu Niemieckiego. Osmanom udało się zebrać siły liczące ponad 110 tysięcy żołnierzy (niektóre źródła mówią nawet o 300 tysiącach). Główny trzon armii stanowiło około 30 tysięcy janczarów i 15 tysięcy zaciężnych spahisów. Oprócz nich na rozkaz padyszacha ze swoimi wojskami stawili się liczni bejlerbejowie, nawet ci z najdalszych prowincji imperium (między innymi Damaszku i Egiptu). Byli także Węgrzy, Mołdawianie i Wołosi. Przybyło również około 15 tysięcy Tatarów krymskich z samym chanem Muradem Gerejem na czele. Dowództwo nad tą największą w XVII wieku turecką armią sułtan powierzył wielkiemu wezyrowi Kara Mustafie. W lipcu 1683 roku wkroczył on w granice Austrii z zamiarem zdobycia Wiednia, co jednak prawdopodobnie nie było do końca zgodne z wolą sułtana. Wojska austriackie wobec przewagi tureckiej zmuszone były do wycofania się w głąb kraju, pozostawiając do obrony stolicy 11 tysięcy regularnych żołnierzy i 5 tysięcy miejskich milicjantów. Dysponowali oni potężną artylerią, złożoną z 350 dział, choć część dział nie była w pełni sprawna, a zapasy prochu i kul nie były duże. Obrońcy nie mogli zatem być pewni sukcesu, tym bardziej że Turcy słynęli w Europie z umiejętności zdobywania twierdz i w niejednej wojnie udowodnili, że ich inżynierowie oraz artylerzyści są znakomitymi specjalistami w tej dziedzinie. Dużą renomą cieszyły się także tureckie służby logistyczne, które z powodzeniem umiały wyżywić i zaopatrzyć nawet liczne armie przez kilka miesięcy trwania wojny. Jedynym ratunkiem dla miasta było zatem szybkie nadejście odsieczy. Na wieść o inwazji tureckiej na Austrię król Jan III Sobieski zdecydował o natychmiastowym zmobilizowaniu wojsk polskich. Aby przyśpieszyć zaciągi (zgodę na koszty wyprawy poza granice kraju musiał wyrazić sejm), król znaczną część wydatków pokrył z własnego skarbca. Kolejne wydatki pokryto z funduszy cesarza Leopolda I, które przywieźli do Polski posłowie austriaccy. Początkowo król sądził, że siłom Rzeczypospolitej przyjdzie operować na Podolu, dlatego chciał skoncentrować wojska koronne i litewskie bliżej Lwowa, ale wobec zagrożenia Wiednia wyznaczył teren koncentracji sił pod Krakowem. Taka decyzja oznaczała, że siły Wielkiego Księstwa Litewskiego prawdopodobnie nie zdążą przybyć na czas. Wiązało się to nie tylko z długą drogą, którą musieli przebyć Litwini, ale i z sabotowaniem rozkazów królewskich przez niechętnych Sobieskiemu litewskich hetmanów. Król mógł zatem liczyć tylko na wojska koronne.

2 sierpnia armia ruszyła spod Krakowa przez Śląsk, Morawy i Czechy ku Austrii. Jan III, któremu towarzyszyli obaj hetmani koronni: hetman wielki Stanisław Jabłonowski i hetman polny Mikołaj Sieniawski, prowadził 25 chorągwi husarskich (3217 koni), 77 chorągwi pancernych (8061 koni), 31 chorągwi jazdy lekkiej (2422 konie), 3 chorągwie arkebuzerii (590 koni), 10 chorągwi dragonów (3587 porcji) oraz 37 regimentów piechoty – zarówno cudzoziemskiego autoramentu, jak i typu polsko­‑węgierskiego (11 259 porcji). Ponadto wojska koronne miały 28 dział (przeważnie lżejszego typu) i 250 artylerzystów. Armii towarzyszyło od 6 do 8 tysięcy wozów taborowych wraz ze służbą i czeladzią, co oznaczało, że uczestników wyprawy mogło być nawet około 40 tysięcy, w tym ponad 26 tysięcy żołnierzy.

Po miesiącu marszu wojska polskie dotarły do Tulln nad Dunajem i tutaj przeprawiły się przez rzekę. Tutaj także doszło do połączenia się z siłami austriackimi i posiłkami księstw Rzeszy. Siły austriackie liczyły około 12 900 kawalerzystów, około 8100 piechurów i 70 dział. Wojska Rzeszy (Bawarii, Saksonii oraz mniejszych księstw południowo­‑wschodnich Niemiec) liczyły łącznie około 7500 kawalerzystów, 21 500 piechurów i 54 działa. Organizacja sił austriacko­‑niemieckich różniła się od wojsk polskich. Jazda – kirasjerzy i rajtarzy – nie dzieliła się na formacje ciężkozbrojne czy lekkozbrojne, nie używała też broni drzewcowej. Jej siła uderzeniowa w porównaniu z polską husarią czy pancernymi była więc zdecydowanie słabsza, ale jazda ta była za to bardziej uniwersalna. Piechota przypominała polskie formacje cudzoziemskiego autoramentu. Była jednak zorganizowana w liczniejsze oddziały i dysponowała nowocześniejszą bronią, na przykład w pewnej części austriackich i niemieckich regimentów wprowadzono już muszkiety z nasadzanym bagnetem.

W Tulln zdecydowano, że naczelne dowództwo przypadnie królowi polskiemu. Austriacy początkowo wysuwali kandydaturę księcia Karola Lotaryńskiego, ale w końcu uznali zwierzchność Jana III i jego wieloletnie doświadczenie w walce z Turkami; 9 września połączone siły wojsk chrześcijańskich ruszyły na Wiedeń. Lewe skrzydło, idące stosunkowo sprzyjającym terenem bezpośrednio najbliżej Dunaju, składało się z wojsk austriackich pod dowództwem księcia Karola. Jego głównym zadaniem było wywabienie jak największych sił tureckich z obozu, zaangażowanie ich w walkę i odwrócenie w ten sposób uwagi od pozostałych sił koalicji. Austriaków wspierać miały siły księstw Rzeszy ustawione w centrum armii chrześcijańskiej. Powierzono je dowództwu feldmarszałka Jerzego Fryderyka księcia Waldeck (świetnie znanego Polakom, bo walczył przeciw nim w czasie potopu szwedzkiego pod Prostkami i Warszawą). Prawe skrzydło, złożone z wojsk polskich, oddano pod komendę hetmana wielkiego Stanisława Jabłonowskiego. Polakom przypadło najtrudniejsze zadanie – przejść przez gęstwiny Lasu Wiedeńskiego i opanować leżące na jego krańcu wzgórza. Drogę wskazywać mieli lokalni przewodnicy, jednak przejście po bezdrożach kilkunastu tysięcy ludzi, koni i 28 armat musiało zająć wiele godzin. Król Jan III planował, że zostanie to wykonane pierwszego dnia bitwy. Dopiero drugiego dnia miano przystąpić do generalnego ataku na obóz turecki.

Kara Mustafa szybko dowiedział się o nadciąganiu wojsk koalicji 10 września. Dwa miesiące wcześniejszych walk przerzedziły szeregi jego armii, ale nadal miał do dyspozycji blisko 70–80 tysięcy żołnierzy, z czego ponad 10 tysięcy w okopach wokół austriackiej stolicy. Osobną siłę stanowili Tatarzy, którzy nieprzydatni w działaniach oblężniczych, pustoszyli okolicę w poszukiwaniu łupu i jasyru. Wierząc w swoją siłę, wezyr wyznaczył do odparcia ataku przede wszystkim oddziały kawalerii, a nieliczne oddziały piechoty janczarskiej wysłał do obsadzenia linii wzgórz w pobliżu Dunaju. Jednocześnie nakazał wojskom oblegającym miasto zdwoić wysiłki. W nocy z 10 na 11 września Turcy podjęli więc jeszcze jedną nieudaną próbę zrobienia wyłomu w murach. O świcie 11 września rozpoczęły się pierwsze walki pomiędzy siłami tureckimi a austriacko­‑niemieckimi. Początkowo sytuacja układała się po myśli wezyra, ale z czasem piechocie sprzymierzonych po ciężkich walkach udało się wyprzeć oddziały janczarskie i bośniackie z Kahlenbergu i Leopoldsbergu, natomiast kawaleria austriacka odrzuciła jazdę syryjską i spahisów, którzy nie najlepiej radzili sobie w zalesionym i pagórkowatym terenie. Wieczorem wzgórza ostatecznie znalazły się w rękach wojsk sprzymierzonych. Na Kahlenberg dotarł także Jan III Sobieski, ale większość polskich oddziałów nadal przedzierała się przez las. Około godziny 22 ujrzano, jak z wieży katedry Świętego Stefana w Wiedniu obrońcy odpalili race. Był to znak, że do mieszkańców austriackiej stolicy dotarły wieści o nadchodzącej odsieczy. Szykujące się do bitwy wojsko wydało okrzyk radości. Decydujący bój miał nastąpić nazajutrz.

Wstała niedziela, 12 września 1683 roku. Król Jan III mało spał tej nocy, bo o 3 rano był już na Kahlenbergu i rozkazał dragonom austriackim uderzyć w dół zbocza na pozycje nieprzyjaciela. Polski wódz zauważył, że Kara Mustafa właśnie nad Dunajem skoncentrował swoje główne siły. Zamierzał zatem skupić całą uwagę turecką na tym odcinku, aby na przeciwległym krańcu pola bitwy umożliwić jeździe polskiej skryte zajęcie pozycji do ataku.

Dragoni austriaccy ruszyli do ataku. Początkowo nie napotkali silnego oporu, ale gdy zbliżyli się do miejscowości Heiligenstadt i Nussdorf, bój stał się bardziej zacięty. Piechota austriacka, wsparta wkrótce przez roty saskie i bawarskie, systematycznie wypierała janczarów z zajmowanych pozycji i odrzucała kolejne szarże spahisów. W końcu obie miejscowości znalazły się w rękach wojsk sprzymierzonych, które zatrzymały się i zaczęły spoglądać ku zachodowi, oczekując pojawienia się Polaków. Około godziny 13 na szczytach wzgórz zauważono pierwsze proporce husarskie. Na ten widok, jak piszą pamiętnikarze niemieccy, wojska nasze podniosły wówczas tak straszliwy krzyk, że nawet stojący naprzeciwko nas Turcy wydali się tym wstrząśnięci. Także Kara Mustafa dojrzał wyłaniające się z lasu polskie chorągwie i zrozumiał, jak wielki błąd popełnił, koncentrując większość sił nad Dunajem. Prawdziwe niebezpieczeństwo nadciągało teraz od strony Lasu Wiedeńskiego. A polski król już szykował swe oddziały do ataku.

Polskie wojska rozciągnęły się w szyku liczącym prawie 6 kilometrów, między wzgórzami Rosskopf a Kahlenberg. Zanim jednak przyszła kolej na jazdę, zaatakować musiała piechota i dragoni. Ich zadaniem było oczyszczenie winnic i wąwozów z ukrytych sił tureckich. Uderzenie piechoty wspierała artyleria, kierowana sprawną ręką generała Marcina Kazimierza Kątskiego. Turcy byli systematycznie wypierani z zajmowanych pozycji.

Widząc odwrót oddziałów tureckich i zdając sobie sprawę z siły nadchodzącego ataku, chan Murad Gerej zdecydował się wycofać swoje czambuły z pola bitwy i uciec przed nadciągającą zagładą. Tatarzy zdobyli w czasie wyprawy wielkie łupy i nie zamierzali teraz ich utracić. Ucieczka Tatarów jeszcze bardziej zachwiała duchem bojowym sił tureckich, które od rana były ustawicznie wypychane z zajmowanych pozycji.

Sobieski początkowo zakładał, że decydujące uderzenie powinno nastąpić w dniu następnym, ale, widząc tak pomyślny rozwój wypadków, zdecydował uderzyć jeszcze przez zmrokiem. Aby upewnić się, że decydujące uderzenie jest rzeczywiście możliwe, wysłał do próbnego ataku jedną chorągiew husarską, wspartą kilkoma chorągwiami pancernymi. Szarża dopadła pozycji tureckich, ale po kilkunastominutowej wymianie ciosów Polacy zawrócili. Sprowokowało to Turków do gwałtownej kontrszarży ku polskim liniom, ale atak ten załamał się w ogniu polskiej i niemieckiej piechoty.

