Treść strony

Podaruj nam 1,5 procent swojego podatku

 

"Tresowanie" Opiekuna

Nikt nie ma wątpliwości, że pies przewodnik jest dla osoby z dysfunkcją wzroku cenną pomocą rehabilitacyjną. Pozwala jej nie tylko na bezpieczniejsze i szybsze tempo przemieszczania się, ale, jako żywa i rozumna istota, pozytywnie wpływa na sferę psychiczną swego “pana”, może przyczynić się do poprawy jego wizerunku, ułatwić kontakty z ludźmi, może też stać się wiernym i oddanym przyjacielem. No właśnie – może! A to oznacza, że aby takie pozytywne efekty zaistniały, muszą zostać spełnione określone kryteria i warunki. I o nich to przede wszystkim była mowa na pierwszym dwudniowym spotkaniu o charakterze kwalifikacyjno-edukacyjnym dla osób niewidomych ubiegających się o psa przewodnika, zorganizowanym w Warszawie przez Zarząd Główny Polskiego Związku Niewidomych. Swoje poglądy na temat wzajemnych relacji pomiędzy opiekunem psa i psem przewodnikiem przedstawili: dr Dorota Sumińska – lekarz weterynarii, dr Andrzej Kłosiński – psycholog prowadzący terapię zachowań psów, Krzysztof Szymański i Jan Przewięda – treserzy. Wszyscy specjaliści byli zgodni co do tego, iż potencjalny opiekun psa przewodnika powinien w pierwszej kolejności być uświadomiony, co oznacza posiadanie czworonoga, jaka może być pomoc z jego strony, a jaka nie, następnie dokonać oceny swoich predyspozycji psychofizycznych i stopnia własnego zrehabilitowania. I wreszcie – na jednej szalce położyć obowiązki wynikające z podjęcia się roli opiekuna, na drugiej pożytki i przyjemności, i przekonać się, co przeważa. Dopiero wówczas można podjąć świadomą i odpowiedzialną decyzję o przyjęciu psa przewodnika, albo też zrezygnować z tego pomysłu. Z takiego rozumowania wypływa jednoznaczny wniosek: przed rozpoczęciem tresury określonego psa na przewodnika niewidomego najpierw trzeba “wytresować” jego właściciela. – Czy dobrze zrozumiałam? – takie pytanie skierowałam do Krzysztofa Szymańskiego, tresera, który aktualnie szkoli psy do różnych celów i rozważa współpracę także z PZN. – Tak, to prawda. Stosunek między człowiekiem a psem opiera się na relacjach stadnych. Czy nam się to podoba, czy nie, stanowimy dla psa stado. Stado, w którym jest bezkrólewie i chaos, nie przetrwa. W każdym musi obowiązywać ścisła hierarchia, z liderem na czele. Wszystkie decyzje należą do niego. Jeśli pies w swoim opiekunie widzi lidera, wtedy traktuje go jak przywódcę, czeka na decyzje. Jeśli nie – sam je podejmuje, a to może się okazać tragiczne w skutkach. Wyobraźmy sobie taką sytuację, w której osoba niewidoma nie jest w stanie kontrolować zachowań psa. Otóż, na przykład, wychodzi na spacer i na pewnym odcinku jest nawet prowadzona w dobrym kierunku i tempie dość sensownym. Ale nagle po drugiej stronie ulicy pojawia się bodziec typu: drugi pies, ciekawe zapachy, kot, piłka rzucona przez dziecko. Decyzja psa jest natychmiastowa: O, zdobycz! Polujemy! Czy można sobie wyobrazić przetrwanie tej niewidomej osoby? Gdyby to ona była liderem, ona podejmowałaby decyzję: polujemy lub nie, a pies mógłby ją tylko wspierać. W stadzie psowatych liderem i przewodnikiem jest osobnik autorytatywny, pewny siebie, zdecydowany i uparty, który nie tylko jest w stanie podjąć