Treść strony

Podaruj nam 1,5 procent swojego podatku

 

Życie w powiększonej czcionce - Izabela Galicka

Nie trzeba chyba nikomu uświadamiać, że powiększona czcionka to olbrzymia wygoda dla czytelnika. Zwłaszcza dla czytelnika słabowidzącego, z zaburzoną ostrością wzroku, np. z wysoką krótkowzrocznością. Im większy obiekt, tym większy jego obraz na siatkówce oka. Mając do czynienia z powiększoną czcionką, zwłaszcza osoba z dysfunkcją wzroku, wkłada znacznie mniej wysiłku w czytanie, mogąc wydłużyć czas obcowania z książką i przyjemność lektury, gdyż wzrok mniej się męczy i nuży w takiej sytuacji.

Z własnego dzieciństwa pamiętam serię wydawniczą “Duże litery”, w której wydawano całkiem ambitne pozycje literatury klasycznej. Książki miały duży format i były dość ciężkie, ale wynagradzała to w pełni radość czytania. Jako osoba, która nie może praktycznie już czytać “normalnego” druku bez szybkiego znużenia oczu, postanowiłam sprawdzić losy “dużych liter” dzisiaj. Owszem, znalazłam taką ofertę, adresowaną jednak do osób starszych, a nie słabowidzących. Barwna reklama strony internetowej działała zachęcająco, kilkaset tytułów również. Jednakże po bliższej lekturze okazało się, że jest to w większości literatura popularna, trudno byłoby tam znaleźć coś dla bardziej wyrobionego czytelnika. Nie wzbudził też mojego zachwytu dołączony dokument w PDF, który miał pokazywać przykładowy fragment strony książki w tej serii wydawniczej. Owszem, atutem były wyraźne interlinie, ale czcionka wydała mi się nadal mała. Zadzwoniłam więc do wydawnictwa i dowiedziałam się, że książki są drukowane dwunastką. Nie jest to w moim odczuciu rozmiar czcionki, który mógłby realnie ułatwić lekturę osobie niedowidzącej. Niestety.

Skontaktowałam się z kolei z jedną z ważniejszych warszawskich bibliotek. Okazało się, że nie mają oni w ogóle oferty pomyślanej dla osób z dysfunkcją wzroku. Owszem, posiadają jakieś wydawnictwa w dużym druku, ale nie jest to specjalnie ewidencjonowane, więc tak naprawdę sami do końca nie wiedzą, co mają. Zamiast tego miła pani poinformowała mnie o bogatej ofercie audiobooków i zachęciła do korzystania z niej. No tak, ale mnie chodziło nadal o książki.

W bibliotece Szkoły dla Dzieci Słabowidzących przy ul. Koźmińskiej w Warszawie przeglądam podręczniki do historii dla gimnazjum. Powiększona, wyraźna czcionka, estetyczne, kolorowe wydanie. Osobno wydane mapy i arkusze barwno-wypukłe, z których mogą korzystać zarówno słabowidzący, jak i niewidomi. Duże wrażenie robią na mnie wypukłe figurki rycerzy, nieco uproszczone, ale dające pojęcie, jak mogło to wyglądać w dawnych czasach.

Interesuje mnie sam proces wydawania “przystosowanej” książki. Rozmawiam z bibliotekarką, panią Antoniną Podymniak, i dowiaduję się, że kiedy podręcznik jest już zaakceptowany przez MEN, jego adaptacją na rzecz dzieci słabowidzących zajmuje się Ośrodek Rozwoju Edukacji (ORE), i dopiero wtedy szkoły zlecają wydawnictwom specjalną edycję. Procedura jest jednak długa i niekiedy młodzież jeszcze w połowie października nie ma potrzebnych podręczników.

Pani Podymniak zwraca mi uwagę na jeszcze jeden problem. Kiedy książka jest zamawiana w pliku elektronicznym, specjalne hasło ma do dostępu do niej zazwyczaj jedna osoba, czyli nauczyciel zamawiający. Sytuacja idealna byłaby wówczas, gdyby możliwość “ściągnięcia” elektronicznego podręcznika na komputer miało każde dziecko. Właściwie wszyscy uczniowie korzystają dzisiaj z laptopów i oszczędziłoby to wysiłku noszenia ze sobą ciężkich książek. Taka elektroniczna wersja podręcznika byłaby wskazaną alternatywą dla tradycyjnej książki, uczniowie mogliby korzystać na komputerze z powiększalników. Tym bardziej, że jak relacjonuje pani Podymniak, tylko połowa z nich ocenia tradycyjne książki z powiększoną czcionką pozytywnie.

Jeszcze większy problem jest z lekturami. Trzymam w ręku olbrzymią i niezwykle ciężką “cegłę” – wersję “Potopu” w nieco tylko powiększonej czcionce. Wyobrażam sobie, jak niewygodna i zniechęcająca musi być lektura Henryka Sienkiewicza w takich warunkach. Czy naprawdę nie można było rozdzielić tego na trzy tomy? Większość lektur nie jest jednak dostępna nawet w takiej formie, mały druk, jego kiepska jakość, brak interlinii, nieprzejrzystość stają się prawdziwym utrapieniem dla dzieci słabowidzących. Poniekąd rozwiązaniem jest inicjatywa “Wolne lektury”, gdzie przez Internet można “ściągnąć” właściwie już wszystkie lektury obowiązujące w szkole w plikach PDF i odpowiednio je sobie powiększyć. Wiele lektur jest również dostępnych w formie audiobooków. Co ciekawe jednak, podobno większość uczniów słabowidzących nadal chętniej wybiera tradycyjną formę książki, choć czytanie zajmuje im więcej czasu i męczy wzrok.

Co jest warte uwagi, to fakt, że nadmiar książek w szkołach zamawiających specjalne edycje jest zgłaszany na tzw. kiermasze i udostępniany potrzebującym szkołom; szkoła przy ul. Koźmińskiej przekazała np. podręczniki placówce w Ustrzykach Dolnych. Z podobną inicjatywą wychodzi krakowska szkoła dla dzieci słabowidzących, wypożyczając potrzebne pozycje słabowidzącym uczniom spoza własnego terenu.

Na targach REHA for the Blind 2016 udało mi się zakupić trzy książki wydane przez Polski Związek Niewidomych. Dobry papier, wyraźna, duża czcionka, mały, poręczny format. Jednak to literatura “branżowa”, o niewidomych i raczej dla osób z dysfunkcją wzroku. Można tylko żałować, że komercyjne wydawnictwa nie proponują swoim czytelnikom takiej jakości i szerszej tematyki. A przecież liczba odbiorców, która chętnie skorzystałaby z powiększonej czcionki nawet kosztem zwiększonej ceny jest wcale niemała.

Izabela Galicka, filolog polski i kulturoznawca, pracownik Fundacji “Trakt”

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników


Artykuł publikowany w ramach projektu „TYFLOSERWIS 2016 - INTERNETOWY SERWIS INFORMACYJNO-PORADNICZY", dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.