Zbliżała się godzina 18. Zwycięstwo przechylało się zdecydowanie na stronę wojsk chrześcijańskich. Nad Dunajem książę Karol Lotaryński zbliżał się ku murom Wiednia. Król Jan III dążył jednak nie tylko do uratowania miasta, ale i do całkowitego zniszczenia armii Kara Mustafy. Wydał hetmanowi Jabłonowskiemu rozkaz ataku. Husaria powoli ruszyła w dół zboczy, a za nią podążyły chorągwie pancerne i lekkie. Do idących do szarży Polaków dołączyły również regimenty niemieckie i austriackie. Po chwili ku tureckim pozycjom pędziło 20 tysięcy jeźdźców. Ich uderzenie okazało się straszliwe w skutkach. Obrona turecka pękła i wojsko wezyra rzuciło się do ucieczki. Pędząca za nimi jazda polska nie oszczędzała nikogo, kto znalazł się w zasięgu kopii, koncerza czy szabli. Była to jedna z najsłynniejszych w dziejach szarż husarii polskiej.

Wkrótce walka przeniosła się na teren obozu tureckiego, ale wobec tej pędzącej nawały jeźdźców wszelki opór był daremny. Nikt zresztą nie chciał go stawiać, każdy myślał o ratowaniu życia. Także Kara Mustafa umknął wraz ze świtą, ratując w ostatniej chwili świętą dla wszystkich muzułmanów wielką chorągiew proroka (Sobieski błędnie uznał po bitwie, że wpadła ona w ręce zwycięzców). Obóz turecki wraz z wielką liczbą łupów wpadł w ręce polskie. Bitwa była skończona.

PO BITWIE

Bitwa pod Wiedniem skończyła się pogromem sił tureckich. Zginęło około 15 tysięcy żołnierzy Kara Mustafy, liczba rannych nie jest dokładnie znana. Wielu rannych żołnierze koalicji dobili już po bitwie. Sprzymierzeni stracili około 3500 zabitych i rannych, z czego prawie 1300 stanowili Polacy. Stolica cesarska została ocalona.

Wojna jednak nie była skończona. Znaczna część armii tureckiej zdołała wycofać się i choć utraciła znaczną część uzbrojenia, wszystkie działa oraz zapasy wojenne, to wkrótce ponownie stawiła czoło siłom sprzymierzonym w dwóch bitwach pod Parkanami (7 i 9 października). W pierwszej z nich Turcy osiągnęli pewien sukces (w śmiertelnym niebezpieczeństwie znalazł się Jan III, który o mało nie zginął), ale już w drugiej sprzymierzeni odnieśli kolejne świetne zwycięstwo. W roku następnym Rzeczpospolita, Austria, Wenecja i Państwo Kościelne (a w 1686 roku także Rosja) zawarły antyturecki sojusz zwany Świętą Ligą, którego celem było całkowite zwycięstwo nad Turcją. Niestety, zwycięskiego zakończenia konfliktu w 1699 roku nie doczekał Jan III Sobieski. Król zmarł w 1696 roku. W wyniku wojny Polska odzyskała Podole, ale zdobycze Austrii i Rosji okazały się nieporównywalnie większe i stały się jednym z filarów rozbudowy potęgi tych państw w XVIII wieku.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

10.
Bitwa o Olszynkę Grochowską (bitwa pod Grochowem)
25 lutego 1831 roku
(plansza 10.)

Walecznych tysiąc opuszcza Warszawę,
Przysięga, klęcząc: świadkiem naszym Bóg.
Z bagnetem w ręku pójdziem w świętą sprawę,
Śmierć naszem hasłem, niechaj zadrży wróg.
I dobosz zagrzmiał już sojusz zawarty,
z panewką próżną idzie w bój pułk czwarty.
Wiadoma światu ta sławna Olszyna,
Gdzie nieprzyjaciel twardym murem stał.
Paszcz tysiąc zieje, rzeź krwawa się wszczyna
Już mur zwalony, nie padł ani strzał;
Okropny postrach poniósł tłum rozżarty,
Spokojnie wrócił do Pragi pułk czwarty”.
.

Julius Mosen, Die letzten Zehn vom vierten Regiment, tytuł polski: Walecznych tysiąc, tłum. J. N. Kamiński,
w: www.tekstowo.pl/piosenka,patriotyczne,walecznych_tysiac.html
[dostęp 3.11.2020].

WALCZĄCE STRONY

Wojsko Polskie i armia rosyjska

WODZOWIE

WOJSKO POLSKIE

Generał Józef Grzegorz Chłopicki (14 marca 1771 – 30 września 1854) był jednym z najbardziej doświadczonych weteranów epoki napoleońskiej. Szlify francuskiego generała brygady otrzymał w 1809 roku, mając za sobą już ponad 25 lat służby w wojsku polskim i rosyjskim, udział w wojnie 1792 roku oraz w insurekcji kościuszkowskiej w 1794 roku. Po upadku Rzeczypospolitej wstąpił do Legionów Polskich we Włoszech, gdzie w 1799 roku został szefem batalionu. W Legionach przyszło mu walczyć zarówno z regularnymi wojskami austriackimi, neapolitańskimi i rosyjskimi, jak i z insurgentami rzymskimi i neapolitańskimi. Doświadczenia z tych walk wpłynęły znacząco na jego niechęć do wszelkiego rodzaju formacji nieregularnych i powstańczych. W 1806 roku awansował na pułkownika Legii Polsko­‑Włoskiej. Po przekształceniu jej przez Napoleona w Legię Nadwiślańską ruszył z nią na czele do Hiszpanii, gdzie w pełni pokazał talent znakomitego dowódcy piechoty. Kampania ta została doceniona zarówno przez Francuzów (jego nazwisko jest wyryte na Łuku Triumfalnym w Paryżu), jak i Polaków.

Po upadku Napoleona Chłopicki wstąpił do Wojska Polskiego w stopniu generała dywizji. Został dowódcą 1. dywizji piechoty. Jego karierę przerwał konflikt z wielkim księciem Konstantym, który był Naczelnym Wodzem Wojska Polskiego. Chłopicki półtora roku spędził dobrowolnie w areszcie domowym, odmawiając pogodzenia się z wielkim księciem, co zostało odebrane z entuzjazmem w społeczeństwie polskim i wpłynęło na wzrost popularności generała. W końcu w październiku 1818 roku Chłopicki został zdymisjonowany.

Wybuch powstania listopadowego w 1830 roku generał przyjął z niechęcią. Nie wierzył w powodzenie zrywu. Zgodził się wprawdzie zostać dyktatorem powstania, ale hamował zaciąg do wojska i szukał dróg porozumienia z carem. Gdy okazało się to niemożliwe, złożył dymisję. Po wybuchu wojny polsko­‑rosyjskiej został cywilnym doradcą Naczelnego Wodza, księcia Michała Radziwiłła. Jego nieformalny status w armii podkreślało cywilne ubranie, które nosił w czasie bitwy pod Grochowem.

Generał Michał Gedeon Radziwiłł (24 września 1778 – 24 maja 1850) miał opinię dobrego człowieka, ale zarzucano mu słabość charakteru niepasującą żołnierzowi. Był przedstawicielem jednego z najpotężniejszych rodów magnackich w Rzeczypospolitej, synem wojewody wileńskiego i dziedzicem Nieborowa. Jego koligacje rodzinne sięgały dworu w Petersburgu i w Berlinie. Karierę wojskową rozpoczął w czasie insurekcji kościuszkowskiej. W 1806 roku znalazł się w szeregach utworzonej u boku Francji Legii Północnej, nad którą w styczniu 1807 roku objął komendę. Na czele legionistów pułkownik Radziwiłł odznaczył się w czasie walk o Gdańsk. Po zakończeniu wojny Francji z IV koalicją Radziwiłł został dowódcą 5. pułku piechoty, który najpierw stacjonował w Częstochowie, a następnie w Gdańsku. W jego obronie walczył w 1813 roku.

W 1815 roku Radziwiłł trafił do 1. dywizji piechoty jako generał nadliczbowy, ale szybko został zdymisjonowany. Po wybuchu powstania listopadowego znalazł się w składzie rządu powstańczego, a 20 stycznia 1830 roku, po dymisji Chłopickiego, sejm powierzył mu funkcję Naczelnego Wodza.

IMPERIUM ROSYJSKIE

Feldmarszałek Iwan Dybicz (13 maja 1785 – 10 czerwca 1831) – właściwie Hans Karl von Diebitsch, feldmarszałek rosyjski. Po ukończeniu nauki w Berlińskim Korpusie Kadetów, w 1801 roku zaciągnął się do gwardii carskiej. Brał udział w bitwach z Napoleonem pod Austerlitz (1805), Iławą Pruską i Frydlandem (1807). Odegrał ważną rolę w kampanii 1812 roku. Od 1813 roku był jednym z najbliższych i najbardziej zaufanych współpracowników cara Aleksandra I, a następnie Mikołaja I. W 1829 roku został mianowany dowódcą rosyjskiej Armii Naddunajskiej, na czele której pokonał wojska tureckie pod Kulewczą i Adrianopolem. Za swoje zwycięstwa otrzymał od cara stopień feldmarszałka, tytuł hrabiowski oraz przydomek „Zabałkański”. W grudniu 1830 roku został mianowany dowódcą sił rosyjskich skierowanych do stłumienia powstania w Królestwie Polskim. Feldmarszałek liczył, że pokona Polaków jednym śmiałym uderzeniem

MIEJSCE BITWY

Wojska rosyjskie miały nadciągnąć od strony Siedlec, dlatego Chłopicki zdecydował się na wydanie bitwy na przedpolu Pragi. Na początku XIX wieku obszar ten był podmokłą doliną, co jednak w warunkach zimowych nie stanowiło zbyt trudnej przeszkody. Dolina poprzecinana była kilkoma suchymi przejściami i długim szerszym pasem ciągnącym się wzdłuż szosy siedleckiej, od Wawra poprzez Grochów i rozszerzającym się ku Pradze. Z północy biegła jeszcze wąska, położona między bagnami droga przez Ząbki, wychodząca na dogodny, suchy teren dopiero niedaleko Wisły. Pomiędzy Kawęczynem a Grochowem znajdował się lasek olszynowy – Olszynka Grochowska, który poprzecinany był głębokimi rowami, a z północy i południa osłonięty bagnami. Lasek rozciągał się z południa na północ na około 1,5 kilometra, a ze wschodu na zachód – na kilometr. Broniące się w nim oddziały mogły z powodzeniem wykorzystać rowy i bagna jako naturalną barierę dla nacierającego przeciwnika.

BITWA

Główne oddziały Dybicza w sile 65 tysięcy żołnierzy, w tym 48,5 tysiąca piechoty, czyli 65 batalionów, i 10 tysięcy jazdy (86 szwadronów), wspierane przez 228 dział, zbliżyły się do Warszawy już 19 lutego 1931 roku, maszerując wzdłuż szosy z Siedlec. Lewe skrzydło rosyjskie generała Piotra Pahlena obsadziło teren między Wawrem a leżącą przy szosie karczmą Wygoda (wdając się przy tej okazji w kilkugodzinną potyczkę z polskimi dywizjami generałów Szembeka i Żymirskiego). Prawe skrzydło generała Grigorija Rosena ustawiło się na północ od szosy i sięgało aż po Kawęczyn. W środku, w pobliżu karczmy Wygoda, zajęła pozycje rosyjska kawaleria. Dybicz, zdając sobie sprawę ze strategicznego znaczenia znajdującej się przed rosyjskimi pozycjami Olszynki Grochowskiej, już 20 lutego spróbował wyprzeć stacjonujące w lasku polskie oddziały z dywizji generała Jana Skrzyneckiego, ale ataki rosyjskie zostały dość łatwo zatrzymane. W tej sytuacji feldmarszałek zdecydował się lepiej przygotować się do walki, licząc na wsparcie idącego z północy ku Białołęce korpusu grenadierów generała Iwana Szachowskiego. Rosyjski dowódca zakładał, że wchodzące w jego skład 15 tysięcy żołnierzy z 56 działami może wyjść na tyły polskich pozycji pod Grochowem i tym samym doprowadzić do klęski powstańców zaatakowanych od czoła przez Pahlena i Rosena.

Chłopicki znakomicie zdawał sobie sprawę z zaistniałej sytuacji. 24 lutego skierował w stronę Białołęki 1. dywizję piechoty generała Jana Krukowieckiego i 16 dział z zadaniem zatrzymania marszu Szachowskiego. Pozostałe siły zamierzał wykorzystać do rozprawy z Dybiczem. Zadanie obrony Olszynki powierzył generałowi Franciszkowi Żymirskiemu i jego 2. dywizji piechoty, którą wspierać miała 3. dywizja generała Jana Skrzyneckiego. Na południe od Szosy Brzeskiej pozycje zajęła 4. dywizja generała Piotra Szembeka. Za piechotą, w okolicach pomnika Budowniczych Szosy Brzeskiej (tzw. Żelaznego Słupa), pozycję zajął korpus kawalerii generała Tomasza Łubieńskiego. W niewielkiej odległości od niego swoje stanowisko zajął Naczelny Wódz książę generał Michał Radziwiłł. W sumie Polacy dysponowali 32 batalionami piechoty i 69 szwadronami jazdy, których wspierało około 120 armat.