decyzję, ale także ją wyegzekwować. Nie musi być najsilniejszy, ale na pewno silny. Czy więc ktoś, kto jest pozbawiony tych cech, nigdy nie będzie mógł posiadać psa przewodnika? Wszyscy zgromadzeni na spotkaniu treserzy na to pytanie dawali zgodną odpowiedź. Otóż w każdym z nas drzemią cechy przywódcze, tylko w różnym stopniu wykształcone. Niektórzy są szybsi, bardziej zdecydowani, niektórzy delikatniejsi, ale bardziej uparci. Nie musimy mieć tych wszystkich cech wykształconych w stopniu optymalnym. Ci delikatniejsi zyskują czasem przewagę w innych dziedzinach. Podobnie jest z cechami psów. Istota tkwi w tym, żeby do osoby o określonych cechach dobrać psa ze stosownymi predyspozycjami. Jeśli osobie wrażliwej, flegmatycznej, delikatnej dostanie się pies silny, szybki, zbyt niezależny, to mowy nie ma, by to zwierzę uszanowało właściciela. Bo nie da się czworonogowi wytłumaczyć: “Słuchaj, od dziś ten ktoś jest twoim liderem, panem, on cię karmi, za ciebie płaci, żyjesz u niego, masz mu służyć”. To są argumenty ze świata ludzi, nie psów. Dla psa argumentem jest to, co widzi w naszym codziennym zachowaniu. Musi zobaczyć, że jesteśmy obdarzeni cechami w stopniu wyższym niż on sam je reprezentuje. Rola szkoleniowca polega na tym, żeby pomóc w wyborze psa. Na przykład delikatnej, wolno poruszającej się osobie treser poleci delikatną, wrażliwą suczkę. To gwarancja, że między nimi nie będzie dochodziło do konfliktu, że suczka zaakceptuje przewodnictwo opiekuna. Przygotowanie osoby do roli opiekuna psa to skomplikowana sprawa. Najpierw trzeba taką osobę “wzmocnić” teoretycznie. Kilka spotkań poświęcić na uświadomienie jej błędów, które na co dzień popełnia w relacjach z psem, nawet o tym nie wiedząc. Krzysztof Szymański podał taki przykład: “Pies położył się w newralgicznym miejscu domu – w przejściu do kuchni. Opiekun chce tam wejść, bo odnosi filiżankę po herbacie, którą wypił w salonie. Rusza w stronę psa. Czworonóg podnosi głowę, obserwując, co robi opiekun. Nagle człowiekowi przypomniało się, że zostawił na stole łyżeczkę, wraca. Przekazał psu informację: “Próbowałem naruszyć twoją indywidualną strefę bezpieczeństwa, ty na mnie spojrzałeś, podniosłeś głowę, popatrzyłeś, a ja wystraszyłem się ciebie i wycofałem”. Bo przecież pies nie zrozumiał tego, że opiekun zawrócił po łyżeczkę. Opiekun, owszem, wziął łyżeczkę, przeszedł mimo wszystko do kuchni. W tym momencie jednak propozycje demonstracji siły i słabości wyniosły jeden do jednego – opiekun przegrał. Jeśli przechodząc do kuchni, obchodzi się psa, albo przestępuje nad nim, ale tak, by broń Boże nie nadepnąć pieska, to wykazuje się swoją słabość. Silny osobnik idzie pewnie jak czołg, oczywiście zachowując bezpieczne relacje, żeby psa nie uszkodzić, nie zrobić mu krzywdy, i stanowczo egzekwuje odsunięcie się zwierzęcia. Nie gadaniem przez pół godziny, aż piesek łaskawie zdecyduje się ruszyć pupkę z miejsca – pies ma ustąpić gorliwie. Wtedy opiekun jest liderem.” Takich prozaicznych sytuacji jest na co dzień mnóstwo; treserzy twierdzą, że jeśli w 90 proc. zdarzeń pokazujemy psu, że jesteśmy silni, zdecydowani, podejmujemy decyzje i egzekwujemy je, to wówczas 10 proc. chwil słabości nie przekreśla naszej nad nim przewagi.