Fakt, że Królestwo Polskie w 1815 roku zostało połączone unią z Rosją, a Wojsko Polskie było podporządkowane carowi, sprawił, że armie polska i rosyjska były zorganizowane prawie identycznie. W obu armiach dywizja piechoty składała się z sześciu pułków: czterech piechoty liniowej i dwóch pułków strzelców pieszych (z rosyjska jegierskich). Każdy pułk tworzyły dwa bataliony. Żołnierze uzbrojeni byli w karabiny z bagnetami oraz tasaki, a w ładownicach mieli po 60 ładunków. Część polskich pułków, sformowanych już po wybuchu powstania, była uzbrojona w kosy.

Podobne krojem były również mundury, choć w lecie różniły się one barwą – Polacy nosili granatowe z żółtymi wyłogami, Rosjanie – mundury zielone. W okresie zimowym zarówno polscy, jak rosyjscy żołnierze nosili identyczne szare płaszcze, a czaka owijali w nieprzemakalne, czarne pokrowce. Piechurów wyróżniały białe pasy do ładownic i tasaków, a strzelców (jegrów) – pasy czarne. Kolorowe były za to naramienniki z numerami dywizji, a każdy kolor oznaczał miejsce danego pułku w danej jednostce. I tak na przykład polski słynny 4. pułk piechoty liniowej nosił naramienniki białe z czerwoną cyfrą „2”, co oznaczało, że był drugim pułkiem w 2. dywizji (cyfra oznaczała numer dywizji). Wobec tak podobnego umundurowania Dybicz nakazał, aby rosyjscy żołnierze dla rozróżnienia mieli wetknięte w czaka gałązki choiny.

Większe różnice w umundurowaniu i organizacji były w kawalerii. Jazdę polską tworzyły przede wszystkim pułki ułanów i strzelców konnych. Rosjanie też mieli formacje tego typu, ale dodatkowo w skład ich armii wchodzili odziani w pancerze kirasjerzy, lekkozbrojni huzarzy oraz nieregularne formacje Kozaków. Z kolei w artylerii rosyjskiej, w przeciwieństwie do sił polskich, nie występowali rakietnicy, co miało znacząco zaważyć na przebiegu bitwy grochowskiej.

Bitwa rozpoczęła się niespodziewanie o świcie 25 lutego 1831 roku atakiem sił polskich na wojska Szachowskiego w Białołęce. Huk dział zaniepokoił Dybicza, który w obawie, że Polacy mogą zniszczyć siły Szachowskiego, zrezygnował z zamiaru obejścia polskich pozycji i zdecydował się na rozpoczęcie frontalnego ataku na Olszynkę. Atak miał poprzedzić ostrzał lasu przez rosyjską artylerię.

Około godziny 9 Rosjanie otworzyli ogień, jednak rosyjscy kanonierzy źle wycelowali swoje działa i większość wystrzelonych kul leciała za wysoko, nie czyniąc szkody stojącym wśród drzew żołnierzom Żymirskiego. Po prawie trzech kwadransach intensywnego ognia ruszyła do ataku rosyjska piechota. Dybicz, nie znając w pełni wielkości polskich sił w Olszynce, skierował najpierw do walki pięć batalionów piechoty. Żołnierze ruszyli w rytm werbli, ściśnięci w zwartych kolumnach, maszerując ku polskim pozycjom z szybkością około 60 kroków na minutę. Gdy tyko znaleźli się na równinie, otworzyła do nich ogień polska artyleria, strzelając najpierw litymi kulami, a potem kartaczami. Mimo strat Rosjanie parli jednak do przodu, doszli do Olszynki, gdzie zawrzał zażarty bój na bagnety z pułkami dywizji Żymirskiego. Polakom udało się wyprzeć Rosjan, ale Dybicz nie dał za wygraną i skierował do walki kolejne bataliony. Lasek dwukrotnie przechodził z rąk do rąk, aż w końcu przewaga Rosjan zaczęła przygniatać walczących Polaków. Około 11:00 Dybicz wprowadził do walki 18 batalionów, którym skrwawionych 12 batalionów 2. dywizji mogło nie dać już rady. Chłopicki nie zamierzał jednak wzmacniać polskich sił, a Żymirskiemu kazał „zębami się trzymać”. W końcu jednak Polacy musieli opuścić Olszynkę.

W zaistniałej sytuacji Chłopicki zdecydował się osobiście poprowadzić polski kontratak. Na czele 16 batalionów uderzył na Olszynkę. Generał szedł w pierwszym szeregu z karabinem w rękach, w cywilnym płaszczu i cygarem w ustach, a postępujące za nim bataliony śpiewały „Jeszcze Polska nie zginęła”. Ponownie doszło do zaciekłej walki na bagnety w środku lasu, ale impet polskiego uderzenia był tak duży, że żołnierze rosyjscy nie wytrzymali i w panice rzucili się do ucieczki ku swoim pozycjom. Za nimi postępował polski atak, który w pewnej chwili tak bardzo zbliżył się do stanowisk rosyjskiej artylerii, że wydawało się, iż Polacy zdobędą i tę pozycję. Polski uczestnik bitwy tak wspominał ten moment:

[…] dwie polskie dywizje wybiegają z Olszynki, pędząc przed sobą całą prawie piechotę rosyjską w bezładny tłum się rozbiegającą […]. Armia rosyjska w jednej połowie rozbita, w drugiej przerażona i zmieszana – trzeba ją tylko rozproszyć, zwycięstwo zaczęte, trzeba go tylko dokonać.

(W. Chrzanowski, Opisanie bitwy grochowskiej, Kraków 1917, s. 85).

Widząc odwrót swoich sił, Dybicz postanowił osobiście interweniować. On także wiedział, jak wielkie znaczenie dla żołnierzy ma przykład dany przez dowódcę. Zaczął zawracać uciekających żołnierzy, a następnie stanął na czele świeżych batalionów i powiódł je do ataku. W sumie na pozycje polskie ruszyło 27 batalionów rosyjskich. W tej sytuacji Chłopicki zdecydował się sięgnąć do odwodów i wezwał na plac boju 1. dywizję Krukowieckiego oraz kawalerię generała Łubieńskiego. W tym momencie losy boju mogły zostać rozstrzygnięte, ale tak się nie stało. Zarówno Krukowiecki, jak Łubieński odmówili wykonania rozkazu, argumentując, że Chłopicki nie jest formalnym wodzem, a oni słuchają tylko poleceń Radziwiłła. Zdesperowany Chłopicki opuścił około 14:00 Olszynkę i pojechał pod Żelazny Słup do księcia, aby zdobyć stosowne rozkazy. Było już jednak za późno. Przeważające siły Dybicza zdołały w tym czasie definitywnie wyprzeć Polaków z Olszynki i szykowały się do wyjścia na równinę praską. Chłopicki chciał jeszcze przygotować kontruderzenie, ale w tym momencie rosyjski pocisk eksplodował pod koniem generała i zranił go ciężko w obie nogi. Zanim polski wódz został zniesiony z pola bitwy, zdołał jeszcze przekazać dowodzenie Skrzyneckiemu. Ten zdecydował się na odwrót, licząc, że nadchodzący zmrok pozwoli uniknąć klęski.

Na szczęście dla Polaków ustawienie jazdy do szarży zajęło Rosjanom prawie godzinę. Dopiero około 16:00 nawała jeźdźców ruszyła na polskie oddziały, które w tym czasie zdołały uformować już szyki pozwalające na odparcie szarży. Kirasjerzy z brawurą (wywołaną prawdopodobnie zbyt dużą dawką alkoholu) uderzyli na 4. pułk piechoty liniowej, ale salwa oddana przez Polaków z bliskiej odległości zdziesiątkowała ich szeregi. Kirasjerzy ominęli więc piechotę i ruszyli dalej, ale zaraz zagrodziły im drogę szwadrony 2. pułku ułanów. Do odparcia rosyjskiej szarży w niemałym stopniu przyczynili się też polscy rakietnicy, którzy wystrzelili salwę rakiet w stronę rosyjskich pozycji. Ta nieznana Rosjanom broń, nadlatująca z głośnym sykiem i ciągnąca za sobą ognisty ogon, nie uczyniła wielkiej szkody, ale wzbudziła panikę i wywołała popłoch wśród koni, co ostatecznie doprowadziło do załamania się szarży kirasjerów księcia Alberta. W sumie pułk ten poniósł w bitwie pod Grochowem straty sięgające aż 80 procent stanu.

Po odparciu rosyjskiej szarży, Polacy pod osłoną artylerii w porządku opuścili pole bitwy. Około 18:00 Dybicz połączył się z korpusem Szachowskiego. Rosyjscy generałowie namawiali feldmarszałka, aby wykorzystał okazję i uderzył na Pragę. Ten jednak, będąc pod wrażeniem postawy polskiej armii oraz poniesionych strat, stanowczo odmówił. Około godziny 21 umilkły ostatnie wystrzały. Rosjanie rozbili obozowiska na zdobytym placu boju, a po kilku dniach wycofali się spod Warszawy.

Tak skończyła się ta pamiętna batalia, bez wodza prawie, bez związku, przy niesubordynacji i zawiści niektórych generałów, przy niewypełnionych rozkazach, nie zostaliśmy złamani, nie stracili armat, niewolnika więcej wzięli, jak nieprzyjaciel ujął, kilkaset tylko kroków ustąpiliśmy pola. […] Nieszczęśliwy granat, pękając pod koniem Chłopickiego, pozbawił nas wygranej, której skutków dla ojczyzny naszej i dla całej Europy nikt obrachować nie zdoła – napisał po latach adiutant Chłopickiego, kapitan Ignacy Kruszewski.

SKUTKI BITWY

Bitwa o Olszynkę Grochowską była największą bitwą stoczoną samodzielnie przez Polaków w XIX wieku. W czasie 12‑godzinnego boju Rosjanie stracili ponad 9500 zabitych i rannych (w samym tylko lasku padło ich około 5000), Polakom ubyło z szeregów około 7400 ludzi, przede wszystkim z 2. dywizji Żymirskiego (około 40 procent stanu). Bolesną stratą było zranienie Chłopickiego (który już nie powrócił do walki) oraz śmierć bohaterskiego obrońcy Olszynki generała Żymirskiego.

Bitwa pozostała nierozstrzygnięta. Rosjanie zostali panami pola bitwy, ale nie udało im się zdobyć polskiej stolicy. Inicjatywa przeszła w ręce polskie, co pozwala uznać starcie za polski sukces. Jego echo odbiło się głośno w Europie i przysporzyło sprawie polskiej i powstaniu wielu sympatyków.

Po upadku powstania zawsze pamiętano o rocznicy bitwy, śpiewano o niej w pieśniach, wspominano w wierszach, a z gałązek olchowych zabranych z Olszynki wyrabiano pamiątkowe krzyżyki i emblematy narodowe.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

11.
Bitwa Warszawska
13–25 sierpnia 1920 roku
(plansza 11.)

Zdaniem mojem, nie ulega żadnej wątpliwości, że bitwa pod Warszawą w 1920 roku posiada wiele tych cech, które są konieczne, jeżeli pewne wydarzenia mają mieć wszechświatowe znaczenie. Walczące ze sobą cywilizacje były do gruntu odmienne, cele i metody przeciwników najostrzej sprzeczne ze sobą, nie była to więc waśń pokrewnych sobie plemion, lecz raczej zmaganie się zbrojne dwóch zasadniczo rozbieżnych światopoglądów. […] Przeciwnicy […] Polaków nie kierowali się ambicją w wyższem tego słowa znaczeniu, lecz nienawiścią klasową, nie szli tworzyć, lecz obalać istniejący porządek, i to nie drogą dyplomatycznego porozumienia, lecz przez zniszczenie wszystkiego, na czem opierają się nasze zasady religji, sprawiedliwości i dobrej wiary.

Edgar Vincent D’Abernon, Osiemnasta decydująca bitwa w dziejach świata pod Warszawą 1920 r., Warszawa 1932, s. 13–16.

WALCZĄCE STRONY

Rzeczpospolita Polska, wojska Ukraińskiej Republiki Ludowej i Rosja bolszewicka

WODZOWIE

Marszałek Józef Piłsudski (5 grudnia 1867 – 12 maja 1935) – działacz socjalistyczny i niepodległościowy, współtwórca Legionów Polskich, Naczelnik Państwa i Pierwszy Marszałek Polski. Urodził się w majątku szlacheckim w Zułowie na Wileńszczyźnie. W gimnazjum uczestniczył w tajnych spotkaniach koła samokształceniowego Spójnia. W 1887 roku, oskarżony o udział w spisku na życie cara, został zesłany na pięcioletni pobyt na Syberii. Po powrocie na ziemie polskie w 1892 roku wstąpił do rodzącej się Polskiej Partii Socjalistycznej i szybko stał się osobą, która wywierała największy wpływ na program i metody działania partii. Kierował wydawaniem pisma partyjnego „Robotnik” i stanął na czele bojówki partyjnej (Organizacji Bojowo­‑Spiskowej PPS). Po klęsce rewolucji 1905 roku założył w Galicji niepodległościowy Związek Walki Czynnej, któremu podlegały paramilitarne organizacje „Strzelec” i „Związek Strzelecki”. W 1914 roku stały się one podstawą do utworzenia I Brygady Legionów Polskich u boku Austro­‑Węgier, na czele której stanął Piłsudski. W 1917 roku internowany przez Niemców za odmowę złożenia przysięgi na wierność cesarzowi Niemiec. Powrócił do Warszawy w listopadzie 1918 roku, obejmując urząd Tymczasowego Naczelnika Państwa. Zwycięzca w wojnie polsko­‑bolszewickiej w latach 1919–1921. Razem z generałem Tadeuszem Rozwadowskim był autorem planu uderzenia znad Wieprza. Po 1922 roku wycofał się z życia politycznego. W 1926 roku, widząc kryzys instytucji demokratycznych, zorganizował pod hasłem sanacji (uzdrowienia) sytuacji politycznej w kraju wojskowy zamach stanu, który rozpoczął w Polsce okres rządów autorytarnych. W latach 1926–1935 dwukrotnie objął funkcję premiera, był też Ministrem Spraw Wojskowych oraz Generalnym Inspektorem Sił Zbrojnych. Piłsudski wyznaczył również kierunki działania polskiej polityki zagranicznej w tym okresie. Zmarł w Warszawie w maju 1935 roku, a jego zwłoki zostały złożone w Katedrze na Wawelu.

Komandarm Michaił Tuchaczewski (16 lutego 1893 – 11 czerwca 1937) – oficer carski, marszałek sowiecki. Wywodził się z rodziny ziemiańskiej. Po ukończeniu Moskiewskiego Korpusu Kadetów trafił do gwardii carskiej. W czasie I wojny światowej walczył na froncie wschodnim, ale już w marcu 1915 roku dostał się do niemieckiej niewoli. Po ucieczce z obozu jenieckiego w sierpniu 1917 roku wrócił do Rosji. Wiosną 1918 roku został wcielony do Armii Czerwonej i od tej pory związał swoje losy z władzą bolszewicką. Wstąpił do partii komunistycznej. Odznaczył się, dowodząc w walkach w czasie wojny domowej, walcząc między innymi z siłami admirała Kołczaka na Syberii oraz generała Denikina na Ukrainie. Mimo młodego wieku w 1920 roku powierzono mu dowództwo Frontu Zachodniego w czasie wojny polsko­‑bolszewickiej. Po początkowych sukcesach przegrał jednak bitwy pod Warszawą i nad Niemnem. Przegrana wojna nie zaszkodziła jego dalszej karierze: już w 1921 roku powierzono mu dowództwo oddziałów skierowanych do pacyfikacji powstania marynarzy w Kronsztadzie oraz powstania chłopskiego w guberni tambowskiej, które stłumił, nie cofając się przed zastosowaniem niezwykle brutalnych metod. Od 1921 roku pełnił funkcje na najważniejszych stanowiskach w Armii Czerwonej: był szefem Akademii Wojskowej, szefem Sztabu Generalnego i zastępcą komisarza spraw wojskowych (wiceministrem). W 1935 roku awansowany wraz z czterema innymi dowódcami na marszałka – najwyższy stopień wojskowy w Armii Czerwonej. W 1937 roku, w wyniku walk wewnętrznych w partii, został na polecenie Stalina oskarżony o zdradę państwa, aresztowany i stracony. Jego śmierć rozpoczęła okres tzw. Wielkiej Czystki.

MIEJSCE BITWY

Bitwa Warszawska to określenie kilkudziesięciu starć, bitew i potyczek, które rozegrały się między 13 a 25 sierpnia na szerokim na około 70–100 kilometrów pasie prawego brzegu Wisły. Jego obszar na południu wyznaczała rzeka Wieprz, a na północy granica Prus Wschodnich. Do szczególnie zaciętych walk doszło między innymi pod Brodnicą, nad Wkrą (w rejonie Płońska), w okolicach Modlina, o Radzymin, pod Ossowem, Mińskiem Mazowieckim oraz nad Wieprzem.

BITWA

Dla odradzającego się w listopadzie 1918 roku państwa polskiego jednym z najważniejszych zadań było wywalczenie granic. O ile kwestia ustalenia przebiegu granicy zachodniej i północnej z Niemcami zależała od decyzji zwycięskich państw ententy i traktatu pokojowego z Niemcami, o tyle kształt granicy wschodniej zależał od samych Polaków i ich wysiłku zbrojnego. W walce o te tereny Polakom przyszło się zmierzyć nie tylko z narodami, które, jak i oni, dążyły do niepodległości, ale także z formacjami bolszewickimi, które zamierzały zanieść płomień rewolucji na zachód Europy. Wiosną 1920 roku oddziały polskie, wspierane przez sprzymierzone z nimi jednostki Ukraińskiej Republiki Ludowej, opanowały Kijów, wyprzedzając w ten sposób bolszewickie uderzenie. Jednak już w lecie bolszewicka ofensywa przełamała polskie pozycje i zmusiła Wojsko Polskie do pospiesznego odwrotu z Białorusi i Ukrainy. Gdy zawiodły nadzieje na interwencję dyplomatyczną mocarstw zachodnich (każda przedstawiona propozycja zakładała większe bądź mniejsze uzależnienie Polski od Rosji), a plan zatrzymania bolszewików na linii Bugu załamał się, młode państwo polskie stanęło w obliczu zagłady.

Zadanie opanowania Warszawy zostało powierzone komandarmowi (komendantowi armii) Michaiłowi Tuchaczewskiemu, dowódcy Frontu Zachodniego. W skład Frontu wchodziły: 3. korpus kawalerii (dwie dywizje kawalerii i brygada strzelców), 4. armia sowiecka (cztery dywizje strzelców), 15. armia (cztery dywizje strzelców), 3. armia (cztery dywizje strzelców), 16. armia (pięć dywizji strzelców) oraz samodzielna Grupa Mozyrska (dywizja strzelców i oddziały kombinowane). Łącznie dawało to około 114 tysięcy żołnierzy, wspieranych przez 600 dział i blisko 2500 karabinów maszynowych.

Tuchaczewski zamierzał zdobyć Warszawę, powtarzając plan zrealizowany przez Iwana Paskiewicza w czasie tłumienia powstania listopadowego. Zamierzał zatem przekroczyć Wisłę w rejonie Płocka i Włocławka, oskrzydlić pozycje polskie i zaatakować stolicę Polski od zachodu. Dlatego właśnie na tym odcinku frontu rozlokował swoje najlepsze siły. Liczył jednocześnie, że wsparcia od południa udzielą mu wojska Frontu Południowo­‑Zachodniego Aleksieja Jegorowa, a zwłaszcza wzbudzająca w Polakach popłoch 1. Armia Konna Siemiona Budionnego. Komandarm nie wiedział jednak, że Jegorow, Budionny i Józef Stalin, pełniący funkcję komisarza politycznego Frontu Południowo­‑Zachodniego, mają własne plany i w pierwszej kolejności chcą zdobyć Lwów. Tym samym nie zamierzali wysyłać na pomoc Tuchaczewskiemu żadnych oddziałów. Ten brak komunikacji i chęci współpracy między bolszewickimi dowódcami znacząco zaważył na wyniku Bitwy Warszawskiej.

Tymczasem w polskim sztabie trwały gorączkowe prace nad planem zatrzymania marszu bolszewików. Ostatecznie 6 sierpnia 1920 roku Piłsudski zatwierdził koncepcję, która zakładała przyjęcie bitwy obronnej na przedpolach Warszawy oraz na linii Wisły między Modlinem a Włocławkiem oraz jednoczesne wyprowadzenie kontruderzenia na południowe skrzydło sił Tuchaczewskiego, wyjście na ich tyły, okrążenie, a następnie zniszczenie. Autorem zarysów tego planu był sam Piłsudski, ale w szczegółach opracował go szef sztabu Wojska Polskiego generał Tadeusz Rozwadowski. Niemniej jednak to Naczelny Wódz zatwierdził jego realizację, biorąc tym samą pełną odpowiedzialność za powodzenie lub klęskę w nadchodzącej bitwie.

Aby przygotować się do boju, Wojsko Polskie musiało zostać zreorganizowane. Część jednostek należało niepostrzeżenie wycofać z frontu i w tajemnicy przerzucić w nowe miejsce. Dotyczyło to zwłaszcza oddziałów przeznaczonych do wykonania kontruderzenia, od którego zależało powodzenie operacji i los Polski.

Siły polskie zostały podzielone na trzy części. W Małopolsce Wschodniej operować miały wojska Frontu Południowego generała Wacława Iwaszkiewicza. Podlegała mu polska 6. armia (1. i 2. dywizja jazdy, wydzielone oddziały 5. i 6. dywizji piechoty, 12. i 13. dywizje piechoty, jedna brygada ukraińska) oraz armia czynnej Ukraińskiej Republiki Ludowej generała Mychajło Omelianowicza­‑Pawlenki (sześć dywizji piechoty, dywizja kawalerii). Zadaniem Frontu Południowego była obrona Lwowa i zatrzymanie ewentualnej bolszewickiej pomocy dla Tuchaczewskiego.

Zadanie obrony Warszawy oraz linii Wisły na północ od stolicy przypadło wojskom Frontu Północnego generała Józefa Hallera. W skład Frontu wchodziły: 1. armia generała Franciszka Latinika (1. Dywizja Litewsko­‑Białoruska, 8., 10., 11. i 15. dywizja piechoty), 5. armia generała Władysława Sikorskiego (9., 17., 18. dywizja piechoty, Brygada Syberyjska) oraz 2. armia generała Bolesława Roi (2. dywizja piechoty Legionów, 4. dywizja piechoty). W centrum, w ramach Frontu Środkowego generała Edwarda Śmigłego­‑Rydza, zajęły pozycje oddziały przeznaczone do kontruderzenia. W ich skład wchodziła 4. armia generała Leonarda Skierskiego (14. i 16. dywizje piechoty, 21. Dywizja Piechoty Górskiej), wspierana dodatkowo przez 1. i 3. dywizje piechoty Legionów, oraz 3. armia generała Zygmunta Zielińskiego (6. Siczowa Dywizja Piechoty, ukraińska), 7. dywizja piechoty, oddziały białoruskie i ukraińskie). W sumie siły polskie przeznaczone do obrony Warszawy i do kontruderzenia liczyły około 115 tysięcy żołnierzy, do wsparcia mogły użyć 650 dział, około 1800 karabinów maszynowych oraz około 100 czołgów. Ponadto Polacy mieli do dyspozycji kilka eskadr lotniczych, pełniących głównie zadania wywiadowcze, oraz kilka pociągów pancernych. Atutem polskiej strony było również złamanie szyfrów bolszewickich, co umożliwiło polskiemu dowództwu poznanie zamiarów Tuchaczewskiego i zadań wyznaczonych poszczególnym armiom Frontu Zachodniego.

13 sierpnia 1920 roku wojska bolszewickie przystąpiły do ataku, zdobywając już pierwszego dnia Radzymin. W odpowiedzi Polacy rzucili do kontrataku na miasto oddziały złożone ze świeżo zwerbowanych ochotników, które męstwem i poświęceniem nadrabiały braki w wyszkoleniu. Zaciekłe walki o Radzymin i leżący w pobliżu Ossów trwały dwa dni i dopiero 15 sierpnia wieczorem skrwawionym polskim oddziałom udało się opanować zniszczone miasteczko, zażegnując tym samym niebezpieczeństwo na tym odcinku frontu.