Żeby przygotować osobę do roli opiekuna psa, musimy ją również powiadomić o obowiązkach, których przybędzie, i to znacznie. Pies nie jest zabawką, jest żywą istotą. Nad jego zdrowiem i rozwojem trzeba nieustannie czuwać, dostarczać mu stosownego pożywienia, dbać o higienę, zaspokajać jego potrzeby fizyczne i psychiczne. I umieć się wobec psa zachować. Bo tak naprawdę to pies potrzebuje naszej pomocy. W stepie, w puszczy – tam on jest od nas lepszy. My górujemy w warunkach cywilizacji, gdzie jest ogromna liczba bodźców i czynników, których pies nie rozumie. Oczywiście rodzi się zaraz pytanie, kto w końcu ma być przewodnikiem? Treserzy podkreślają, że pies jako przewodnik ma pracować tylko w określonych sytuacjach i jest w stanie temu podołać w określonym czasie. Od treningu z nami zależy, jak szeroki zakres możliwości to będzie i jak długotrwałą pracę pies wytrzyma. Nikt nie może pracować 24 godziny na dobę, bo człowiek tego nie zdzierży, pies też. Warunek podstawowy: żeby zwierzę pracowało wydajnie, musi w odpowiednim momencie odpocząć, i to my mamy mu powiedzieć, kiedy. Broń Boże, by pies o tym sam zdecydował (a tak naprawdę jego przemęczony organizm), bo może się to zdarzyć w najmniej odpowiednim momencie.

– Czy wychodzić z laską i psem, czy tylko z psem? – padło takie pytanie. Treserzy tu też odpowiadali jednoznacznie: – Jeśli opiekun pozwala sobie na pracę bez laski, bo psu ufa, uważa, że pies jest profesjonalnie przygotowany i przestrzega go przed wszystkimi przeszkodami i zdarzeniami, robi to na własną odpowiedzialność. Przepisy dotyczące ruchu drogowego zobowiązują bowiem osobę niewidomą do poruszania się z białą laską. Jeden z treserów zilustrował to faktem: “Pies nie może wytłumaczyć osobie niewidomej, że tuż na wysokości jej nosa wisi, na przykład, gałąź; on się jedynie zatrzyma. To niewidomy musi się zorientować, co jest powodem zatrzymania. Pies mógłby go przeprowadzić z boku, ale o krok jest jezdnia albo stoi samochód. To może być sytuacja, w której pies sobie nie poradzi. Pies się zatrzymał – czy opiekun psa ma dziurę pod stopami, schody, czy coś sterczy z boku ze ściany, a może ktoś nieopatrznie nie zamknął bramki? Wtedy laska przychodzi w sukurs.” Wśród lektur polecanych przez wykładowców przyszłym właścicielom psów przewodników znalazły się tytuły: “Mój pies świadczy o mnie”, “Okiem psa” – Johna Fischera i “Jak poskromić bestię” – Joanny Kuncewicz-Milewskiej. Te lektury, ich zdaniem, bardzo dobrze wprowadzają w temat nie zawsze dostatecznie uświadomiony.

W dyskusji z Jerzym Przewiędą, treserem aktualnie współpracującym z PZN, wraz z przedstawicielami trzech organizacji zainteresowanych ewentualną współpracą ustalono, że: – wskazane byłoby opracowanie programu edukacji niewidomych, dotyczącego korzyści, ale także obowiązków wynikających z posiadania psa przewodnika, i wykorzystywanie zawartych w nim treści na różnorodnych turnusach rehabilitacyjnych organizowanych przez PZN.

Podobne spotkania, jak to omówione powyżej, należy urządzać dla osób zdecydowanych na posiadanie psa przewodnika; – trzeba też rozważyć, czy i w jaki sposób szkolić psy dla osób słabo widzących.

Anna Amanowicz

Błąd: Nie znaleziono pliku licznika!Szukano w Link do folderu liczników