Równolegle trwały walki na północ od Warszawy, gdzie 5. armia generała Sikorskiego musiała stawić czoło głównemu uderzeniu wojsk bolszewickich (3. korpus kawalerii, 4. i 15. armie). Celem bolszewickiej kawalerii były przeprawy przez Wisłę pod Włocławkiem i Płockiem, gdzie do obrony miast obok żołnierzy stanęła także ludność cywilna. Szczególnie zacięte były walki o Włocławek, którego prawobrzeżna część została zdobyta przez napastników. W walkach przeciwko 5. armii polskiej bolszewicy dysponowali prawie trzykrotną przewagą liczebną. Ich oddziały były jednak zmęczone ostatnimi walkami oraz częściowo brakowało im zaopatrzenia. W ciężkich bojach nad Wkrą żołnierzom Sikorskiego udało się utrzymać pozycje, a następnie przejść do kontrnatarcia, które doprowadziło między innymi do odbicia Ciechanowa i Nasielska. W Ciechanowie Polacy zdobyli część wyposażenia sztabu bolszewickiej 4. armii, w tym jej jedyną radiostację. Utraciła ona tym samym łączność ze sztabem Tuchaczewskiego, co w konsekwencji przyczyniło się do zbyt późnego otrzymania rozkazu o odwrocie i doprowadziło do częściowej zagłady tej bolszewickiej armii.

Tymczasem nad Wieprzem koncentracja sił przeznaczonych do kontruderzenia dobiegła końca. Piłsudski początkowo planował, że atak nastąpi 17 sierpnia, ale wobec alarmowych raportów spod Włocławka oraz wobec braku rozstrzygnięć pod Radzyminem zdecydował się przyspieszyć uderzenie o jeden dzień.

16 sierpnia 1920 roku rozpoczęła się kontrofensywa polska. Pięć polskich dywizji przekroczyło Wieprz i uderzyło na niczego niespodziewające się siły Grupy Mozyrskiej. Przeciwko jednej dywizji bolszewickiej nacierało pięć doborowych dywizji polskich. Uderzenie było takim zaskoczeniem, że Grupa Mozyrska została błyskawicznie rozbita, a polskie oddziały ruszyły w stronę Mińska Mazowieckiego, Siedlec, Międzyrzeca Podlaskiego i Włodawy, wychodząc wprost na tyły walczących pod stolicą Polski sił bolszewickich.

Tuchaczewski dopiero 17 sierpnia zorientował się w zaistniałej sytuacji. Próbował koordynować walkę swoich oddziałów, ale jego radiostacja została zagłuszona przez polski wywiad, który blokował nadawanie komunikatów bolszewickiego dowództwa, emitując ustawicznie cytaty z Biblii. Uniemożliwiło to Tuchaczewskiemu dowodzenie na dwie doby i znacząco przyczyniło się do polskiego sukcesu. Gdy bolszewicki komandarm odzyskał łączność, znaczna część jego oddziałów nie miała już szans wyrwać się z okrążenia. Te jednostki, którym jednak udało się wycofać, uciekały w panice za Bug, ścigane przez upojonych zwycięstwem żołnierzy polskich. Razem z bolszewikami na wschód uciekli także członkowie komunistycznego Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego (między innymi Julian Marchlewski, Feliks Dzierżyński, Feliks Kon), którzy w leżącym nieopodal Warszawy Wyszkowie oczekiwali na upadek stolicy Polski i po zwycięstwie Tuchaczewskiego byli gotowi ogłosić się nowym polskim rządem. Wobec polskiej kontrofensywy plany te musieli porzucić.

Sukces kontrofensywy znad Wieprza doprowadził również do odwrotu spod Płocka i Włocławka bolszewickiego 3. korpusu kawalerii i części oddziałów 4. armii. Rozkaz odwrotu przyszedł jednak za późno – bolszewicy byli już otoczeni. Bolszewiccy kawalerzyści nie myśleli jednak o złożeniu broni. W ciągu całej wojny żołnierze Armii Czerwonej dopuścili się wielu zbrodni i gwałtów na jeńcach i ludności cywilnej, ale nawet na ich tle oddziały 3. korpusu wyróżniały się wyjątkowym okrucieństwem. W obawie o swój los w niewoli byli gotowi walczyć do końca i przebijać się do swoich sił głównych. Początkowo udało im się pobić otaczające ich siły Wojska Polskiego (22 sierpnia pod Mławą, 24 sierpnia pod Kolnem), tradycyjnie już mordując wziętych do niewoli polskich żołnierzy. W końcu jednak szanse na udany odwrót zmalały do zera. Wobec zacieśniającego się pierścienia polskiego okrążenia dowództwo 3. korpusu zdecydowało się przekroczyć granicę Prus Wschodnich, gdzie bolszewiccy kawalerzyści zostali internowani.

Porażka 3. korpusu była ostatnim aktem Bitwy Warszawskiej. Polacy odnieśli wielkie zwycięstwo. W walkach zginęło prawie 25 tysięcy żołnierzy bolszewickich, do polskiej niewoli trafiło prawie 65 tysięcy, a w Prusach Niemcy internowali kolejne kilka tysięcy. W ręce polskie wpadło również 250 dział i około 1000 ciężkich karabinów maszynowych. Wszystko to zostało okupione stratą około 25 tysięcy zabitych i rannych oraz około 10 tysięcy zaginionych. W ciągu następnych kilku tygodni Polacy przypieczętowali sukces pod Warszawą kolejnymi zwycięstwami – najpierw w ostatniej wielkiej bitwie kawaleryjskiej XX wieku, bijąc i zmuszając do odwrotu pod Zamościem i Komarowem bolszewicką 1. Armię Konną Budionnego (31 sierpnia), a następnie w decydującej o losach wojny bitwie nad Niemnem (20–26 września), w której Piłsudski po raz kolejny rozbił siły Tuchaczewskiego.

SKUTKI BITWY

Wojnę polsko­‑bolszewicką zakończył pokój podpisany w Rydze w marcu 1921 roku, który na 18 lat ustalił granice i porządek w tej części Europy. Byłoby to niemożliwe, gdyby nie polskie zwycięstwo pod Warszawą w sierpniu 1920 roku. Odniesiony wówczas sukces przekreślił sowieckie plany podporządkowania sobie Polski i zaniesienia płomienia rewolucji do Europy Zachodniej. Polacy obronili zatem nie tylko własną niepodległość, ale i całą cywilizację zachodnią, którą bolszewicy chcieli zniszczyć. Świetnie zrozumiał to przebywający wówczas w Polsce brytyjski polityk i dyplomata, Edgar Vincent D’Abernon, który nazwał Bitwę Warszawską 18. decydującą bitwą w dziejach świata.

W Polsce do Bitwy Warszawskiej szybko przylgnęło określenie „Cud nad Wisłą”. Pojęcie to ukuli i rozpowszechnili niechętni Piłsudskiemu politycy Narodowej Demokracji, którzy czynili wszystko, aby umniejszyć rolę Marszałka w zwycięstwie i odebrać mu należny laur. Głosili, że o polskim sukcesie zdecydowała wiara narodu i modlitwy o Boską interwencję. Odmawiali również Piłsudskiemu autorstwa planu kontrofensywy, wskazując, że należy go przypisać generałowi Rozwadowskiemu i przedstawicielowi Francji, generałowi Maxime’owi Weygandowi. Do dzisiaj tezy te znajdują wielu zwolenników, a określenie „Cud nad Wisłą” zakorzeniło się, niestety, na trwałe w polskiej historii.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

12.
Bitwa nad Bzurą
(bitwa pod Kutnem)
9–22 września 1939 roku
(plansza 12.)

Polska […] zwycięstwa w walnej bitwie poszukać nie musiała i nie mogła. Musiała i mogła tylko wytrwać przez czas nie dający się bliżej określić. Musiała jak najdłużej wiązać przeciwnika, zużywając jego siły. Polska mogła się bronić dowolnie, czyli na terenach przez siebie wybranych i na miarę swych skromnych przygotowanych środków.

Tadeusz Kutrzeba, Wojna bez walnej bitwy, Warszawa 1998, s. 202.

WALCZĄCE STRONY

Rzeczpospolita Polska i III Rzesza Niemiecka

WODZOWIE

WOJSKO POLSKIE

Generał Tadeusz Kutrzeba (15 kwietnia 1885 – 8 stycznia 1947) wstąpił do cesarsko­‑królewskiej armii austro­‑węgierskiej w 1903 roku, rozpoczynając studia na Wydziale Inżynieryjnym Wojskowej Akademii Technicznej. Ukończył je z wynikiem celującym i awansem na podporucznika. W czasie I wojny światowej służył w formacjach saperów, a także pełnił funkcje sztabowe na froncie serbskim, potem rosyjskim, włoskim, rumuńskim i ponownie rosyjskim, zdobywając opinię zdolnego sztabowca. Dzięki temu, po rozpadzie Austro­‑Węgier, znalazł się w Wojsku Polskim w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego. Opracował plan działania sił polskich pod Dyneburgiem w styczniu 1920 roku, za co otrzymał order Virtuti Militari. Następnie uczestniczył w wyprawie kijowskiej, a potem w Bitwie Warszawskiej, gdzie pełnił funkcję szefa sztabu w armiach dowodzonych przez generała Edwarda Rydza­‑Śmigłego. Po wojnie wrócił do pracy w Sztabie Generalnym, stając się jednym z jego najważniejszych członków. W czasie zamachu majowego opowiedział się przeciw Piłsudskiemu, ale nie zaszkodziło to jego karierze, bowiem już w marcu 1927 roku otrzymał awans generalski, a w 1928 roku stanowisko komendanta Wyższej Szkoły Wojennej. Pełnił je do wybuchu wojny, łącząc je od 1935 roku z pracami w Generalnym Inspektoracie Sił Zbrojnych oraz z funkcją inspektora armii.

W kampanii wrześniowej 1939 roku powierzono mu dowództwo Armii „Poznań”, na której czele uczestniczył w bitwie nad Bzurą. Następnie brał udział w obronie Warszawy, a pod koniec walk negocjował warunki kapitulacji stolicy. Resztę wojny spędził w niemieckiej niewoli, a po wyzwoleniu wyjechał do Wielkiej Brytanii.

Kutrzebę uważano za najbardziej wykształconego i zdolnego polskiego generała sztabowego i teoretyka wojskowości, któremu jednak brak było zdecydowania i konsekwencji w realizacji wyznaczonych sobie celów dowódczych.

Generał Władysław Bortnowski (12 listopada 1891 – 21 listopada 1966) już przed wybuchem I wojny światowej wstąpił w szeregi działających w Galicji patriotycznych organizacji paramilitarnych związanych z Piłsudskim. Po wybuchu I wojny światowej znalazł się w Legionach Polskich, rozpoczynając służbę jako dowódca plutonu. Po kryzysie przysięgowym w 1917 roku został internowany w Beniaminowie. W 1918 roku wstąpił do Wojska Polskiego i wziął udział w odsieczy Lwowa. W czasie wojny polsko­‑bolszewickiej służył w elitarnej 1. dywizji piechoty Legionów, a potem jako szef sztabu w 3. armii. Po wojnie został skierowany na studia do Wyższej Szkoły Wojennej w Paryżu. Po powrocie pełnił różne funkcje dowódcze, a w grudniu 1931 roku został awansowany na pierwszy stopień generalski. W październiku 1938 roku stanął na czele Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Śląsk”, która wkroczyła na Zaolzie.

Tuż przed wybuchem wojny należał do grona najbliższych współpracowników marszałka Rydza­‑Śmigłego, a wielu widziało w nim kandydata na następcę Naczelnego Wodza. W obliczu zbliżającej się wojny z Niemcami powierzono mu dowództwo Armii „Pomorze”. Błędy w rozlokowaniu podległych mu dywizji oraz nieumiejętne dowodzenie doprowadziły do rozbicia części sił Armii „'Pomorze” już w pierwszych dniach walk, co wpłynęło na stan psychiczny generała. W czasie bitwy nad Bzurą dostał się do niewoli. Po wojnie przebywał na emigracji w Wielkiej Brytanii, a potem w Stanach Zjednoczonych.

WEHRMACHT

Feldmarszałek Gerd von Rundstedt (12 grudnia 1875 – 24 lutego 1953) – jeden z najważniejszych dowódców niemieckich w czasie II wojny światowej. Wywodził się z pruskiej rodziny o wojskowych tradycjach. Po ukończeniu szkoły kadetów wstąpił w 1893 roku do wojska. Ukończył Szkołę Wojenną w Hanowerze, a następnie został skierowany do elitarnej Pruskiej Akademii Wojskowej w Berlinie, którą ukończył w 1906 roku. W czasie I wojny światowej służył na froncie tureckim oraz francuskim, kończąc służbę w armii cesarskiej w stopniu majora. W Republice Weimarskiej znalazł się w szeregach Reichswehry, zdobywając w 1927 roku stopień generała majora, a dwa lata później generała porucznika. W 1938 roku przeszedł w stan spoczynku, ale tuż przed atakiem na Polskę wrócił do służby w stopniu generała pułkownika i objął dowództwo Grupy Armii „Południe”. Dowodził nią w czasie bitwy nad Bzurą.

W kolejnych latach brał udział w kampanii na Zachodzie (za co otrzymał awans na feldmarszałka) oraz w operacji „Barbarossa”, czyli w ataku na ZSRS. W 1944 roku dowodził we Francji i Holandii, a także kierował ostatnią ofensywą niemiecką w Ardenach. Po wojnie, oskarżony o zbrodnie wojenne, nie stanął przed sądem ze względu na stan zdrowia.

Generał Johannes Blaskowitz (10 lipca 1883 – 5 lutego 1948) – we wrześniu 1939 roku dowódca niemieckiej 8. armii w składzie Grupy Armii „Południe”. Uczestnik I wojny światowej i żołnierz Reichswehry. W czasie II wojny światowej walczył w Polsce, Francji i Holandii. Oskarżony o liczne zbrodnie wojenne, popełnił samobójstwo w czasie procesu norymberskiego.

Generał Walter von Reichenau (8 października 1884 – 17 stycznia 1942) – we wrześniu 1939 roku dowódca niemieckiej 10. armii w składzie Grupy Armii „Południe”. Walczył w I wojnie światowej, a potem służył w Reichswehrze. Był fanatycznym zwolennikiem nazistów. Po pokonaniu Polski uczestniczył w inwazji niemieckiej na Zachodzie, a potem na Związek Sowiecki. Już w czasie kampanii w Polsce, a później w ZSRS, odpowiedzialny był za liczne zbrodnie wojenne, popełniane przez podległe mu jednostki.

MIEJSCE BITWY

Bitwa nad Bzurą (w historiografii zachodniej nazywana częściej bitwą pod Kutnem) została stoczona na szerokim pasie po obu brzegach Bzury, pomiędzy Łęczycą a Sochaczewem. Szczególnie zacięte walki toczyły się wokół Łęczycy, Strykowa, Głowna, Łowicza, Witkowic i Sochaczewa. W ostatniej fazie bitwy terenem walk stała się także Puszcza Kampinoska, przez którą przebijały się do Warszawy rozbite polskie oddziały.

BITWA

Przygotowując plan ataku na Polskę, niemieccy sztabowcy wyznaczyli dwa główne kierunki ataku: pierwszy na tzw. korytarz pomorski i dalej z Prus Wschodnich od północy ku Warszawie (tutaj atakować miała Grupa Armii „Północ”), drugi – przez Śląsk i Małopolskę, gdzie nacierać miała Grupa Armii „Południe”. W ciągu pierwszych trzech dni walk Niemcom udało się odrzucić od granicy polskie oddziały, zadając im znaczne straty. Szczególnie dramatyczne walki stoczyły na Pomorzu i w Borach Tucholskich dywizje podporządkowane generałowi Władysławowi Bortnowskiemu. Częściowo rozbite przystąpiły do pospiesznego odwrotu, a ich dowódca, wstrząśnięty rozmiarami i szybkością poniesionej klęski, zdradzał objawy załamania nerwowego. Odwrót ku Warszawie rozpoczęły też oddziały Armii „Modlin”, wyparte przez Niemców z pozycji pod Mławą.

W centralnej Polsce po trzech dniach walk granicznych także doszło do generalnego odwrotu pobitych polskich formacji. Niemcy przerwali front na odcinku obrony Armii „Łódź” i rozpoczęli szybki marsz ku Warszawie, docierając do stolicy Polski już 8 września. Oddziały Armii „Łódź”, porzucone przez swego dowódcę generała Juliusza Rómmla, cofały się w stronę Modlina, licząc na wsparcie ze strony będącej w odwodzie Armii „Prusy”. Nadzieje te były płonne, bowiem między 4 a 9 września większość sił armii odwodowej została zniszczona, a jej dowódca, generał Stefan Dąb­‑Biernacki, pozostawił pozostałe oddziały własnemu losowi.

Gdy niemieckie czołgi dotarły do Warszawy, niemieccy dowódcy spodziewali się, że wojna z Polską właściwie jest już rozstrzygnięta. Nie zdawali sobie sprawy, że ich wywiad przeoczył wycofującą się z Wielkopolski i niebiorącą do tej pory udziału w walkach Armię „Poznań” generała Tadeusza Kutrzeby. Armię tę tworzyło pięć dywizji piechoty oraz dwie brygady kawalerii, dysponowała ona także siłami powietrznymi. Kutrzeba kilka razy zwracał się do marszałka Edwarda Śmigłego­‑Rydza o zgodę na wsparcie oddziałów Armii „Łódź”, ale takiego pozwolenia nie otrzymał. Oddziały Kutrzeby miały kontynuować odwrót za Wisłę, co prowadziło jednak do upadku morale żołnierzy i groziło odkryciem tak dużych sił polskich przez niemieckie lotnictwo.

7 września doszło do spotkania Kutrzeby z cofającymi się wojskami Armii „Pomorze”. Na naradzie obu dowódców armii ustalono, że w zaistniałej sytuacji należy wykorzystać zaskoczenie i przejść do natarcia. O planowanej operacji poinformowano Naczelnego Wodza. Celem uderzenia miała być niemiecka 8. armia, której oddziały wyprzedzały Polaków w drodze do Warszawy o dwa dni marszu. Jednocześnie jednak Niemcy nadmiernie rozciągnęli swoje linie i nie zabezpieczyli swojego północnego skrzydła, bowiem nie spodziewali się z tej strony obecności znaczących sił polskich.

W nocy z 8 na 9 września marszałek Rydz­‑Śmigły drogą radiową wysłał do generała Kutrzeby radiogram z hasłem „Słońce wschodzi!”. Była to zgoda na przeprowadzenie operacji. Polskie uderzenie miało zostać wyprowadzone między Łęczycą a Piątkiem w kierunku na Stryków, Głowno i lasy skierniewickie, gdzie znajdowały się otoczone ocalałe oddziały Armii „Łódź”. Atak miała przeprowadzić, wydzielona z Armii „Poznań”, Grupa Operacyjna generała Edmunda Knoll­‑Kownackiego, złożona z 14., 17. i 25. dywizji piechoty oraz Wielkopolskiej Brygady Kawalerii, Podolskiej Brygady Kawalerii i resztek Pomorskiej Brygady Kawalerii. W drugiej kolejności miała wejść do akcji Grupa Operacyjna generała Mikołaja Bołtucia, złożona z 4. i 16. dywizji piechoty oraz pozostałych sił Armii „Pomorze”. Łącznie generał Kutrzeba miał do dyspozycji około 220 tysięcy żołnierzy, skupionych w ośmiu dywizjach piechoty oraz trzech brygadach kawalerii.

Atak rozpoczął się 9 września w godzinach popołudniowo­‑wieczornych. Pierwszy impet Polaków spadł na niemiecką 30. dywizję piechoty, wchodzącą w skład 8. armii. W wyniku walk dywizja ta poniosła duże straty w ludziach i sprzęcie. Nacierającym pułkom wielkopolskim udało się odbić z rąk agresora między innymi Łęczycę, Piątek, Walewice oraz osiągnąć linię Ozorków–Stryków.

Zaskoczone dowództwo 8. armii, aby nie dopuścić do przerwania swoich linii komunikacyjnych, zostało zmuszone do przerzucenia w rejon bitwy większości swoich sił, przede wszystkim 24., 10. i 17. dywizje piechoty oraz pozostającą w rezerwie Grupy Armii „Południe” 221. dywizję piechoty. Rozkaz wsparcia 8. armii otrzymały również jednostki 10. armii, także te, które docierały już na przedpola Warszawy lub pod Radomiem i Iłżą walczyły z niedobitkami Armii „Prusy”. W sumie 10. armia skierowała w rejon walk 1. i 4. dywizje pancerne, 2. i 3. dywizje lekkie, 13. i 29. dywizje piechoty zmotoryzowanej oraz dwie zwykłe dywizje piechoty – 14. i 31. W ten sposób Niemcy zgromadzili do walki z wojskami generałów Kutrzeby i Bortnowskiego ponad 420 tysięcy żołnierzy, skupionych w trzynastu dywizjach, w tym sześciu pancernych lub zmechanizowanych. Niemców wspierało też lotnictwo przydzielone do Grupy Armii „Południe”.

Między 9 a 12 września inicjatywa leżała po stronie polskiej. Walki były niezwykle zacięte, obie strony poniosły znaczne straty, ale z każdym dniem opór niemiecki tężał i stało się jasne, że impet polskiego ataku traci na sile. W tej sytuacji generał Kutrzeba zdecydował o skierowaniu uderzenia na wschód na Łowicz i w dalszej perspektywie na Sochaczew i Skierniewice. Rejon ten zajmowała niemiecka 24. dywizja piechoty. Zadanie jej odrzucenia zostało powierzone Grupie Operacyjnej generała Bołtucia. 11 września wieczorem żołnierze 16. Pomorskiej Dywizji Piechoty uderzyli na Łowicz. Mimo że Niemcy dysponowali przewagą w sprzęcie, żołnierze dywizji w nocnych walkach opanowali miasto, na którego ulicach niejednokrotnie dochodziło do walki na bagnety. Następnego dnia polskie oddziały otrzymały rozkaz odwrotu, a Łowicz ponownie znalazł się w rękach niemieckich.

Wobec wzrastającej przewagi wroga generał Kutrzeba zaproponował, aby generał Bortnowski przejął dowodzenie i poprowadził atak grupy generała Bołtucia oraz 26. dywizji piechoty na Łowicz i Sochaczew, celem otworzenia drogi odwrotu na Warszawę. W tym czasie jednostki Armii „Poznań” miały dokonać przegrupowania nad dolną Bzurą i wejść do akcji po osiągnięciu Sochaczewa.

14 września wojska generała Bołtucia ponownie ruszyły do ataku na Łowicz. Miasto było jednak silniej umocnione przez Niemców (18. dywizja piechoty) i walki ponownie przybrały zaciekły charakter. Polska piechota poniosła duże straty w czasie forsowania Bzury i wyparcia niemieckich piechurów z części miasta. Zdecydowanie gorzej rozwinęło się za to natarcie 26. dywizji piechoty na wschód od Łowicza. Po napotkaniu silnego oporu jej uderzenie zostało wstrzymane na rozkaz generała Bortnowskiego, który na niesprawdzoną wieść o nadciąganiu niemieckich sił pancernych załamał się i, bez konsultacji z generałem Kutrzebą, nakazał generalny odwrót na lewy brzeg Bzury wszystkim podległym sobie oddziałom. Decyzja ta doprowadziła do niepowodzenia uderzenia na Łowicz, a cofające się polskie pułki trafiły pod silny ostrzał niemieckiej artylerii i ataki z powietrza. Doprowadziło to do wysokich strat i unicestwienia części sił Armii „Pomorze”. Sam Bortnowski 21 września dostał się do niemieckiej niewoli.

Decyzja generała Bortnowskiego przesądziła o losie bitwy. Polskim oddziałom nie pozostało nic innego, jak tylko rozpocząć odwrót ku Modlinowi i Warszawie. Odwrót odbywał się w ustawicznej walce, bowiem wokół resztek obu polskich armii zaciskał się pierścień niemieckiego okrążenia. Polskie oddziały ponosiły przy tym ogromne straty w ludziach i sprzęcie. W rejon Puszczy Kampinoskiej dotarło w sumie około 50 tysięcy polskich żołnierzy, ale tylko części z nich (Wielkopolskiej i Podolskiej Brygadom Kawalerii, 15. i 25. dywizjom piechoty) udało się przebić do stolicy. Niezwykłym echem odbił się wyczyn 14. Pułku Ułanów Jazłowieckich, który wywalczył sobie drogę odwrotu bohaterską szarżą pod Wólką Węglową. Taki wyczyn nie udał się za to bohaterskiemu generałowi Bołtuciowi. Poległ on pod Łomiankami, prowadząc swoje oddziały do desperackiego ataku na bagnety. Ostatnie polskie formacje biorące udział w bitwie nad Bzurą złożyły broń 22 września.

SKUTKI BITWY

Bitwę nad Bzurą niemiecka propaganda już w trakcie jej trwania nazwała „największą bitwą wszechczasów”. Jest w tym znaczna przesada, ale bez wątpienia była to największa bitwa, jaką stoczył samodzielnie regularny żołnierz polski w czasie II wojny światowej. Była to bitwa przegrana, w czasie której atakująca strona polska poniosła wielkie straty. Zginęło około 16,5 tysiąca polskich żołnierzy (w tym generałowie Mikołaj Bołtuć, Stanisław Grzmot­‑Skotnicki i Franciszek Wład), prawie 50 tysięcy było rannych, a około 100 tysięcy trafiło do niewoli. Strona niemiecka straciła około 8 tysięcy zabitych i rannych oraz wiele sprzętu (między innymi około 50 czołgów). Taka dysproporcja strat wynikała nie tylko z niemieckiej przewagi w sprzęcie, ale też z charakteru boju. Zawsze większe straty ponosi strona atakująca, a taka rola przypadła Polakom w pierwszej fazie bitwy. Z kolei w ostatniej fazie na wysokość strat wpłynęła przede wszystkim przewaga niemiecka oraz odwrotowy charakter boju. Przedzierając się w ustawicznych walkach ku Warszawie, wielu rannych musiano pozostawiać na polu walki, bowiem nie było możliwości zapewnienia im opieki i transportu.

Bitwa nad Bzurą była największą bitwą polskiego września 1939 roku, ale nie była bitwą decydującą. Nie mogła odmienić losów kampanii, choć znacząco wpłynęła na jej przebieg. Umożliwiła lepszą organizację obrony Warszawy i odwrót wielu rozbitych polskich dywizji na wschód, w stronę tzw. przedmościa rumuńskiego. Tam, zgodnie z koncepcją polskiej obrony, Wojsko Polskie miało oczekiwać na zwycięską ofensywę sojuszników zachodnich. Do takiej ofensywy jednak nigdy nie doszło, a wobec wkroczenia Sowietów cała koncepcja polskiej obrony załamała się. Tym samym wysiłek żołnierzy Armii „Poznań” i „Pomorze” w jakimś sensie okazał się daremny.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

13.
Bitwa o Monte Cassino
17 stycznia – 19 maja 1944 roku
(plansza 13.)

Była to dla mnie chwila doniosła. Rozumiałem całą trudność przyszłego zadania Korpusu. Zaciekłość walk w mieście Cassino i na wzgórzu klasztornym były już wówczas dobrze znane. Mimo że klasztor Monte Cassino był bombardowany, mimo że oddziały i czołgi sojusznicze dochodziły przejściowo na sąsiednie wzgórza, mimo że z miasta Cassino zostały tylko gruzy, Niemcy utrzymali ten punkt oporu i nadal zamykali drogę do Rzymu. Zdawałem sobie jednak sprawę, że Korpus i na innym odcinku miałby duże straty. Natomiast wykonanie tego zadania ze względu na rozgłos, jaki Monte Cassino zyskało wówczas na świecie, mogło mieć duże znaczenie dla sprawy polskiej. Byłoby najlepszą odpowiedzią na propagandę sowiecką, że Polacy nie chcą się bić z Niemcami. Podtrzymywałoby na duchu opór walczącego Kraju. Przyniosłoby dużą chwałę orężowi polskiemu. Oceniałem ryzyko podjęcia tej walki, nieuniknione straty oraz moją pełną odpowiedzialność w razie niepowodzenia. Po krótkim namyśle oświadczyłem, że podejmę się tego trudnego zadania.

Władysław Anders, Bez ostatniego rozdziału, Londyn 1959, s. 196.

WALCZĄCE STRONY

Państwa alianckie i III Rzesza Niemiecka

WODZOWIE

WOJSKA KOALICJI ANTYHITLEROWSKIEJ

Marszałek Harold Alexander (10 grudnia 1891 – 1 czerwca 1969) – marszałek brytyjski. Do służby wojskowej przygotowywał się od dziecka, kończąc między innymi prestiżową Royal Military Academy w Sandhurst. W wieku 20 lat wstąpił do elitarnej Gwardii Irlandzkiej. Brał udział w walkach w czasie I wojny światowej we Francji, zaczynając służbę w stopniu porucznika jako dowódca plutonu, a kończąc w stopniu podpułkownika dowodzącego brygadą. W czasie krwawych walk pod Passchendaele w 1917 roku okazał się nie tylko dobrym dowódcą dla swoich żołnierzy, ale i odznaczył się humanitarnym podejściem do pokonanych nieprzyjaciół (osobiście ukarał swoich żołnierzy, którzy odmawiali podania wody konającym Niemcom). Po wojnie walczył na Łotwie przeciw bolszewikom. Stanął tam wówczas na czele dywizji landwehry bałtyckiej złożonej z Niemców łotewskich. Wyniósł z tych walk podziw dla bojowych zalet swoich niemieckich podkomendnych i to uczucie towarzyszyło mu stale w czasie kolejnej wojny światowej.

W kolejnych latach służył w Turcji, na Gibraltarze i w Indiach, gdzie otrzymał awans na generała majora, stając się najmłodszym generałem w armii brytyjskiej. W chwili wybuchu II wojny światowej znalazł się w szeregach Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego. W 1940 roku kierował ewakuacją Dunkierki. W 1942 roku na krótko trafił do Birmy, a potem został mianowany przez premiera Churchilla głównodowodzącym sił brytyjskich na Bliskim Wschodzie. W roku następnym podporządkowano mu całość sił alianckich w Afryce Północnej. Na ich czele opanował Sycylię, a następnie walczył we Włoszech. Okazał się idealnym dowódcą dla wielonarodowościowych sił alianckich. Jego pogodne usposobienie, brak skłonności do wywyższania się i niezwykły dar dyplomacji potrafiły łagodzić spory, emocje czy niezdrowego ducha rywalizacji podporządkowanych mu dowódców jednostek brytyjskich (w tym hinduskich, malezyjskich i nowozelandzkich), amerykańskich, francuskich, polskich i innych.

W 1944 roku otrzymał awans na stopień marszałka. Po wojnie został gubernatorem Kanady i przez kilka lat był ministrem obrony Zjednoczonego Królestwa.

Generał Władysław Anders (11 sierpnia 1892 – 12 maja 1970) – polski generał i polityk. Karierę wojskową rozpoczął w armii rosyjskiej w 1914 roku, wstępując do kawalerii. Walczył w I wojnie światowej (był kilka razy ranny), a w 1917 roku ukończył kurs Akademii Sztabu Generalnego w Piotrogrodzie. W tym samym roku znalazł się w szeregach wojsk polskich tworzonych w Rosji: najpierw w 1. Pułku Ułanów (późniejszy pułk Krechowiecki), a potem w sztabie I Korpusu Polskiego. Po kapitulacji korpusu przed Niemcami wrócił do kraju i wstąpił do Wojska Polskiego. Wziął udział w powstaniu wielkopolskim, a potem w wojnie polsko­‑bolszewickiej, podczas której dowodził 1. Pułkiem Ułanów Wielkopolskich (od 1920 roku przemianowanym na 15. Pułk Ułanów Poznańskich).

Po zakończeniu wojny rozpoczął studia w paryskiej Wyższej Szkole Wojennej, którą ukończył w 1923 roku. Następnie pracował w Biurze Ścisłej Rady Wojennej oraz w Sztabie Generalnym Inspektoratu Kawalerii. Podczas przewrotu majowego w 1926 roku został szefem sztabu wojsk wiernych rządowi. Walka przeciwko siłom marszałka Piłsudskiego nie przekreśliła jego dalszej kariery (w przeciwieństwie do wielu innych oficerów). Już w tym samym roku powierzono mu dowództwo Samodzielnej Brygady Kawalerii w Równem, a w 1934 roku awansowano na stopień generała brygady.

W kampanii wrześniowej Anders dowodził Nowogródzką Brygadą Kawalerii. Walczył w rejonie Płocka, na Lubelszczyźnie i w okolicach Lwowa. Ranny podczas próby przebijania się na Węgry, dostał się do sowieckiej niewoli. W latach 1939–1941 przetrzymywany był w więzieniu we Lwowie i w Moskwie na Łubiance. Zwolniony na mocy układu Sikorski–Majski, 4 sierpnia 1941 roku został mianowany dowódcą Armii Polskiej w ZSRS i awansowany na stopień generała dywizji.

Był przeciwnikiem walki Polaków u boku Armii Czerwonej. Po ewakuacji armii do Iranu został dowódcą Armii Polskiej na Wschodzie, a następnie wyłonionego z jej składu 2. Korpusu Polskiego, z którym walczył we Włoszech. W 1945 roku przez kilka miesięcy pełnił obowiązki Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Pozbawiony obywatelstwa polskiego przez władze komunistyczne, pozostał do końca życia na emigracji. Z czasem stał się nie tylko legendarnym dowódcą wojskowym, ale i ważnym organizatorem życia społecznego i kulturalnego wychodźstwa polskiego. Cieszył się dużym autorytetem, co czyniło go dla wielu przywódcą polskiej emigracji powojennej w Wielkiej Brytanii. Zmarł w Londynie w 1970 roku. Został pochowany na Polskim Cmentarzu Wojennym na Monte Cassino.

WEHRMACHT

Marszałek Albert Kesselring (30 listopada 1885 – 16 lipca 1960) – feldmarszałek Luftwaffe, dowódca sił niemieckich we Włoszech. Wywodził się z katolickiej rodziny z Bawarii. Służbę w wojsku rozpoczął w 1906 roku w artylerii. Walczył w czasie I wojny światowej między innymi w składzie III Bawarskiego Korpusu Artylerii. Po wojnie pozostał w Reichswehrze, gdzie pracował na różnych stanowiskach. W 1933 roku, wraz z awansem na pułkownika, został przeniesiony z wojsk lądowych do formujących się właśnie niemieckich sił powietrznych (Luftwaffe). W 1937 roku został generałem lotnictwa. W latach 1939–1941 dowodził wielkimi związkami w walkach przeciwko Polsce, Francji, Wielkiej Brytanii (bitwa o Anglię) oraz przeciw Związkowi Sowieckiemu.

W 1943 roku Hitler powierzył mu dowodzenie Grupą Armii „C” z zadaniem obrony Włoch, gdzie wykazał się wówczas wielkim talentem dowódczym. Mimo wywodzenia się z Luftwaffe, znakomicie kierował wielkimi formacjami lądowymi, zdobywając uznanie i zaufanie podległych sobie dowódców wojsk lądowych oraz szacunek u przeciwników. Alianci, z racji pogodnego wyrazu twarzy feldmarszałka, nazywali go „Uśmiechniętym Albertem”, ale imponował im swoją skutecznością. Umiał być także bezwzględny, co udowodnił akcjami przeciw partyzantom włoskim i zgodą na egzekucję w Grotach Ardeatyńskich włoskich zakładników w marcu 1944 roku. Został za nią po wojnie uznany za zbrodniarza wojennego i skazany w 1947 roku przez brytyjski trybunał wojskowy na karę śmierci. Karę zamieniono wkrótce na dożywotnie więzienie. Na wolność wyszedł jednak już w 1952 roku.

Richard Heidrich (27 lipca 1896 – 22 grudnia 1947) – generał wojsk spadochronowych. Służbę w wojsku rozpoczął w czasie I wojny światowej, zgłaszając się na ochotnika. Po 1918 roku pozostał w Reichswehrze, awansując w 1925 roku na porucznika, a w 1931 na kapitana. Przeszedł do tworzących się wojsk spadochronowych i w 1938 roku dowodził już sformowanym z własnej inicjatywy batalionem spadochroniarzy. Wraz z wybuchem wojny porzucił jednak na krótko Luftwaffe i przeszedł do wojsk lądowych, po czym po powrocie w 1940 roku objął dowództwo 3. pułku spadochronowego. Walczył na Krecie, a potem w ZSRS, gdzie powierzono mu dowództwo 1. dywizji spadochronowej. Od lipca 1943 roku wraz ze swoją dywizją walczył na Sycylii, a potem w bojach odwrotowych na Półwyspie Apenińskim, gdzie jego spadochroniarze okazali się najbardziej twardym i skutecznym przeciwnikiem wojsk alianckich. Po kapitulacji Niemiec trafił do amerykańskiej niewoli, gdzie zmarł.

MIEJSCE BITWY

Bitwa o Monte Cassino była częścią walk o przełamanie niemieckiej Linii Gustawa – 130‑kilometrowego pasa umocnień na południe od Rzymu, rozciągającego się wzdłuż rzek Garigliano, Rapido i Sangro od wybrzeża Morza Tyrreńskiego do Adriatyku. Wszystkie wymienione rzeki, a zwłaszcza Garigliano, stanowiły w połowie XX wieku trudne do pokonania przeszkody ze względu na rwący nurt oraz górujący północny brzeg. Centralnymi punktami oporu na Linii Gustawa były umocnienia wzniesione na wzgórzach Monte Cassino, Monte Cairo, San Angelo i Passo Corno. Dominujące znaczenie miało tutaj zwłaszcza Monte Cassino, które dominowało nad doliną rzeki Liri. Na szczycie 519‑metrowej góry znajdował się klasztor benedyktyński z VI wieku, a u podnóża rozciągało się miasteczko Cassino oraz przebiegała droga z Neapolu do Rzymu, tzw. Via Casilina, nazywana przez aliantów także Drogą nr 6.

Sprzyjające obrońcom górskie warunki zostały przez Niemców wzmocnione poprzez wykorzystanie naturalnych jaskiń oraz rozbudowę sieci bunkrów, ziemianek, wież pancernych, ukrytych przejść, pół minowych i zasieków. Umocnienia były tak zaplanowane, żeby mogły wspierać się nawzajem ogniem lub aby ich obrońcy mogli łatwo przeprowadzać kontrnatarcia w razie utracenia sąsiednich punktów oporu.

BITWA

Walki we Włoszech prowadziła aliancka 15. Grupa Armii, dowodzona przez podówczas generała Harolda Alexandra. Tworzyły ją 5. armia amerykańska generała Marka Clarka oraz słynna z walk w Afryce brytyjska 8. armia generała Olivera Leese’a. Łącznie siły alianckie liczyły około półtora miliona żołnierzy, skupionych w ponad 25 dywizjach amerykańskich, brytyjskich, hinduskich, nowozelandzkich, francuskich, polskich i innych. Naprzeciw nich stały 23 dywizje niemieckiej Grupy Armii „C”, liczące około pół miliona żołnierzy. Dowodził nimi marszałek Albert Kesselring.

Celem aliantów było jak najszybsze opanowanie Rzymu. Dysponując przewagą liczebną, zdecydowano się w styczniu 1944 roku na frontalne uderzenia na niemieckie pozycje na Linii Gustawa i równoległe wysadzenie desantu za niemieckimi liniami w okolicach miejscowości Anzio.

Alianckie natarcie ruszyło 17 stycznia. Wzięły w nim udział jednostki brytyjskie, amerykańskie i francuskie. Kilka dni później, 22 stycznia, wojska amerykańskie wylądowały pod Anzio. Niestety, próby przełamania niemieckiego oporu nie udały się i przyniosły wielkie straty nacierającym jednostkom. Jednocześnie błędy amerykańskiego dowództwa i sprawne działania Niemców doprowadziły do okrążenia sił alianckich pod Anzio, co przyczyniło się do załamania alianckich planów. 11 lutego pierwsza bitwa o Monte Cassino zakończyła się zwycięstwem Niemców. Twierdza, broniona przez niemiecką 1. dywizję spadochronową (tzw. Zielonych Diabłów) i dwa bataliony górskie, okazała się zbyt trudna do zdobycia.

Kilka dni po zakończeniu pierwszej bitwy alianci zaatakowali ponownie. Tym razem ciężar walk o Cassino spadł na barki Korpusu Nowozelandzkiego. Atak poprzedziło bombardowanie opactwa benedyktyńskiego na Monte Cassino, mimo że dowództwo alianckie wiedziało, iż w jego obrębie nie ma sił niemieckich. 15 lutego 1944 roku 230 amerykańskich bombowców zrzuciło 576 ton bomb na klasztor, kompletnie go niszcząc. W kolejnych dniach opactwo stało się celem kolejnych nalotów i ostrzału artylerii. Do ruin klasztoru natychmiast wkroczyli niemieccy spadochroniarze, przekształcając je w prawdziwą twierdzę. Tymczasem Nowozelandczycy ruszyli do szturmu na miasteczko Cassino i okoliczne wzgórza. Walki trwały 3 dni i zakończyły się zmasakrowaniem atakujących oddziałów. Korpus trzeba było wycofać i rozwiązać ze względu na wysokość strat. Druga bitwa o Monte Cassino znów zakończyła się sukcesem niemieckim.

Do kolejnego natarcia alianci szykowali się miesiąc. 15 marca 1944 roku rozpoczęła się operacja „Dickens”, w której zadanie przełamania pozycji niemieckich wokół Monte Cassino przypadło trzem dywizjom: brytyjskiej, hinduskiej i nowozelandzkiej. W ataku wzięli udział również żołnierze z wchodzącego w skład armii brytyjskiej nepalskiego regimentu Gurkhów. Atak częściowo zakończył się sukcesem: opanowano Cassino, a Gurkhowie dotarli nawet w okolice murów klasztornych. Tam jednak kontratak niemieckich strzelców spadochronowych odrzucił wojska alianckie. Po 11 dniach trzecie natarcie, najbardziej krwawe z dotychczasowych, załamało się.

Nieudane walki i wysokie straty sprawiły, że Monte Cassino stało się miejscem, o którym coraz częściej pisały alianckie gazety i którego ponura sława rozchodziła się po świecie. Z kolei Niemcy ustawicznie podkreślali w propagandzie męstwo obrońców wzgórza i barbarzyństwo aliantów, którzy doprowadzili do zniszczenia klasztoru. W tej sytuacji marszałek Alexander zdecydował o kolejnym uderzeniu. Tym razem jednak miano nacierać na całej długości frontu, a w uderzeniu miały wziąć udział cztery korpusy. Wzdłuż wybrzeża Morza Tyrreńskiego nacierać mieli Amerykanie z 2. korpusu. Na północ od nich stanął Francuski Korpus Ekspedycyjny (oddziały marokańskie i algierskie), którego zadaniem było opanowanie Gór Aurunci. Dalej, w dolinie Liri, operować miał 13. korpus brytyjski, a zadanie zdobycia samego Monte Cassino przypadło 2. Korpusowi Polskiemu generała Władysława Andersa. Operacja miała nosić kryptonim „Diadem”. Jej początek wyznaczono na 11 maja 1944 roku, na godzinę 23:00.

Drugi Korpus Polski składał się z dwóch dywizji piechoty (3. Karpacka Dywizja Piechoty, 5. Kresowa Dywizja Piechoty), brygady pancernej i grupy jednostek artylerii. Każdą dywizję tworzyły dwie brygady piechoty, rozpoznawczy pułk ułanów, trzy pułki artylerii lekkiej, pułk artylerii przeciwpancernej, pułk artylerii przeciwlotniczej, batalion ciężkich karabinów maszynowych, batalion saperów, batalion łączności i inne pododdziały. Brygadę pancerną tworzyły trzy pułki czołgów. Dodatkowo dowództwo Korpusu miało do dyspozycji własny rozpoznawczy pułk ułanów. Łącznie Korpus liczył około 45 tysięcy żołnierzy, prawie 12 tysięcy pojazdów mechanicznych oraz 580 dział i moździerzy. Większość żołnierzy nie miała jednak doświadczenia w walce górskiej, a dla wielu nadchodząca bitwa miała być chrztem bojowym.

Generał Anders wyznaczył cele ataku swoim dywizjom drogą losowania. Dywizji Karpackiej przypadło zadanie zaatakowania wzdłuż wąwozu zwanego „Gardzielą” wzgórza 593 oraz rejonu folwarku Masseria Albaneta, a następnie posuwanie się przez grań 569 i zdobycie ruin klasztoru. Dywizja Kresowa miała za zadanie zdobycie wzgórza 706 („Widma”) oraz wzgórz 575 i 601 (Sant’Angelo). Generalnie Polacy nie zamierzali atakować klasztoru od czoła, ale planowali obejść go i odciąć jego obrońców od reszty pozycji niemieckich.

Operacja „Diadem” rozpoczęła się, zgodnie z planem, od przygotowania artyleryjskiego, w którym udział wzięło ponad tysiąc alianckich dział. Ostrzał trwał dwie godziny, po czym obie polskie dywizje ruszyły do ataku. Polacy od razu natknęli się na zaciekły opór niemieckich spadochroniarzy, który spowodował duże straty wśród nacierających. Mimo to żołnierzom 3. dywizji udało się opanować wzgórza 593 i 569, a 5. dywizji – „Widmo”. Sytuacja uległa zmianie wraz z nastaniem świtu. Niemieckie kontrataki, ostrzał z sąsiednich wzgórz oraz wyczerpanie amunicji sprawiły, że polskie oddziały musiały po kilku godzinach wycofać się na pozycje wyjściowe. Tym samym pierwsza próba opanowania wyznaczonych celów zakończyła się niepowodzeniem, za cenę strat sięgających prawie 1000 poległych, rannych i zaginionych.

W kolejnych dniach generał Anders rozpoczął przygotowania do kolejnego natarcia. W pierwszej kolejności trzeba było uzupełnić niedobory w jednostkach liniowych. W tym celu do szeregów kompanii strzeleckich skierowano żołnierzy z batalionów saperów, kanonierów pułków artylerii przeciwpancernej, część kucharzy i kierowców.

Tym razem zdecydowano się atakować w dzień, a nacierającym batalionom wyznaczono zadania mniejsze, ale bardziej realne do wykonania. Artyleria miała skoncentrować się na niszczeniu wykrytych stanowisk ogniowych niemieckiej artylerii i moździerzy.

Drugie natarcie polskie ruszyło 17 maja o godzinie 7:00. Niemieccy spadochroniarze ponownie stawili twardy opór, zmuszając Polaków do walki o każdy schron, jaskinię, ziemiankę czy stanowisko. Mimo to natarcie powoli posuwało się do przodu. Do wieczora karpatczycy opanowali zbroczone krwią wzgórze 593, a kresowiacy zajęli „Widmo” i zbliżyli się do Sant’Angelo. Bitwa wchodziła w przełomowy moment. Obrońcy nie dysponowali już odwodami, które mogliby rzucić do kontrataku, atakujący także nie mieli rezerw, aby dokonać ostatecznego szturmu i zająć nieodległe już ruiny benedyktyńskiego opactwa.

W nocy do niemieckiego dowództwa dotarła informacja, że oddziały Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego przełamały Linię Gustawa w pasie swojego natarcia w Górach Aurunci i zagroziły niemieckim tyłom. W tej sytuacji dowódca 1. dywizji spadochronowej generał Richard Heidrich zdecydował o wycofaniu ostatnich obrońców klasztoru. W ruinach pozostali tylko ranni spadochroniarze, których nie można było zabrać ze sobą. Wielu z nich przyznało potem, że mając w pamięci zaciekłość ostatnich walk, liczyło się z rychłą śmiercią wraz z nadejściem dnia i Polaków.

O świcie 18 maja 1944 roku w opuszczonych ruinach klasztoru pojawili się żołnierze 12. Pułku Ułanów Podolskich. Na znak zwycięstwa zatknęli na ruinach proporczyk pułku, który wkrótce zastąpiła flaga polska i brytyjska. Udzielono także pomocy rannym niemieckim spadochroniarzom. Bitwa o Monte Cassino dobiegła końca. 19 maja trwały jeszcze sporadyczne utarczki z nielicznymi obrońcami, do których nie dotarł rozkaz o odwrocie, po czym rozpoczęło się znoszenie rannych i poległych.

2. Korpus Polski w bitwie o Monte Cassino okupił stratą 923 poległych, 94 zaginionych i 2931 rannych. Były to straty bardzo wysokie, zwłaszcza w sytuacji, gdy nie można było liczyć na uzupełnienia. Straty niemieckie w walce z Polakami wyniosły około 1100 zabitych, rannych i zaginionych żołnierzy.

SKUTKI BITWY

Bitwa o Monte Cassino doprowadziła do przełamania niemieckich linii obronnych i pozwoliła aliantom zdobyć Rzym. Niemcy wycofali się na północ, zajmując pozycje na nowej linii obronnej – Linii Gotów. O jej przełamanie walczyli także Polacy.

Niestety, informacje o zdobyciu Monte Cassino tylko na krótko zagościły na łamach światowej prasy. Na początku czerwca przyćmiły je wiadomości o otwarciu przez aliantów drugiego frontu w Europie. Dla Polaków z 2. korpusu, zwłaszcza tych, którzy pochodzili z Kresów Rzeczypospolitej, zwycięstwo miało gorzki smak, bowiem wkrótce okazało się, że zachodni alianci oddali ich rodzinne tereny Związkowi Sowieckiemu. Tym samym Monte Cassino stało się nie tylko symbolem bohaterstwa żołnierza polskiego, ale i tułaczych losów Polaków w II wojnie światowej.

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

ŹRÓDŁA I PAMIĘTNIKI

Opracowania

⤌ powrót do spisu treści

⤌ powrót na początek spisu treści

⤌ powrót na początek dokumentu